Reklama

Lifestyle

Nowe życie Starego Zagórza. Klasztor karmelitów bosych

Antoni Adamski
Dodano: 21.09.2021
56492_zagorz
Share
Udostępnij
Na przedmieściach, na malowniczym wzgórzu, z trzech stron otoczone rzeką Osławą, wznoszą się ruiny barokowego klasztoru karmelitów bosych. Miejsce od prawie dwustu lat dzikie i opuszczone, przeobraża się szybko w atrakcyjne centrum turystyczne. 
 
26 listopada 1822 roku „w tym nieszczęśliwym dniu o godzinie wpół do drugiej po południu klasztor, kościół i dom poprawczy został obrócony w zgliszcza”- zanotował ojciec Jan Włodzimierski, niedawno przybyły do Zagórza zakonnik. Tego dnia wybuchła gwałtowna sprzeczka między autorem notatki a przeorem o. Leonardem Umańskim. Ten pierwszy – znany z gwałtownego charakteru – strącił na drewnianą podłogę palącą się lampkę oliwną. Pożar strawił zabudowania, zaś o. Włodzimierski został aresztowany przez policję austriacką i przewieziony do Lwowa. Tam w czasie śledztwa przyznał się do winy. (Po wyjściu z więzienia trafił do klasztoru we Lwowie, a stamtąd z powodu kolejnych wykroczeń skierowany został do zakonnego domu poprawczego w Przeworsku.)
 
Zagórzański Karmel już nigdy nie podniósł się z ruiny. Ufundowany w pierwszej tercji XVIII stulecia przez Jana Franciszka Stadnickiego – chorążego nadwornego koronnego, a później wojewodę wołyńskiego – należał do tak często występujących na Kresach klasztorów obronnych. Otoczony kamiennymi murami, najeżonymi basztami, posadowiony na skalistym urwisku dawał złudne poczucie bezpieczeństwa  okolicznym mieszkańcom oraz upadającej Rzeczpospolitej. Krótki okres rozkwitu został brutalnie przerwany przez wojska rosyjskie, które warownię obległy i spaliły dnia 29 listopada 1772 r.  W twierdzy bronili się konfederaci barscy, którzy ulegli przeważającym siłom sołdatów carycy Katarzyny. Karmel nad Osławą – zwany Marymontem czyli Wzgórzem Marii – został z trudem odbudowany po to, by w pół wieku później znów obrócić się w ruinę z powodu wad charakteru kłótliwego zakonnika.
 
To nie jeden człowiek zawinił. Już wcześniej  odnotowano upadek życia zakonnego. W roku 1810 o. Wawrzyniec Somner w piśmie do urzędu cyrkularnego, czyli starostwa austriackiego – mieszczącego się na zamku w Sanoku – odnotował,  iż mury zabudowań klasztornych są tak zniszczone, że rozpadają się. Zakonnicy często głodują, nie mają nawet chleba, zaś o żywność muszą żebrać w pobliskich wioskach. W zimie nie mają drewna na opał. Zakon utracił konie, krowy i woły. Konwent jest zadłużony, zaś w sposób kumoterski dobierani dzierżawcy nie płacą swoich zobowiązań. Mimo tego władze zakonu – wbrew własnemu interesowi – przedłużały im dzierżawę. 
 
W odpowiedzi na memoriał o.  Somnera wspólna komisja złożona z władz austriackich oraz z polskiego duchowieństwa wydała szereg ogólnikowych zaleceń typu: „miłość wzajemna i pokój mają być przestrzegane w klasztorze”. Jakby nieszczęść było mało, przybyło gęb do wyżywienia. Rząd cesarza Józefa II likwidował okoliczne klasztory, zaś karmelitów bez dachu nad głową kierował do Zagórza. Dodatkowo w miejsce szpitala dla weteranów (tylko szlacheckiego pochodzenia!)  założono tutaj dom poprawczy dla zakonników. W 1821 biskup przemyski mianował i przysłał na przełożonego „poprawczaka” właśnie krewkiego o. Jana Włodzimierskiego – przyszłego szeregowego lokatora zakonnego domu poprawczego w Przeworsku.  Jego konflikt z przeorem – to ostatni rozdział historii miejsca, które – nie bez powodu – zmienił się w gruzy. 
 
 
Jakub Osika. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Jaki to obiekt popadł w ruinę? Kościół pod wezwaniem Zwiastowania NMP ma fasadę w stylu jezuickiej świątyni Il Gesu w Rzymie, skąd barok XVII stulecia jako styl „monumentalny i surowy” rozpowszechnił się w Polsce. Jako pierwszy tego typu  zbudowano kościół św. Piotra i Pawła w Krakowie. Jego fasada zdobiona charakterystycznymi wolutami, podzielona pilastrami, przecięta wydatnymi gzymsami i zwieńczona trójkątnym przyczółkiem została w Zagórzu uproszczona. We wnękach fasady stały drewniane (a mimo kruchości materiału do dziś  zachowane) rzeźby patronów zakonu: św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avila. Wnętrze skomponowane przez Tylmana z Gameren – autora przepięknego kościoła pw. św. Anny w Krakowie – ma za to w sobie nastrój niespokojnego, pełnego kontrastów późnego baroku. Podkreśla go zestawienie ośmiobocznej nawy z dwoma kaplicami z długim, czteroprzęsłowym – po to, aby pomieścić wszystkich zakonników – prezbiterium.  Jest ono zwieńczone dwoma basztami: widokową i dzwonnicą. W planie tym widoczne są wpływy najwspanialszych dzieł architektury zbudowanych na północ od Alp. Są to kościoły: św. Karola Boromeusza w Wiedniu i dominikanów we Lwowie. Ich plany są bardziej skomplikowane i finezyjne. Nawa bowiem ma kształt elipsy otoczonej wieńcem kaplic. 
 
Przestrzenie tych ostatnich obiektów przenikają się, a dzięki iluzjonistycznym freskom otwierają na sferę pozaziemską. To zaludnione postaciami świętych i aniołów niebo. W Zagórzu po zniszczeniach i pożarach pozostały tylko resztki polichromii iluzjonistycznie przedstawionego ołtarza głównego (z postacią Boga Ojca nad nim) i dwóch ołtarzy bocznych. Resztki  potężnej malowanej, monumentalnej architektury kontrastują z ustawionymi na wolutach  delikatnymi, pełnymi kwiatów wazonami. Sklepienie z polichromią nie zachowało się. Autorstwo fresków przypisuje się Marcinowi Stroińskiemu (którego starszy brat Stanisław tak wspaniale ozdobił wnętrze bazyliki leżajskiej oraz przemyskiego kościoła franciszkanów)  lub karmelicie o. Grzegorzowi Czajkowskiemu. Piękno tych malowideł widać na starych fotografiach z 1925 r. w pracy Adama Bochnaka, profesora historii sztuki UJ, a później na akwarelach, które w 1951 wykonał inż. Tadeusz Roman Żurowski – autor projektu odbudowy kościoła.  Oglądamy na nich dużo większe niż obecnie fragmenty fresków, które nikną z każdym dziesięcioleciem. Niektóre łuszczą się nieszczęśliwie poprawione przez jakiegoś amatora (prawy ołtarz boczny).
 
Za prezbiterium zlokalizowano zabudowania klasztorne zgrupowane wokół wirydarza. Były tam 22 cele dla zakonników, refektarz, kuchnia i biblioteka. Nie można dziś sprawdzić co z nich zachowało się, gdyż teren ten zagłuszyła bujna roślinność. Za klasztorem ciągną się mury obronne z dwoma basztami. Po stronie południowo – zachodniej mur obronny obejmował ogród i park, po stronie północno-zachodniej murem obronnym otoczone były zabudowania gospodarcze, obronne oraz baszta wjazdowa. Obok niej zlokalizowane zostało foresterium, czyli dom gościnny (o którym niżej). Mury otaczające zabudowania klasztorne są w złym stanie. W niektórych miejscach pozostały z nich tylko gruzy. Poza murami  obronnymi,  na południowy-wschód znajduje się (również w stanie ruiny) wspomniany szpital, zamieniony później na dom poprawczy. 

W roku 1831 klasztor został zniesiony, a ruiny przeszły na własność zaborców. W okresie międzywojennym należały do Żydów, od których zostały odkupione przez barona Adama Ludwika Gubrynowicza. Ten zaś przekazał je na własność Seminarium Duchownemu w Przemyślu. Prócz nowej tablicy nad wejściem nic się nie zmieniło  w posiadłości, która popadała w coraz większą ruinę. Po wojnie odzyskali ją karmelici. Wtedy pojawiła się szansa na odbudowę Karmelu. Jego inwentaryzację i plany rekonstrukcji sporządził wspomniany wyżej inżynier architekt Tadeusz Roman Żurowski. Odbudowywał on wówczas Warszawę i pracował w centralnych władzach muzealno-konserwatorskich Ministerstwa Kultury. Związany od czasów młodości ze Lwowem oraz z Ziemią Sanocką już przed wojną prowadził w Zagórzu prace archeologiczne. 
 
W roku 1957 Kapituła Prowincji Karmelitów w Krakowie zadecydowała o odbudowie klasztoru i uzyskała wszystkie pozwolenia administracyjne oraz  konserwatorskie. Pracami kierował o. Józef – Jan Prus, który zamieszkał w niewielkim baraku obok bramy wjazdowej. Pomagali mu dwaj zakonnicy: brat Wawrzyniec Radkiewicz i o. Aureliusz Balonek. Odgruzowali oni otoczenie kościoła, gromadząc stosy zdatnego do planowanych robót budowlanych kamienia. Uzyskali skromne fundusze od konserwatora zabytków i znaczącą pomoc miejscowej ludności. Powstał cały ruch społeczny skupiony wokół idei odbudowy. Ojciec Józef udał się w podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie uzyskał pieniądze od miejscowej Polonii. Niestety po powrocie z USA o. Józef zachorował i zmarł w 1962 r. Sprawa odbudowy Karmelu przeobraziła się w ocenie władz w klerykalny ruch polityczny. Pozwolenie na budowę zostało cofnięte. Skierowany do władz protest podpisało 1700 osób – przeważająca część mieszkańców Zagórza. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Sprawę przerwano aż początku lat 90-tych, kiedy to Skarb Państwa miał sprzedać ruiny prywatnemu przedsiębiorcy. Na skutek protestów zrezygnował z transakcji i przekazał zabytek lokalnemu samorządowi. W roku 2000 rozpoczął on pierwsze prace zabezpieczające i konserwatorskie. Roboty nabrały tempa w roku 2010, kiedy burmistrzem Zagórza został Ernest Nowak, który powiedział nam: Tego typu zadania należy postrzegać w dwóch wymiarach. Z jednaj strony jest to dziedzictwo świadczące o naszej historii, kulturze i pochodzeniu. To zobowiązanie i odpowiedzialność wobec przeszłych, obecnych oraz przyszłych pokoleń. To nasze korzenie i tożsamość. Z drugiej – inwestycja w zabytki jest doskonałym kołem zamachowym i szansą rozwoju Zagórza, poprzez stworzenie odpowiedniej marki i brandu produktu turystycznego.
 
W roku 2013 pojawiła się możliwość skorzystania z funduszy europejskich, które przekazuje marszałek województwa. Do tego dochodzą dotacje Ministerstwo Kultury oraz środki własne samorządu. 

-Nie odbudujemy kościoła ani klasztoru w sensie ich odtworzenia. To nierealne, chcemy je zabezpieczyć w formule trwałej ruiny. Będzie za to atrakcyjny obiekt turystyczny, który już dziś odwiedza ponad 40 tys. osób rocznie – mówi Jakub Osika, kierownik referatu promocji UMiG Zagórz.
 
Po przekroczeniu bramy obronnej widać, że  obiekt ma dobrego gospodarza. Od strony rzeki Osławy został starannie odtworzony ogród klasztorny. Trwa zabezpieczenie ruin. Turystom została udostępniona baszta widokowa. Kontynuowane są prace przy dzwonnicy oraz we wnętrzu kościoła. Obowiązuje tu zakaz wstępu do czasu zakończenia robót. Kiedyś były powszechnie dostępne dla zwiedzających, choć z murów spadały kamienie i cegły. Na dziedzińcu gospodarczym odtworzony został stylowy pawilon studzienny. Studnia nie została jeszcze zbadana, choć można spodziewać się tam interesujących odkryć archeologicznych.
 
Budynek foresterium czeka na odbiór budowlany. Czytając o nim wyobrażałem sobie, iż będzie to niewielkie pomieszczenie z kasą, sklepikiem z pamiątkami oraz toaletami. Tymczasem to duże centrum kulturalne łączące stare mury z nowoczesną architekturą wnętrz. Ma ono przemyślany program. Znajdzie się tam sala obrazów wizualnych czyli przeźroczy: od portretu św. Jana od Krzyża – jednego z patronów Karmelu poprzez obrazy pędzla Juliusza Kossaka, Józefa Chełmońskiego, Artura Grottgera i Januarego Suchodolskiego. Przedstawiają one epizody z dziejów Konfederacji Barskiej, która tak tragicznie zaważyła na losach klasztoru. Ostatnia reprodukcja zaskakuje. To paryski dworzec St. Lazare pędzla Claude’a Moneta z 1877 r. Pokazuje on zmianę epoki. Pięć lat wcześniej zbudowano dworzec w Zagórzu – miasteczku które stało się z czasem poważnym węzłem kolejowym. Romantyczne legendy zastąpił industrialny rozmach XIX stulecia, „wieku pary i elektryczności”. 
 
Foresterium posiada także salkę pokazującą jak w roku 1951 wyglądały freski w kościele. To zdjęcia inwentaryzacji architektonicznej inż. T. R. Żurowskiego. Porównanie z obecnym stanem malowideł dokumentuje, iż do restauracji zabytku przystąpiono dosłownie w ostatniej chwili. Z historią obiektu będą zaznajamiały filmy wyświetlane w salce kinowej. Eleganckie sale: restauracyjna oraz druga – konferencyjna to pomieszczenia reprezentacyjne, w których rozstrzygane będą konkretne sprawy gminy. 

******************
Kilka lat temu w 2013 roku Zagórz wygrał z Przemyślem rywalizację o zlokalizowanie tu japońskiej fabryki SumiRiko Poland (branża samochodowa), która płaci miastu podatki i zatrudnia kilkaset osób. Do załatwienia jest jeszcze dużo, o czym świadczy przykład niewielkiego Żarowa w woj. dolnośląskim. Jego burmistrz został obecnie odznaczony Orderem Wschodzącego Słońca, trzecim w hierarchii ważności w tym kraju. Za to, iż pozyskał dla tego miasteczka cztery fabryki japońskie („Angora”z12.IX.br., s.32).
 
******************************
Można przytoczyć długą listę argumentów, iż maleńki samorząd nie stać ani organizacyjnie, ani finansowo na inwestycje kulturalne i turystyczne w opisanej skali (choć dokłada on z własnego budżetu tylko do 50 tys. zł rocznie). Zagórz łamie utarte schematy i dobrze na tym wychodzi.
 
Pisząc tekst korzystałem z publikacji: 
-A. Bochnak, Warowny klasztor karmelitów bosych w Starym Zagórzu, Przemyśl 1925
-O. Benignus Józef Wanat, Klasztor Karmelitów Bosych w Polsce, Kraków 1979
-S. Stefański, Karmel zagórski, Sanok 1991
-Z. Osenkowski, Zagórz nad Osławą, Zagórz 1995 oraz nowe wydanie: Sanok 2006.
-Karls Kirche, Wien b.d.w.
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy