Reklama

Kultura

Ikony z bieszczadzkiej pracowni Jadwigi Denisiuk

Ewelina Czyżewska
Dodano: 15.12.2020
30261_0K3A6096
Share
Udostępnij

Kończąc Akademię Rolniczą w Krakowie, nigdy by nie pomyślała, że kiedyś stanie się znaną – nie tylko na Podkarpaciu – ikonopisarką. Nieświadoma tego co ją czeka, wyjechała w Bieszczady, kupiła starą zniszczoną chatę i osiedliła się tam na dobre. Dziś ta stara chata w Cisnej, to mała galeria przepięknych ikon, które Jadwiga Denisiuk wykonuje już prawie od trzydziestu lat. Jej prace wiszą w cerkwiach i kościołach, ale zobaczyć je można było również na wystawach w Czarnej, Lesku oraz we Francji. To co wyróżnia ikony z Cisnej, to technika ich wykonywania, która uświęcona w średniowieczu, świetnie sprawdza się we współczesnych czasach.

– Swoją pracownię prowadzę od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wszystko zaczęło się od tej starej chaty – opowiada Jadwiga Denisiuk, wskazując na pomieszczenie, w którym się znajdujemy. – Szukałam inspiracji, by jej nadać charakteru. Wtedy trafiłam do Agnieszki Kwiatkowskiej – Słowik, która podobnie jak ja, kupiła gospodarstwo w Bieszczadach. Jest malarką i konserwatorem zabytków. Wtedy robiła również ikony. – Do dziś pamiętam, jakie ogromne wrażenie zrobiły na mnie jej prace. Stwierdziłam, że nic piękniejszego dotąd nie widziałam – dodaje.

Fot. Tadeusz Poźniak

Agnieszka była właśnie w trakcie złocenia ikony. Po pomieszczeniu, w powietrzu unosiły się maleńkie kawałki złota. – Im dłużej patrzyłam, tym bardziej rosła we mnie ciekawość i chęć spróbowania – śmieje się artystka. – Poprosiłam ją, by nauczyła mnie tego fachu. I tak od rozmowy, przeszłyśmy do działania. Moja nauczycielka była bardzo wymagająca. Nieraz zamalowywała mi elementy wykonanej pracy – dodaje. – Po roku nauki, rozpoczęłyśmy współpracę. Agnieszka jest bardziej malarką, więc malowała, a ja wyspecjalizowałam się technicznym wykańczaniu elementów ikony.

Na początku był to sposób „dorobienia” sobie do pensji

– Wykonywaniem ikon, zajęłam się też z potrzeb finansowych. Żeby móc dorobić sobie do pensji. Chociaż jak zaczynałam, nie było dużego zainteresowania ikonami – podkreśla Jadwiga Denisiuk. – Pierwszymi naszymi klientami były międzynarodowe grupy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, które przyjeżdżały w Bieszczady obserwować zwierzęta i naturę – opowiada. – Mieli wykłady, jeździli w teren, ale jeden dzień zawsze był poświęcony kulturze regionu, w którym właśnie się znajdowali. No i my z Agnieszką byłyśmy zapraszane na takie spotkania, by poopowiadać trochę o swojej twórczości. – Oni zachwyceni tym, co od nas usłyszeli, na pamiątkę kupowali ikony. Płacili w dolarach, a wtedy dolar był bardzo wartościowy – z uśmiechem dodaje ikonopisarka.

Fot. Tadeusz Poźniak

Pierwszą, samodzielnie wykonaną pracę, sprzedałam w 1990 roku. Było to zamówienie do hotelu FORUM w Rzeszowie. Za zarobione wtedy pieniądze – dwieście dolarów – kupiłam dużego, używanego Fiata. – Dziś mogę powiedzieć, że odniosłam sukces – z dumą mówi artystka. – Do pomocy mam kilku współpracowników, a nasze ikony cieszą się rosnącym zainteresowaniem.

Ikony z Cisnej wykonywane są techniką uświęconą w średniowieczu

– Ikony wykonujemy przy użyciu tempery żółtkowej – tłumaczy artystka. – To jest technika średniowieczna, której zasady zatwierdzono podczas II Soboru Nicejskiego. Ustalono wówczas – co to jest ikona, co i jak ma przedstawiać oraz  jak ma być wykonywana. Ta technika obowiązuje do dziś i żeby móc wykonywać ikony, które przetrwają stulecia, trzeba się jej nauczyć.

Farbę do malowania ikon, wykonuje się mieszając ze sobą suchy pigment z wodą, a spoiwem tej mieszanki jest żółtko jaja. Stąd też pochodzi nazwa – tempera żółtkowa. – Żadna firma tego nie robi, bo to pewnie wiązałoby się z potrzebą dodania konserwantów, żeby wydłużyć trwałość tempery – tłumaczy ikonopisarka. –  Technika malowania za pomocą tempery żółtkowej, wymaga użycia twardego i dobrze zagruntowanego podobrazia.  Ale dzięki tym wymaganiom, mamy również możliwość wykonania reliefów, pozłotnictwa oraz innego zdobienia tła. 

Fot. Tadeusz Poźniak

– Żeby ikona była trwała na lata, należy pamiętać o poprawnym wykonaniu wszystkich elementów – wyjaśnia Jadwiga Denisiuk. – Deskę najpierw gruntujemy, a następnie szkicujemy ikonę. Kolejnym etapem jest złocenie, a dopiero później kolorujemy szkic. Rzeźba natomiast, żłobiona jest w gruncie. W związku z tym, że spoiwem farby jest żółtko, malujemy nakładając cienkie warstwy. Gruba warstwa w trakcie wysychania mogłaby się złuszczyć. Złoto do pozłotnictwa, teraz kupuje się na papierkach, ale kiedyś to były rozklepane złote blaszki. – Można by było malować ikony farbami akrylowymi, ale my trzymamy się tempery żółtkowej. Raz, że jest trwała, a dwa, że najczęściej są to ikony średniowieczne, wiec powinny być utrzymane w tej technice – dodaje.

Ludzie chcą uczyć się tej techniki malowania ikon

–  Nieraz organizowałam warsztaty nauki wykonywania ikon. Niebawem będę miała kolejne. Tym razem we wsi pod Słupskiem, którą zamieszkują wysiedleni stąd Łemkowie – mówi artystka. – Zadzwoniła kiedyś do mnie tamtejsza sołtyska i poprosiła o zorganizowanie tego typu warsztatów. Teraz ma kłopoty, bo jest tak dużo chętnych, a ja niestety mam ograniczone możliwości – żartuje artystka. – Najczęściej wygląda to tak, że jest 10 uczestników, a każdy z nich maluje wybraną przez siebie ikonę. Przy tej ilości osób do każdego mogę podejść i pomóc. Widać też duże zainteresowanie wśród malarzy, którzy chcą nauczyć się tej techniki. Specyficzną zaś grupą chętnych do nauki są ci, dla których umiejętność malowania ikon jest objawieniem, czymś w rodzaju duchowego lekarstwa

.Fot. Tadeusz Poźniak

Ikony zamawiane najczęściej

– W związku z tym, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, mamy więcej zamówień. Najczęściej są to ikony z aniołami, ale też typowo bożonarodzeniowe – mówi Jadwiga Denisiuk. – Jeśli chodzi o inne ikony, te najbardziej popularne to Matka Boska Łopieńska oraz Matka Boska Włodzimierska. Rosyjskie ikony są proste i szlachetne, dlatego cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem.

Ale malujemy też ikony współczesne m.in. autorstwa Jerzego Nowosielskiego. Jedna z nich nawet zagrała w filmie Jana Jakuba Kolskiego „Serce Serduszko” – dodaje artystka. – Osobiście lubię też malować takie, których wcześniej nigdy nie malowałam. Zawsze jestem ciekawa efektu końcowego.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy