Reklama

Kultura

Film z udziałem rzeszowskiego aktora otrzymał Oscara!

Aneta Gieroń, Katarzyna Grzebyk
Dodano: 29.02.2016
25167_0K3A0087
Share
Udostępnij
Ceremonię wręczenia nagród oglądałem przysypiając i o Oscarze dla „Syna Szawła” dowiedziałem się jakieś trzy  minuty później – śmieje się Kamil Dobrowolski, aktor Teatru Maska, który w nagrodzonym statuetką filmie zagrał drugoplanową rolę Mietka, odpychającego, pazernego kapo. – Jestem bardzo szczęśliwy, bo Oscar to ogromne wyróżnienie. Mój brat skomentował to krótko: „No młody, twój pierwszy film i od razu z Oscarem”.
 
Dziecko szczęścia. Tak sam o sobie mówi Kamil Dobrowolski, powtarza to jego mama i żadnych co do tego wątpliwości nie mają jego przyjaciele. Kamil w filmie Nemesa zagrał istotną postać Mietka, odpychającego, pazernego kapo, którego trudno w filmie przeoczyć. Zadebiutował tym samym w filmie fabularnym. Wcześniej występował na deskach teatralnych i miał swój serialowy epizod w "Na Wspólnej". W przypadku rzeszowskiego aktora możemy mówić o tym większym szczęściu, że „Syn Szawła” od początku wzbudza ogromne zainteresowanie mediów, filmowców, a przede wszystkim zdobył wiele nagród branżowych, m.in. Grand Prix na festiwalu w Cannes i Złoty Glob. W nocy z 28 na 29 lutego otrzymał Oscara dla najlepszego filmu anglojęzycznego, najbardziej prestiżową nagrodę w świecie filmowym.
 
– Ciągle wydaje mi się, że to sen – przyznaje Kamil. – Nie mam czasu na odsypianie nocy ani na świętowanie, bo dziś pracuję na planie dokumentu fabularyzowanego autorstwa Karpackiej Grupy Filmowej.
 
Z teatru lalek do pełnometrażowej fabuły
 
Kamil ma 31 lat i pochodzi z Torunia; jest absolwentem Akademii Teatralnej w Warszawie Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, od kilku lat – aktorem  rzeszowskiego Teatru "Maska". „Syn Szawła” jest jego pierwszą przygodą z filmem fabularnym.
 
– Casting do filmu odbył się w 2013 roku. Na prośbę mojej agentki, Ady Cyndler zmontowałem demo ze spektaklu "Mama da" w reżyserii Bogdana Renczyńskiego, które przeszło pierwszy etap castingów, przesłałem swojej zdjęcia i nastąpiła cisza – wspomina Kamil.  – W tamtym czasie wyjeżdżałem prywatnie do Budapesztu i produkcja węgierska zaproponowała, że zrobią  dla mnie casting na żywo.  W dwóch scenach partnerował mi polsko – węgierski aktor, zostałem obfotografowany i byłem pewny, że nic więcej z tego nie będzie. Na szczęście w maju 2014 roku rozpoczęły się zdjęcia, a ja miesiąc przed pierwszy klapsem wiedziałem już na pewno, że gram w tym filmie. To było absolutne szczęście.  
 
Poruszający obraz Nemesa ukazuje piekło Auschwitz-Birkenau w 1944 r. od strony Sonderkommado – grupy kilkudziesięciu więźniów, głównie Żydów, kierowanych do obsługi transportów i pracy w krematoriach. Wśród nich jest węgierski Żyd, który rozpoznaje zwłoki zamordowanego nastoletniego syna i podejmuje starania, by nie zostały one spalone z innymi. Z narażeniem życia chce zorganizować prowizoryczny pochówek oraz namówić rabina, by odmówił kadisz. W rzeczywistości, której nie sposób pojąć, w sytuacji bez szans na przetrwanie, Szaweł próbuje ocalić w sobie to, co zostało z człowieka, którym kiedyś był.
 
Już na planie czuliśmy, że robimy kino artystyczne i były przypuszczenia, że obraz będzie pokazany w Cannes, nikt się jednak nie spodziewał, że w głównym konkursie i jeszcze ze statuetką Grand Prix na zakończenie. Wszystkich nas to absolutnie zaskoczyło, tak samo jak wszystko, co teraz dzieje się wokół filmu – opowiada Kamil. – Wiem, że zabrzmi to absurdalnie, ale spełniło się moje największe marzenie. Bez względu na wszystko, kiedyś będę mógł opowiadać wnukom, że grałem w filmie, który otrzymał Oscara.
 
Czy Oscar pomoże w rozwoju aktorskiej kariery?

To jednak na czym najbardziej zależy Kamilowi Dobrowolskiemu, związane jest z podjęciem kolejnego wyzwania filmowego. Jego rola w "Synu Szawła" przełożyła się na wyjazd do Cannes oraz zainteresowanie mediów, ale ciszej jest wokół samego aktora. Czy Oscar dla „Syna Szawła” otworzy mu drogę do świata filmu? Kamil Dobrowolski mówi, że byłoby mu miło, ale dla niego liczy się fakt, że już tyle dobrego wydarzyło się wokół jego osoby i filmu.
 
– Ten film zmienił mnie i moje życie – mówi aktor. – Kocham teatr, nie planuję wyjazdu z Rzeszowa, na deskach "Maski" i w innych przedsięwzięciach artystycznych w pełni się tutaj realizuję, ale nabrałem też odwagi, by walczyć o siebie w świecie filmowym. Po raz pierwszy odważyłem się zabiegać o castingi. 
 
Kamil Dobrowolski na planie filmowym "Syna Szawła", który kręcony był pod Budapesztem, spędził 7, spośród 28 dni, w czasie których film został nakręcony. – I co najważniejsze,  jestem zadowolony z tego, jak zagrałem, w czym ogromna zasługa utalentowanego  reżysera i aktorskich kolegów – mówi Kamil Dobrowolski.  – Z Ursem Rechnem, Toddem Charmontem i Christianem Hartingiem do dziś się przyjaźnię, utrzymuję kontakty. Także dzięki nim stałem się dużo bardziej otwarty na świat i możliwości w tym zawodzie. Już w trakcie zdjęć na planie przeczuwałem, że ten film będzie dla mnie bardzo ważny, nie przypuszczałem jednak, że aż tak ważny.
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy