Reklama

Lifestyle

Bukowina. Kraina koniecznie do zobaczenia

Anna Koniecka
Dodano: 29.07.2016
11354_2
Share
Udostępnij
Taki jest kraj, jacy są ludzie. Dla Bukowiny to komplement, bo ludzie, którym przyszło tu żyć po obu stronach granicy tej pięknej krainy podzielonej pomiędzy Rumunię i Ukrainę, ciężko pracują na to, żeby turyści chcieli przyjeżdżać właśnie do nich. Jest po co.  Jest coraz lepsza infrastruktura i cały ten anturaż, bez którego wybredny turysta nie wyobraża sobie dzisiaj wypoczynku. Trwa cicha rywalizacja o turystę, ale siły są nierówne. Ukraińcy do wszystkiego muszą dochodzić sami. Rumuni mają wsparcie unijne. 
 
Rumunia jest siódmy rok w UE. Jak wykorzystała ten czas, miałam okazję zobaczyć na południowej Bukowinie, która należy do Rumunii. To był krótki studyjny wyjazd: w tle sesja naukowa na temat turystyki wiejskiej. Faktycznie – rekonesans w ramach unijnego ?who is who? po największych luksusowych bazach turystycznych. Do Suczawy, która jest stolicą rumuńskiej Bukowiny, zostali zaproszeni specjaliści od biznesu turystycznego i dziennikarze z całej Europy. W sumie wielki zjazd w pilnej sprawie, jaką jest promocja regionu.
 
O Rumunii mówi się źle, operując krzywdzącymi stereotypami, o Bukowinie ? wcale. Więc jak przekonać ludzi, żeby tu przyjeżdżali, bo to jest właśnie ten najlepszy kawałek raju, który Bóg sybaryta zostawił dla siebie? 
 
Konkurencja, czyli przedstawiciele ukraińskiej Bukowiny (turoperatorzy, dziennikarze i reprezentant merostwa z Czerniowiec – stolicy ukraińskiej Bukowiny), też zostali zaproszeni. Trzymaliśmy się razem. Reszta ?Europy? ? osobny obóz. Nie wrogi, skądże znowu. Tak jakoś wyszło. Ale dzięki temu wiem, gdzie na pewno muszę jechać ? do Czerniowiec, żeby opowiedzieć Państwu co oni tam mają nadzwyczajnego.
 
Rumuni mają, co pokazać
 
Bukowina – magiczne miejsce. Niewysokie ?kopiate? góry, dziewicza przyroda jakimś cudem zachowana w samym środku industrialnej Europy, niczym Park Jurajski. Nietknięte ludzką stopą górskie szlaki, bukowa puszcza, serpentyniaste, ale dobre drogi bez usuwisk i dziur jak u nas w Bieszczadach.  Wreszcie późnośredniowieczne warowne monastyry i cerkwie prawosławne z freskami malowanymi na frontowych ścianach, jak nigdzie indziej na świecie; większość z nich jest wpisana na światową listę dziedzictwa UNESCO. Arcydzieła pod gołym niebem porównywane z Kaplicą Syksyńską w Rzymie.
 
Czego nie ma na Bukowinie? Politykierstwa. Tu się nie czapkuje unijnej Europie, nie kombinuje jak by ją rozpirzyć, wydoiwszy wpierw do ostatniego eurocenta. Chociaż eurosceptyków, jak u nas, nie brakuje. (Na wybory do europarlamentu poszedł mniej, niż co trzeci rumuński obywatel). Krótko mówiąc: ludzie patrzą, z czego żyją i bez ceregieli inwestują pieniądze unijne oraz własne, zarobione zagranicą. Lokalny rynek pracy w dalszym ciągu jest płytki jak bukowiński strumyk upalnym latem. Bezrobocie w Rumunii ?  7,3 proc.; prognoza – bezrobocie wzrośnie. Najgorsza sytuacja z młodzieżą ? ponad 23 proc. bezrobotnych. Mimo że po kryzysowym tąpnięciu gospodarka wróciła na ścieżkę wzrostu i Rumunia zajmuje teraz 17 pozycję w UE. 
 
Wg narodowego planu naprawczego do końca ubiegłego roku miało przybyć w Rumunii 50 tys. miejsc pracy. Na Bukowinie jakoś tego nie widać.
 
Jak się idzie przez bukowińską wieś widać dużo nowych domów. Ich architektura wpisuje się całkiem nieźle w tradycyjny charakter miejscowej zabudowy. Prawie nie ma jak u nas ?gargameli? z basztami i innymi koszmarkami, a i tak specjaliści od ochrony krajobrazu ciskają gromy na inwestorów. Został opracowany program, według którego ma być obowiązkowo rewitalizowana tradycyjna drewniana zabudowa. To piękna idea, ale chyba szanowni przedstawiciele nauki nie zdążyli jeszcze pójść tak daleko po rozum do głowy, żeby sobie odpowiedzieć na proste pytanie: kto ma to robić? Bukowińska wieś się wyludniła. Gości witają na progach nowych domów najczęściej tylko starzy ludzie i dzieci. Młodzi ? przeważnie w Hiszpanii albo we Włoszech. Około 2 mln Rumunów pracuje właśnie tam. Emigrują też do innych krajów, gdzie jest praca i nie straszy się tubylców Rumunami, jak w Wielkiej Brytanii. Co nie znaczy, że w innych krajach traktuje się ich lepiej.
 
Opowiada Cristof, młody chłopak: – Siedem lat spędziłem na farmie we Włoszech. Wykonywałem najgorsze prace, a zarabiałem najmniej ze wszystkich emigrantów. Bo ja jestem ?Rumun?. Ale wracać do domu rodziców do Bukaresztu nie chciałem, żadna praca tam na mnie nie czekała. Wróciłem, bo dostałem szansę zaczepić się w branży turystycznej. No i jestem na Bukowinie! 
 
Brytyjską fobię Rumuni próbują obracać w żart. Robią kampanie. Hasła brzmią mniej więcej tak: U was leje, u nas pogoda i piwo tańsze niż wasza woda. Albo: Nie macie pracy, nie macie domu? Kiepsko! Czemu nie osiądziecie tutaj?  
 
No proszę, a jeszcze tak niedawno Rumuni sami z siebie żartowali: 
Co to jest: małe, czarne i puka? ? Przyszłość.
 
W posagu: czyste powietrze i czysta woda
 
Rumunia startowała do UE z najniższego poziomu ? jako najbiedniejszy z aspirujących krajów. Najbardziej zaniedbanym regionem w tym najbiedniejszym kraju była Bukowina. Zawsze. Do UE wniosła w posagu: czyste powietrze i czystą wodę. No i te niewyobrażalnie piękne przestrzenie. Ale jak wycenić piękno? I kogo ono tak naprawdę obchodzi kiedy jeść się chce?
 
Cała sztuka w tym, żeby z feleru zrobić atut. I to się właśnie udało, a raczej udaje, bo ten proces na rumuńskiej Bukowinie trwa. Skoncentrowany głównie na rozwoju turystyki. Taki jest pomysł na BPP, czyli bukowiński przemysł przyszłości. Cristof korzysta z tego już teraz. Do Włoch się nie wybiera, chociaż dawny pracodawca często dzwoni, kaja się i obiecuje lepsze traktowanie oraz lepsze zarobki. 
 
Pokazano nam na Bukowinie luksusowe centrum turystyczne ? istny kombinat, wszystko dla sportu, zdrowia i urody, z balneologią na poziomie dobrego sanatorium. Przyjeżdżają tu wypoczywać i świetnie się bawić najczęściej goście z zachodniej Europy. Polacy – rzadko. Właściciel napomknął mimochodem, że na samą elektronikę obsługującą obiekt wydał milion euro. Inwestycja powstała oczywiście w oparciu o unijne fundusze.
 
?Turbazy?, stylizowane np. na wiejskie zajazdy (raczej rezydencje), są budowane w najpiękniejszych krajobrazowo miejscach, na skraju wsi, albo w pobliżu najcenniejszych zabytkowych cerkwi i monastyrów. Tam przecież najczęściej zaglądają autokarowi turyści. Żeby chcieli zostać dłużej, pojawia się oferta dodatkowa ? pensjonaty. I to działa, skoro przybywa ich coraz więcej. 
 
W pakiecie – szkółka jeździecka, grill, kort, jaccuzi, sauny, hammam, basen z morską bryzą. Full wypas. Rumuńska kuchnia ? warta co najmniej jednej gwiazdki Michelina (zwłaszcza sarnina w sosie borówkowym w hotelu ?Popas Turistic Bucovina?)
 
Europejskie fundusze wspierają potencjalnie wielki biznes. Mały, jak wszędzie na świecie, musi sobie radzić sam.
 
Mniszki wierzą w euro
 
U nas wszędzie rządzi euro, nawet w monastyrach – śmieją  się ludzie na Bukowinie. Ale to wcale nie jest żart tylko znak czasu. Prosty przykład. Oficjalną walutą jest wciąż jeszcze rumuński lej, ale ikony pisane przez mniszki sprzedawane są turystom za euro. Siła nabywcza innych walut okazuje się żadna. Bizneswoman w habicie za nic nie chce przyjąć dolarów, ani nawet funtów. Ma być euro! I już! Nawiasem mówiąc, w kantorze w Suczawie dolarów wymienić też się nie da. 
 
Ceny w sklepach porównywalne do naszych. No, może artykuły spożywcze ciut droższe. Tańsze są noclegi niż u nas – na każdą kieszeń (prawie). Standard hoteli w mieście ? różny. Luksusy  ? jak w wiejskich kombinatach turystycznych, a czasami spod luksusu wyłazi zamaskowane RWPG. Ale nie ma co grymasić. Suczawa to jest pierwszy przystanek w drodze do opisanych już wiejskich wspaniałości, pobudowanych z takim rozmachem, a mimo to ze smakiem (na ogół). 
 
W nocnym klubie w Suczawie działa praktyczny, uproszczony system piątkowy: 5 lei wódka, piwo też 5. W sobotnią noc w klubie pustawo. Przewaga chłopaków, a i tak się świetnie bawią, mało piją, dużo tańczą. Lokalny koloryt: tuż przed północą zjawia się w klubie orszak weselny ? z panną młodą w białej sukni, druhnami i kamerzystą. Zamówili po drinku, bawią się, ale krótko, aż kamerzysta nakręci, co trzeba do kroniki na starość. Wesele ? w domu.
 
Za minimalną pensję (ok. 170 euro) obywatel Popescu (czyli taki nasz Kowalski) wesela nie da rady wyprawić. Ale jedno piwo plus trzy małe ikony by kupił. Albo 40 kg cukru. Albo codziennie przez miesiąc po jednym bochenku chleba. 
 
Tłumaczka z Suczawy (doskonały angielski, anielska cierpliwość) przyznaje, że chociaż ona sama dobrze zarabia, to nie stać jej, żeby przyjechać na weekend do czterogwiazdkowego pensjonatu, gdzie akurat jesteśmy goszczeni (służbowo ? UE płaci). 
 
Rysa na obrazku
 
Mieszkańcy górskich wiosek przychodzą na parkingi widokowe, żeby pohandlować z turystami. Zawsze to parę groszy więcej w skromnym budżecie. Przynoszą na sprzedaż to, co mają: pyszny miód, domową nalewkę, syrop ziołowy dobry na żołądek(naprawdę dobry!). Artyści przynoszą swoje dzieła ? koronkowe serwety, misternie zdobione drewniane pisanki. Cudeńka! 
 
Wyroby produkcji domowej ? obok jakości, mają jeszcze ten walor, że idą bez szemrania za lokalną walutę. Ceny do negocjacji (nie jak w monastyrze). A przy okazji można pogadać w różnych językach. Po polsku też. I to jest ta lokalna przedsiębiorczość, dla której nie ma unijnych grantów, ale to ona najbardziej podbija serca i zbliża ludzi. Najlepsza promocja.
 
Bukowina może być rajem dla turystów, którzy lubią aktywnie spędzać czas. Górskich tras o różnym stopniu trudności jest mnóstwo i nie ma tłumów jak na Krupówkach. Można pokonywać trasy pieszo, na rowerze, jak kto chce i potrafi. Jest jedno ale ?  jeszcze nie wszystkie szlaki są oznakowane, a stare trzeba odnawiać. Podjęło się tego polsko-rumuńskie Stowarzyszenie ?Obczyny?. Mrówcza praca. 
 
Bukowina liczy nie tylko na turystów z grubymi portfelami. Także na turystów ? łazików (wiatrem podszytych, ale z krzepą; niektóre trasy tylko pozornie są łatwe). Jest gdzie stanąć na nocleg i na popas. Przybywa powoli gospodarstw agroturystycznych. W polskich wsiach też czekają na turystów. 
 
Bukowina jest wieloetniczna. Polacy są tutaj od przeszło dwustu lat. Najstarsza polska wieś nazywa się Kaczyka (rum. Cacica). Powstała na słonym bagnisku, które upodobały sobie najpierw kaczki (stąd nazwa wsi), a potem austriacki cesarz Józef II. Żeby nie sprowadzać soli z Mołdawii,  kazał wykorzystać bukowińskie słone źródła. I tak powstała najpierw warzelnia soli, a z czasem kopalnia w Kaczyce, czynna zresztą do dziś. Pierwsi budowniczy to byli Polacy, sprowadzeni z Bochni i Wieliczki. I to był jedyny okres w historii Bukowiny, kiedy ludzie zamiast stąd uciekać, przyjeżdżali do pracy.
 
Jak ceniono Polaków niech świadczy fakt, że w pierwszych, ciężkich latach budowy kopalni szczególnie  odpowiedzialne stanowisko góromistrza otrzymał nie Austriak, lecz Polak: Jan Rysak. Kopalnia potrzebowała coraz więcej ludzi, przybywało różnych nacji. I dzieci. Doszło do tego, że było we wsi około 100 dzieci w wieku szkolnym, działał tylko jeden nauczyciel, zresztą marny, a potem uczył pan  Stanisław Żurawski , Jan Lisiewicz? – (cyt. za Józefem Piotrowiczem ?Kaczyka-salina i osada górnicza na Bukowinie, z dziejów polonii kaczyckiej 18-20 w.?).
 
W kościele, zbudowanym przez Polaków jest cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, prawdopodobnie przywieziony ze Stanisławowa (ukr. Iwano – Frankiwsk). Pielgrzymujących do cudami słynącego obrazu wita przed kościołem polski pielgrzym ? Jan Paweł II. Pomnik postawili Polacy.
 
Z Polski na Bukowinę przyjeżdża ostatnio więcej turystów (ok. tysiąc rocznie).  Wypoczywając pomagają w ten sposób tutejszym mieszkańcom. Warto o tym pomyśleć, pakując plecak. 
Ludzie są tu gościnni nie na pokaz, o czym najlepiej wiedzą ci, co już byli. Bez zapowiedzi, i bez telewizyjnych kamer?
 
# Z krajów UE pochodzi  87,5 proc. bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Głównymi inwestorami w Rumunii są: Holandia, Austria, Niemcy, Francja i sporo innych krajów. Wielka Brytania na szarym końcu (1,3 proc.).
# Rumunia dostała w latach 2009-2011  20 mld euro na walkę z kryzysem od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy