Reklama

Kultura

Wzruszający i zachwycający. “Sonata” zagrała w Rzeszowie

Aneta Gieroń
Dodano: 04.03.2022
60694_sonata
Share
Udostępnij
Świetne kino, w którym bez patosu i moralizowania udało się opowiedzieć historię niepełnosprawnego chłopca, Grzesia nazywanego Beethovenem z Murzasichla, który rozwala system, nie tylko edukacyjny. „Sonata" Bartosza Blaschkego to piękny, znakomicie zrealizowany film z genialnym Michałem Sikorskim w roli Grzegorza Płonki i świetnym aktorstwem – Małgorzaty Foremniak oraz Łukasza Simlata jako rodziców głównego bohatera. Bardzo udane dzieło ze znakomitą dramaturgią, niewymuszonym poczuciem humoru i muzyką oraz dźwiękami nie dającymi o sobie zapomnieć. W czwartek w Kinie Zorza w Rzeszowie odbyła się podkarpacka premiera „Sonaty”. A to nie przypadek, Podkarpacka Komisja Filmowa ma swój udział w sukcesie obrazu. Produkcja realizowana była też na Podkarpaciu, w Jedliczu, a film powstał w ramach Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego, przy wsparciu finansowym Województwa Podkarpackiego. Od piątku w kinach w całej Polsce.
 
Film na ostatnim Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył Nagrodą Publiczności oraz w kategorii „Profesjonalny Debiut Aktorski" dla Michała Sikorskiego za główną rolę w "Sonacie", czyli za postać Grzegorza Płonki. Doczekał się też 8-minutowej owacji na stojąco i podobnie było w czwartek w Rzeszowie, gdzie na premierze pojawili się: Małgorzata i Łukasz Płonkowie z synami Grzegorzem i Michałem, Łukasz Simlat, Michał Sikorski, Bartosz Blaschke oraz Marcin Kurek. Bardzo liczna była też grupa osób głuchych i niedosłyszących z Podkarpackie Stowarzyszenie Głuchych w Rzeszowie z Katarzyną Hul, tłumaczką języka migowego, może najważniejszych gości na pokazie, bo to ich codzienność podpatrujemy na ekranie. Dla Rzeszowa była to także kolejna znakomita premiera filmowa, bo dzięki bardzo dobrym decyzjom Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego, mamy swój udział w powstawaniu najlepszych w Polsce filmów, w tym dwóch, które w ostatnich latach zdobyły nominacje do Oscara: „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego i „Bożego Ciała” Janka Komasy.
 
 
Grzegorz Płonka. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Sonata” to opowieść o Grześku Płonce z Murzasichla i jego rodzinie. Chłopaku przez kilkanaście lat błędnie diagnozowanym przez lekarzy, którzy twierdzili, że urodził się z głębokim upośledzeniem intelektualnym i autyzmem. W rzeczywistości cierpiał na niedosłuch. Niestety, to udało się ustalić, gdy miał już 14 lat, a mowa u dzieci rozwija się do 5. roku życia. Grzegorz nie miał i nigdy już nie będzie miał szans, by nauczyć się prawidłowo mówić. Jednak dzięki implantowi, który wszczepił mu prof. Henryk Skarżyński, słyszy pierwsze w życiu dźwięki i widać jego fascynację muzyką i fortepianem, który stoi w domu. W kolejnych latach rozpoczyna się walka rodziców, by chłopak mógł edukować się w normalnych szkołach, być uczniem szkoły muzycznej, w końcu, by muzyka klasyczna stała się jego sposobem na życie.
 
Fenomenalna jest scena, w której Grzesiek dostaje swój pierwszy w życiu aparat słuchowy, a widz ogląda i słyszy, jak główny bohater przechodzi się z ciszy do świata bombardowanego dźwiękami. Dla chłopaka doświadczenie nie do zniesienia, fizyczne cierpienie, które wymaga wiele czasu, by je oswoić  i z niego korzystać.
 
Tym bardziej wzruszał w Rzeszowie Grześ Płonka grający na pianinie po premierze „Sonaty”. Gołym okiem widać, że oddycha muzyką, ale co ważniejsze, on kocha występować, być na scenie. Ma w sobie entuzjazm i radość, kompletnie pozbawione tremy.
 
– Grzegorz jest niezwykły. Zasypiał i budził się w słuchawkach z muzyką Beethovena. W jego graniu jest piękno, ale też ból i cierpienie. I wszystko to, czego nie może powiedzieć słowami. A pewnie by mógł, gdyby w odpowiednim czasie został zdiagnozowany – mówi Małgorzata Płonka, mama Grzegorza. 
 
Kobieta nie jest biologiczną matką chłopca. Joanna Płonka, utalentowana pianistka zginęła wiele lat temu w wypadku samochodowym, gdy Grześ miał półtora roku. Małgorzata była przyjaciółką Joanny i Łukasza Płonków. Grześ na zawsze związał ją z Podhalem i losem Płonków.
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Muzyka w Grzegorzu była zawsze, od dziecka uderzał w klawiaturę, a gdy zaczął więcej słyszeć, miłość do fortepianu i „Sonaty Księżycowej” w nim rozkwitła. Przełomem był 2015 rok, gdy wystąpił na Festiwalu Muzycznym Dzieci, Młodzieży i Dorosłych z Zaburzeniami Słuchu „Ślimakowe Rytmy" i wygrał ten festiwal. To był międzynarodowy konkurs, a Grześka słuchały sławy ze świata muzyki. O chłopaku  zrobiło się głośno. Pojawiły się artykuły, wywiady, programy telewizyjne i tak historia młodego Płonki dotarła do reżysera filmu, Bartosza Blaschke.
 
Jak przyznał ojciec chłopaka, Łukasz Płonka, nie miał żadnych problemów, by historię swojej rodziny opowiedzieć filmowcom.
 
– Bierzcie i czerpcie, mówiłem im i nie miałem żadnych oporów, by nasze losy zostały sfilmowane – mówił w czwartek w Rzeszowie.

– To jest właściwie film dokumentalny – dodał Łukasz Płonka.
 
Tym większe wrażenie robią kreacje Małgorzaty Foremniak, która gra Małgorzatę Płonkę oraz Łukasza Simlata w roli Łukasza Płonki. Udało się im oddać energię, charyzmę, a przede wszystkim niebanalne poczucie humoru unoszące się w domu Płonków. Widać nieprawdopodobną determinację i walkę Małgorzaty o syna, która już dawno nie miała tak mocnej  i dobrze zagranej roli. Nie sposób oderwać wzrok od Simlata, który twardo, z dystansem, ale skutecznie podchodzi do systemu, w którym musi funkcjonować jego syn.  
Koncertowo z roli Grześka wywiązał się Michał Sikorski.
 
– Zwariowany, szalony, wrażliwy, ze specyficznym poczuciem humoru. Niesamowita postać do opanowania. Ogromna praca i przyjemność – opowiadał Sikorski o spotkani z Grześkiem Płonką.
 
W efekcie powstała jedna z najlepszych w ostatnich latach kreacji filmowych, naturalna, uderzająco podobna do pierwowzoru – z fizjonomii, głosu i energii życiowej.
 
– Udało się opowiedzieć o człowieku, który przez 3 lata był bohaterem mojego życia. Zagrały wszystkie nuty – żartował Bartosz Blaschke.
 
– Zgodziliśmy się na sfilmowanie naszej rodziny, żeby pokazać problemy wielu rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi, gdzie koszty rodzinne są ogromne. Większość czasu i uwagi koncentruje się na dziecku z niepełnoprawnością, to jest kosztem zdrowych dzieci i relacji między ojcem a matką. Takich rodzin w Polsce jest bardzo duże, pozostawionych samych sobie, bez wsparcia, nie objętych żadną pomocą, walczących ze skostniałym systemem nie tylko edukacyjnym. Tutaj nie ma happy endu, ale pojawiają się pasja, pościg za marzeniami, chęć walki, by cokolwiek zmienić na lepsze – dodał Łukasz Płonka.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy