Reklama

Kultura

Podkarpacie dofinansowało “Boże Ciało”. Rzeszów i Jaśliska świętują z aktorami

Aneta Gieroń
Dodano: 08.10.2019
47288_cia
Share
Udostępnij
W piątek do kin wchodzi najnowszy obraz Jana Komasy „Boże Ciało”. Po sukcesach w Wenecji, Toronto i na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, w poniedziałek pokaz przedpremierowy z udziałem Bartosza Bielenia, Aleksandry Koniecznej oraz reżysera Jana Komasy i producentki Aneta Cebula-Hickinbotham, odbył się w Rzeszowie. Podkarpacki Regionalny Fundusz Filmowy, po raz kolejny tak dobrze wybrał produkcję, którą dofinansował, że w kinie oglądamy nie tylko plenery Podkarpacia, z Jaśliskami w roli głównej w „Bożym Ciele”, ale fetujemy światowe sukcesy filmów. Mieliśmy swój udział w oscarowej „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego, jest szansa na nominację do Oscara także dla „Bożego Ciała”. Poruszającej opowieści o poszukiwaniu duchowości i dobra, gdzie paradoksalnie, najwięcej słów o miłości, przebaczeniu, akceptacji pada z ust chłopaka z poprawczaka, mordercy, który przebrany w sutannę udaje księdza.
 
Najnowszy film twórcy „Sali samobójców” i „Miasto 44”, w ostatnich tygodniach zachwycił w Wenecji, gdzie otrzymał owację na stojąco, doczekał się entuzjastycznych recenzji krytyków na całym świecie, zaintrygował nawet Hollywood i trwają właśnie negocjacje dotyczące przełożenia filmu Jana Komasy i scenariusza Mateusza Pacewicza na ośmioodcinkowy serial. Do rzeszowskiego kina Zorza ściągnął tłum widzów, którzy twórców nagrodzili długimi brawami  i owacja na stojąco.
 
Film, który od samorządu województwa podkarpackiego otrzymał 330 tys. zł dofinansowania, kręcony był w Jaśliskach w Beskidzie Niskim. To tutaj ekipa filmowa spędziła kilka miesięcy, a sama miejscowość w powiecie krośnieńskim, wyrasta na miejsce kultowe dla polskich filmowców. Tutaj kręcone było „Wino truskawkowe” w reżyserii Dariusza Jabłońskiego, w Jaśliskach Małgorzata Szumowska znalazła też plenery dla swojego filmu „Twarz”.
 
 
Fot. Materiały prasowe
 
W „Bożym Ciele” nakręconym na podstawie reportażu „Kamil, który księdza udawał”, opublikowanego w „Dużym Formacie” w 2014 roku, Jan Komasa i scenarzysta Mateusz Pacewicz,  snują refleksyjną opowieść o naturze wiary, powołaniu, potrzebie akceptacji. I nie da się przejść obojętnie obok tej historii i losów Daniela, w którego postać genialnie wciela się Bartosz Bielenia.
 
– Chciałem zbliżyć się do pojednania, które tak rzadko pojawia się na ekranach – mówił w Rzeszowie Jan Komasa. – Ten film tak naprawdę składa się z kilku filmów, a Bartek gra chłopaka, który gra księdza.
 
Daniel, główny bohater ma dwadzieścia lat i ostatnie lata spędził w poprawczaku, gdzie trafił za najcięższe przestępstwo. Zafascynowany miejscowym księdzem, którego gra Łukasz Simlat, postanawia zostać duchownym. Na plecach ma wytatuowaną Matkę Boską, wieczorami modli się na różańcu, przy ołtarzu żarliwie wyśpiewuje religijne pieśni, ale kryminalny epizod z przeszłości przekreśla marzenie o kapłaństwie.
 
Do czasu. Po opuszczeniu poprawczaka Daniel wyjeżdża do pracy w małej miejscowości na południu Polski, gdzie podszywa się pod księdza, stając się duchowym przywódcą społeczności rozbitej przez tragedię z przeszłości. W wypadku samochodowym zginęło tam 7 osób, sześcioro młodych ludzi i mężczyzna, który obciążony jest winą za całe zło. 
– Wyjątkowość tego projektu polega na zderzeniu absurdu. Im więcej dobra czyni bohater, tym lepiej widać w filmie, że jest kłamcą – tłumaczył reżyser.
 
Opowiadając historię samozwańczego księdza, Komasa rysuje religijny krajobraz polskiej prowincji. Obnaża nieszczerość ludowej religijności, która maskuje nienawiść, głupotę, uprzedzenia. Pokazuje złożoność tego środowiska, gdzie przywódcą duchowym nie jest uzależniony od alkoholu, bezradny ksiądz proboszcz, ale kościelna Lidia, w tej roli Aleksandra Konieczna. Twarda, zimna kobieta, która w tragicznym wypadku straciła syna, ale jak zapewnia, to Bóg pomaga jej codziennie wstać z łóżka i która skutecznie przewodzi lokalnej społeczności. To z jej zdaniem liczą się najbardziej proboszcz i wójt, to ona blokuje pochówek na miejscowym cmentarzu Sławka, kierowcy, który miał doprowadzić do czołowego zderzenia z samochodem, którym jechała szóstka młodych ludzi. Lidia jest też najbardziej sceptyczna w stosunku do młodego księdza, który próbuje przekonać mieszkańców wsi do wybaczenia i pojednania.
 
I gdy już wydaje się, że w Lidii może drzemać, choć iskra czułości dla drugiego człowieka, Aleksandra Konieczna, rozwiewa te złudzenia.
 
– Nie ufałabym tej pani, która może wyczuła, że polityka zmieniła się na politykę pojednania i teraz trzeba grać inaczej. Jak ktoś powiedział: ni mniszka, ni modliszka – stwierdziła Aleksandra Konieczna, która swoją rolę w „Bożym Ciele” zadedykowała prof. Kazimierzowi Widence, ordynatorowi rzeszowskiej kardiochirurgii oraz lek. med. Nikodemowi Stożyńskiemu i całemu personelowi z rzeszowskiego oddziału, gdzie dwa lata temu przechodziła operację serca.
 
Bez wątpienia „Boże Ciało" jest natomiast popisem znakomitego aktorstwa w wykonaniu Bartosza Bieleni, który zachwyca młodzieńczą energię, chuligańskim czarem i duchowym pięknem. Niewiarygodna jest też jego anielska twarz przez większą część filmu, a która w ostatniej scenie przybiera diaboliczny wręcz wymiar. I do końca nie wiadomo, czy bardziej nas wzrusza i rozczula, czy jednak przeraża.  
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy