Reklama

Kultura

Zamek w Przecławiu: historia rabunku i odbudowy

Antoni Adamski
Dodano: 27.11.2019
1574_przeclaw
Share
Udostępnij
Już z daleka, z mostu na Wisłoce widać Przecław. Zza drzew wyłania się bryła zamku rodu Reyów z asymetrycznymi wieżami i przybudówkami. Po ćwierćwieczu, jakie minęło od remontu fasada poszarzała, ceramiczne obramienia okien i miedziana blacha na dachu nabrały patyny.

 Z klatki schodowej otwiera się amfilada wnętrz parteru. Sala Portretowa z wizerunkami członków rodu, z drewnianą neogotycką boazerią, za którą ukryte jest dyskretne (omijające główną klatkę schodową) przejście na piętro. Za nią sale: Herbowa i Kominkowa pełniące rolę eleganckiej jadalni i pokoju klubowego. Drewniana klatka schodowa prowadzi na drugą kondygnację. To reprezentacyjne piano nobile, gdzie mieści się słynna Komnata Mikołaja Reya. Ozdabia ją ciężki kasetonowy strop i neorenesansowe boazerie zdobione cytatami z pism „ojca języka polskiego”. Czterowiersze brzmią bardzo współcześnie. Na przykład:
   
„Najwiętszy rozum
Kto pozna sam siebie.
A z bujną myślą nie lata po niebie.”                       
 
Wnętrze jest prawie puste: neorenesansowy stół i krzesła z rzeźbionymi zapleckami, na których widnieje stylizowany orzeł. Dawni właściciele upodobali sobie włoski renesans, przypominający im podróże po Italii. Sufit kolejnego salonu zdobi kopia „Stworzenia Adama” Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. W dawnej kaplicy odtworzono malowidła pompejańskie i fresk „Tryumf Galatei” według Rafaela. Amfiladę piętra zamyka Sala Królewska (Polska) zwana tak od stiukowej dekoracji ścian z jagiellońskim Orłem i litewską Pogonią. Drewniana dekoracja kominka powtarza godła Rzeczpospolitej Obojga Narodów, dodając do nich trzecie. To anioł: symbol Rusi. Poniżej herb właścicieli Oksza – topór.
   
Meble, broń i saska porcelana
   
W komnatach niewiele mebli i obrazów (większość z nich jest nowa), wyposażenie skromne: ani śladu zbrojowni czy biblioteki. Ani jednego z rzadkich mebli, o których czytamy w dawnych opisach zamku: „W dużym salonie na parterze stała w kącie ogromna, rzeźbiona komoda holenderska z XVII w. Na niej ustawionych było dwanaście wielkich wazonów z porcelany chińskiej. Każdy wazon miał osobną, rzeźbioną przykrywę. Wszystko razem – komoda z porcelaną na tle jakiegoś starego obrazu, wiszącego na ścianie – tworzyło przedziwną symfonię wspaniałych okazów dawnej sztuki” – wspomina Franciszek Klein, historyk sztuki, goszczący w zamku przed I wojną światową. Opisuje on także jadalnię o ciężkich meblach z czarnego dębu, kosztowne ażurowe meble indyjskie z żelaznego drzewa „których nie powstydziłby się najbogatszy maharadża z Nepalu”, komplet średniowiecznych mieczy, hełmów i karabel polskich z XVII wieku. Na co dzień jadano na starej saskiej porcelanie. W kredensie Klein doliczył się 200 sztuk samych talerzy z tego serwisu. Zamek był wówczas świeżo odnowiony: w latach 1876-80 z inicjatywy Mieczysława Reya przebudowano wnętrza według projektu Władysława Eliasza. Ciężkie neorenesansowe boazerie wykonał Jan Popiel, stolarz z pobliskiego Rzochowa. Wtedy powstała Komnata Mikołaja Reya, w której złożono rękopisy i pierwsze wydania dzieł ojca literatury polskiej. To miejsce stało się częścią zamkowego muzeum, na które złożyły się rodzinna kolekcja Reyów (kupili oni Przecław w 1667 r.; opuścili go w 1944 po reformie rolnej). A także zbiory spokrewnionych rodów: Kęszyckich i Ankwiczów. Uzupełniała je słynna w Galicji biblioteka, pełna rękopisów i starodruków. Reyowie udostępniali zbiory nie tylko specjalistom. Wnętrza mogła zwiedzać z opiekunami dziatwa szkolna, która w ten sposób uczyła się ojczystej historii i literatury. Relacje z wizyt w zamku w latach 30-tych XX w. zachowały się w pamięci najstarszych mieszkańców Przecławia.
   
Ogniska na parkiecie
   
We wrześniu 1944, po wojennej tułaczce do Przecławia wrócił Teofil Lenartowicz, który wspominał: „Najwięcej zniszczeń widać było na zamku Reyów, gdzie Sowieci systematycznie niszczyli wszystko. Wewnątrz sal i pokoi rozpalali ogniska. Zabytkowe meble służyły im za opał. Zniszczyli dużą bibliotekę, w której znajdowały się zabytkowe księgozbiory”.

Maria Reyowa mieszkająca po wojnie w Montresor (Francja) dobrze pamięta ostatnie dni pobytu w rodzinnym majątku: park pokryty bielą, choć panowało upalne lato. Trawniki zaścielone były kartkami książek ze zniszczonej przez Armię Czerwoną biblioteki.
   
W rok później – 7 maja 1945 Administracja Zarządu Majątku Państwowego w Przecławiu tak opisuje stan zamku: „Parter ogołocony z mebli, w pokojach znajdują się dobudówki do pieców, rzeźby gdańskie porozbijane, freski zniszczone (…) Pierwsze piętro: z urządzenia pozostały jedynie kasetony na powałach i lamperie gdańskie, w części zniszczone. Mebli brak. Zniszczenie jakie dało się zauważyć nasuwa myśl, że było umyślne”. W zakończeniu protokołu oględzin czytamy, że w piwnicy wykopano paczkę z rzeźbami z brązu, skrzynię z porcelaną i beczkę pełną srebrnych przedmiotów.
   
Na wiosnę 1945 spisano zabytki z zamku przechowywane w prywatnym domu mieszkańca Przecławia. Były tam: „pamiątki prechistoryczne” [pisownia oryginału], „1 waza empirowa, 1 kufel srebrny bogato rzeźbiony – Renesans, 1 patera srebrna z motywem biblijnym – wczesny renesans, dwie wazy porcelanowe chińskie, 1 portret Rubensa jako plakieta z blachy bronzowe, 3 fotele styl barok” itd. W zakończeniu spisu znajdziemy informację o obrazach z zamku przechowywanych w świetlicy kulturalno-oświatowej w Przecławiu. Było tam również kilka foteli stylowych „porozrywanych” oraz kilka tomów z biblioteki. Część mebli dworskich używali mieszkańcy: „W czasie przechodzenia frontu 20 lipca 1944 spaliły się u mnie moje własne rzeczy(…) Po froncie nie mając, gdzie mieszkać i w czem, sprowadziłam się do starej szkoły w  Przecławiu. Kiedy Zamek byłego hrabiego Reya rozbili i rzeczy z Zamku wywieźli do domu ludowego w Przecławiu, to ja je wtedy za zgodą likwidatora przywiozłam do swego domu(…)Te rzeczy sobie nie przywłaszczyłam, ale na razie nie mogę ich swoimi własnymi zastąpić, gdyż takich nie posiadam” – tłumaczyła się zubożała obywatelka Milicji Obywatelskiej w czerwcu 1948 r. W 1945 r. Stanisław Rey zwrócił się do Wydziału Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej o zwrot „zabezpieczonych” przez ten urząd przedmiotów. W załączonym do podania spisie wymienia 53 wyroby ze srebra, 25 wyrobów z brązu, meble, obrazy oraz o „porcelanę starą wiedeńską, berlińską, saską i innych fabryk: polskich i rosyjskich – kilkaset sztuk”- czytamy w wykazie. Dawny właściciel otrzymał podobno przedmioty nie mające wartości muzealnej. Paweł Rey z Krakowa poinformował mnie, że rodzina uratowała z Przecławia tylko kilka obrazów i parę bibelotów. Służba Bezpieczeństwa „roztoczyła opiekę” nad zamkowymi srebrami tak skutecznie, iż ślad po nich urwał się w roku 1945. W muzeach regionu ocalały nieliczne zabytki zdeponowane tam przez władze.
   
Jak zaginęła Komnata Mikołaja Reya
   
W zamku umieszczono gimnazjum. Na piętrze, na rozścielonej słomie nocowali w lecie harcerze. Taki pobyt na obozie ZHP wspominał z młodości Julian Woźniak, nieżyjący rzeszowski dziennikarz, twórca telewizji regionalnej. Gmach spustoszyły dwa pożary. W 1946 r. spłonęła druga kondygnacja wieży i dach nad alkierzem. W 1967 – wnętrza: przepalone zostały drewniane stropy między parterem a piętrem, zalane później wodą przez strażaków. Zareagował Wojewódzki Konserwator Zabytków, ale dopiero w dwa lata później. Kazał zdemontować zachowaną boazerię Komnaty Mikołaja Reya. Została ona przewieziona do magazynu Pracowni Konserwacji Zabytków w Jarosławiu, gdzie poddano ją zabiegom zabezpieczającym, za które płacił Wydział Kultury WRN. Zachowały się faktury. Jak wynika z dokumentacji konserwatorskiej, z Przecławia do Jarosławia przewieziono w sumie 100 kubików zabytkowych boazerii oraz sześć framug razem z drzwiami.
   
W latach 80-tych WSK PZL Mielec rozpoczął odnawianie zamku. Wnętrza były opustoszałe; zachowała się tylko podstawa kredensu, ogromna kamienna wanna (trudna do wyjęcia z obudowy i wywiezienia) oraz kafelek w łazience parteru. W dodatku ten jeden ocalały kafelek był rozbity. W roku 1984 Mieczysław Żubrowski z Krakowa wraz z zespołem przystąpił do konserwacji wnętrz. Chciał przywieźć z Jarosławia boazerie Komnaty. Wtedy okazało się, że ich nie ma. 100 kubików drewna „rozpłynęło się w powietrzu”. Zabrała je podobno tajemnicza ciężarówka. Wywózka odbyła się bez żadnego dokumentu, gdyż wystrój z Przecławia nie figurował na stanie magazynu. (Odnotowano za to skrupulatnie ilość sztuk mydła BHP, beretów, kalesonów męskich, poduszek z pierza, firanek itp.) Nikt nie zadbał o protokół przejęcia, co pomogło złodziejom. W 1991 r. Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie umorzyła śledztwo z powodu przedawnienia. Zniszczony wystrój wnętrza oraz meble odtworzono niemal w całości według starych fotografii.
   
Specjalności kuchni
   
Wnętrza zamku w Przecławiu pełnią dziś rolę luksusowego pensjonatu i centrum konferencyjnego z niewielkim zapleczem hotelowym. Przy wejściu do zamku wisi brązowa tablica z czasów świetności WSK PZL Mielec. Informuje ona o tym, iż w latach 1975-88 WSK PZL wyremontowała zabytek i „w 50-tą rocznicę powstania przekazała go społeczeństwu”.
     
Dorota Tyszkiewicz, obecna właścicielka zamku, zastanawia się, na czym to przekazanie polegało, skoro od uroczystego otwarcia do roku 2005 zamek stał zamknięty. WSK staczało się po równi pochyłej ku bankructwu, zaś świeżo odnowiony zamek był nieogrzewany i opuszczony. Dach nad Salą Królewską zaczął przeciekać. Stiuki nad kominkiem nasiąkały wodą, zaś piwnice zaatakowała wilgoć. Trzeba było zacząć od napraw i odwilgocenia wiekowych murów. Później przyszła pora na adaptację oficyny na pokoje gościnne i remont kuchni, aby ośrodek w ogóle mógł zacząć funkcjonować. Otwarto go w roku 2006. To nie koniec trudności. Brakuje funduszy na remont fasady, a przede wszystkim na budowę niewielkiego hoteliku na 30 miejsc. Z takimi planami nosiła się mielecka WSK, ale nie zdążyła. Przy wjeździe do parku straszą ruiny niedokończonego budynku, który nadaje się teraz tylko do rozbiórki. Ruina nie odpowiada dzisiejszym standardom przyjmowania gości. 
 
– Staram się, by w Przecławiu panowała atmosfera szacunku dla tradycji: historii i ludzi, którzy ją tworzyli – mówi Dorota Tyszkiewicz. I to jej się udaje.
       
Profesor Karol Estreicher mawiał, że dzieje naszej kultury to historia wojen, rabunków i grabieży. Zamek w Przecławiu pokazuje jak łatwo zniszczyć i rozgrabić zabytek i jak trudno odtworzyć go od nowa. A co najgorsze: usprawiedliwić to barbarzyństwo „burzliwą historią”. Pisał Mikołaj Rey:
 
„Co jest gorszego
Gdy wykrętna głowa
Prawdą uczyni
Nieprawdziwe słowa?”                              
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy