O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Nieznośne piękno różnorodności
Dodano: 20-03-2014
Co prawda, dawało się zauważyć, zwłaszcza usłyszeć, że od pewnego miejsca, od jakiejś niewidzialnej granicy, Ukraina zaczyna się coraz bardziej rosyjska. Tą granicą nie był znak „Autonomiczna Republika Krymu”, w której pierwszym językiem jest język rosyjski. To czuło się stopniowo już wcześniej.
Na naszej trasie wyłaniały się miejsca wskazane przez przewodnik Pascala jak i wiele niewymienionych. Odessa ze swoją secesyjną obfitością i słynnymi schodami, które grały jedną z głównych ról w filmie „Potiomkin”. Eupatoria, gdzie znajduje się jedno z największych na świecie skupisk Karaimów. Bachczysaraj ze Pałacem Chanów Krymskich.
Tak się złożyło, że do Sewastopola dotarliśmy 24 sierpnia, czyli w 15. rocznicę odzyskania niepodległości przez Ukrainę. Późne popołudnie, niezakłócona niczym letnia pogoda, jak to na Krymie o tej porze roku. Spacerujemy ulicami, nabrzeżem morza. Nie zauważamy żadnych symptomów święta narodowego, żadnej fety, świąteczności flag ukraińskich.
Ludzie wokół mówią po rosyjsku. Rosjanie, Ukraińcy, Tatarzy, Karaimowie ... Rosyjska przewodniczka w pasażerskiej łódce pokazuje nam od strony zatoki słynną Flotę Czarnomorską, wtedy nieco zmatowiałą i jakby przykurzoną. Wymienia największe światowe osiągnięcia Rosji, a pretekstem jest każdy mijany obiekt. Nawet higienę i aseptykę ludzka cywilizacja zawdzięcza rosyjskim naukowcom, dowiadujemy się i dziwujemy się.
Bałakława ze zjawiskową zatoką, którą podobno opisał Homer w „Odysei”. Przypadkowo napotkana Republika Satiera i popiersia malczików-komsomolców.
Patrzyłam wtedy na historię i krajobraz tych miejsc jak na jedno piękno różnorodności o nazwie Ukraina.
I komu to przeszkadzało?
UKRAINA UKRAINA
za lwowską obłastią stepy
stepy słupy
słupy na drewnianych nogach
telegraficzne słupy tańczą
pokładają się kłaniają się drodze
nam na drodze
prężą swoje korony jak łosie
słaniają się
lecą z nóg o świcie
Humań zakwita w oknie pałacu
park Zofii Potockiej raj
raj na ziemi bazary
stragany przydrożne baby kucamy tu
żeny tam muszcziny smród miód
miód dziewczęta
dziewczęta Odessy
słodycz w powietrzu
klei się do niej cały kurz ulicy
secesyjny kurz kamienic widno
ciemno widno odkryte
odkryte dekolty plecy nogi
nogi piersi napięte upięte włosy rozpuszczone
włosy w świetle latarni kolana stopy
stopy na wysokich obcasach
noc to nic
nad ranem znów droga Ukraina Ukraina
zakryta pasem drzew galerią lasu
gajem topoli gajem wierzb
za gajami
chutorami za wysokimi
betonowymi płotami za dobytkiem czasu
dotykiem czasu rdzą czasu
step zakryty stepem
step akermański woła
w znajomym języku miękkim języku słodkim
jak melon czarnoziem zakryty stepem tutaj
wszystko zakryte mówi step mówią
oczy samotne kurhany burzany nagle
czerwony asfalt na drodze stado czerwonych krów
na drodze postój wodopój Krym akacje
wysychają
na biało różowo łososiowe fantomy
wiosny wino
wino winogrady winnice czerwone
wino półsłodkie od tatarki Alony
słodki słodki uśmiech
kazachskiej tułaczki Alona ona
nie zna nie pamięta
my nie pamiętamy
błądzimy we wsi Kasztany
pomidory
pomidory arbuzy melony kukurydza pod nimi
tętent Taurów i Scytów bez końca stragany
cebuli mahoniowe warkocze
papryki purpurowe od ognia żar
żar żal
żal od morza wiatr i genueńskie żagle jak fale
rozpryskują się o skały Bałakławy mewy odpryski fal
drapieżne wrony nad jałowcami Czufut-Kale
nad dumną twierdzą Sudoku nad minaretem
Eupatorii nad cerkwią
Eupatorii czaj
miętowy czaj na zdrowie czeburiaki
z bryndzą kultura
kucana z widokiem na pałac chana
na matach noc
to nic
i sen o hurysach boli
kindżał w plecach branki od Radziwiłłów klei się
do ciała karaimska suknia modli się
do ciała karaimska księga a Ałuszta
to dziewczyna która przyszła nocą do poety
Adama Mickiewicza i nie została piękna
Teodozja tonie w śmieciach
Dżonkoj i tiry
tiry blinoczki z serem i śmietaną znów stepy
szczęsne Humań Szczęsny Potocki nieszczęsny
przeklęty jak Targowica
za stepem miasto Chmielnicki
granica
Krakowiec
w alfabecie łacińskim zapisana karta kolejka
kolejka do myta nie-do-myta kolejka
do historii do małej białej karteczki po małą białą karteczkę po takij biełyj
kartok po dziurki w nosie po horyzont konwoje
karawany stepowe
exodus do manny do mekki do medyny w każdą stronę
deszcz
Twórczość nr 1 (770), styczeń 2010