Reklama

Lifestyle

Korona Europy coraz bliżej

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 24.02.2015
18095_Gerlach-III
Share
Udostępnij
Maciej Śliż, Jarosław Herbert, Łukasz Godek i Maciej Brożyna, pracownicy naukowo-dydaktyczni Wydziału Wychowania Fizycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego, są coraz bliżsi zakończenia sukcesem realizacji projektu Korona Europy, choć czeka ich jeszcze kilka trudnych wspinaczek. Celem projektu jest zdobycie najwyższych szczytów i wzniesień w każdym europejskim państwie. Jest ich w sumie 46. Wspinacze mają już na swoim koncie 32.
 
Oficjalnie realizują projekt Korona Europy od 2008 r., ale w górach – jako grupka przyjaciół – wspinali się już wcześniej, m.in. w 2004 r. zdobyli najwyższy polski szczyt – Rysy (2503 m n.p.m.). Później były kolejne wzniesienia. Po kilku latach pomyśleli, że ich wspinaczkowa pasja mogłaby przybrać kształt projektu Korona Europy.
 
Wyczerpujący Gerlach
 
W 2014 r. do listy zdobytych szczytów doszło kolejnych pięć. O różnym stopniu trudności: od Monte Vaticano – najwyższego szczytu Watykanu (wierzchołek Wzgórza Watykańskiego)  po najwyższy szczyt Tatr, a zarazem Słowacji – Gerlach (2655 m n.p.m.) – Gerlach wcale nie jest łatwym szczytem, zdecydowanie łatwiejszym są Rysy – wspomina Maciej Śliż. –  Wyjście na Gerlach jest kilkunastogodzinne, bardzo wyczerpujące.
 
Poza tym łatwiej mi się wchodziło niż schodziło. Byliśmy przypięci na uprzężach i linach, ale trzeba  było uważać, żeby się nie poślizgnąć. 
 
Wśród zdobytych w ub. roku szczytów znalazł się m.in. Carrantuohill (1041 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Irlandii. – Wysokość nie zapowiadała, że to będzie trudny szczyt, natomiast warunki, jakie tam spotkaliśmy, wcale nie były ciekawe – wspomina Maciej Śliż. – Po pierwsze, to  są wyspy, po drugie – z każdej strony jest ocean. Pogoda na wyspach jest bardzo zmienna. Słońca tam było bardzo mało, za to cały czas wiało i padał deszcz. Kiedy szliśmy ulicą w Cork – mieście, do którego dolecieliśmy, i zaczynał padać deszcz, ubieraliśmy kurtki przeciwdeszczowe. A tam ludzie chodzili bez kurtek, bo wiedzieli, że za 3 minuty ten deszcz przestanie padać.
 
Carrantuohill zapamiętali także z tego, że do podnóża góry trzeba było dojechać wypożyczonymi rowerami, bo z innym transportem był kłopot. Samą górę pokonali podczas kilkugodzinnego, zwykłego trekkingu.
 
Rok 2015 – kilka poważnych szczytów
 
Plany na 2015 rok są poważne, ale i góry, które chcą zdobyć, będą stanowiły w większości trudne wyzwanie. Są to bowiem: Mulhacen (3478 m. n.p.m.) – najwyższy szczyt kontynentalnej części Hiszpanii i Półwyspu Iberyjskiego, jednocześnie najwyższy szczyt kontynentu europejskiego znajdujący się poza Alpami; Pic Alt de la Coma Pedrosa (2942 m n.p.m.) w Pirenejach – najwyższy w Andorze; Triglav (2864 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Alp Julijskich (część Alp Wschodnich), a jednocześnie Słowenii; Grauspitz (2599 m. n.p.m.) – najwyższy szczyt Liechtensteinu. No i wreszcie „wisienka na torcie”: Großglockner (3798 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Austrii oraz Mont Blanc (4810 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Alp, Francji i Europy, potocznie nazywany Dachem Europy. – Gdyby udało się nam zdobyć oba te szczyty, byłoby super, ale analizując spokojnie tę sprawę pod kątem czasu i organizacji widzimy, że pewnie uda nam się zdobyć jedynie jeden z nich – przyznaje Maciej Śliż. Dodaje, że wszystkie te szczyty są na tyle poważne, iż do każdego trzeba się indywidualnie przygotować. 
 
Być może uda się zdobyć także najwyższy szczyt Islandii. Niejako „przy okazji”: gdyby doszło do realizacji projektu wspólnych polsko-islandzkich badań naukowych. – Byliśmy już tam, ale szczytu nie zdobyliśmy, bo… było za ciepło, lodowiec zaczął się topić i porobiły się bardzo niebezpieczne szczeliny – wspomina Maciej Śliż. 
Gdyby plany na 2015 rok udało się zrealizować, powiedzmy, w 90 proc., to pod koniec 2016 r. być może realizacja projektu Korona Europy zbliżałaby się do końca.
 
Będzie przewodnik i album
 
Celem projektu jest nie tylko zdobycie 46 najwyższych szczytów poszczególnych państw, ale i opracowanie przewodnika po nich oraz wydanie albumu. Przewodnik wspinacze piszą na bieżąco, bo – jak podkreśla Maciej Śliż – z każdą wyprawą wiązały się różne spostrzeżenia i sytuacje, śmieszne i poważne, które – ze względu na zawodną ludzką pamięć – trudno byłoby opisać po latach. Pęcznieje też galeria zdjęć.
Przeżyciami z wypraw dzielą się także podczas spotkań w szkołach i na uczelniach.
 
Sponsorzy mile widziani
 
W przypadku takich projektów podstawowym problemem jest ich finansowanie. Maciej Śliż podkreśla, że bardzo pomagają im władze Uniwersytetu Rzeszowskiego: – Nie zawsze finansowo, ale np. wysyłają nas do różnych krajów w ramach realizacji różnych projektów, co możemy połączyć ze zdobyciem szczytu – podkreśla Maciej Śliż. 
 
Obecnie podstawowym kosztem nie jest sprzęt wspinaczkowy – na początku projektu kilka firm zasponsorowało konieczne zakupy, choć, wiadomo, sprzęt się zużywa i trzeba go uzupełniać. Jednak podstawowym wydatkiem są koszty transportu. Dlatego ewentualni sponsorzy byliby mile widziani.
 
Starają się podróżować jak najtańszym kosztem. – Mamy np. tanie loty do Hiszpanii. Na studiach udało mi się wyjechać do tego kraju na rok w ramach programu Erazmus. Mam tam znajomych, którzy pomogą mi w znalezieniu noclegu czy dojeździe z miejsca do miejsca – mówi Maciej Śliż.
 
Więcej szczegółów szukaj na profilu Korona Europy na Facebooku oraz na stronie www.koronaeuropy.pl.
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy