Reklama

Kultura

Tłumy zwiedzających w nowej Galerii Beksińskiego w Nowej Hucie

Antoni Adamski
Dodano: 21.10.2016
29745_glowne
Share
Udostępnij

7 października otwarto w Nowohuckim Centrum Kultury Galerię Zdzisława Beksińskiego. Dotychczas kolekcję Anny i Piotra Dmochowskich  z Paryża rzadko pokazywano w kraju. Stała ekspozycja cieszy się oszałamiającym powodzeniem. W dzień powszedni ogląda ją ponad pół tysiąca osób, w niedzielę Galeria gości nawet 1300 zwiedzających! Przeważa młodzież.

Takiego zainteresowania widzów można było się spodziewać. Dwa i pół roku temu, w październiku 2014 r., kiedy Nowohuckie Centrum prezentowało malarstwo artysty ze zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku, przed wejściem ustawiały się długie kolejki. Gdy wystawa dobiegła końca, pozostał niedosyt. W tym czasie  Piotr Dmochowski, prawnik zamieszkały we Francji starał się o przeniesienie swoich zbiorów na stałe do kraju. Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz – Waltz odmówiła przyjęcia kolekcji. Warszawa, gdzie artysta mieszkał od 1977 do śmierci w 2005, nie znalazła miejsca na jego twórczość. Wtedy Zbigniew Grzyb, dyrektor Nowohuckiego Centrum Kultury zadał retoryczne pytanie: „A czemu nie nasze miasto?” Pamiętając o tłumach widzów w 2014 r. rozpoczął negocjacje z Dmochowskimi.

Fot. Tadeusz Poźniak

Beksiński był zawsze traktowany u nas jako postać elektryzująca. Po wakacjach w ubiegłym roku rozeszła się wiadomość, iż Warszawa zrezygnowała z prac artysty. W listopadzie i grudniu prowadziliśmy intensywne rozmowy zakończone sukcesem. Właściciele  przekazali nam w dziesięcioletni depozyt  50 obrazów, 100 rysunków oraz 100 fotografii. Dzięki życzliwości Jacka Majchrowskiego, prezydenta Krakowa oraz dotacji Ministerstwa Kultury powstała nowoczesna galeria – powiedział dyr. Z. Grzyb.

O Dmochowskim przeczytamy w Dziennikach Beksińskiego wiele niepochlebnych uwag. Podpisany w 1983 r. kontrakt z malarzem  zapewniał artyście stabilizację materialną w trudnych latach stanu wojennego. Z czasem coraz bardziej zaczynał mu ciążyć.  Beksiński traktował  ten układ jako swojego rodzaju „pańszczyznę”. Narzekał, iż kolekcjoner każe mu malować w stylu „fantastycznym”, z którym definitywnie skończył, że płaci nieregularnie itp. Ten rejestr żalów zakończony zerwaniem umowy w 1995 r. kazał mi przyjąć kolekcję Dmochowskiego z mieszanymi uczuciami. Czekało mnie jednak bardzo korzystne zaskoczenie. Zobaczyłem znakomitą galerię prac najwyższej jakości.  Znajdziemy w  niej wszystko co najbardziej reprezentatywne dla każdego z okresów twórczości Beksińskiego. Dmochowski uzupełniał bowiem swe zbiory, kupując także na rynku galeryjnym jego najwcześniejsze oraz późne prace artysty. Tak, by widz otrzymał możliwie pełny obraz jego sztuki. Kolekcja znajdująca się w Krakowie jest drugą co do wielkości w kraju. (Trzecią stało się 30 obrazów zdeponowanych niedawno przez Dmochowskich w Muzeum Częstochowskim.) To nie uzupełnienie zbiorów sanockich, lecz samodzielny zespół prac, który pozwala na pełne poznanie twórczości artysty. Jest on świetnie eksponowany: z czerni ścian wyłaniają się kompozycje wydobyte punktowym światłem LED. Autorką aranżacji wystawy jest jej kurator – Joanna Gościej-Lewińska. Oglądaniu towarzyszy inspirowana twórczością Beksinskiego muzyka  Francuza Armanda Amara.

Fot. Tadeusz Poźniak

Jakie znaczenie mają wymienione kolekcje Beksińskiego? Muzea biograficzne najwybitniejszych współczesnych artystów polskich są u nas zjawiskiem rzadkim. Joanna Gościej-Lewińska podaje wymowny przykład. Oto projekt Muzeum Jerzego Dudy-Gracza, które nigdy i nigdzie nie powstało. Zabrakło takich ludzi, którymi dla twórczości Beksińskiego są dyrektor Wiesław  Banach z Muzeum Historycznego w Sanoku, a później Zbigniew Grzyb z Nowohuckiego Centrum Kultury. Na kilka lat przed śmiercią sam Duda-Gracz podarował klasztorowi jasnogórskiemu swoje opus magnum: cykl polskiej Golgoty. Eksponowany na stałe w krużgankach klasztornych dostępny jest dla widzów i pielgrzymów. To zbyt mało jak na artystę tej miary, ale i tak dużo jak na ogólnokrajową niemożność kulturalną.

Czy kolekcje Beksińskiego z Krakowa-Nowej Huty i Częstochowy mają  znaczenie dla Podkarpacia? Tak i to duże. Sztuki nie da się formalnie podzielić na województwa, skoro od początków swego istnienia przekraczała granice państw i kontynentów. Neolityczne (5 -4 tysięcy lat p.n.e.) siekierki z krzemienia pasiastego wykonane w okolicach dzisiejszego Sandomierza archeolodzy znajdują w pochówkach na terenie Francji. W przeciwieństwie do narzędzi ze zwykłego krzemienia te pierwsze nie noszą śladów używania. A to dlatego iż były one dla właścicieli  zbyt cenne. Same w sobie stanowiły wartość – także artystyczną. Dziś, gdy utrudnienia komunikacyjne praktycznie nie istnieją, artysta i jego twórczość to znakomity materiał do  promocji regionu. Dyrektor Wiesław Banach nie traktuje nowych galerii jako konkurencji. Przeciwnie – jeździ do Nowej Huty i Częstochowy z wykładami o Beksińskim. Wcześniej zaznajomił z jego twórczością ponad 80 polskich miast. Prezentował jego  ekspozycje także w Brukseli i w Wiedniu. Niewiele osób na Podkarpaciu docenia  jego pracę: Muzeum Historyczne w Sanoku ma permanentne kłopoty budżetowe. 

Fot. Tadeusz Poźniak

Pomyślałem: co by to było, gdyby Rzeszów otrzymał propozycję przyjęcia kolekcji Dmochowskich? Odpowiedź negatywna narzuciła mi się od razu. I nie chodzi to o relatywną  bliskość sanockiej Galerii Beksińskiego. W roku 2007 r. proponowałem władzom miejskim utworzenie autorskiej galerii Józefa Wilkonia, związanego z Rzeszowem światowej sławy ilustratora książek dla dzieci oraz rzeźbiarza. Propozycję zbyto milczeniem. Teraz odmowę dostał Andrzej Pityński wybitny rzeźbiarz amerykański, manifestujący swe podkarpackie korzenie. Proponował on prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi pomnik Ofiar Rzezi Wołyńskiej zaprojektowany i wykonany na koszt polonijnego stowarzyszenia weteranów z USA. Artyście przychylna była Stalowa Wola, gdzie wzniesiono jego pomnik „Patrioty”.                                                                  

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy