Reklama

Lifestyle

Bożonarodzeniowa kuchnia siostry Anastazji

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 13.12.2012
1482_Anastazja
Share
Udostępnij
Amerykańska agencja Associated Press twierdzi, że dla Polek jest większym autorytetem kulinarnym niż Nigella Lawson. Na koncie ma sprzedanych ponad 1,6 miliona książek i kilkadziesiąt udzielonych wywiadów, w tym dla anglo – i niemieckojęzycznych gazet. Jednak skromna siostra Anastazja Pustelnik ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości w Krakowie, która urodziła się i całe dzieciństwo spędziła w maleńkiej Dylągowej pod Dynowem, wcale nie czuje się gwiazdą kuchni, na jaką wykreowały ją media. Od 13 lat niezmiennie krząta się w zaciszu zakonnej kuchni, rozpieszczając swoimi potrawami i wypiekami krakowskich jezuitów. Dla nich co roku przygotowuje też wigilię.

Wokół wigilijnego stołu zasiada kilkunastu jezuitów, a na stole królują dania może nie zbyt wyszukane, za to bardzo tradycyjne. Są to.: barszcz czerwony z uszkami z nadzieniem grzybowym, zupa grzybowa z łazankami, kapusta z grochem, kapusta z grzybami, karp w galarecie, karp smażony, pierogi ruskie, pierogi z kapustą i grzybami, pierogi słodkie, sałatka jarzynowa, makówki i kompot z suszonych owoców.


Najbardziej znana zakonna specjalistka od ciast w Polsce, której sława dawno przekroczyła tak mury zakonne, jak i granice Polski, wigilię spędza nie w rodzinnej Dylągowej, lecz w Krakowie (do małej wioski pod Dynowem przyjeżdża tylko raz w roku, na urlop). Mimo że wyjechała stamtąd w 1968 roku, nadal dobrze pamięta i z przyjemnością wspomina wigilie spędzane w rodzinnym gronie, z dwiema siostrami i dwoma braćmi oraz z mamą.

– Tato zmarł, gdy miałam pół roku. Nasze wigilie były bardzo skromne, o rybie nie było nawet mowy. W tamtych czasach w naszych stronach nie podawało się ryb. Jedliśmy m.in. pierogi z kapustą, pierogi ruskie, gołąbki z nadzieniem z tartych ziemniaków zamiast ryżu, zawijaka z makowcem i marmoladą oraz kokotki (duże kluski z makiem – przyp. red.) – mówi zakonnica. – Ponieważ nasz dom stał daleko od kościoła, przed pasterką szło się jeszcze na wigilię po kolei do każdego domu, w którym mieszkali krewni.
 
Habit zamiast pięknych sukienek

Talent kulinarny siostry Anastazji wcale nie objawił się wcześnie, jak można by przypuszczać. W kuchni rządziła mama, a małej Krysi (imię siostry Anastazji z chrztu) gotowanie zupełnie nie było w głowie. – Mama zawsze mi powtarzała: ucz się gotować, bo kiedyś obcy ludzie będą Cię tego uczyć i będzie wstyd – opowiada siostra Anastazja. – Zmarła, gdy miałam siedemnaście lat. Wtedy musiałam zacząć gotować, bo reszta rodzeństwa wcześniej założyła rodzinę, a ja zostałam z jednym bratem i byliśmy głodni.

Przez dwa lata rodzeństwo wspólnie gospodarzyło na 6 hektarach ziemi, zbierało plony i hodowało zwierzęta. Wkrótce brat się ożenił, zaś nastoletnia Krysia wyjechała do pracy w hucie szkła w Czechosłowacji, bo chciała sobie zarobić na kupno ładnych sukienek, na które do tej pory nie było ją stać. Los jednak chciał inaczej. W czasie ciężkiej pracy w hucie koleżanka czytała na głos piękne listy, które dostawała od swojej siostry – zakonnicy w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Wywarły na nią duży wpływ. Ta sama koleżanka wystąpiła w jej imieniu z prośbą o przyjęcie do zgromadzenia. Krysia wzięła urlop z pracy, kupiła świetnej jakości materiał na sukienki, ale nigdy ich nie uszyła, bo… zdecydowała się założyć habit. Jej powołanie nie było przypadkiem. W jednym z wywiadów siostra Anastazja przyznała, że powołanie wymodliła jej mama, zachęcając do modlitwy tak samo jak do gotowania.
 
– Po dwóch latach nowicjatu w zgromadzeniu siostra prowincjalna zapytała mnie, gdzie chciałabym pracować. Bez wahania wybrałam kuchnię, bo tam w czasie nowicjatu czułam się najlepiej – wspomina zakonnica.
 
Natchnienie zsyła Opatrzność
 
W kuchni siostra Anastazja pracuje już ponad trzydzieści lat. Sztuki gotowania uczyła się pod okiem starszych zakonnic, które wpoiły jej trzy zasady gotowania: oszczędność, dokładność i czystość. Zresztą, nie jest żadną tajemnicą, że kuchnia zakonna, oparta na wielowiekowej tradycji i sprawdzonych recepturach, uchodzi za fenomen w dziedzinie kulinarii. Trzynaście lat temu trafiła do kuchni ojców jezuitów w Domu Pisarzy przy ul. Kopernika 26 w Krakowie. Zakonnicy od razu poznali się na niebywałym talencie kulinarnym siostry i do dziś uznają jej kuchnię za „niebiańską”.

Ponieważ krakowscy jezuici prowadzą także Wydawnictwo WAM, wkrótce powstał pomysł, by pozbierać przepisy siostry spisane na pojedynczych kartkach i zeszytach i podzielić się nimi z czytelnikami. – Pierwsza książka wyszła w 2001 roku i od razu stała się wydawniczym hitem. Czytelnicy podkreślają, że przepisy siostry Anastazji po prostu wychodzą – mówi o. Bogdan Całka SI, dyrektor ekonomiczny Wydawnictwa WAM. – Zainteresowanie kuchnią siostry Anastazji jest ogromne – prawa do publikacji książek przekazaliśmy m.in. na Słowację i do Czech, gdzie siostra Anastazja zdobywa coraz większą popularność.
 
W swoich przepisach siostra Anastazja łączy pomysły wyniesione z rodzinnego domu w Dylągowej z nowymi trendami kulinarnymi. Inspiruje się doświadczeniem sióstr, pod okiem których uczyła się fachu. Stosuje się także do życzeń zakonników, dla których codziennie gotuje. Jednak natchnienie na nowe przepisy zsyła przede wszystkim Opatrzność. – Czasem, gdy jadę do pracy tramwajem, coś nowego zaświta w głowie – przyznaje siostra. – Innym razem podczas wieczornych rozmów rekreacyjnych z współsiostrami.
 
Jajka? Tylko z Hyżnego
 
Sekretem wypieków oraz potraw siostry Anastazji są składniki. Gotowe półprodukty stosuje tylko tam, gdzie jest taka konieczność. Podstawą są składniki dobrej jakości: ser ogrzewany domowym sposobem z mleka od krowy, konfitury domowej roboty, owoce własnoręcznie pasteryzowane albo świeże jajka od kur domowych (do wypieków siostra używa głównie jajek z Hyżnego, które jeden z zakonników przywozi do Krakowa). Tam gdzie trzeba, nie waha użyć się także spirytusu, który przecież dodaje niektórym słodkościom właściwego smaku.

Jej popisowym wypiekiem jest sernik, który zawsze u jezuitów rozchodzi się w błyskawicznym tempie. – Mam na niego sprawdzony sposób. Najpierw piekę biszkopt i kroję go w paski. Układam je ukośnie na brytfannie, wylewam na to ser, a na ser kładę paski biszkoptu ułożone ukośnie, ale w przeciwną stronę. Takie ciasto nigdy nie opadnie – radzi siostra.
 
Każdy przepis, jaki znajduje się w książkach siostry Anastazji, zakonnica upiekła (albo przygotowała lub ugotowała) własnoręcznie, a następnie sprawdziła na sobie i na ojcach jezuitach, którzy – jak mówi o. Bogdan Całka – są surowymi krytykami.
 
Doskwierająca popularność

Dziś siostra Anastazja ma na koncie siedem książek, które się sprzedały w nakładzie ponad 1,6 miliona egzemplarzy.  Na jej przepisach wzorują się nie tylko tysiące gospodyń w Polsce, ale także inne zgromadzenia zakonne. Siostra Anastazja ma profil na Facebooku, udzieliła kilkudziesięciu wywiadów dla prasy, radia, telewizji, w tym dla mediów anglo – i niemieckojęzycznych, które opisują ją jako fenomen kulinarny w Polsce. I właśnie ta strona popularności doskwiera jej najbardziej. Siostra Anastazja za każdym razem, kiedy musi mówić o sobie, czuje się onieśmielona i niespokojna. Nie interesuje się tym, ile książek się sprzedało albo jakie przyniosły zyski (a te idą na szlachetne cele, w tym na jezuickie programy edukacyjne), koncentruje się na modlitwie, na pieczeniu i gotowaniu. Zdecydowanie najlepiej czuje się pogrążona w modlitwie i skupieniu lub w białym habicie i fartuchu, które codziennie zakłada do gotowania, przekraczając próg jezuickiej kuchni.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy