Reklama

Lifestyle

5 wypraw busem przez świat nauczyło nas wiary w ludzi

Alina Bosak
Dodano: 23.03.2016
25978_IMG_7424
Share
Udostępnij
Stary bus kosztował 4 000 zł, przejechali nim prawie 50 tysięcy kilometrów i zwiedzili 19 państw, w tym Stany Zjednoczone. Trwające nawet do dwóch miesięcy podróże kosztowały niewiele. Studenci z Rzeszowa i okolic za małe pieniądze zwiedzili kawał świata. Dziś mówią, że projekt wyprawybusem.pl zakończyli. Ale jeśli chodzi o podróże, mają apetyt na jeszcze.
 
Najpierw była grupa przyjaciół z harcerstwa, która doświadczenie z obozów i wędrówek postanowiła wykorzystać do organizacji wielkiej wyprawy. – Było nas dziewięcioro – siedem dziewczyn i dwóch chłopaków – i nie mieliśmy zbyt dużo gotówki. Najmłodsza Monika chodziła do I klasy liceum, a najstarsi z nas kończyli II rok studiów. Nasze jedyne dochody – stypendia i dorywcze prace – wspominają Klaudia Rejman i Magdalena Sitarz, uczestniczki projektu wyprawybusem.pl. – Przez przypadek trafiam w Internecie na filmik o chłopakach, którzy starym busem pojechali na Gibraltar. Doszliśmy do wniosku, że to idealne rozwiązanie także dla nas. W busie mieści się 9 osób i jest tanio, bo wszyscy dzielą się kosztami. Decyzja zapadła.  
 
W kwietniu 2011 udało się znaleźć odpowiedni samochód. Kupili go na spółkę za 4 tys. zł. Był stary, 23-letni, ale w dobrym stanie technicznym. – W naszej ekipie nikt nie miał wtedy pojęcia o mechanice, ale w starym aucie elektroniki było niewiele, dzięki czemu łatwo było znaleźć części zamienne i pomocników do naprawy. Dziś liczy sobie już 27 lat. Przez te 4 lata wypraw silnik wymienialiśmy w nim dwa razy – przyznaje Klaudia.
 
Bus okleili na kolorowo, tapicerkę obłożyli nową wykładziną, ściągnęli rdzę i takim wypucowanym wehikułem postanowili ruszyć w drogę. 
 
Fot.wyprawybusem.pl
Fot. wyprawybusem.pl
 

Nie bój się prosić o pomoc

Już na tę pierwszą wyprawę znaleźli sponsorów, którzy pomogli odremontować starego volkswagena transportera. 
 
– To były małe, lokalne firmy. Niewiele mieliśmy im wtedy jeszcze do zaoferowania, ale jak mówimy na warsztatach dotyczących taniego podróżowania, od czegoś trzeba zacząć. Nie szliśmy od razu do wielkich firm, nie prosiliśmy o duże sumy. Raczej o naklejkę na samochód, obicie do siedzeń w busie. Najpierw trzeba coś zrobić samemu, czymś się wykazać. Z roku na rok szliśmy o krok dalej, więcej osób nam pomagało, ale i my mogliśmy im więcej zaoferować – tłumaczy Magda. – Pomogła publikacja artykułów o naszych wyprawach w prasie, audycje w radiu i stworzona przez nas strona w Internecie, profil na FB. Potem zaczęły się prezentacje w szkołach, udział w festiwalach podróżniczych – wszędzie promowaliśmy naszych sponsorów. 
 
Skok na Islandię

Cel pierwszej podróży – przetrwać. – Nikt nie wierzył, że nam się uda – opowiada Magda. – Dopóki nie wyjechaliśmy i nie wróciliśmy. Wprawa, rzeczywiście była próbą dla nas wszystkich. Zwiedziliśmy Słowację, Węgry, Austrię i Czechy. Miały być jeszcze Niemcy, ale w drodze z Czech do Niemiec popsuł nam się bus. Musieliśmy czekać aż zostanie naprawiony i targować się o cenę, żeby nie zostać z pustymi kieszeniami. Potem z każdą kolejną wyprawą chcieliśmy iść krok dalej, stawiać sobie trudniejsze wyzwanie. Dlatego w drugą podróż wybraliśmy się nad Ocean Atlantycki, bo nikt z nas nigdy nad oceanem wcześniej nie był. Dotarliśmy do Niemiec, do których wcześniej się dojechać nie udało. Potem przez Belgię, Holandię do Francji i z powrotem przez Luksemburg. 
 
Kiedy już poznali Zachód, zapragnęli zobaczyć Północ. Dlatego kolejnym celem stało się koło podbiegunowe. Pojechali na Nordkapp – Przylądek Północny w Norwegii, który nazywany bywa Mekką podróżników. Tamta wyprawa był dużym wyzywaniem. Samochód popsuł się 27 razy. Bartek – główny kierowca i mechanik – miał dość. W Norwegii zakochali się jednak tak bardzo, że zapragnęli dotrzeć także do Islandii. Udało się dzięki temu, że jedyny przewoźnik promowy obsługujący połączenie z wyspą zgodził się ich przewieźć za symboliczną kwotę. Dotarli nie tylko na Islandię, ale i na Wyspy Owcze. 
 
Kto wiezie busa do Ameryki?

Piąta, ostatnia wyprawa, odbyła się podczas ostatnich wakacji. To już były Stany Zjednoczone. Do Ameryki Północnej bus płynął statkiem 3 tygodnie, oni dolecieli samolotem. 
 
– Jego przeprawienie było skomplikowane – przyznaje Magda. – O ile, sporo osób ściąga samochody ze Stanów do Europy, o tyle w drugą stronę się tego nie robi, a tym bardziej ze starymi busami. 
 
Ale wysłanie busa było tańsze niż wynajęcie podobnego pojazdu na miejscu, zwłaszcza, że zamierzali zwiedzić Amerykę wzdłuż i wszerz.
 
– Bus wysłaliśmy z Niemiec, bo wychodziło taniej niż z Polski – zdradza Klaudia. – Nawet opłata celna była o połowę tańsza. Widać Zachodnią Europę Amerykanie darzą większym zaufaniem, ponieważ busa odebraliśmy potem w 20 minut. A znajomi, którzy wysłali busa z Polski, ponieśli ogromne koszty, ponieważ służby federalne wzięły ich samochód na szczegółową kontrolę, która trwała 2 tygodnie i chociaż niczego nie znaleziono, właściciele musieli zapłacić 2 tys. dolarów.  
 
– Do każdej wyprawy starannie się przygotowywaliśmy – dodaje Magda. – Śledziliśmy fora polonijne w krajach, które chcieliśmy odwiedzić. Przed wyprawą do Stanów, dzięki lekturze książki podróżników, którzy w podobny sposób zwiedzali Amerykę, zaopatrzyliśmy się w mnóstwo dokumentów, przetłumaczonych na angielski i podbitych przez notariusza, na wypadek różnych kontroli.
 
Robimy budżet
 
– Wszystkie kraje, które odwiedziliśmy, może poza Słowacją i Węgrami, jak na kieszeń Polaka są drogie. Mimo to podróżowanie po świecie nie musi być tylko dla bogatych – zapewniają uczestnicy wypraw busem. – Na pierwszą wyprawę musieliśmy się zrzucić po 500 zł, żeby kupić busa. Poza tym każdy z nas miał po 50 euro funduszu naprawczego na wypadek awarii samochodu. Nie wolno było tych pieniędzy ruszać, dopóki nie wrócimy do Polski. Pozostałe koszty 26-dniowej podróży wyniosły 500 zł na osobę. 
 
Fot.wyprawybusem.pl
Fot. wyprawybusem.pl
 
Oszczędzali na noclegach, sypiając trochę u znajomych, ale głównie korzystając z couchsurfingu (czyli nocując u osób, które chętnie przyjmują pod dach podróżnika, a w zamian inni oferują im to samo). 
 
– Mnóstwo zaoszczędziliśmy też na jedzeniu, bo do busa zmieściło się sporo prowiantu- zauważa Klaudia. – Mieliśmy kuchenkę turystyczną, butlę gazową, garnki. Było po harcersku – ktoś szykował jedzenie, ktoś rozbijał namiot, ktoś grał na gitarze
 
Koszty kolejnych wypraw także nie było wysokie, chociaż wyższe  od pierwszej. Bo planowali dalsze trasy i droższe kraje. Przykładowo 1000 zł kosztowało 29 dni na zachodzie Europy. A wcześniej jeszcze trzeba był naprawić busa w Polsce, co też kosztowało po 500 zł od osoby.
 
Swój pojazd ulepszali. Pojawiła się w nim konstrukcja do spania wewnątrz samochodu i namiot mocowany do busa. Na kolejnych wyprawach coraz więcej nocowali na dzikich obozowiskach, szukając miejsc, gdzie nikomu nie przeszkadzali. 
 
– Na drugiej wyprawie ani grosza nie zapłaciliśmy za nocleg. Rozbijaliśmy namiot na jeden dzień na skraju jakiejś łąki, potem dokładnie po sobie sprzątaliśmy i ruszaliśmy dalej – zdradza Magda. 
 
Najwięcej kosztowała 9-tygodniowa podróż po Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie na miejscu, nie licząc zakupu pamiątek, wydali po 550 dolarów, czyli ok. 2 tys. zł. Do tego trzeba jednak doliczyć cenę biletów samolotowych, transport busa i opłaty za wizy. Łącznie koszt wyprawy wyniósł ok. 7 tys. zł.
 
Tam też sypiali na dziko lub na campingach. – Nieco droższe niż w Polsce było jedzenie, ale zdecydowanie tańsze niż w Norwegii czy Islandii, gdzie przecież też wcześniej byliśmy – wspominają Klaudia i Magda. – Na Islandii przepisy celne pozwalają na wwiezienie tylko 3 kg żywności na osobę, więc naprawdę musieliśmy dobrze gospodarować pieniędzmi. Bardzo drogie było tam pieczywo i mięso. Jedliśmy makaron, ryż, warzywa i owoce. Te są w dobrych cenach, ponieważ Islandczycy posiadają szklarnie, które ogrzewają geotermalnymi źródłami. Hodują w nich nie tylko pomidory, ale nawet banany. To chyba jedyny taki kraj na świecie. 
 
Najpiękniejsze momenty

– Z ogromnym sentymentem wspominam trzecią podróż do Skandynawii – mówi Klaudia. – Największe wrażenie zrobił na mnie lodowiec. Nie wyobrażałam sobie, że jest tak olbrzymi.
 
– Trzecia wyprawa dostarczyła nam najwięcej emocji – przyznaje Magda. – Sporo przygód podczas niej przeżyliśmy. Ale ja najmilej wspominam podróż do Islandii. Mieliśmy do przejechania tylko 1000 kilometrów w miesiąc. To jest nic w porównaniu do innych wypraw, podczas których w dwa miesiące robiliśmy po 20 tys. km.  Tam była sielanka. Islandczycy cudowni. Nigdzie się nie spieszą. A wyspa to raj. Jedziemy i jest wodospad, za 50 km dalej widzimy wulkan, później gejzer. Kiedy chcemy odpocząć, zatrzymujemy się obok gorących źródeł. Podstawowe wyposażenie na Islandii zatem to: strój kąpielowy do kąpieli w gejzerach i buty trekingowe do górskich wędrówek, jeszcze czapka, bo czasami jest zimno i krem do opalania, bo słońce praży. Są gejzery, w których kąpiel jest płatna, ale my mieliśmy książkę z koordynatami dla GPS, wskazującymi gorące źródła, z których można było korzystać za darmo.
 
Pełna wrażeń była również podróż do USA. Odwiedzili 27 stanów, zaczynając od Chicago, przez Nowy Jork, docierając nad Niagarę, jadąc wzdłuż granicy z Kanadą, przez całe kalifornijskie wybrzeże i z powrotem na wschód, na Florydę i do Chicago. Widzieli Hollywood i Wielki Kanion, byli w San Francisco i Waszyngtonie. Na Florydzie odwiedzili farmę aligatorów i zagrali w kasynie w Las Vegas
 
Fot.wyprawybusem.pl
Fot. wyprawybusem.pl
 
W amerykańskim Waszyngtonie wstępy do wszystkich muzeów są za darmo – zdradzają uczestnicy wypraw busem i przypominają, że studenci podczas podróży mogą liczyć na wiele zniżek. – W Paryżu dla osób do 25. roku życia, poza wieżą Eiffla, wszędzie wejścia są za darmo. 
 
Będzie następna wyprawa?

Dziś Klaudia pracuje w biurze podróży, Magda – jako dietetyk, Bartek – jako automatyk, Maciek – w branży lotniczej. Inni też znaleźli pracę. Dorosłość dała się we znaki, więc piątą podróż ogłosili ostatnią.- Powrót po 2 miesiącach podróży po Stanach i wskoczenie w uregulowane, dorosłe życie nie są łatwe – przyznają. – I na razie nie ma co liczyć na dwumiesięczne urlopy.
 
– Ale trzeba też umieć żyć normalnie – uśmiecha się Magda. – Uwielbiam podróżować, ale i pomieszkać w domu. 
 
Czy będą jeszcze wyprawy busem? Bus na razie stoi u mechanika. Wrócił ze Stanów nie do końca sprawny. 

– Czuję niepokój, że jeszcze nigdzie nie zarezerwowaliśmy biletów – przyznaje Magda, a Klaudia zauważa: – W tym roku nie uda się ruszyć na tak długo, jak wcześniej, ale myślę, że jakaś mniejsza wyprawa się odbędzie. Może na Bałkany. Jeśli nie busem, to inaczej. 
 
Ciarki na plecach

– Podróże dały mi więcej niż studia – uważa Klaudia. – Poznałam siebie. Uczyliśmy się współpracy z grupą, radzenia sobie w stresowych sytuacjach, zaradności. Pokonywaliśmy własne ograniczenia. Koleżanka, która podczas pierwszej wyprawy przy okazji awarii samochodu na pustkowiu spała z nożem przy głowie, w tym roku – wolała na Florydzie nocować pod namiotem, stwierdzając, że mniej jej przeszkadzają aligatory niż komary. Podróże uczą poszanowania dla innych kultur, ludzi. Nauczyłam się, że ktoś może mieć inne zdanie na jakiś temat i ono nie musi być gorsze od mojego. A różnica zdań nie jest powodem do konfliktu.
 
Niebezpieczeństwa? Owszem zdarzały się. Ale wypadek może zdarzyć się i w Rzeszowie. Groźnie było na lodowcu. Chwilę potem jak odeszli w inne miejsce niż to, w którym mieli zrobić sobie zdjęcie, zwisający kawał lodu gruchnął na ziemię. Gdyby tam jeszcze stali, pewnie wszyscy do domu by nie wrócili. 
 
– Za to ludzie nigdy nam nie zagrażali. Wręcz przeciwnie, wielu chciało pomagać – podkreśla Magda, a Klaudia dodaje: – Tego podróżowanie też nas nauczyło, że warto wierzyć w ludzi.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy