Reklama

Lifestyle

Czas winobrania w podkarpackich winnicach

Aneta Gieroń
Dodano: 17.09.2023
21798_IMG_1529
Share
Udostępnij
W większości podkarpackich winnic trwa wielkie winobranie, a zbiory zapowiadają się naprawdę dobrze. Zarówno odmiany deserowe jak i winne mają owoce o wysokiej koncentracji cukru, akuratną ilość wody, a sok jest aromatyczny i treściwy. 
 
600 lat temu benedyktyni i cystersi zakładali w Polsce winnice i… wiedzieli, co robią. Z ich tradycji bez kompleksów korzystają dziś winiarze z Podkarpacia, a nasze wina należą do najlepszych w Polsce. W Jaśle mieszka i pracuje Roman Myśliwiec, pionier polskiego winiarstwa, który winne latorośle sadził już w 1982. W przysiółku Łęgórz, ledwie kilka kilometrów od Jasła siedlisko mają Elwira i Wiktor Szpakowie, winiarscy pasjonaci, którzy kilkanaście lat temu z porywu szaleństwa stworzyli ogród winoroślowy, a dziś są bohaterami kolejnych konkursów winiarskich i właścicielami ponad 2 hektarowej winnicy tarasowej, porośniętej 11 tys. krzewów.
 
Od kilku lat można mówić o trzech skupiskach winiarskich na Podkarpaciu; wokół Jasła i Dębicy, Rzeszowa oraz w okolicach Jarosławia i Przemyśla. Oczywiście nijak skromnej  Polsce i Podkarpaciu ścigać się z Francją i legendarnym winiarskim regionem Burgundią, gdzie w ojczyźnie Ludwika XIV jest ponad 800 tys. hektarów winnic i tysiące małych, rodzinnych wytwórni win, które od pokoleń specjalizują się w królewskich, bardzo drogich, wyśmienitych trunkach. Ale Podkarpacie i polskie wina mają swoją przyszłość; sukces drzemie w ciekawych, niepowtarzalnych i „hardych” smakach.
 
– Czystość aromatów – to nasz wyróżnik i największy atut –  uważa Wiktor Szpak, właściciel Winnicy „Jasiel”. A to oznacza, że gdy smakujemy podkarpackie wino i wyczuwamy nutę agrestową, albo różaną, to jest ona mocna, czysta, wyrazista. 
 
– Co jest zasługą czystości naszych gleb, które w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskich nie są chemizowane – tłumaczy Wiktor Szpak. – A naturalność w winie jest bardzo cenna.
 
Tak bardzo, że gdy John Salvi, Brytyjczyk osiadły we francuskim Bordeaux, legendarny znawca win, posmakował  Cabernet Dorsa – czerwonego wina z Winnicy „Jasiel”, był przekonany, że podano mu Cabernet Sauvignon od legendarnego francuskiego winiarza.
 
 – Powtarzalność smaku na najwyższym poziomie, to największe wyzwanie dla twórców wina i coraz lepiej sobie z tym na Podkarpaciu radzimy – mówi właściciel Winnicy “Jasiel”. 
 
 
Może dlatego, że winnic w naszym regionie ciągle przybywa. Według Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa na Podkarpaciu mamy obecnie zarejestrowanych 41 winnic o łącznym areale 59,38 ha (średnia 1,45 ha). W 2020 roku były to 34 winnice o łącznym areale 46,63 ha (średnia 1,37 ha). Nie ma też wątpliwości, że siła podkarpackiego winiarstwa tkwi nie w olbrzymich, przemysłowych wręcz winnicach, ale w jakości wytwarzanego tu wina. I choć Podkarpacie nie ma długich historycznych tradycji winiarskich, klimat u nas też jest sporo gorszy od tego w zachodniej Polsce, w okolicach Zielonej Góry, która przez lata uznawana była za stolicę polskiego wina, to jednak pasja i podkarpackie gleby – dobre do uprawy wina – sprawiły, że o podkarpackim winie mówi się coraz głośniej i z coraz większym uznaniem.
 
– W ponad 80 procentach, może nawet w 90 procentach wpływ na jakość wina ma gleba, na której rosną winogrona, resztę stanowi to „coś”, co każda winnica i winiarz mają niepowtarzalnego – mówi Elwira Szpak.
  
W biednym, nieuprzemysłowionym Podkarpaciu, zwłaszcza w jego południowej części, gdzie nigdy nie było dużych miast i większych zakładów pracy, winnice mogą być idealnym sposobem na zaktywizowanie ludzi, stworzenie rodzinnych biznesów, znalezienia sposobu, by dorobić do skromnych pensji i zmienić swoje życie.
 
Modna włóczęga po podkarpackich winnicach
 
Bo pieniądze kryją się w enoturystyce – winiarskiej turystyce coraz bardziej popularnej formie spędzania czasu w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych i coraz chętniej praktykowanej także w Polsce i na Podkarpaciu. Bogaci pasjonaci wina jeżdżą na winiarskie włóczęgi do Kalifornii albo Republiki Południowej Afryki, zamożni degustują wina w osadach winiarskich na Węgrzech, Słowacji, w Mołdawii, niebiedni coraz częściej chcą smakować wina podróżując po Podkarpaciu. Już dziś, kto zjedzie w okolice Jasła, w co najmniej kilku bardzo dobrych winnicach nie zawiedzie się serwowanym tam winem i samymi winnicami.
 
– Najazd gości mamy we wrześniu – przyznaje Wiktor Szpak. – Wszyscy chcą zobaczyć dojrzewające owoce na krzewach, bo rzeczywiście widok jest piękny, ale jeszcze piękniej w winnicy było w czerwcu, gdy krzewy kwitły, a zapachy  były magiczne. Warto o tym pamiętać w kolejnych latach, bo wrzesień, październik, to czas zbiorów i winiarze już nie poświęcą gościom tyle czasu, ile by ci oczekiwali.   
 
A ciekawość gości jest ogromna. Wystarczy kilka chwil spędzonych w winnicy, by zauważyć, że na pozór takie samo wino różni się w sposób niebywały. W zależności od odmiany niby te same czerwone, albo białe kiście smakują diametralnie różnie. Inaczej Siegerrebe, Solaris, inaczej Muskaris, z których robi się wina białe. Podobnie jest z Rondem, Regentem i Cabernet Dorsa, odmianami, z których powstaje wino czerwone.
 
Jeśli do tego dodać, że wino z obecnego rocznika, ze względu na suche i słoneczne lato, może być jednym z lepszych w podkarpackiej tradycji winiarskiej, to mówienie o Podkarpaciu jako o zagłębiu wina i winiarzy, przestaje  być fanaberią, a staje się faktem.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy