Reklama

Lifestyle

Vissavi. Modowa marka z Rzeszowa podbija serca Polek

Alina Bosak
Dodano: 16.03.2017
31521_glowne
Share
Udostępnij
Zaczęło się od pięciu fasonów, zaprojektowanych po to, by ratować sprzedaż. Dziś, Agata Łokaj, założycielka Vissavi, mówi, że wejście w branżę producencką było jej najlepszą decyzją. Marka, której specjalnością stały się sukienki, obecna jest już w niemal 70 polskich sklepach. Właśnie otwiera w Warszawie kolejny firmowy butik i planuje sieć dalej rozwijać. To sukces całego zespołu, który tworzą i którym rządzą kobiety. Chociaż pierwszym inwestorem był mężczyzna…        

– Zawsze chciałam pracować na własny rachunek, być niezależną. Skończyłam studia z marketingu i zarządzania i postanowiłam założyć firmę – opowiada Agata Łokaj, uśmiechając się na wspomnienie czasów, kiedy więcej miała entuzjazmu niż wiedzy na temat prowadzenia działalności gospodarczej. – Ale dzięki temu miałam odwagę i nie szukałam z wyprzedzeniem przeszkód, które mogły mnie zniechęcić do podejmowania biznesowego ryzyka. Tak naprawdę to był dobry moment. Mój ojciec prowadził firmę budowlaną i zgromadził trochę kapitału, który zgodził się zainwestować w moją wymarzoną firmę. Dziś nie bez dumy mówi, że były to najlepiej ulokowane pieniądze w jego życiu.

W ciągu 15 lat wartość marki Vissavi wielokrotnie wzrosła. Na początku biznes miał polegać na importowaniu końcówek serii znanych odzieżowych marek i sprzedaży w Polsce po konkurencyjnych cenach. – Pomysł może i był dobry, ale firma nie przyniosła natychmiast oczekiwanych zysków. Przez pierwsze pięć lat właściwie uczyłam się biznesu – przyznaje właścicielka i dyrektor artystyczny Vissavi. – Prawie nic nie zarabiałam i zaczynałam mieć wątpliwości, czy warto w to wkładać tyle wysiłku i pracy.

Ważne decyzje

Dziś Agata Łokaj mówi, że najlepszą decyzją w tych pierwszych latach okazało się porzucenie pierwotnego pomysłu i znalezienie niszy lepszej niż walka cenowa na rynku wypełnionym podobnym towarem, a co za tym idzie – wejście w branżę producencką. Trochę pomógł przypadek.

– Ubrania na sprzedaż kupowałam w portugalskich i francuskich fabrykach. A to kraje, w których klimat jest zdecydowanie cieplejszy niż w Polsce. Sprowadzałam więc głównie lekkie rzeczy. Kiedy nadeszła zima, nie miałam stamtąd towaru odpowiedniego dla naszych klientek. I tak, trochę zmuszona przez życie, w trzecim roku działalności firmy zdecydowałam, że sami stworzymy kolekcję jesienną. Spodnie i spódnice. Krótka seria uszyta w zaprzyjaźnionym zakładzie krawieckim.

Projekty Agata naszkicowała na papierze. Raptem pięć fasonów. – Zamówiliśmy po 15-18 sztuk każdego modelu. Trzy rozmiary. I to chwyciło. Sprzedaliśmy wszystko.

Fot. Krzysztof Łokaj

Fot. Krzysztof Łokaj

Sukces sprawił, że firma zaczęła rozszerzać autorską kolekcję o sukienki, żakiety, płaszcze itd. W końcu całkiem zrezygnowała z importu rzeczy gotowych i zaczęła tworzyć ubrania pod własną marką. Już tamte pierwsze projekty dały przedsmak stylu, w jakim rozwinęło się Vissavi. Formy były klasyczne, ale oryginalne dzięki detalom. – Działałam zupełnie intuicyjnie. Nie analizowałam, co jest na rynku modne, wyczekiwane. Narysowałam coś, co mi się po prostu podobało – wspomina twórczyni marki. Do dziś trzyma się tej zasady i potem z przyjemnością sama wkłada ubrania z metką Vissavi. Nosi je codziennie i jest najlepszą reklamą swojej firmy. Moda w jej życiu nie wzięła się znikąd. Babcia Agaty była krawcową, mama także szyła, a dom dzieciństwa wypełniały szmatki i gałganki. Od dziecka projektowała i szyła ubranka dla swoich lalek. Przerabiała, doszywała, obcinała, przygotowywała całe kreacje. Utalentowana plastycznie, poszła jednak za głosem rozsądku i zamiast artystycznej szkoły, wybrała liceum ogólnokształcące. – Ale cały czas coś tworzyłam, chodziłam na kursy malowania – zdradza. – To, co robię dziś, nie jest przypadkowe. Gdzieś ta moda siedziała w duszy małej dziewczynki, która projektowała ubranka dla lalek. Do dziś z dumą wspominam plecak szkolny, który dla siebie sama uszyłam. Miał mnóstwo detali i ozdobników. To było dla mnie coś naturalnego. Lubiłam się ubierać oryginalnie, chociaż nie ekscentrycznie. Kochałam sukienki.  

Stawiam na własną sieć

Właśnie poczucie smaku właścicielki, jej umiejętność odgadywania kobiecych gustów i pracy z ludźmi sprawiają, że ubraniowa marka z Rzeszowa odnosi coraz większe sukcesy. Pierwsze kolekcje Vissavi uszyła na zamówienie jedna zaprzyjaźniona pracownia krawiecka. Dziś firma współpracuje na stałe z kilkunastoma takimi zakładami na Podkarpaciu. Jej serce stanowi zespół kreatywny, którym kieruje szefowa firmy. Tu powstają projekty, konstrukcje, dobierane są tkaniny i dodatki oraz przygotowywana jest produkcja.

Fot. Krzysztof Łokaj

Fot. Krzysztof Łokaj

– Najpierw analizujemy trendy, jakie będą obowiązywać w danym sezonie. Oglądamy pokazy mody, sprawdzamy trendbooki. Wachlarz tego, co będzie modne, zawsze jest bardzo szeroki. Wybieramy to, co nam się podoba, czego poszukują nasze klientki i na tej podstawie wypracowujemy założenia do pracy nad konkretnymi już projektami – opisuje Agata Łokaj. – Każdy z zespołu, ja również, przygotowuje szereg propozycji. Potem jest burza mózgów i ze wszystkich projektów wybieramy około 100 modeli, które tworzą kolekcję na sezon.

Konstruktor przygotowuje formy i powstają prototypy. Tę pierwszą kolekcję oglądają kontrahenci oraz kierowniczki sklepów. To czas na uwagi i poprawki. – Wykonanie ubrania o dobrej konstrukcji, które będzie dobrze leżało na wielu sylwetkach, jest sztuką. To wymaga czasu, warsztatu i odpowiednich nakładów finansowych. Chcemy mieć pewność, że ubrania będą dobrze się układać, mają odpowiednie dekolty, rękawy, długości. Nie robimy sztuki dla sztuki, ale ubrania dla kobiet, które mają je nosić, dobrze się w nich czuć i pięknie wyglądać. Z tego też powodu po pierwszych prototypach powstają kolejne – w najmniejszym i największym rozmiarze, jaki oferujemy, czyli 36 i 46. Potem jest czas na przymiarki na modelkach i wprowadzenie ostatecznych poprawek. Można ruszać z produkcją.

Ubrania powstają z tkanin przede wszystkim europejskich. – Trochę sprowadzamy z Włoch, Holandii, Francji, ale dużo też kupujemy w Polsce – na pewno wszystkie dzianiny, wełny. Zamawiamy także w Turcji. To materiały z naturalnych włókien i mieszanek dobrej jakości, wysokogatunkowe poliestry. Podszewki powstają z bawełny, bambusa. Staramy się przy tym optymalizować cenę, by na nasze ubrania mogło sobie pozwolić wiele kobiet. Tworzenie takiej „dobrze skrojonej” oferty trwało kilkanaście lat. Ale konsekwencja opłaciła się.  

Vissavi posiada 13 sklepów firmowych w największych polskich miastach i w tym roku otwiera czternasty – w Warszawie. Do tego zaopatruje 5 sklepów franczyzowych i około 50 multibrandowych butików. – Stawiamy na własną sieć i ją chcemy rozwijać. Robimy to stopniowo, otwierając 2-3 sklepy rocznie. Damy o rozwój organiczny. Musimy przecież jednocześnie budować odpowiedni personel, w tej chwili około 80 osób, aby zapewnić właściwą obsługę całości. Na stałe zatrudniamy stylistkę, która odwiedza nasze sklepy i prowadzi szkolenia personelu, aby potrafił doradzać kobietom w doborze kreacji. Na taki Dzień Stylizacji i spotkanie ze stylistką zapraszamy również klientki. Dbamy, aby z produktem oferować coś więcej – poradę, modowe know – how – podkreśla właścicielka.

Co się podoba kobietom

W każdej kolekcji jakiś model cieszy się szczególnym wzięciem wśród klientek. – Te hity bywają zaskakujące – przyznaje dyrektor artystyczny Vissavi. – Klientki „biją się” o sukienkę, która wydawała nam się przeciętna. Są zapisy na ten model w sklepie i trzeba nadążyć z produkcją. W ostatnim sezonie takim przebojem była sukienka z bardzo głębokim dekoltem, wypełnionym siateczką, dopasowana mini, odcięta w pasie, z dwiema podmarszczonymi falbanami. Model projektowany z myślą o studniówkach, kupowały nawet 40-latki na świąteczne kolacje, firmowe wigilie. To pokazuje, jak odważne robią się Polki. Coraz bardziej dbają o odpowiednią dietę i aktywność fizyczną, mają świetne figury i chcą się tym pochwalić.

Fot. Krzysztof Łokaj

Fot. Krzysztof Łokaj

Modę na zdrowie Agata obserwuje u wielu kobiet. Sama jest też zwolenniczką takiego stylu życia. Chociaż jest szefem firmy i mamą, nie wychodzi z domu bez śniadania i znajduje czas na jogę. – Polecam wszystkim – uśmiecha się. – Joga jest ogólnorozwojowa, każde zajęcia wyglądają inaczej, więc nie nużą. Świetnie relaksuje, wzmacniając i ciało, i ducha. Dzięki takiej dodatkowej pasji, łatwiej jest w życiu i w biznesie.     

W modzie nie ma sztywnych zasad. Wciąż coś się zmienia. – Projektując ubrania, bierzemy pod uwagę, że kobiety mają różne sylwetki i typy kolorystyczne. Pamiętamy, że wśród naszych klientek są osiemnastolatki, szykujące się na bal maturalny, jak i 60-letnie elegantki. Dlatego w każdej kolekcji są dwie linie – młodzieżowa i klasyczna. Nasza specjalność to sukienki. Można powiedzieć, że każda pani znajdzie u nas odpowiednią dla siebie. To 90 procent naszej oferty – mówi Agata. – Skupiamy się na kobiecie. Nasze fasony podkreślają biust i talię. Akcentują atuty, bo wiemy, że kobieta, która będzie się czuła w sukience pięknie, podzieli się dobrą opinią o marce ze swoimi koleżankami. Ta filozofia w Vissavi się sprawdza i odpowiada też moim gustom. Buntuję się przeciwko unifikacji w modzie. Nie podoba mi się oversize i myślę, że ładna i dopasowana sukienka zmienia nastawienie do świata. Żal mi porzucania kobiecości na rzecz garnituru i krawata. Przecież prezes w spódnicy może być równie skuteczny, jak w spodniach.

Sama jest tego najlepszym dowodem i uważa, że osławiona damska intuicja to nie mit, ale cecha, która pomaga w rozwijaniu firmy. Sama się nią kieruje i nie ukrywa, że podejmując decyzje, opiera się nie tylko na rzeczowej analizie sytuacji, ale i swoich odczuciach. Kobieta – szef ma w sobie sporo empatii, a to ułatwia dobrą współpracę z innymi, tworzenie twórczej atmosfery i rozmowy z kontrahentami. Co więcej, stery w Vissavi właściwie trzymają dwie kobiety – podczas gdy nadzór nad produkcją pozostaje na głowie Agaty, finansami i sprzedażą zajmuje się jej mama, która po przejściu na emeryturę również postanowiła dołączyć do rodzinnego biznesu.

Obie podkreślają, że udało im się stworzyć miejsce, w którym panuje przyjazna atmosfera i wzajemna sympatia. – Jest pełna współpraca. Jeśli ktoś ma problem, może liczyć, że drugi pracownik chętnie mu pomoże. To dlatego, że moje dziewczyny – bo u nas pracują niemal same kobiety – są pasjonatkami swojej pracy, podobnie jak i ja, więc chociaż w firmie zdarzają się momenty, kiedy gonią terminy, trzeba rozwiązać jakiś problem, nie narzekają – uśmiecha się Agata i przyznaje: – Mam szczęście, bo lubię to, co robię. Uwielbiam modę, tak jak i moje projektantki. Kochamy ciągłe zmiany w trendach, śledzenie nowinek. Raz do roku wyprawiamy się do jednej z europejskich stolic mody – Paryża, Mediolanu, Barcelony, czy jak w tym roku do Lizbony. Podglądamy, co króluje w butikach, czym żyje ulica. Ale inspiracji dostarczają nie tylko wielcy projektanci. Często same kobiety, czasem tkaniny, obrazy. Z pomysłami nie mamy problemu. Raczej wymyślamy więcej niż można wyprodukować. Dopinanie każdej kolekcji to sztuka rezygnacji.

Fot. Krzysztof Łokaj

Fot. Krzysztof Łokaj

Nowe centrum projektowe

Jak podkreśla twórczyni marki Vissavi, sercem firmy są ludzie, dlatego planując świętowanie 15-lecia, im postanowiła podziękować. – Wspólnie, całym zespołem, wybrałyśmy się na warsztaty pt. „Kobiecość” z coachem  – Bogusławą Kolasińską. Były i tańce, i rozmowy, warsztaty psychologiczne, integrujące. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie nam się razem pracować jeszcze lepiej. 

Ten jubileuszowy rok jest dla firmy wyzwaniem nie tylko z powodu otwarcia kolejnego butiku, ale również dlatego, że buduje w Parku Naukowo-Technologicznym Rzeszów-Dworzysko nową siedzibę – centrum logistyczno-magazynowe, z dużym biurem projektowo-konstrukcyjnym – i uruchamia zakład, który będzie produkował małe serie oraz prototypy. Przeprowadzka planowana jest na przyszły rok. 

A na razie, w sklepach debiutuje kolekcja wiosna/lato 2017. Co będzie modne w tym sezonie? – Tkaniny z delikatnym połyskiem, prześwitami. Będzie dużo błyszczących detali, haftów. Nie żegnamy się z koronkami, ponieważ wciąż są modne. Spodobały nam się również perłowe wykończenia – jasne kolory z perłowym błyskiem, które pięknie rozświetlają karnację, oczy i dodają szyku – mówi Agata Łokaj. – W nowej kolekcji jest też sporo mocnych kolorów, z czerwienią na czele, ale wracają także pudrowe róże, lazury oraz morskie błękity. Co do fasonów, jest dużo ołówkowych form z cięciami modelującymi sylwetkę, ale również rozkloszowane spódniczki. Nowością są długie sukienki, które znów wróciły na modowe wybiegi. Szykujcie się na lato w szyfonach.   

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy