Reklama

Kultura

Cała prawda o “Prawdzie” Teatru “Bo Tak”

Aneta Gieroń
Dodano: 30.06.2013
5447_Bo_Tak_8
Share
Udostępnij
W piątek i sobotę po raz pierwszy na deskach sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej można było zobaczyć nowy rzeszowski Teatr „Bo Tak” w przedpremierowej odsłonie, czyli w „Prawdzie” wyreżyserowanej przez Marcina Sławińskiego. Debiut bardzo udany i to z kilku powodów: artystycznego, społecznego i czysto ludzkiego. Entuzjazm i świeżość działania zawsze były i są podstawą sukcesu, oby tylko nie przegrały z rutyną.

Pomysł stworzenia pierwszego prywatnego teatru w Rzeszowie jeszcze kilka lat temu zdawał się niemożliwy. Do czasu. Gdy taki zamysł powzięły Mariola Łabno-Flaumenhaft i Beata Zarembianka, na co dzień aktorki w Teatrze im Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, niemożliwe stało się realne.

Ile trzeba było pracy i determinacji, by w ciągu niespełna 10 miesięcy doprowadzić do stworzenia prywatnego teatru w ramach Stowarzyszenia „Bo Tak”, a przede wszystkim przygotować i zagrać pierwszą premierę – „Prawdę”  Floriana Zellera, wiedzą tylko one same.
 
Droga od aktorki do menedżerki kultury
 
Do historii, z czasem do anegdot przejdą wspomnienia o pierwszych próbach na zaprzyjaźnionej plebanii, niekończące się dyskusje z reżyserem, Marcinem Sławińskim, który na czas prób mieszkał w domu jednej z aktorek.  W końcu niekończące się wydeptywanie ścieżek, bo nagle aktorki musiały stać się także menedżerkami kultury i zabiegać o sponsorów, plakaty, patronaty medialne i tysiące innych spraw, które są chlebem powszednim każdego biznesowego przedsięwzięcia, a powstanie nowego teatru takowym jest.
 
Najważniejszy jest finał, a ten udał się chyba nie gorzej, niż Beata Zarembianka i Mariola Łabno – Flaumenhaft mogły sobie wymarzyć. Po pierwsze miejsce, jakie wybrały na scenę dla swojego teatru – sala kameralna Filharmonii Podkarpackiej.
 
Adres dobrze znany, wywołujący pozytywne skojarzenia, w dodatku sama sala na około 200 osób, stylowa a jednocześnie swojska i przyjazna, zdaje się idealna na sztuki w obsadzie do 6 osób. Widz czuje się częścią magicznego świata teatru, a jednocześnie następuje bardzo dobry przepływ energii pomiędzy sceną a publiką. Także zaproszenie widzów na dwa pierwsze, przedpremierowe spektakle na godzinę prawie 21. zdaje się dobrym pomysłem, zwłaszcza latem. 
 
Gdy stałam w kolejce do kasy, a za mną całkiem długi ogonek chętnych na wejście do teatru, wyczuwało się w gościach nowego teatralnego miejsca, niezwykłą ciekawość, cóż to się za chwilę wydarzy. Dlatego nie mam wątpliwości, że każde przedsięwzięcie w Rzeszowie, które wprowadza coś nowego i wartościowego na kulturalną mapę miasta, może liczyć na spore grono widzów. Tak też było w piątek i sobotę na spektaklach Teatru „Bo Tak”. I co najważniejsze, widzowie otrzymali sporą dawkę rozrywki na bardzo dobrym, profesjonalnym poziomie.
 
Coś nowego na teatralnej mapie Rzeszowa
 
Jak zauważył Marcin Sławiński, znany i ceniony w Polsce reżyser, który wziął na swoje barki odpowiedzialność pierwszego powitania, pierwszych gości, w pierwszym prywatnym teatrze w Rzeszowie, bez względu na to, co zdarzy się w kolejnych dniach, miesiącach, czy latach, wszyscy byliśmy świadkami historycznego wydarzenia, bo czegoś, co materializuje się w tym mieście, w tym miejscu po raz pierwszy. 
 
Czymś nowym dla rzeszowskiego widza było też określenie przez Sławińskiego roli i charakteru Teatru „Bo Tak”, teatru, który zrodził się z ludzi i dla ludzi i to od widzów, ich przychylności dla tego miejsca i spektaklu, w dużej mierze zależą kolejne sukcesy przedsięwzięcia dwóch rzeszowskich aktorek. 
 
„Prawda” Floriana Zellera, bardzo popularnego, francuskiego dramatopisarza młodego pokolenia, w reżyserii Marcina Sławińskiego okazała się dobrym wyborem na inaugurację działalności teatru, który chce przekonać do siebie widza, który w teatrze poszukuje rozrywki na dobrym, profesjonalnym poziomie, niezłej współczesnej literatury i może niekoniecznie szuka odpowiedzi na pytanie; jak żyć, co bardziej próbuje dostrzec, z jak wielu barw to życie się składa.
 
„Prawda” w wykonaniu Teatru „Bo Tak” to grający pierwsze skrzypce: Grzegorz Pawłowski i Beata Zarembianka oraz świetnie im partnerujący: Mariola Łabno-Flaumenhaft oraz Marek Kępiński. Muzycznie całość dopina Jarosław Babula.
 
Widz przez półtorej godziny jest świadkiem słodko-gorzkich, na pewno zabawnych dialogów i kilku przezabawnych gagów, jak choćby stwierdzenia: Z czym wiąże się mówienie prawdy? Z końcem wszystkich związków na świecie. Więcej. Z zagładą cywilizacji! Ale o miłości, a przede wszystkim o sztuce bycia w związku z drugim człowiekiem, dowiemy się z tego spektaklu dużo więcej. Częściej w przezabawny, ale momentami też w bardzo gorzki i prawdziwy sposób. 
 
Zobowiązująca owacja na początek

W trakcie piątkowego spektaklu nie dało się nie zauważyć entuzjazmu, jaki emanował od aktorów, widać było emocje, jakie towarzyszą czemuś zupełnie nowemu w ich życiu, ale i widać było, że sprawia im to wielką frajdę. Owacja na stojąco, jaką widzowie zgotowali aktorom „Bo Tak” w piątkowy wieczór, zobowiązuje.
 
W czasie wakacji teatr „Bo Tak” zamierza występować na scenach w regionie, do Rzeszowa powróci na początku września z oficjalną premierą „Prawdy”. Oby jak najszybciej z kolejną premierą, wtedy o nowym teatrze dowiemy się więcej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy