Reklama

Ludzie

Agnieszki piwo warzone na energii Andrzeja

Aneta Gieroń
Dodano: 14.02.2013
2250_Agnieszka
Share
Udostępnij
Że nie będą, ot takimi, zwyczajnymi mieszkańcami Michniowca w Bieszczadach, można się było domyśleć 8 lat temu, gdy budowali swój dom, z dala od innych domostw, na wzgórzu, samowystarczalny, ze studnią, przydomową oczyszczalnią ścieków i prądem z mikroturbiny wiatrowej oraz słonecznych paneli zmagazynowanym w akumulatorach. Ona krakuska, absolwentka Akademii Górniczo-Hutniczej, doktor nauk technicznych, specjalistka ochrony środowiska i on, swojak właściwie, bo z Leska, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, biolog z doktoratem. Agnieszka Łopata, a właściwie Piwowarka Aga, bo tak ładniej, prawdziwiej, bardziej swojsko brzmi i Andrzej Czech tym razem na ludzkie języki weszli za sprawą Wielkiej Niedźwiedzicy. Wspólnie budują w Uhercach Mineralnych Centrum Ursa Maior, albo Dom Wielkiej Niedźwiedzicy, jeśli łacinę zastąpić polszczyzną, gdzie już w połowie 2013 roku gości przyjmować będzie Bieszczadzka Wytwórnia Piw Rzemieślniczych, a Ursa Maior Hall stanie się miejscem artystycznych i kulturalnych zdarzeń. O te ostatnie zadba trzeci wspólnik przedsięwzięcia, Janusz Demkowicz z „Zagrody Magija”.

Jadąc wielką pętlą bieszczadzką nie sposób nie zauważyć dużego budynku przy głównej drodze w Uhercach Mineralnych. Dom Wielkiej Niedźwiedzicy z powierzchnią prawie 2 tys. mkw. na ponad 2 hektarowej działce ma szanse być jednym z najciekawszych adresów, gdzie przenikać się będą kultura, turystyka, warzelnictwo i autentyczny bieszczadzki klimat. W Centrum znajdzie się trzypoziomowa sala koncertowa Ursa Maior Hall, świetnie wyposażona, umożliwiająca rejestrację koncertów, spotkań, wydarzeń kulturalnych i innych nagrań na najwyższym, światowym poziomie. Kalendarz imprez już opracowuje Janusz Demkowicz, dotychczas znany jako twórca „Zagrody Magija” w Orelcu, pensjonatu z dużymi ambicjami kulturalnymi oraz współzałożyciel i basista zespołu Tołhaje. Równie ważna będzie Bieszczadzka Wytwórnia Piw Rzemieślniczych, gdzie pierwsze skrzypce zagra Agnieszka Łopata, a wszystko dopełni sklep z produktami regionalnymi i informacją turystyczną.

 
Było ich trzech, w każdym z nich inna krew

– Ursa Maior powstaje z połączenia talentów nas trojga – żartuje Andrzej Czech. – Fenomenalnych zdolności Agnieszki w warzeniu piwa, artystycznych ambicji i talentów Janusza Demkowicza oraz mojej fascynacji ekologią i odnawialnymi źródłami energii. Czegoś takiego w Bieszczadach jeszcze nie było.

Dla Agnieszki i Andrzeja Dom Wielkiej Niedźwiedzicy ma być po pierwsze i najważniejsze ciekawym miejscem, gdzie ludzie będą chcieli przyjechać zobaczyć, jak produkuje się piwo, spędzić czas na dobrym koncercie, kupić rękodzielnicze, wartościowe produkty lokalne. To ma być autentyczne, wręcz markowe miejsce, które oprze się zalewowi kiczu. W końcu Wielki Wóz, czyli najjaśniejsza część w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy, który znalazł się na logo projektu Ursa Maior, zobowiązuje. Ale skojarzeń może być więcej, bo i z Wielką Niedźwiedzicą na pięknym, bieszczadzkim niebie oraz z pięknym, silnym, szlachetnym i niezależnym zwierzęciem, jakim jest niedźwiedź – symbol nie tylko bieszczadzkiej przyrody, ale całych Karpat. W końcu Ursa to ona, w tym przypadku Agnieszka Łopata, pomysłodawczyni i prezes spółki Ursa Maior. Także Piwowarka Aga, która narodziła się rok temu na blogu Agnieszki Łopaty – www.kuchniapiwowarkiagi.plna którym promuje ideę łączenia jedzenia z piwem, a przede wszystkim kulturę picia piwa. – Moje kolejne sympatyczne zajęcie, odkąd osiedliłam się w Michniowcu – ze śmiechem tłumaczy Agnieszka. – Żyjąc w Bieszczadach człowiek odkrywa w sobie różne zainteresowania, ja zafascynowałam się robieniem win, nalewek, w końcu odkryłam dla siebie świat piwa, który stał się moją pasją, choć nigdy nie byłam namiętnym smakoszem piwa.

Zaczęło się od gotowego ekstraktu, jaki można kupić w większości supermarketów, a z którego Agnieszce wyszło całkiem dobre piwo. Zachęcona smakiem swoich eksperymentów wysłała piwo na konkurs i w 2009 r. zdobyła tytuł Mistrza Piwowara w Konkursie Piw Domowych w Żywcu. Niedawno Agnieszka Łopata została Domowym Piwowarem Roku 2012, który to tytuł przyznała jej Kapituła Bractwa Piwnego na podstawie wyników konkursów piw domowych. A to nie wszystko, bo Agnieszka to także piwny sommelier oraz certyfikowany sędzia konkursów piwnych. Coś, co miało być epizodem, stało się wielką pasją, w której wiedza jest na równych prawach z sercem, intuicją i entuzjazmem. Agnieszka nie kryje, że jeszcze kilka lat temu była piwnym ignorantem, z minimalną wiedzą o samym trunku, jego historii i kulturze picia. Dziś metodycznie sprawdza informacje, przepisy i wszystkie wiadomości dotyczące piwa. W jej kuchni lśni piękne szkło, w którym serwuje piwo, a które w niczym nie przypomina topornych kufli niczym z Oktoberfest, czy przypadkowych szklanic z przypadkowych barów.
 
– Wychodzi ze mnie dusza naukowca – mówi piwowarka. – Nic nie zostawiam przypadkowi. Wszystko lubię mieć przemyślane i zaplanowane. Rozpoczęte w ubiegłym roku studia w Edynburgu na kierunku browarnictwo i destylacja, były świadomym wyborem.
 
Unikalne, bieszczadzkie piwo w Uhercach Mineralnych
 
Agnieszka jest na nich na razie jedyną Polką, a jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, za cztery lata będzie solidnie wykształconym piwowarem. Już dziś jest piwowarką na wagę złota, bo według anegdot każdy dobry piwowar wart jest tyle w złocie, ile waży. Agnieszka Łopata przeszła już daleką drogę od pierwszych prób w swojej piwiarskiej kuchni, gdzie piwo warzyła z gotowych półproduktów, do obecnego warzenia z samodzielnie dobieranego słodu, chmielu i drożdży. A wyczarować można tysiące różnych piw, w kilkudziesięciu stylach piwnych. W całej historii piwa liczącej sobie ponad 6 tys. lat różnicowano piwo według jego barwy, smaku, zawartości alkoholu czy użytych surowców. Jednakże do XIX wieku technologia warzenia piwa nie zmieniała się wiele. Dopiero rozwój nauki i techniki doprowadziły do znacznego rozwoju receptur i metod warzenia piwa, które coraz bardziej zaczęły się różnić. Z czasem państwa (np. Belgia), regiony (np. Bawaria), miasta (np. Pilzno) lub miejsca (np. klasztory) wykreowały charakterystyczny styl bądź gatunek piwa, łączony z miejscem jego pochodzenia. Zaczęły mnożyć się receptury, naśladowcy i modyfikacje doprowadzając do powstawania nowych gatunków czy stylów. Tak samo jest w przypadku Agnieszki, która ma ambicje stworzyć własne, unikalne, piwo.

– Warzelnictwo jest wyjątkowo subtelnym procesem – tłumaczy Agnieszka. – Wszystko zależy od piwowara, jego wiedzy, kubków smakowych, finezji, umiejętności zacierania piwa ze słodu, czyli skiełkowanego i wysuszonego ziarna jęczmienia, ale też żyta i pszenicy. Na smak piwa ogromny wpływ mają też chmiel i drożdże, a nie do przecenienia jest woda używana do warzenia, więc jak widać możliwości smaku są przeogromne.
 
Jaka woda będzie w Ursa Maior? Tego jeszcze nie wiadomo. Próbki z odwiertów są w trakcie analiz. I choć dla laika każda woda jest taka sama, to dla piwowara wiedza o wodzie miękkiej, albo twardej, mocno zmineralizowanej jest bezcenną wskazówką, jakie gatunki piw można w określonym browarze warzyć. Zwłaszcza w Wytwórni Piwa Rzemieślniczego, w której rządzić będzie Agnieszka, a w której  autentyczność, tradycja mają mieć pierwszorzędne znaczenie.
 
– W ciągu roku jesteśmy gotowi wyprodukować około 6 tysięcy hektolitrów piwa. Jeśli zainteresowanie będzie duże, techniczne możliwości pozwolą nam na produkcję nawet 20 tysięcy hektolitrów piwa rocznie – wylicza Agnieszka Łopata. – To nie są bardzo duże ilości, raczej autorska produkcja, w której najważniejsza będzie jakość.

Piwo z Ursa Maior będzie można kupować i degustować na miejscu, choćby przy okazji zwiedzania Wytwórni Piw Rzemieślniczych. W planach jest sprzedaż autorskiego piwa do restauracji i pensjonatów w całych Bieszczadach. Wszystko zależy od tego, jak bardzo turystom i nie tylko posmakuje piwo Agi Piwowarki. Wprawdzie polska kultura picia piwa ciągle jest uboga, ale wszystko się zmienia. Jeszcze kilkanaście lat temu o smakowaniu wina nie mieliśmy pojęcia, a dziś smakoszy i koneserów w Polsce nie brakuje. Podobnie może być z piwem. Dom Wielkiej Niedźwiedzicy ma ambicje wiedzę piwowarską promować i od czasu do czasu dawać też okazję do smakowania najlepszych piw polskich i światowych.
 
Ekologiczna Wielka Niedźwiedzica
 
Dom Wielkiej Niedźwiedzicy wyjątkowy będzie z kilku powodów. Piwo jest jednym z nich. Innowacyjne metody pozyskiwania w nim energii są kolejnym. Prąd pochodzący z paneli i ogniw słonecznych na świecie nie jest już większą ekstrawagancją, ale w Bieszczadach tak duża inwestycja oparta głównie na odnawialnych źródłach energii, zdaje się pionierskim przedsięwzięciem. Andrzej Czech, który jest odpowiedzialny za techniczną realizację Ursa Maior, nie ma wątpliwości, że to znakomity pomysł, w dodatku inspirujący dla innych inwestycji powstających w Bieszczadach.  Można oczywiście oponować, ale czy warto? W 2005 r., gdy Andrzej i Agnieszka rozpoczynali budowę swojego domu w Michniowcu, wszyscy patrzyli na nich podejrzliwie. Dwójka młodych naukowców, zapaleńców, którym pewnie znudziło się wygodne życie w Krakowie. Rok, dwa i jeszcze szybciej zniechęcą się do życia w pięknym, ale odludnym i wymagającym miejscu. Udowodnili, że Michniowiec to nie kaprys. Doglądając budowy domu, życie zorganizowali sobie w namiocie. Domu w budowie nie opuścili nawet w czasie bieszczadzkiej zimy i mrozów. Zamienili tylko namiot na niewielki pokoik w powstającym siedlisku. I tak od 2005 do 2007 roku wyrósł piękny, drewniany, w stylu wschodnich Karpat dom, bez użycia gwoździ, a wokół niego zaplecze gospodarcze.  Andrzej Czech nie byłby sobą, entuzjastą odnawialnych źródeł energii, gdyby nie zbudował w pełni ekologicznego, samowystarczalnego domu. Dziś osada w Michniowcu ma własną studnię i wodę, do tego prąd z mikroturbiny wiatrowej i paneli słonecznych oraz przydomową oczyszczalnię ścieków. Ta latem przypomina piękną, ukwieconą rabatę, o niewielkich, kilkudziesięciometrowych wymiarach. Podobna oczyszczalnia ścieków powstanie przy Ursa Maior, jedynie powierzchnia rabaty będzie kilka razy większa, ponad 300 metrowa.

Agnieszka i Andrzej, choć zapaleńcy i marzyciele, to jednak ciągle naukowcy, którzy niczego nie zdają na przypadek, a każdą decyzję mają solidnie przemyślaną. Ich przeprowadzka w Bieszczady też nie była spontaniczną ucieczką z miasta na sielską prowincję. Już pod koniec lat 90. kupili sporo ziemi w Michniowcu, z czasem zdecydowali się zbudować tam dom, teraz marzą o otwarciu Domu Wielkiej Niedźwiedzicy, najlepiej przed wakacjami 2013 roku. Andrzej od roku zafascynowany jest wydawaniem kwartalnika „Bieszczadnik”. Gazeta jest w sprzedaży w całej Polsce i na pewno przykuwa uwagę swoją autentycznością.

Nie jest to kolejny magazyn o Bieszczadach wydawany przez ludzi, którzy nawet tam nie bywają, ale pismo mocno przyrodnicze, ekologiczne, z ludźmi i o ludziach z gór.
 
– Andrzej i ja nie jesteśmy osobami, które dobrze czują się w społecznościach korporacyjnych, nie bardzo sobie wyobrażamy, abyśmy mieli szefów, niezależność jest dla nas najważniejsza– przyznaje Agnieszka Łopata. Oboje zgodnie potwierdzają, że kariera naukowa nie była nigdy ich marzeniem, pracowali na uczelniach, obronili doktoraty, uwielbiali naukę, ale nie do końca dobrze czuli się w skostniałych, uczelnianych strukturach.
 
– Na szczęście oboje możemy wykonywać wolne zawody, więc Bieszczady, Michniowiec w żaden sposób nas nie ograniczają, wręcz przeciwnie – mówi Andrzej Czech.
 
Jeśli coś ich teraz mocno dyscyplinuje, to budowa Ursa Maior, ale na ich własne życzenie, bo z tym miejscem wiążą spore marzenia. Chcieliby, aby biznesowy pomysł okazał się na tyle dobrym, inspirującym przedsięwzięciem, że Uherce Mineralne tętnić będą prawdziwą, bieszczadzką kultura i smakować najlepszym, bieszczadzkim piwem. Z czasem chcieliby finansowo wspierać najciekawsze przedsięwzięcia biznesowe, kulturalne, architektoniczne, jakie pojawiać się będą w Bieszczadach, a wpisujące się w ich przyrodę, historię, wieloetniczność i wielokulturowość. Bieszczady są dla nich bardzo ważne, ale jak żartują oboje, na pewno są mniejszymi „bieszczadzkimi zapaleńcami”, niż wielu turystów, którzy przyjeżdżają tu tylko na chwilę.
 
– Michniowiec jest dla nas cudnym miejscem, ale nie wiem, czy ostatnim w życiu – uśmiecha się Agnieszka Łopata. – Lubimy zmiany, wyzwania, ja cieszę się, gdy ciągle mogę uczyć się czegoś nowego. Przywiązani jesteśmy do ludzi, do miejsca już dużo mniej. Gdyby trzeba było się przenieść, nie mielibyśmy z tym żadnego problemu.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy