Reklama

Kultura

Kantor, Szajna, Grotowski – Rzeszów inny dzięki nim

Alina Bosak
Dodano: 15.08.2021
55591_img_20210811_184253921_hdr
Share
Udostępnij
Rytm gongów i opowieść o człowieku w ciepłą, sierpniową noc. Korowód aktorów, który zaczarował ulicę Reformacką w galicyjskie miasteczko. Spotkanie z autorką dramatu i jej słowa o tym, że w dzieciństwie powąchała mydło z ludzi. Festiwal „Źródła Pamięci. Szajna – Grotowski – Kantor” trwał cztery dni, ale obudził myśli, które w Rzeszowie na zawsze pozostaną. Jak pamięć o prof. Zbigniewie Osińskim z Warszawy. Za życia był wiernym gościem festiwalu. – To dzięki niemu zaczęło się w Rzeszowie coś ważnego – podkreśla Aneta Adamska, twórczyni Teatru Przedmieście i „Źródeł Pamięci”.
 
Józef Szajna urodził się w Rzeszowie, był uczniem II LO, był mistrzem pływania, a pływać nauczył się w Sanoku. Jerzy Grotowski, też urodził się w Rzeszowie, a uczył się w I LO. Tadeusz Kantor nie urodził się w Rzeszowie, tylko w Wielopolu Skrzyńskim, ale to też województwo podkarpackie. Wszyscy trzej uważani są najważniejszych twórców powojennego teatru. Zmienili go, a dziś ich sztuka inspiruje kolejnych artystów. Oni zaś inspirują tych, którzy z ich sztuką się zetkną. – Nie ratuję świata – zastrzegała Monika Siara, młoda dramatopisarka, zaproszona do Rzeszowa z tekstem sztuki pt. „Miss o zapachu dymu”, w którym opowiada o wyborach miss Holocaustu. – Ale trzeba pamiętać… 
    
9. edycja festiwalu „Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor” przyciągnęła do miasta teatry niezależne z różnych zakątków Polski, twórców i teatrologów, a uliczne happeningi uczestnikami sztuk uczyniły także przypadkowych przechodniów. Festiwal wrócił do Rzeszowa po trzech latach przerwy, trwał cztery dni (od 11 do 14 sierpnia) i sprawił, że miasto nabrało rumieńców od śpiewów artystycznej bohemy. 
 
Na pierwszy ogień poszedł Latający Teatr Kantorowi z happeningiem „Gość specjalny”, zainspirowany twórczością Tadeusz Kantora i Brunona Schulza. Poprowadził korowód ulicą Reformacką i zaczarował ją na godzinę w galicyjskie miasteczko. Przez ogródek jordanowski, wskakując z przemową na kościelną dzwonnicę, tworząc weselne imaginarium przy starej kamienicy, gdzie  druhny rozrzucały cukierki, aż po żydowski taniec na podjeździe willi, która otwarła gościnną bramę przed artystami i publiką. Potem symboliczne wyjście z pułapki i przejście na drugą stronę, by podzielić się kęsem chleba – na znak pojednania i miłości. Widowisko powstało w Kantorowym Wielopolu Skrzyńskim, a wystąpili w nim aktorzy z różnych stron Polski, a także młodzież z Wielopola i z Rzeszowa. Tak rzęsiście oklaskani za podarowane widzom wzruszenie, że zdradzili swój niedługi powrót na ulice miasta. Nową rzecz pokażą podczas festiwalu Transmisje-Trójmorze, który w Rzeszowie rozpocznie się już 20 sierpnia.
 
Za każdym razem pełną widownią cieszył się także zagrany dwukrotnie spektakl Teatru Przedmieście pt. „Kiedyś Ci opowiem” – poruszające wspomnienie i dialog z nieżyjącym już Ojcem. Autorka scenariusza i reżyserka Aneta Adamska-Szukała wraca do wspomnień z dzieciństwa i historii rodziny Lisowskich z Bodzechowa, w której pojawia się i cień Witolda Gombrowicza, i ważny partyjny towarzysz Aleksander Zawadzki. A przeznaczenie zdaje się plątać różne nitki losu i wiązać z nimi kolejne pokolenia. W „rozmowach z duchami” i w doświadczeniu przodków Aneta Adamska-Szukała znajduje siłę. To kapitał, nauka na przyszłość i zakorzenienie. 
 
Teatr Przedmieście. Fot. Alina Bosak
 
Śpiew duchów
 
Ale przeszłość może też przygniatać, a ludzi czynić nosicielami traumy, wyczulonymi na katastrofę – ostrzega Krzysztof Popiołek, reżyser sztuki „Gęstość zaludnienia”, którą w Rzeszowie pokazał Teatr KANA ze Szczecina. Założony w 1979 roku przez Krzysztofa Duczyńskiego ośrodek teatralny bliski jest ideom teatru Grotowskiego: „Wierzymy w siłę spotkania i sprawczą moc sztuki. Chcemy dawać impuls do zmian i mieć wpływ na rzeczywistość. Działamy pomiędzy gatunkami, stylami, kulturami – zawsze ciekawi tego, co nieoczywiste. Bierzemy odpowiedzialność za to, co współtworzymy. Kana jest przestrzenią bezpośredniego doświadczania spektaklu, ruchu, obrazu, dźwięku, różnorodności zrodzonej z pasji – od kameralnych opowieści do głośnego krzyku w środku miasta.”
 
Krzykiem w środku miasta, zabrzmiał także spektakl „Ghost dance” Teatru BRAMA – niezależnej sceny z Goleniowa w województwie zachodniopomorskim, założonej 25 lat temu przez Daniela Jacewicza. Starszej o 5 lat od rzeszowskiego Teatru Przedmieście. – I uważnie przez nas obserwowanej – zdradziła Aneta Adamska-Szukała, twórczyni „Przemieścia”, zapowiadając występ BRAMY. Ten nie zostanie zapomniany. Ekstatyczny taniec aktorów, wyrafinowana muzyka, spontaniczne monologi – słowem teatr Dionizosa jak u Grotowskiego – posłużyły Danielowi Jacewiczowi do rozprawienia się z człowiekiem. Historia nie jest nauczycielką życia. Historia się powtarza. Wciąż te same błędy, nieszczęścia, mówi reżyser, wskazując, że dzieje się tak właśnie za sprawą człowieka. To w nim kryje się rdzeń zła – chciwość, przebiegłość, okrucieństwo. Z ich użyciem tworzy historię i rządy, zaprzeczające niezaprzeczalnym prawom każdego: do życia, wolności i dążenia do szczęścia.
 
Teatr BRAMA. Fot. Alina Bosak
 
Śpiew Teatru BRAMA przyniósł jednak owo emocjonalne katharsis, którego potrzebowali szczególnie ci obecni wcześniej na spotkaniu z Moniką Siarą w Teatrze Maska, gdzie czytano jej dramat „Miss o zapachu dymu”. Zaczyna się on od wspomnienia Podglądaczki, którą w dzieciństwie babcia zabrała do sąsiada, a ten dał jej do powąchania mydło z ludzi. – Wymyśliłaś to, prawda? Nikt nie daje przecież dziecku do powąchania mydła z ludzi? – padło pytanie do Moniki. – Nie wymyśliłam. Kiedy byłam mała, to właśnie się wydarzyło – odpowiedziała i wszystkim na chwilę zabrakło słów. I dla wszystkich stało się zrozumiałe, dlaczego wraca do historii, jakie wydarzyły się kilkadziesiąt lat przed jej narodzinami, wchodząc w koleiny wyryte przez ocalałych i przez patronów rzeszowskiego festiwalu. Ojciec Kantora zginął w Auschwitz, Szajna cudem został tam ułaskawiony od wyroku śmierci. Przypomniał o tym także Jerzy Fąfara zabierając chętnych na spacer po Rzeszowie śladami Józefa Szajny.
 
"Miss o zapachu dymu" czytają aktorzy Teatru Maska. Fot. Alina Bosak
 
Festiwal „Źródła Pamięci” pokazuje, że dziedzictwo trzech wielkich reformatorów teatru – Szajny, Kantora, Grotowskiego – wciąż jest żywe, inspirujące dla kolejnych pokoleń reżyserów, aktorów, teatrologów, a także dramatopisarzy – zwraca uwagę Aneta Adamska, która kilkanaście lat temu wymyśliła ten festiwal. – Ale nie byłoby „Źródeł Pamięci”, gdyby nie prof. Zbigniew Osiński, mój nauczyciel z Uniwersytetu Warszawskiego, znawca teatru Grotowskiego i Teatru Reduta. Do niego zadzwoniłam najpierw i on powiedział „tak”, a potem przyjeżdżał na każdą edycję festiwalu do Rzeszowa. Przed śmiercią w 2018 roku, swoim uczniom wyznaczał zadania. W rozmowach ze mną powtarzał: „Pani Aneto, trzeba się zająć Limanowskim”. Myślałam: „Co ja mogę? To przecież nie jest moje zadanie”. Tymczasem podczas tej edycji festiwalu udało się to zadanie profesora Osińskiego wykonać, organizując spotkanie na temat jego książki „Ziemia, duch, Reduta”, poświęconej właśnie Mieczysławowi Limanowskiemu. 
 
Testament prof. Osińskiego

O Limanowskim, który wspólnie z Juliuszem Osterwą, założył Teatr Reduta, opowiedział prof. Tadeusz Kornaś z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a opowieść wspomnieniami o wymagającym prof. Osińskim, uzupełniła dr Agnieszka Kallaus z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
 
– Prof. Osiński zajmował się Redutą i Grotowskim przez całe życie. Książka „Ziemia, duch, Reduta” wydana pośmiertnie, jest efektem jego wieloletnich badań. Nie obejmuje całej biografii Limanowskiego, kończy się na roku 1931, ale za to jest jedyną książką o Limanowskim. Bibliografię na temat Reduty zdominował bowiem Juliusz Osterwa. Trzeba pamiętać, że Limanowski był współzałożycielem tego teatru i jego dobrym duchem. Tak jak Reduty nie byłoby bez Osterwy, tak Reduta nie byłaby taka bez Limanowskiego – opowiadał prof. Kornaś, przybliżając postać niezwykłego twórcy, który najpierw był… geologiem. – I to nietuzinkowym. Współtworzył polską geologię, był współautorem pierwszego polskiego „Słownika geologicznego”. Wymyślał słowa dla nazw obcojęzycznych, które nie miały odpowiednika w języku polskim. Takim słowem byłą np. płaszczowina. A mówię o niej, bo może wyjaśni, co teatr ma wspólnego z geologią. Płaszczowina występuje wtedy, kiedy na szczycie gór leżą warstwy najstarsze. Tak jest w Tatrach, gdzie na górze spotykamy skały magmowe. To nietypowe, bo warstwy osadowe charakteryzuje to, że najwyżej leżą najmłodsze. Tu mamy sytuację odwrotną i miejsce dla wyobraźni. Ruchy tektoniczne spowodowały zawinięcie tych warstw na górę, a po erozji pozostał fałd płaszczowiny. Limanowski – wybitny geolog – podobnie analizował potem w Reducie teksty dramatyczne, starając się z nich wydobyć to, co w nich jest, co wydaje się nielogiczne, nieracjonalne, ale jest prawdziwe – stwierdził prof. Kornaś, przypominając, że znak Reduty – koniczynkę z literą R – przejął potem Jerzy Grotowski, zmieniając jedynie literę na L, uczynił znakiem Teatru Laboratorium. 
 
Żadne wydarzenie festiwalu „Źródła Pamięci” nie było zatem przypadkowe. Także spektakle Artiego Grabowskiego, o którym na koniec także wypada wspomnieć. Przyjechał do Rzeszowa ze Szczecina z dwoma spektaklami: „Raport panika” (na podstawie „Dziennika panicznego” Rolanda Topora) oraz „Warunkami zabudowy”, którego scenariusz stworzył wspólnie ze Zbigniewem Szumskim, nawiązując do teatru plastycznego i performansu, sztuki surrealistów i Tadeusza Kantora. Tym samym i on potwierdził słowa twórców rzeszowskiego festiwalu, że dziedzictwo „Trzech” wciąż jest źródłem inspiracji. Sądząc po oklaskach festiwalowej publiczności, nie tylko dla artystów, ale i tych, którym z teatrem udaje się spotkać.

Organizatorami festiwalu „Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor” są: Miasto Rzeszów, Teatr Przedmieście i Teatr Maska.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy