Reklama

Kultura

Życie w czasach zarazy. Mariola Łabno-Flaumenhaft, aktorka

Notowała Aneta Gieroń
Dodano: 03.06.2020
50900_labno
Share
Udostępnij
Ostatnie trzy miesiące, kiedy pandemia koronawirusa do góry nogami wywróciła wszystkie plany i projekty, nie tylko moje, ale właściwie nas wszystkich, są dla mnie po raz kolejnym potwierdzeniem starej mądrości: ”Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich marzeniach”. To dla mnie trudny czas, bo w dużej izolacji i bez możliwości występowania na scenie, kontaktu z widzami, realizowania wielu aktywności, które były i są dla mnie ważne. Nie tracę jednak nadziei, że będzie lepiej.

30 czerwca Teatr im. Wandy Siemaszkowej wznawia regularne próby, a na 11 lipca zaplanowana jest premiera spektaklu „Iwona, księżniczka Burgunda”. Tęsknię za deskami teatru i interakcją z widzami, tym mocniej, że zżyłam się z nimi niejako podwójnie. Jako współzałożycielka Teatru Bo Tak czuję się odpowiedzialna za mój zespół. Gościnnie występujemy na scenie Wojewódzkiego Domu Kultury i nie ukrywam, że chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do ponownego grania. Możliwość otwarcia teatrów od 6 czerwca nie rozwiązuje bynajmniej problemów ludzi kultury. Obostrzenie nakładające na nas konieczność usadzania widzów w co drugim fotelu, właściwie skazuje nas na finansową agonię.
 
By spektakle na siebie zarabiały, muszą mieć co najmniej 70 proc. obłożenia gości na widowni. Teraz będzie to co najwyżej 50 proc. wykorzystanych miejsc. Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli i lokalnego biznesu Teatr Bo Tak uzyskał dofinansowanie na najtrudniejsze miesiące działalności, dlatego bez względu na koszty, chcemy wrócić do grania, bo to zagwarantuje aktorom i współpracującym z nami osobom możliwość zarabiania pieniędzy na życie. W planach mamy też premierę kolejnego spektaklu jesienią tego roku i na razie nie rezygnujemy z tych marzeń. Przed nami trudny czas, zwłaszcza dla twórców kultury, ale nie mamy wyjścia, musimy, a przede wszystkim chcemy sobie pomagać, by przetrwać do lepszych czasów.
 
Ostatnie trzy miesiące, które wykorzystałam na zaległe lektury, oglądanie ulubionych filmów na Netfliksie, rozmowy z bliskimi i przyjaciółmi, uświadomiły mi, że najważniejsze jest „tu i teraz”. To był też czas, kiedy na przekór wyzierającemu z każdej strony strachowi, starałam się żyć w stałym rytmie, nie rezygnując z siebie i ciągle stawiając sobie nowe wymagania i zdania. Każdy trudny czas kiedyś minie, a wtedy ze zdwojoną siłą warto cieszyć się codziennością i możliwościami, jakie przynosi nam życie.
 
Bardzo bym chciała, by te kilka tygodni przymusowego zatrzymania, wyciszenia, do jakich zmusił nas koronawirus, nauczyły nas wszystkich czegoś dobrego, przyniosły z sobą wiele empatii, ale czy tak się stanie? Wiele zależy od nas samych! Coraz częściej marzę o powrocie do normalności, w której bez obaw będę mogła wyściskać wszystkich przyjaciół i znajomych życząc, im zdrowia i zdrowego rozsądku, bo tylko to nas może uratować przed szaleństwem współczesnego świata.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy