O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
O! jak Olga Jackowska i Olga Tokarczuk
Dodano: 06-08-2018
Olga Jackowska, wokalistka, tekściarka-poetka, trochę starsza od Olgi Tokarczuk, pisarki, jako reprezentantka polskiej muzyki rockowej miała większą szansę na krajowy rozgłos (również w decybelach), stąd fraza z Olgą dawała więcej okazji medialnych na utrwalenie się w głowach czyli, w konsekwencji, na natychmiastowe skojarzenie frazeologiczne „Olgi” z „Jackowską”, a dopiero potem z „Tokarczuk”. Powód jest oczywisty, muzyka rockowa jest pop, czyli popularna, a powieść jaką uprawia Tokarczuk już z założenia pop nie jest.
Można by mnożyć podobieństwa obu Olg, kobiet, z krótkimi ciemnymi włosami na chłopczycę (tak się przede wszystkim dały zapamiętać ich pierwsze wizerunki), emanujących niezależnością na tle post PRL-owskiej rzeczywistości. Trzeba tu dodać, że metrykalnie różni je około pół pokolenia (na postawie Wikipedii), jednak dla mnie i ludzi mi rówieśnych, w pobieżnej ocenie, obie panie w podobnym historycznie czasie (historia względnego pokoju nie czepia się jednostkowego czasu tak bezwzględnie jak historia wojny) wybiły się jako te, które w swojej dziedzinie robią dobrą robotę, opartą na solidnych, klasycznych zasadach. Oryginalnie i naturalnie, przemawiając, chcąc nie chcąc, do podobnej grupy odbiorców, ośmieliłabym się powiedzieć, oczytanych i osłuchanych inteligentów, starszych niż nastolatki, a młodszych niż najstarsi polscy emeryci, gdzieś między późnymi hippisami i wczesnymi punkami. Ta widownia, podobnie jak ich idolki, wykazuje się autentyczną potrzebą obcowania z kulturą, dla jej wartości bardziej niż wyłącznie samego faktu identyfikowania się z kimkolwiek lub czymkolwiek. I nie po to aby zagrać na nosie komukolwiek, a zwłaszcza aby się komuś przypodobać, na przykład decydentom lub publice. Można wyraźnie powiedzieć, że ani Jackowska ani Tokarczuk nie zrobiły choćby jednego koniunkturalnego gestu wobec swojej kariery artystycznej i literackiej.
W związku z tym, że nie czytam książek szybko i na bieżąco, ani nie słucham tak zwanej modnej muzyki, z lenistwa, przekory, obawy, że poddam się nieobiektywnemu nastrojowi en vogue, swell, trendy, cool, czy jak to się modnie mawia w rożnych miejscach i epokach, zarówno do muzyki zespołu Maanam dotarłam z lekkim opóźnieniem jak i Tokarczuk zaczęłam czytać dopiero wtedy, kiedy już od pewnego czasu fraza „Olga Tokarczuk” była na ustach koneserów literackich, a na rynku muzycznym „Olga Jackowska” funkcjonowała tylko i aż jako Kora.
Możesz pogadać z drugim człowiekiem
Życie bogate, pełne sekretów
W szarym człowieku, w szarym człowieku