Reklama

Kultura

Czarodzieje jazzu, czyli Muniak, Karolak i Czerwiński w Rzeszowie

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 01.05.2013
3902_jazz_jaromir_kwiatkowski
Share
Udostępnij
Nie są eksperymentatorami – poruszają się w jazzowym mainstreamie, grają bez udziwnień, ale za to z wielką wirtuozerią. Nie są konferansjerami – podczas koncertu nie powiedzieli nic, po prostu wyszli na scenę, odegrali swoje (łącznie z bisami), ukłonili się i zeszli. Ale czy muzycy tej klasy muszą mizdrzyć się do publiczności? Tak więc mizdrzenia nie było, w zamian zaczarowali fanów jazzu porcją tak pięknej muzyki, iż ręce same składały się do oklasków, a na koniec żegnały ich rzęsiste brawa. Najlepszy polski saksofonista Janusz Muniak, mistrz organów Hammonda Wojciech Karolak i znakomity perkusista Adam Czerwiński wystąpili wczoraj, z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu, w Osiedlowym Domu Kultury przy ul. Kochanowskiego w Rzeszowie. 
 
Dekadę temu, po koncercie w klubie WDK „Bohema”, Muniak powiedział mi w wywiadzie, że najbardziej ceni muzykę wtedy, gdy jest w niej dużo energii i mało agresji. Tej zasadzie jest wierna cała trójka: znane standardy (z cudownym „Satin Doll” na zakończenie koncertu), wykonane przez takich mistrzów, mieniły się muzycznymi kolorami i nastrojami: raz szeptały lirycznie do słuchaczy, innym razem kipiały wręcz młodzieńczą energią (ale nie agresją!). Muniak snuł na saksofonie opowieści raz łagodne, innym razem drapieżne; Karolak wyczarował z organów Hammonda całą paletę barw; Czerwiński „w biegu” zamieniał pałeczki na miotełki i odwrotnie, wspólnie z kolegami budując niesamowity klimat wieczoru. Widać też było, że muzycy bawią się dźwiękami i że sprawia im to wielką przyjemność.
 
Muniak powiedział w jednym z wywiadów, że nie chodzi o to, by być modnym czy niezdrowo ambitnym, ale by grać te dźwięki, które są zgodne z wnętrzem muzyka. Oni to po prostu w Rzeszowie zrobili. Stąd ten zachwyt i aplauz.
 
Warto dodać, że ten koncert by się nie odbył, gdyby nie upór Bogumiła Soboty, rzeszowskiego przedsiębiorcy, a zarazem wielkiego miłośnika jazzu, który na dziś jest bodaj jedynym człowiekiem w Rzeszowie, któremu chce się regularnie organizować koncerty jazzowe z udziałem muzyków z najwyższej półki. I to jeszcze własnym sumptem. WDK dawno tego poniechał, pomimo pięknej, ponad 10-letniej tradycji „Czwartków jazzowych”, inni też jakoś się nie kwapią. Szkoda. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy