O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Gęba wojny
Dodano: 02-03-2014
Od paru dni, a konkretnie od kilkunastu godzin, mój dzień jak stanął w miejscu, tak stoi. Przypomina rozdziawioną gębę, która nie potrafi się zamknąć, bo zdziwienie unieruchomiło jej szczęki. To nie ja, to nie moja twarz zastygła. To, co zrobiło teatralny „freeze” to jest większa, wirtualna gęba, która nagle zawisła nad moim światem.
Czy przyszło mi do głowy jeszcze tak niedawno, kiedy czas gonił dość miarowo, że ludzie wokół będą wymieniać takie oto myśli?
-Nasze dzieci mieszkają w Przemyślu, a to tak blisko wojny na Ukrainie ...
-Jak przyjdzie co do czego, to nawet Kraków jest za blisko ...
-Na wojnie XXI. wieku odległości nie mają większego znaczenia. Nic nie ma znaczenia ...
-A teściowa z Wrocławia zawsze mnie ostrzegała, że lepiej było się osiedlić po tamtej stronie Wisłoka ...
-Warto mieć ziemię, bo będzie można studnię wykopać i warzywa posadzić kiedy przyjdzie głód ...
-I żeby było blisko do lasu aby narąbać drewna na opał, bo nadejdą syberyjskie mrozy i egipskie ciemności ...
Ten bezładny dialog przypomina mi fragmenty lektur obowiązkowych z czasów PRL, kiedy tematy wojenne dominowały w programach szkolnych. Lektur nie lubianych, nudnych, obcych.
Uśmiecham się afirmująco pod nosem swoją realną twarzą, a moja-nie moja gęba nade mną wciąż nie chce się zamknąć. Szczerzy się w ambiwalentnym, nerwowym, monumentalnym uśmiechu. Szelma.