Reklama

Lifestyle

Capoeira. Brazylijska sztuka walki i sposób na życie także w Rzeszowie

Ewelina Czyżewska
Dodano: 29.05.2016
27429_0K3A0579
Share
Udostępnij
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dosyć niewinnie. Zgromadzone osoby tworzą krąg otaczający walczących. Do walki zachęca ich rytm wybijany na berimabu i panderio. Wykonywane ruchy są dynamiczne i efektowne. Zamaszyste kopnięcia, akrobacje w powietrzu, ciężko oderwać od nich wzrok. Tak wygląda capoeira, która potrafi zmienić całe nasze życie – twierdzi Tomasz Majka, instruktor, właściciel Akademii Sztuki Capoeira (ASC) w Rzeszowie
 
Istnieje wiele legend i teorii na temat capoeiry. Jej początki sięgają XVIII i XIX wieku, a związane są z niewolnictwem na terenie Brazylii. Niewolnikom, z racji ich statusu społecznego, nie wolno było uczyć się form samoobrony. Zaczęli więc ćwiczyć taniec. Był on charakterystyczny, ponieważ bazował na afrykańskich rytuałach. Podstawowe ruchy i techniki, które pochodziły z plemiennych gier i zabaw, połączone z rytmem stały się w końcu stylem walki. Po zniesieniu niewolnictwa dla wielu capoeira była sposobem na manifestowanie odrębności kulturowej, a przede wszystkim formą zapomnienia od codziennego życia w biedzie. 
 
Nowoczesna capoeira to przede wszystkim dynamiczna walka, w której mniej jest tańca. Zawiera wiele elementów samoobrony, dużo kopnięć, uników i akrobacji. To, co wyróżnia ją spośród innych sztuk walki, to taneczna płynność ruchów. Niewiele jest pozycji statycznych. Ciosy przeciwnika blokuje się bardzo rzadko, zamiast tego jest wiele form uniku. Jej nieodłącznym elementem jest żywa muzyka oraz śpiew. Początkowo trenowanie tej sztuki walki było zakazane. Do jej zalegalizowania przyczyniła się działalność MESTRE BIMBA – Manuela dos Reis Machado, który w 1928 roku przekonał brazylijskie władze do zniesienia zakazu. Od tamtego momentu capoeira zaczęła swoją ekspansję na terenie Brazylii, a później na cały świat.
 
– W Polsce pojawiła się ponad 20 lat temu – mówi Tomasz Majka, instruktor, właściciel Akademii Sztuki Capoeira (ASC) w Rzeszowie. – Pierwszą grupę założył Adam Faba, który zafascynowany tą sztuką walki, sprowadził ją do Polski i trenuje do dzisiaj. Moja przygoda rozpoczęła się 15 lat temu. Byłem licealistą, kiedy wraz z kolegami pojechałem do Szwajcarii do prac sezonowych. Każdy wolny wieczór spędzaliśmy na boisku do koszykówki, gdzie spotykaliśmy się z okoliczną młodzieżą. Było to miejsce, gdzie przychodzili pasjonaci różnych sportów, również osoby trenujące capoeirę. Wtedy nie miałem pojęcia, co to w ogóle jest, ale akrobacje, które wykonywali, były bardzo efektowne. Robili gwiazdy, kopnięcia w powietrzu, uniki, stawali na rękach, na głowach.  Początkowo myśleliśmy, że jest to coś w rodzaju tańca. Zachęceni, spróbowaliśmy. Od tamtej pory do zakończenia pobytu w Szwajcarii, ćwiczyliśmy razem z nimi. 
 
Początki capoeiry w Rzeszowie
 
–  Po powrocie do Polski nie przestaliśmy ćwiczyć. Praktykowaliśmy wszędzie, w parkach, w domach, na osiedlu. Zacząłem czytać o kulturze brazylijskiej – mówi właściciel ASC w Rzeszowie – To były czasy, w których dostęp do Internetu mieli nieliczni, dlatego razem z  kolegami chodziłem do kafejek internetowych. Oglądaliśmy filmy, a potem naśladując ich ruchy, uczyliśmy się podstaw. 
 
W Rzeszowie pierwszą grupę utworzył Wojciech Skubiszewski, uczeń Adama Faby. Treningi odbywały się na sali gimnastycznej w jednej z rzeszowskich szkół. Kolega przyniósł mi plakat o naborze do grupy, a ja szczęśliwy natychmiast skorzystałem – opowiada instruktor capoeiry – To było dokładnie trzynaście lat temu. Od tamtego momentu w zasadzie nie miałem żadnej przerwy. Można powiedzieć, że to mój mały jubileusz – piętnaście lat przygody z capoeirą, a trzynaście intensywnego treningu w grupie Capoeira Regional w Rzeszowie. 
 
Capoeira to nie tylko sztuka walki
 
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dosyć niewinnie. Zgromadzone osoby tworzą krąg, w którym odbywa się walka, a właściwie gra między dwiema osobami. Trenujący nie trafiają siebie nawzajem, a ciosy są jedynie markowane. Gracze są nie tyle przeciwnikami, co partnerami. 
 
– W capoeirze bardzo ważny jest szacunek do drugiej osoby – tłumaczy Tomasz Majka. – Na sali treningowej może spotkać się urzędnik, prezes banku, uczeń. Wszyscy są równi, ale każdy odnajduje w tym sporcie coś zupełnie innego. Uczy współpracy, samokontroli, a przede wszystkim szacunku do drugiego człowieka. Jest też dobrym sposobem na spędzenie wolnego czasu, oderwaniem od codzienności. 
 
– Ja, dzięki capoeirze rozwijałem się na wielu płaszczyznach – mówi właściciel ASC w Rzeszowie – Na początku była moją pasją. Trenowałem, poszukiwałem wiedzy na ten temat, jeździłem po Polsce, niejednokrotnie zaniedbując szkołę, pracę, a czasem niestety też rodzinę. Ale moje poświęcenie oraz zdobyte umiejętności zaprocentowały. Po pięciu latach treningu zdobyłem pierwszy profesjonalny stopień instruktorski i mogłem poprowadzić własną grupę. Utworzyłem ją w Krośnie i prowadzę w niej zajęcia już od 7 lat. W tym samym czasie pomagałem Wojtkowi Skubiszewskiemu w prowadzeniu zajęć Rzeszowie. Gdy pięć lat temu Wojtek wycofał się z capoeiry, objąłem stanowisko dyrektora rzeszowskiej Capoeira Unicar. 
 
Capoeira jako element brazylijskiego folkloru 
 
Capoeira to nie tylko sztuka walki. Jest ona nieodłącznym elementem kultury brazylijskiej. Łączy w sobie wiedzę o obrzędach ludowych, naukę brazylijskich pieśni, grę na charakterystycznych instrumentach takich jak berimbau, pandeiro, atabaque (bęben basowy). – Nie byłoby capoeiry bez tradycyjnej brazylijskiej muzyki – tłumaczy Tomasz Majka. – Muzyka zawsze towarzyszy treningom i pokazom. Instrumentów, których używamy nie spotyka się na co dzień. Opanowanie gry na nich w karierze każdego capoeristy powinno być równie ważne jak doskonalenie ruchów.
 
Charakterystyczną formą tańca folklorystycznego, która łączy się z capoeirą jest maculele. Wywodzi się ono z tradycji i kultury afrykańskich niewolników. – To forma uhonorowania faktu zniesienia niewolnictwa – opowiada właściciel ASC Rzeszów. – Brazylijczycy w każdą rocznicę wychodzą na ulice i tańczą maculele. My szanujemy tę tradycję i prezentujemy maculele na pokazach, by przybliżyć ludziom wydarzenia, które wpłynęły na powstanie capoeiry. Jest to pokaz  bardzo efektowny i ekspresyjny. Maculele tańczy się w specjalnie przygotowanych strojach, które przypominają stroje afrykańskich plemion. Dramatyzmu przedstawieniu nadają drewniane pałki, którymi uderzamy oraz rytm wybijany przez bębny. Kiedyś był to rytuał, który zachęcał wojowników do działania. 
 
Gradacja w capoeira 
 
Twórca capoeiry regional, Mestre Bimba stworzył pewien rodzaj gradacji. Pogłębianie umiejętności umożliwia awans w hierarchii capoeira. Zaczynając od pierwszych, jak  przyswojenie podstawowych sekwencji, następnie nauka gry na instrumentach, nauka konkretnych akrobacji. Wysokie stopnie otrzymuje się również za pracę na rzecz grupy, w której się trenuje. Za propagowanie idei, za promowanie wydarzeń związanych z sekcją, zarówno na terenie Polski jak i świata. Warunkiem zdobycia wysokich stopni są również wizyty w Brazylii, która jest kolebką capoeira.
 
– Oznaką stopnia w capoeirze jest kolor sznura, którym jesteśmy przepasani – mówi instruktor. – W naszej grupie jest dwanaście stopni. Żeby otrzymać biały sznur, czyli najwyższy, trzeba trenować przez całe życie.  Zanim jednak w ogóle otrzymamy pierwszy sznur, jasnozielony, musimy przejść coś w rodzaju chrztu. W kulturze capoeiry nazywa się to Batizado. W wolnym tłumaczeniu to przyjęcie człowieka do świata capoeira. To niezbędne, by móc kontynuować naukę i rozwijać się na dalszych etapach. –  Podczas Batizado otrzymujemy też imię – opowiada Tomasz Majka. – Moje brzmi Voador – Latający. Związane jest ono z umiejętnościami, jakie prezentuję w powietrzu. Imiona nadawane są w języku portugalskim przez profesorów capoeiry. Powtarzają się bardzo rzadko. Są w różnej formie językowej. To rzeczowniki, czasowniki lub przymiotniki. Dzięki  imionom ludzie zbliżają się do siebie, ale jest to również forma nauki portugalskiego, co później przydaje się podczas pobytów w Brazylii.
 
– Batizado ma się tylko raz. Później jest tak zwana zmiana sznura – troca de corda –  tłumaczy Voador. – To pewnego rodzaju egzamin z umiejętności, które mamy. Pierwszy sznur jest w kolorze jasnozielonym, później ciemnozielonym, następny żółty – są to stopnie uczniowskie alunos (uczniowie). Kolejny to niebieski graduado – pierwszy stopień instruktorski. Otrzymując go, mamy prawo do prowadzenia zajęć. Kolejnym instruktorskim jest  formada (uformowany) , wtedy otrzymujemy sznur w kolorze czerwonym.  
 
Po czerwonym zaczynają się stopnie stażystów. Sznury dwukolorowe estagiario – pierwszy jasnozielono połączony z żółtym, estagiario dwa – niebieski i czerwony. Kolejne to trzy stopnie profesorskie będące mieszanką kolorów z białym. Pierwszy stopień jest biały i ciemnozielony, następny biały i żółty,  w końcu biały i niebieski. Przed otrzymaniem najwyższego stopnia jest tzw. – contra mestre – przed mistrzem i jest to sznur biało – czerwony. Kolorem mistrzowskim – mestre –  jest biały. 
 
– Nie mam jeszcze białego sznura, ale do niego dążę – mówi właściciel ASC w Rzeszowie. – Pewnie zajmie mi to całe życie, ale wiem, że kiedyś moja praca dla uczniów i całej grupy będzie doceniona przez innych mistrzów, a ja  zostanę okrzyknięty MESTRE. Póki co jestem instruktorem – stażystą estagiario.
 
Żeby być dobrym graczem warto specjalizować się nie tylko w capoeira. Trzeba być też biegłym w innych sztukach walki. Oczywiście nie każdy to robi, ale są osoby, które trenują na akademii boks czy brazylijskie ju-jitsu.  – Mamy też dodatkowe zajęcia akrobatyczne i siłownię. Niektórzy trenują salsę, sambę, mamy też zajęcia maculele. To wszystko sprzyja rozwojowi oraz kształtuje nasz charakter – dodaje instruktor.

Jak przenieść Brazylię do polskiej Akademii
 
– Obowiązkową rzeczą w profesjonalnej nauce capoeira są podróże do Brazylii. Pozwalają zgłębić wiedzę na temat capoeira oraz poznać kulturę brazylijską – opowiada właściciel ASC Rzeszów. – Sam byłem w Brazylii dwukrotnie. Za rok planuję kolejny wyjazd. Jadąc tam, poznaję kulturę, łatwiej mi zrozumieć, jak wygląda i ewoluuje mentalność tych ludzi. 
 
– Idąc torem brazylijskiej nauki ukształtowałem m.in. program ćwiczeń oraz grupy treningowe – mówi Tomasz Majka. – W naszej akademii dzieci zaczynają trenować już  w wieku trzech lat. Jest to najmłodsza grupa. Kolejną jest od pięciu lat i wzwyż. Im wcześniej zaczynamy trening, tym łatwiej jest nam się wielu rzeczy nauczyć, mamy też więcej na to czasu. 
 
W najmłodszej grupie nie jest to jeszcze prawdziwa sztuka walki. Są to zajęcia ogólnorozwojowe, przygotowujące ruchowo do prawdziwego treningu. – Przez zabawę prowadzimy dzieciaki do kolejnego etapu – tłumaczy właściciel ASC Rzeszów. – Pracujemy nad ich postawą, koordynacją ruchową, wzmacniamy mięśnie. Śpiewamy po portugalsku, a one uczą języka. Oczywiście, treningi są bezpieczne dla trenujących. Akademia jest profesjonalnie wyposażona w maty i sprzęt, które pozwalają na wykonywanie akrobacji również przez dzieci. 
 
Ze względu na wiek są grupy dzieci od trzech do pięciu lat a następnie od pięciu do dwunastu oraz grupy młodzieży i dorosłych. Od 12 roku życia nie ma górnej granicy wieku. – Najstarsza osoba, która trenuje ma 54 lata – mówi Voador – Zacząć można w każdym wieku, bo bez wglądu na wiek zawsze widać postępy. Trenujemy od wtorku do soboty, z podziałem na grupy. Ale podstawowy trening jest to minimum dwa  do trzech razy w tygodniu. 
 
Capoeira jest jak rodzina
 
– Capoeira to też pewnego rodzaju społeczność – mówi instruktor. – Razem spędzamy mnóstwo czasu, dużo o sobie wiemy, wspieramy się, jesteśmy jak rodzina. Starsi koledzy często pomagają młodszym – w nauce, czasem w rozwiązywaniu problemów życia codziennego. Chodzimy wspólnie na imprezy, spędzamy prywatny czas. Organizujemy też imprezy integracyjne, jeździmy na obozy szkoleniowe. Z moich statystyk wynika, że tu w Rzeszowie przez Unicar przewinęło się już kilka tysięcy osób. 
 
Capoeira jako sposób na życie
 
– Zaczynając trenować nie myślałem o tym, jak o formie zarobku – mówi Tomasz Majka.  – Prowadząc zajęcia cały czas pracowałem w sprzedaży i marketingu. Trwało to 8 lat. Dzięki temu zdobyłem wiedzę, którą teraz wykorzystuje w swojej firmie, bo akademia to nie tylko treningi. Prowadzimy zajęcia w przedszkolach, szpitalach, w ośrodkach zdrowia i placówkach edukacyjnych. Organizujemy pokazy, warsztaty, czasem są to lekcje pokazowe. Zdarza się, że jestem zapraszany za granicę jako instruktor. W Amsterdamie zaproponowano mi utworzenie własnej grupy. – Póki co nie skorzystałem z takiej możliwości, ponieważ całą swoją energię wkładam w rozwój akademii. Oprócz Rzeszowa mamy też grupy w Krośnie i w Dębicy, a w dalszym ciągu widzę możliwości rozwoju. 
 
– Nie byłoby grupy, gdyby nie byłoby chętnych, by ten sport uprawiać – mówi instruktor capoeiry. – Firma zatrudnia już kilka osób – są to moi byli uczniowie. Oprócz dawania pokazów, prowadzenia warsztatów, wychodzimy też na ulicę. W czerwcu odbędą się kolejne warsztaty „Rozpoczęcie wakacji w stylu Regional”, na które zaproszeni są goście z całej Polski. Podczas warsztatów 25 czerwca w kinie Zorza o godz. 15 pokażemy pierwszy profesjonalny film, który jest podsumowaniem 20 lat capoeiry w Polsce. Zaplanowana jest również impreza. Warsztaty będą trwały od środy do niedzieli. Zajęcia poprowadzą mistrzowie z Brazylii. Pierwszy raz pojawia się też kobieta o wysokim stopniu instruktora. 
 
Gdybym wyjechał z Polski to…
…nadal bym trenował. Capoeira ciągle się rozwija i działa prężnie na całym świecie.  Instruktorzy podróżują szerząc jej ideę, zakładają kolejne grupy, trenują następne pokolenia. Jeśli pojechałbym gdzieś, gdzie jej nie ma, zacząłbym od nowa – podsumowuje Tomasz Majka. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy