Reklama

Kultura

“Bogowie”, czyli nasze tęsknoty za pozytywnym bohaterem

Aneta Gieroń
Dodano: 29.10.2014
15648_Bogowie_1
Share
Udostępnij
We wszystkich rzeszowskich kinach możemy oglądać „Bogów” Łukasza Palkowskiego i wszędzie nie brakuje widzów. W całej Polsce film przekroczył milionową widownię, co zbyt wielkim zaskoczeniem nie jest. Po pierwsze jest to film biograficzny, a to gatunek, który święci obecnie sukcesy w światowych kinach, po drugie o prof. Zbigniewie Relidze, postaci szalenie popularnej w Polsce i co najważniejsze – to bardzo dobry film ze znakomitą rolą Tomasza Kota.
 
„Bogowie”, to opowieść o profesorze Relidze, kardiochirurgu, który w latach 80. dokonał pierwszego w Polsce udanego przeszczepu serca i który wyjmując z ludzkiego ciała serce, przełamał moralne, kulturowe i religijne tabu, ale i na dobre rozpalił dyskusje nad definicją śmierci biologicznej człowieka i granicami kompetencji chirurgów. W postać Religi świetnie wcielił się Tomasz Kot, genialnie gra jego charakterystycznie przygarbioną sylwetkę, porywczość i ten gest z wiecznie zapalonym papierosem w dłoni.
 
„Bogowie”, to też opowieść o starciu świata uczniów i mistrzów kardiochirurgii. Wymowna jest scena, w której prof. Sitkowski twardo mówi młodemu docentowi Relidze, że przeszczepu serca w jego klinice dokona dopiero wtedy, kiedy on umrze, albo przejdzie na emeryturę, co właściwie oznacza to samo. Religa rzuca więc Warszawę i przenosi się do Zabrza, gdzie z zespołem młodych lekarzy zakłada Klinikę Kardiochirurgiczną, walczy o pieniądze, sprzęt i przygotowuje się do pierwszego przeszczepu serca. Z filmu prof. Religa wyłania się jako buntownik, który wbrew środowisku medycznemu uparcie dąży do przeszczepu sercu, bo widzi w tym jeszcze jeden, bardzo skuteczny sposób walki o ludzkie życie. Wyłania się też człowiek porywczy, mający kłopoty z alkoholem, nie potrafiący pogodzić życia zawodowego z prywatnym. Film jest opowieścią o marzycielu, który spełnił swoją idee fixe, ale to nie jest laurka.  
 
Ogromny sukces „Bogów” zarówno na festiwalu w Gdyni, jak i frekwencyjny, tylko potwierdza, jak bardzo spragnieni jesteśmy w Polsce pozytywnych bohaterów, bohatera, który działa, walczy, poświęca się dla innych, jest mądry, dobry i choć niepozbawiony nałogów, to jednak nie można go nie kochać. 
 
W filmie nie brakuje też sytuacji anegdotycznych, zabawnych, znakomicie oddających realia PRL-u lat 80.  i nawiązań do postaci rzeczywistych jak choćby do prof. Andrzeja Bochenka, który jako młody lekarz rozpoczynał współpracę z docentem Religą w klinice w Zabrzu.  Bardzo sprawnie nakręcona fabuła, ze świetnymi zdjęciami, i pięknym portretem profesora na zakończenie, czyli zdjęciem z 1986 roku, które stała się zdjęciem roku magazynu National Geographic.
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy