Reklama

Lifestyle

Jak Boże Narodzenie to tylko tradycyjne

Anna Olech
Dodano: 24.12.2014
17029_Wigilia_11
Share
Udostępnij
Święta Bożego Narodzenia to czas dla najbliższych, dla rodziny, która często rozsiana po świecie, zjeżdża się do domu na te kilka dni. Dlatego niechętnie zamieniamy strojną choinkę na palmy, a barszcz z uszkami na owoce morza. Jak Boże Narodzenie to tradycyjne. I takiej wersji trzymają się również Leszek Waliszewski, prezes FA Krosno, Magdalena Zimny-Louis, autorka powieści, a także Monika Wolańska, dyrektorka Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Wszyscy oni rodzinną atmosferę i smak tradycyjnych potraw cenią najwyżej.
 
Leszek Waliszewski, prezes FA Krosno, Wigilię i całe święta spędzi w gronie rodzinnym w domu, z żoną, trójką dzieci, teściami, i być może także z przyjaciółmi. – Wprawdzie miałem ochotę gdzieś wyjechać, ale dzieci, które są w wieku od 4 do 15 lat, chcą mieć taką prawdziwą, rodzinną, świąteczną atmosferę. Zostałem więc przegłosowany – przyznaje.
 
Przy wigilijnym stole w jego domu, jeśli do najbliższej rodziny dołączą przyjaciele, zasiądzie nawet 13 osób. Potrawy oczywiście tradycyjne, a wśród nich koniecznie ryby, których pan Leszek jest wielkim smakoszem. Jednak w przygotowania potraw nie angażuje się zbyt mocno, jak podkreśla, służy wsparciem moralnym i fizycznym. – Jestem takim: przynieś, podaj, pozamiataj – śmieje się. – W kwestiach kulinarnych mam pełne zaufanie do żony. 
 
Pozostałe świąteczne dni Waliszewski również spędzi w towarzystwie rodziny, choć ma też zamiar skorzystać z zaproszenia z Dworu Komborni na Wieczory Muzyczne, które rozpoczynają się 25 grudnia koncertem kolęd. – Prawdopodobnie wysłuchamy tam kilku takich koncertów. To będą wieczory z winem, dobrą muzyką, świąteczną, ale również jazzową. Te wieczory wspaniale się zapowiadają – dodaje.
 
Ślady Świętego Mikołaja
 
Leszek Waliszewski przyznaje, że w świętach najbardziej podoba mu się rodzinna atmosfera i możliwość spotkań z najbliższymi. – Natomiast drażni mnie ogromna presja na prezenty, że nie daje się ich dlatego, że chcemy się dzielić, że chcemy obdarowywać innych ludzi, lecz zrobił się z tego niejaki przymus komercyjny – podkreśla. – Moje dzieci nie naciskają mocno na to, żeby dawać im prezenty, ale oczywiście przygotowujemy im niespodzianki. I dla nich, niezależnie czy są to duże czy małe prezenty, ogromną frajdą jest otwieranie podarunków. Od wielu lat mamy tradycję, że prezenty otwieramy w Boże Narodzenie. To doskonały sposób, by dzieciom wytłumaczyć, jak to Święty Mikołaj przynosi te podarunki. Otwieramy więc kominek, zostawiamy mleko i ciasteczka dla Mikołaja, a gdy dzieci idą spać przynosimy prezenty pod choinkę. A ja dużymi butami robię ślady z popiołu na podłodze, żeby był dowód, że Św. Mikołaj przez komin naprawdę przechodził. Oczywiście, muszę też wypić mleko i zjeść ciasteczka. Starsze dzieci, choć już nie wierzą w Mikołaja i dziś trochę śmieją się z moich zabiegów, to nie powiedziały najmłodszemu, kto przynosi prezenty i nam również tego zdradzić nie pozwoliły – opowiada Leszek Waliszewski.
 
Czas dla rodziny
 
Z najbliższymi świąteczny czas spędzi również Monika Wolańska, dyrektorka Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Od lat cała jej rodzina spotyka się u brata jej mamy. – To jest nasza wieloletnia tradycja. A ponieważ ostatnio rodzina nam się powiększyła, więc w tym roku będzie 10 osób dorosłych i troje małych dzieci. To tak wyjątkowe chwile, że nikt nawet nie myśli, by święta spędzić poza domem. Oczywiście są wyjątkowe sytuacje, gdy ktoś nie może dojechać, ponieważ część rodziny jest poza granicami Polski. Ale zawsze staramy się spotkać w pełnym gronie – mówi Monika Wolańska.
 
Wieczerzę wigilijną w rodzinie pani Moniki przygotowuje jej ciocia razem ze swoimi córkami, natomiast pozostali członkowie rodziny zawsze zjawiają się z jakąś potrawą, z ciastem lub sałatką. To taka wieczerza składkowa. – Ostatnio moją specjalnością są ciasteczka cynamonowo-imbirowe, a ponieważ przyjeżdżam ze wsi, więc staram się przywozić również jakieś wiejskie wiktuały: biały ser, wiejskiego indyka, grzyby suszone, marynowane rydze, ponieważ rydze są charakterystyczne dla okolicy, gdzie mieszkam.
 
A co najbardziej smakuje w ten wieczór? Monika Wolańska przyznaje, że w Wigilię każda potrawa smakuje wyjątkowo i nie potrafi wskazać jednej ulubionej. –  Ale daniem bardzo oryginalnym, które pojawia się na naszym stole jest kwasówka. W wydaniu mojej cioci, która pochodzi z Jawornika, to zupa na soku z kapusty, lekko zaróżowiona wywarem z buraków. Jest mocno kwaśna i podaje się ją z uszkami. To wyjątkowy regionalny akcent, rzadko spotykany, bo nigdy z takim daniem się nie spotkałam. Ale jest naprawdę bardzo pyszna i je się ją tylko na Wigilię – opowiada Wolańska.
 
Pozostał dni świąt również spędza w rodziną, nawzajem się odwiedzają. – To taki czas tylko dla nas, żeby się spotkać, porozmawiać. Jesteśmy trochę rozrzuceni po świecie, a na święta wszyscy staramy się zjechać i spędzić te trzy dni razem. To okazja, by pobyć razem i jeszcze zacieśnić te więzi – podkreśla dyrektorka Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej.
 
Pierwsze święta w polskim domu
 
Tegoroczne Boże Narodzenie będzie wyjątkowe dla Magdaleny Zimny-Louis, autorki powieści. W styczniu br. wróciła po ponad 20 latach do Polski, ale na pewno będzie to czas bardzo tradycyjny. – Wielu rzeczy nie mogłabym zrobić w święta… na przykład wyjechać na wczasy pod palmą i piaskiem pomiędzy palcami. Nigdy! – podkreśla. – Tak, jak większość Sylwestrów wspominam jako koszmar przełomu roku (choć nigdy nic się nie stało, ale poza jednym balem, niemiło, bezbarwnie wspominam), tak Święta Bożego Narodzenia to dla mnie cud.
 
Po listopadowej szarzyźnie i smucie, grudzień przynosi same dobre emocje, odliczając czas oczekiwania na Wigilię w taki rytmie, że chce się podskakiwać. Chodzę po sklepach i widzę, że ludziska się cieszą, jedni wydają mniej, inni więcej, ale z myślą o bliźnim, a to chyba najważniejsze. Dla mnie,  fundamentem, ścianą nośną i dachem świąt są osoby, z którymi zasiada się do świątecznego stołu.  Wigilia 2014 będzie się bardzo różnić od poprzednich, ponieważ jest urządzana przeze mnie, w moim domu w Polsce, po 23 latach świętowania pod przyjaznym, ale obcym niebem Anglii. Wprawdzie zabraknie mojej siostrzenicy Agnieszki i jej brata Łukasza, którzy ze względów zawodowych nie mogą przylecieć do Polski, ale będziemy i tak mocną grupą trzech sióstr z mężami i dziećmi (oraz ich partnerami) zasiadać do stołu. Centrum stanowić będzie nasza mama. Nie pamiętam kiedy ostatnio mogliśmy zebrać taki komplet? 
 
Na stole pani Magdy będzie: barszcz biały z grzybami, kilka rodzajów ryb, pierogi ruskie, gołąbki z kaszą i grzybami, kapusta, słodkości, kompociki, a na trawienie czerwone wino. – Mamy w rodzinie prawdziwą piosenkarkę, Ulę Wójcik, solistkę zespołu Spiral, więc śpiewy będą na wysokich nutach! Po oficjalnej części nastąpi wymiana prezentów, na co młodsza część towarzystwa czeka z niecierpliwością już od tygodnia – opowiada pisarka. -Nie chciałabym popaść w egzaltację w amerykańskim stylu, ale muszę powiedzieć, że uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, jako okazję do rodzinnego spotkania w pięknych dekoracjach i światłach. Miałam to niewiarygodne szczęście w życiu, że moje poprzednie święta, odkąd pamiętam, były piękne. Wiele w tym zasługi moich rodziców, więc tym samym chcę oczarować kolejne pokolenie w rodzinie. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy