Reklama

Kultura

Jerzy Skolimowski kręci film w Beskidzie Niskim. Relacja z planu

Alina Bosak
Dodano: 23.04.2021
53375_skolimowski_1
Share
Udostępnij
– W kinie zapłakałem tylko raz. 50 lat temu. Teraz przygotowuję film, którym także chcę wzruszyć – mówi Jerzy Skolimowski, który w czwartek, 22 kwietnia, wraz z ekipą pojawił się na planie filmowym pod ścianą Olzy w Rudawce Rymanowskiej, w Beskidzie Niskim. To był pierwszy dzień zdjęciowy na Podkarpaciu i pierwszy, w którym Skolimowski udzielił wywiadu na temat swojej najnowszej, polsko-włoskiej produkcji. Nie zniechęciła go ani ściana deszczu, ani pomruk burzy nad pasmem Bukowicy.
 
Wybitny polski reżyser i aktor, od lat 70. XX wieku zdobywca nagród na najważniejszych europejskich festiwalach filmowych – w Cannes, Berlinie i Wenecji (ostatnia w 2010 roku za „Essential Killing” – Grand Prix Jury na 67. MFF w Wenecji), a także… przyjaciel Miloša Formana, współautor scenariuszu filmu „Nóż w wodzie”, aktor m.in. u Tima Burtona („Marsjanie atakują”) i Andrzeja Wajdy („Niewinni czarodzieje”) – swojemu nowemu filmowi dał na razie roboczy tytuł „IO”, będący onomatopeją oddająca dźwięk wydawany przez osła. 
 
Kiedy ekipa filmowa pospiesznie rozkładała sprzęt, Jerzy Skolimowski przysiadł na moment na ławce pod zadaszoną sceną na polanie wtulonej w jar Wisłoka i opowiedział o swoim filmie, do którego scenariusz przygotował wspólnie ze swoją partnerką i producentką filmu Ewą Piaskowską ze Skopia Film. 
 
– Chciałem sprostować parę informacji, które już się na temat tego filmu ukazały w mediach, a nie był przeze mnie, a nikogo z naszej produkcji autoryzowane – zaczął Jerzy Skolimowski. – Pierwsza mówi, że będzie to remake filmu Roberta Bressona pt. „Na los szczęścia, Baltazarze”. To nieprawda. Owszem, na początku filmu będzie informacja, że film dedykuję pamięci Roberta Bresona. Jednak historia opowiedziana w „IO” nie ma nic wspólnego z „Au hasard Balthazar” poza osłem – zaznaczył Jerzy Skolimowski. – W jego filmie osioł jest jednym z wielu bohaterów, a w naszym wiodącym. W scenariuszu nie ma innych motywów zbieżnych. 
 
W filmie Bressona z 1966 roku osioł podarowany jako źrebię małej Marii, staje się zwierzęcym odbiciem dramatycznych losów dziewczyny. Równie niewinny i bezbronny wobec okrucieństwa ludzi, powoli, aż do tragicznego końca, pozbawiany jest złudzeń co do świata. 
 
– To jedyny film, który mnie w życiu wzruszył. Śmierć osła w „Au hasard Balthazar” wycisnęła z moich oczu autentyczne łzy. To mi się nigdy więcej nie zdarzyło w kinie – mówi 83-letni Skolimowski. – Kiedy patrzę w kinie na role aktorskie, nawet, kiedy są zagrane wspaniale, wiem, że to aktorski kunszt, a emocje są grane i udawane. Mnie to już coraz rzadziej przekonuje. Coraz bardziej zawodowym okiem na to patrzę. Dostrzegam, ile wysiłku ktoś włożył, by coś zagrać. Dlatego nigdy nie jestem przekonany do łez, do krzyku. Natomiast, kiedy widzę zwierzę, które reaguje, to wiem, że to jest prawda, ponieważ zwierzę nie potrafi udawać. Tu może jest zbieżność mojego filmu z filmem Bressona i powód, dla którego wybrałem osła na bohatera. Chodzi mi o pewną prawdę oddawania emocji.
 
Film „IO” to film drogi. – Film drogi osła, który przechodzi z rąk do rąk. Zmienia miejsca, środowiska, otoczenia, wreszcie zmienia nawet kraje, z transportem zwierząt wiezionych na rzeź  – opisuje reżyser. – W dzisiejszym świecie odbywają się drastyczne transporty polskiej koniny do Włoch. Konie przewożone są żywe, ścieśnione w ciężarówkach, w totalnie niehumanitarnych warunkach, podczas tego przewożenia niektóre giną. Bohater mojego filmu we Włoszech z tego transportu zostaje uratowany i nawet przeżywa najszczęśliwsze chwile swojego życia, które tym niemniej dramatyczny mają koniec. Chcemy widza poruszyć, a film uczynić protestem przeciw okrucieństwu, na jakie ludzie pozwalają sobie względem zwierząt. 
 
Fot. Alina Bosak
 
Los osła nie jest jak u Bressona alegorią losu człowieka. – Osioł reprezentuje istnienie – niezależnie od tego, czy jest to istnienie ludzkie, czy zwierzęce. Losy ludzi i zwierząt są momentami zbieżne. Mają lepsze i gorsze chwile, ale głównie chodzi nam o to, by zwrócić uwagę, jak zwierzęta są wciąż źle traktowane.   
 
Do głównej roli w filmie „zaangażowano" dwa osiołki, rasy sycylijskiej – Tako i Olę. – Bardzo podobne. Kiedy jeden się zmęczy, gra wtedy drugi. Tego rodzaju zabiegi są zawsze stosowane w kinie podczas pracy ze zwierzętami i na ogół widz tego nie zauważa – stwierdził na planie w Rudawce Rymanowskiej Jerzy Skolimowski i ze śmiechem przyznał, że, owszem, to uparci współpracownicy, ale dzięki treserom udaje się je nakłaniać do wykonania tego, czego reżyser oczekuje. Ekipa zaś zdradziła, że filmowe osły grały już przed kamerami i są podatne na zachętę w postaci marchewki i jabłka. Osły to zresztą niejedyne zwierzęta podróżujące z ekipą filmową. Jerzemu Skolimowskiemu towarzyszy ukochanych długowłosy owczarek niemiecki. 
 
Jerzy Skolimowski zaprzeczył natomiast rewelacjom o udziale Sophie Loren w jego filmie. – To kompletne nieporozumienie. Na bardzo wczesnym etapie preprodukcji filmu, jeszcze w roku 2019, podczas wstępnych rozmów rozważaliśmy możliwość koprodukcji z Włochami. W tych rozmowach, kiedy padały pytania o aktorów i tzw. dream cast czy też, mówiąc po angielsku, wishlist, to któż, mając szansę na współpracę w Włochami, nie wymieniłby nazwiska Sophie Loren? Wszystko to było jeszcze przed pandemią, która zmieniła nam zupełnie plany produkcyjne, obsadowe, a poniekąd nawet treść filmu. W tej chwili rola, która miał być ewentualnie rolą dla Sophie Loren, jest zupełnie inna, to cudzoziemka i najprawdopodobniej będzie grana przez osobę, mówiącą kaleczonym włoskim.   
 
Fot. Alina Bosak
 
Skąd Podkarpacie
 
Na Podkarpacie Skolimowski przyjechał po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie był w Rzeszowie, nie odwiedzał Beskidu Niskiego, Bieszczadów. – Ściana Olzy to jedno z pięknych miejsc, które wybraliśmy do zdjęć. Bardzo dramatyczne i jedno z najważniejszych dla naszej historii.
 
To także jedno z pierwszych zdjęć filmu. Tutaj rozpoczyna się wędrówka osła. Filmowcy mają zaplanowane na Podkarpaciu w sumie cztery dni. Każdego dnia kręcą po kilka różnych scen. W czwartek pierwszy dzień zdjęciowy zaczął się o 8. rano, od Pogórza Strzyżowskiego. Do Rudawki filmowcy przyjechali bowiem prosto ze Stępiny, gdzie w czasie II wojny światowej spotkał się Hitler z Mussolinim, a dla pociągu przewożącego dyktatora III Rzeszy zbudowano specjalny schron kolejowy. – W tym to właśnie tunelu nakręciliśmy dziś bardzo efektowną, bardzo tajemniczą scenę – zdradził Skolimowski. – Zaryzykowałem pokazanie snów osła. Najprawdopodobniej przejście przez ten tunel przyśni się mojemu bohaterowi. To tak efektowne wnętrze, że nie potrafiłem sobie odmówić nakręcenia tam sceny. Po zdjęciach przy ścianie Olzy, jedziemy jeszcze na farmę wiatrową w Bukowsku. A więc trzy lokalizacje jednego dnia, oddalone od siebie po kilkadziesiąt kilometrów. Będziemy tak jeździć po okolicy jeszcze przez kolejne trzy dni. 
 
Chociaż pierwszego dnia Podkarpacie nie przywitało filmowców wymarzoną przez nich pogodą – „wolałbym słońce”, przyznał Skolimowski – to już początek weekendu zaczął się słonecznie. 
 
Fot. Alina Bosak
 
Ekipa filmowa nie wykluczała powrotu pod ścianę Olzy. – Kręcimy ją w deszczu, ale jeśli pojawi się słońce, najprawdopodobniej wrócimy tu znów. Filmowy osioł trafia tu nocą, moment wcześniej cudem uniknie śmierci w paszczach wilków. 
 
Skolimowski podkreślił, że Podkarpacki Fundusz Filmowy pomógł skompletować budżet dla filmu „IO” i dzięki temu właśnie po raz pierwszy przyjechał na Podkarpacie. – Nie żałuję – uśmiechał się Skolimowski mimo deszczu. – Tyle tu przepięknych miejsc, które pokażemy w filmie. 
 
Fot. Alina Bosak
 
I do wielu rzeczywiście 50-osobowa ekipa filmowa podczas tych czterech dni zamierza dotrzeć. Będzie w Bukowsku, w Wisłoczku, w Mymoniu koło Beska. – Planujemy również zdjęcia spontaniczne – zatrzymywanie się i filmowanie w miejscu, przez które będziemy przyjeżdżać i nas zachwyci – zdradził Marcin Kupiecki, drugi kierownik produkcji. Tłumaczy, że na Podkarpaciu szukali miejsc, gdzie jest dużo zieleni i elementy dodające krajobrazowi dramatyzmu – jak właśnie ściana Olzy – 40-metrowa i najwyższa w Karpatach odkrywka łupków menilitowych. Taki dramatyzm znaleźli też na wielkiej, wiatrowej farmie. Miejsca pomogła wybrać Podkarpacka Komisja Filmowa, sugerując ciekawe lokalizacje.
 
Podkarpackie plenery okazały się na tyle inspirujące, że filmowcy prowadzą rozmowy na temat możliwości powrotu tu jeszcze na dodatkowe zdjęcia. – W filmie jest niewiele przestrzeni zamkniętych. Skupiamy się na pięknym otoczeniu i przyrodzie. W Polsce wybraliśmy Podkarpacie, na Dolnym Śląsku okolice Wałbrzycha, na Warmii i Mazurach okolice Ornety, Jedwabnego i Bartoszyc, a we Włoszech przede wszystkim Sycylię – podkreśla scenograf Mirosław Koncewicz, pochodzący z Rzeszowa. – Dla mnie i pana Jerzego najważniejsza w tym filmie jest plastyka. Jestem rzeźbiarzem, lubię struktury, przestrzeń i tym malujemy obraz w filmie. Współpraca z panem Jerzym układa się bardzo dobrze. Daje on artyście wiele swobody twórczej. Mamy podobną wrażliwość estetyczną, podobają nam się podobne obrazy. 
 
Warto dodać, że autorem zdjęć do filmu jest utalentowany operator młodego pokolenia – Michał Dymek, który w 2020 roku otrzymał główną nagrodę za zdjęcia do „Sweat” (reż. M. von Horn, 2020) na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wśród polskiej obsady filmu znaleźli się: Sandra Drzymalska, Mateusz Kościukiewicz i Organek. 
 
Fot Alina Bosak
 
Kiedy „IO” trafi do kina
 
Zdjęcia na Podkarpaciu to dopiero początki pracy nad filmem, chociaż nie pierwsze, ponieważ ekipa wcześniej odwiedziła także Dolny Śląsk. – W sumie mamy zaplanowanych 40 dni zdjęciowych. Włoskie zdjęcia nastąpią gdzieś dopiero w  lipcu. Wówczas, mamy nadzieję, Włochy otworzą się po pandemii, i będziemy mogli dokręcić sceny zaplanowane do realizacji we Włoszech. Jeśli zakończymy zdjęcia z końcem lipca, to postprodukcja potrwa około pół roku i na początku przyszłego roku film miałby czas być gotowy – mówi Jerzy Skolimowski.
 
Jeden z  premierowych pokazów odbędzie się w Rzeszowie. To dlatego, że produkcja w 2020 roku otrzymała dofinansowanie w ramach Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego – operatorem programu jest Podkarpacka Komisja Filmowa. Środki pochodzą z budżetów Województwa Podkarpackiego, Miasta Rzeszów i Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie. 
 
Fot. Alina Bosak
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy