Reklama

Lifestyle

HARRODS. Plac zabaw dla najbogatszych Arabów z Zatoki [reportaż]

Magdalena Louis
Dodano: 25.12.2018
43381_harrods
Share
Udostępnij
Chcesz wyjść za mąż za bajecznie bogatego młodzieńca z Zatoki? Chcesz dostać na prezent buteleczkę perfum wartą 10 tysięcy złotych? Chcesz zrobić coś, co w twoim kraju jest zabronione? Jeśli jesteś Arabką, wolną, młodą i piękną, przyjdź do luksusowego domu towarowego Harrods na stoisko perfumerii godzinę przed zamknięciem. Oni tam na ciebie czekają, podnieceni, podekscytowani, z kartą kredytową, która nie ma limitu. Młodzi Arabowie i Arabki romansują tak, jak nakazuje im religia i wychowanie. Nie patrzą sobie w oczy, nie biorą się za ręce ani ze sobą wiele nie rozmawiają. Mężczyzna kupuje drogie perfumy, wrzuca do torebeczki kartkę z numerem telefonu i czeka, aż ona zaakceptuje ten prezent. Kobieta dopiero po jego odejściu od lady zabiera torebeczkę i ucieka. Dziesiątki młodych ludzi z krajów arabskich przychodzi tu codziennie, żeby się poznać, zakochać czy uwieść. 
 
Oczy kobiet wypatrują i polują, chroni ich częściowy lub całkowity nikab, jednak niektóre pokazują całą twarz, pod chustą kryjąc tylko włosy. Oczy mężczyzn skanują szybciej i śmielej, wybór jest duży. W londyńskich klubach i barach, mężczyźni kupują kobietom drinki, żeby na skróty nawiązać znajomość, wymienić się numerami telefonów, dotknąć, uwieść. W Harrodsie zawarcie znajomości kosztuje dużo więcej i odbywa się zupełnie inaczej. 
 
Harrods, najsławniejszy dom handlowy na świecie w londyńskiej dzielnicy Kensington, w słońcu czy w deszczu prezentuje się równie okazale. Turyści walczą na środku ulicy Brompton o skrawek krawężnika, skąd można zrobić fotografię obejmującą cały majestat budynku. Na frontowej ścianie, tuż ponad zielonymi markizami osłaniającymi witryny i wejście do sklepu, powiewają brytyjskie flagi, jednak od 33 lat duma brytyjskiego pięciogwiazdkowego szopingu pozostaje w rękach arabskich. Właścicielem Harrodsa jest grupa inwestycyjna Qatar Holding, czyli rodzina królewska Kataru. W 2010 roku odkupili go od innego arabskiego bogacza, Egipcjanina Mohameda Al Fayeda, którego syn Dodi zginął w wypadku samochodowym wraz Dianą, księżną Walii. Dziś Katarczycy posiadają w Londynie więcej nieruchomości niż królowa Elżbieta i mer Londynu, więc miliarderzy ze Środkowego Wschodu czują się w stolicy Wielkiej Brytanii jak u siebie.
 
Bernard urodził się w Syrii, ale jego ojczyzną jest Katar. Od roku sprzedaje ekskluzywne perfumy Amouroud. Uśmiecha się szukając odpowiednich słów po angielsku: Ten moment przed zamknięciem Harrods’a dla młodych Arabów jest jak … strona internetowa do randkowania, jak App w telefonie, co tu się dzieje każdego wieczora jest naprawdę niesamowite. Kiedy mnie się spodoba dziewczyna, po prostu podchodzę do niej i jej to mówię, ale Arabowie i Arabki nie mogą okazywać zainteresowania.
 
Obok Bernarda pracuje inny sprzedawca, bardziej doświadczony i znacznie starszy. Przy jego stoisku gromadzą się prawie wyłącznie klienci arabscy. Kolekcja perfum Roja jest olbrzymia, a zapach oud, nawet na papierku, przetrwa tygodnie. Przy tej kasie klienci zostawiają po kilka tysięcy funtów jedną transakcją. 
Perfumy na stoisku Bernarda są znacznie tańsze, tajemnicą producenta jest, czy do ich produkcji używa syntetycznie pozyskanego olejku agarowego, czy też naturalnego z drzew rosnących w Azji: Za 160 funtów oferujemy naprawdę mocne perfumy. Pracuję na prowizji, więc staram się jak mogę! Ale teraz biznes bardzo zwolnił, od zeszłego lata mamy kryzys. Trwa konflikt pomiędzy Katarem a pozostałymi krajami regionu, myślę, że nam zazdroszczą, oskarżają nas o wspieranie terroryzmu i sympatyzowanie z ISIS, co oczywiście nie jest prawdą, więc bojkotują Harrods, którego właścicielem jest Katar. W zeszłym roku o tej porze był szał, modlę się, żeby bogaci wrócili do Harrodsa, bez nich wszystko stanie. 
 
Motto Harrodsa, przybytku zbytku, brzmi: „Omnia omnibus obique”  – „Wszystko, wszędzie dla wszystkich”. Taki pomysł na uniwersalny sklep miał ojciec i syn, Charles Henry oraz Charles Digby Harrod, którzy chcieli oferować dobrej jakości towary w przystępnych cenach, od artykułów spożywczych aż po meble, pod jednym dachem sprzedawać smakołyki i błyskotki. Od wielu lat ludzie z całego świata, ci znani tylko najbliższej rodzinie i ci rozpoznawalni we wszystkich zakątkach globu, pielgrzymują do Harrodsa, gdzie faktycznie można znaleźć prawie wszystko. Warunek jest jeden – gruby portfel. 
 
Siedem pięter raju dla miłośników zakupów
 
Harrods to siedem pięter raju dla tych, którzy lubią kupować w luksusie. Stoiska Gucci toną we wściekłym różu, Louis Vuitton prezentuje swoją kolekcję na tle klasycznych słonecznych odcieni żółci, złota i brązu, perfumeria jest biała, monstrualnych rozmiarów żyrandole z kryształów i szkła oświetlają lady zastawione buteleczkami perfum, jakich nie znajdzie się na lotnisku w sklepie duty free. Klienci z bogatych krajów Zatoki Perskiej, Chin, Rosji, Ameryki zostawiają tu miliony funtów. Dla nich orgia zakupów zaczyna się od kilku tysięcy funtów, inni muszą zmieścić się w budżecie dwudziestu funtów, więc kupują w Food Hall, do którego zupełnie nie pasuje określenie hala produktów spożywczych, fikuśne ciasteczko, sałatkę na wynos, jakiś niepotrzebny drobiazg, cienki notesik z kalendarzem, po to tylko, aby  wyjść stamtąd  z zielonym woreczkiem z nadrukiem nazwy sklepu. Taka torba nigdy nie jest jednorazowego użytku, nosi się w niej śniadanie do pracy lub pakuje bieliznę w podróż poślubną. 
 
 
Fot. Archiwum VIP Biznes&Styl
 
Charles Henry Harrod zaczął swoją działalność handlową w 1824 r., ale dopiero jego syn Charles Digby Harrod rozkręcił biznes oferując londyńczykom urozmaicony asortyment najwyższej jakości, od perfum po marchewki. Jak każdy wizjoner, zmierzał do celu drogami, których nikt przed nim nie przeszedł,  zainwestował w reklamę, a pod konkurencję „podłożył dynamit”. Konsekwentnie kupował od właścicieli położone w sąsiedztwie jego biznesu sklepy i rósł w siłę.
 
Kiedy w 1883 r. pożar zniszczył sklep, prasa odtrąbiła koniec marzeń jednego człowieka o sprzedaży luksusowych produktów za przystępną cenę. Digby Harrod wykorzystał tragedię w stylu tak wyjątkowym, jak oferowane przez jego sklep produkty i przekuł tragedię w sukces. Sklep spalił się przed Bożym Narodzeniem, mimo to Harrod zrealizował wszystkie świąteczne zamówienia, jakie wcześniej złożyli jego klienci. Na zgliszczach małego sklepu powstał imponujący budynek, który stoi do dziś.W 1889 roku zainstalowano tam pierwsze w Anglii ruchome schody. 
 
Digby miał ośmioro dzieci, jednak żadne z nich nie odziedziczyło po ojcu smykałki do handlowania luksusem i ostatecznie w 1959 r. biznes trafił w obce ręce, przejął go House of Frasier, inny sławny dom handlowy, równie stary jak Harrods. Zanim jednak w Kensigton, Knightsbridge, Mayfair rozgościli się super bogaci Arabowie z Zatoki, masowo wykupując najdroższe nieruchomości, w 1985 roku „pionier” arabskiego biznesu w Londynie, Mohamed Al Fayed, kupił luksusowy dom handlowy Harrods. 
 
Monika pracowała w Harrodsie przez dwa lata już po przejęciu sklepu przez Katarczyków, ale nie doświadczyła ich legendarnej hojności i dbałości o swoich pracowników. Nie dostała na Święta Bożego Narodzenia słynnego hampera – koszyka pełnego smakołyków i win, nie mogła też korzystać z atrakcyjnych rabatów. Monikę, początkującą aktorkę, w Harrodsie umieściła agencja rekrutująca piękne aktorki i modelki do pracy w luksusowych londyńskich sklepach. Nie było łatwo dostać się do Harrodsa, bo to jest ten szczyt, na jaki każdy sprzedawca w Londynie chciałby wejść. 
 
– Trzy rozmowy kwalifikacyjne, obejrzano mnie z każdej strony, zajrzeli pod paznokcie i we włosy, ostatecznie się udało, ale nie wytrzymałam tam długo – wspomina. Monika musiała wyglądać jak porcelanowa lalka, kiedy wchodziła z podziemi na parter, dopuszczalny był tylko czerwony lakier, czerwona szminka, gładkie uczesanie, perełki w uszach, perełki na szyi i wysokie obcasy. Pracownice agencyjne były kontrolowane bardzo rygorystycznie, nie wolno im było zabierać torebki na teren sklepu, swoje drobiazgi wnosiły w plastikowych, przeźroczystych workach. Szefowa sprawdzała, czy nie mają odrostów lub odprysków lakieru na paznokciach. Ich wygląd musiał się zgadzać z marmurami i cenami sklepu. 
 
Monika po pierwszych miesiącach oszołomienia i zachwytu zaczęła marzyć o pracy, gdzie można stać na płaskim obcasie i nie zalepiać twarzy grubą warstwą makijażu: Najgorsze było jednak to, że zaczęłam obsesyjnie myśleć o pieniądzach, o tym, że nigdy nie będzie mnie stać, a te wszystkie piękne rzeczy są wokół mnie, w mojej dłoni, na wyciągnięcie ręki, jednocześnie nieosiągalne. Nigdy wcześniej taka nie byłam, ten ohydny materializm po prostu przystawił mi nóż do gardła.
 
Najlepszą klientelę Harrods’a od kilkunastu lat stanowią turyści z Kataru, Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu i Emiratów. Harrods oraz ulica Sloane kilka lat temu stały się placem zabaw dla milionerów ze Środkowego Wschodu, którzy – w przeciwieństwie do Europejczyków – nie spędzają letnich wakacji na plaży. Piasku i słońca mają dość u siebie. Do Anglii przyjeżdżają na wielkie zakupy, zaprezentować innym, co mają nowego, wypić hektolitry kawy, zjeść tony słodkości i pokręcić się bez celu po modnych miejscach. 
 
Arabscy milionerzy na zakupach w Harrodsie
 
W 2011 roku prasa brytyjska pierwszy raz użyła określenia „Ramadan Rush” opisując gorączkę zakupów, która zaczynała trawić karty kredytowe bogatych Arabów dzień po zakończeniu Ramadanu.
 
Całe rodziny przylatują do Londynu, żeby kupić i żeby się pokazać. W tym roku szaleństwo zakupów zaczęło się 15 czerwca. Po 29 dniach postu i modlitwy bogata muzułmańska klientela ruszyła na sklepy. Z roku na rok wydają więcej. Odkąd we Francji wprowadzono zakaz zasłaniania twarzy w miejscach publicznych, a Donald Trump wprowadził restrykcje przy wjeździe do USA, do Anglii przyjeżdżają chętniej i zostają dłużej. Ile wydają? Blisko siedem milionów funtów dziennie. 
 
Do Londynu uciekają przed upałami, ale przede wszystkim, aby się zaprezentować w najmodniejszych restauracjach: Scott’s, Nobu, czy w ulubionej „jadłodajni”  celebrytów, The Chilton Firehouse. Płacą po 3000 tysiące funtów za noc w najbardziej prestiżowych adresach  Londynu, w hotelu Dorchester z widokiem na Hyde Park czy w pięciogwiazdkowym  Claridge’s zlokalizowanym w samym sercu Mayfair. Wynajmują apartamenty, które często na ich przyjazd urządzane są od nowa. Według gustu gościa, najnowszych trendów i najdroższego cennika. O najbogatszych ze świata przybywających do Londynu dbają wyspecjalizowane firmy, które reklamują się sloganem „dyskrecja i perfekcja”, dbają, aby pobyt gości w tym mieście przebiegł bezproblemowo, żeby czuli się bezpieczni i dopieszczeni, w takich nastrojach najlepiej wydaje się pieniądze. 
 
Monika pracowała na perfumerii, ale w wolnych chwilach odwiedzała koleżanki na innych stoiskach. Śmieje się, gdy wspomina tamte czasy: To takie miejsce gdzie można zobaczyć jak  trzynastoletnia arabska dziewczynka kupuje dla mamy torebkę ze skóry krokodyla, wykłada na ladę kilkanaście tysięcy funtów w gotówce i bardzo poprawną angielszczyzną prosi o ładne zapakowanie prezentu. Na moim stoisku zawsze panował ruch, ludzie ogólnie kupują mnóstwo perfum, ale Arabowie i Arabki perfumy po prostu miłują. Wydają tysiące funtów na prezenty dla swoich bliskich, wszystko musi być opakowane, opasane kokardami z nadrukiem Harrods i ułożone w zielonych torbach. Arabowie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, są na ogół bardzo mili, całkowite przeciwieństwo nieuprzejmych klientów z Chin. Kobiety, które odsłaniają tylko oczy, często chwaliły moje włosy, cerę, pytały, jakich kremów używam, one zawsze spacerują w grupach, mężczyźni osobno, kobiety osobno.
 
Dziś na perfumerii pracuje więcej mężczyzn niż za czasów Moniki, na przypiętych do klapy marynarki tabliczkach z imieniem, obok angielskiego, wypisane jest również arabskie. Najlepiej sprzedają się perfumy produkowane na bazie olejku z drewna agarowego (Oud). Ten zapach perfum jest najbardziej pożądany przez najbogatszą klientelę Harrosda. Oud powstaje w wyniku zainfekowania drzew w rodzaju Aquillaria pewnymi gatunkami grzybów, w wyniku tej choroby drzewa produkują ciemną żywicę, która po oczyszczeniu stanowi składnik perfum. Drzewo musi jednak przez kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat walczyć z grzybem, żeby jego wnętrze przybrało czarną barwę i odłożyło oud odpowiednio aromatyczny. Zapach ten kojarzy się ze Dalekim Wschodem, kadzidłami, jest to mocny, drzewny aromat ze słodką nutą, bardzo trwały i bardzo drogi, dla europejskich nosów nieco egzotyczny. Oud to najrzadszy i najdroższy składnik perfum, znany i używany od setek lat, nazywany często „płynnym złotem”.  Działa magicznie na kobiety i mężczyzn, obiecuje mocne wrażenia i tajemnicę.  
 
Wielu sprzedawców Harrodsa pracujących na perfumerii mówi w dwóch językach, po angielsku i arabsku. Kiedy pracowała tam Monika, polecono im nauczyć się dwóch zdań w tym języku: „Bardzo piękne, proszę moja droga”.
 
Bernard nie tylko potrafi się porozumieć w ich języku z najcenniejszymi klientami Harrodsa, potrafi też pomóc w nawiązaniu romansu pomiędzy młodymi dziewczynami zakrywającymi szczelnie swoje ciało i twarz a mężczyznami ubranymi w logo, metkę i białe jak śnieg sportowe buty. Pośredniczy w nawiązaniu znajomości, podpowiada, poleca, ale to, co następuje potem, jest jeszcze bardziej interesujące. Młodzi nie patrzą na siebie i jeśli rozmawiają przy ladzie, to odwracają głowy w przeciwnych kierunkach, mężczyźni nie wręczają kobietom prezentu, perfum, na jakie wydali 300, 500, 1000 funtów, tylko pakuneczek po prostu „podrzucają”, stawiają torebeczkę na ladzie i szybko odchodzą. 
 
Monika obserwowała ten rytuał bez zazdrości: Fascynowało mnie to, ale zarazem smuciło, kultura, która odgradza kobiety od mężczyzn jest mi obca. Romantyczny początek, obdarowywanie kwiatami, czekoladkami, perfumami, bardzo fajnie, ale moimi klientami były też małżeństwa, a mur między nimi, mimo młodego wieku, zdążył już urosnąć bardzo wysoko. Mąż zawsze z przodu, miły, rozmowny, szastający kasą, żona milcząca, obserwująca, czekająca na swoją kolej, żeby oddychać.
 
Brytyjska rodzina królewska… do Harrodsa nie chadza
 
Na ulicach okalających Harrodsa strażnik miejski wypisał mandat za parkowanie na podwójnej żółtej linii. Karteczkę włożył za pióro wycieraczki wartego 300 tysięcy funtów Lamborghini Aventador. Wynajęty do ochrony auta mężczyzna nie zareagował. Jego rolą jest pilnowanie, żeby przechodnie nie dotykali samochodu, przyjmowanie mandatów nie należy do jego obowiązków. Właściciel auta, złoty chłopak z Zatoki, w tym samym czasie pił kawę w kawiarni Ladurée w towarzystwie kolegów ulepionych z tego samego złota, co on sam. Nie po to wydał 20 tysięcy funtów na przetransportowanie samolotem swojego cacka z Kuwejtu do Londynu, żeby go teraz chować na parkingu. Ma stać zaparkowane przed wejściem do Harrodsa i wzbudzać emocje, od zazdrości po gniew.
 
Luksusowe auta na rejestracjach Arabii Saudyjskiej czy Kataru przypłynęły lub przyleciały do Londynu na kilka dni przed swoimi panami. Złote, srebrne, czarne, czerwone, pomarańczowe, zmodyfikowane, unikatowe. Najbardziej świeci się Mercedes klasy S z karoserią pokrytą kryształkami Swarovskiego. Auta warte fortunę uczestniczą w licytacji, „kto ma więcej pieniędzy i fantazji”, ich właściciele wybrali Londyn na swoje wyścigi, a ścigają się wyłącznie między sobą, bogaci Anglicy nie biorą udziału w tej ostentacyjnej zabawie. 
 

Fot. Archiwum VIP Biznes&Styl
 
W 2000 roku Harrods stracił „gwarancje królewskie”, co pałac Buckingham tłumaczył tym, że przedłużenie tych gwarancji mija się z celem, skoro ani królowa ani książę Karol nie robią już tam zakupów. A kiedyś robili, wielu członków brytyjskiej rodziny królewskiej zaopatrywało się w luksusowe towary właśnie tam. Klientem Harrodsa był Oskar Wilde, Lawrence Olivier, Vivien Leigh, Charlie Chaplin oraz wiele gwiazd współczesnego filmu, ekranu i sceny. Dobre relacje z Koroną oraz jej licznymi powinowatymi zepsuł poprzedni właściciel, Mahomed Al Fayed, oskarżając publicznie męża królowej Elżbiety, Filipa, oraz MI6 o zaaranżowanie wypadku samochodowego, w którym zginęła Diana i jego syn, Dodi. Poparli go miłośnicy teorii spiskowych, ale mimo zaangażowania najlepszych prawniczych strzelb, zrozpaczonemu ojcu nie udało się przekonać sądu do swojej teorii.
 
W wątpliwość poddano również jego zapewnienia, że Diana była zaręczona z Dodim i nosiła pod sercem jego dziecko, które miało być pierwszym muzułmaninem w rodzinie królewskiej. Al Fayed dźgnął swoich wrogów w samo serce i w eksponowanym miejscu Harrodsa, pomiędzy schodami ruchomymi, postawił dwie olbrzymie figury tragicznych kochanków, które przez piętnaście lat przykuwały uwagę turystów i klientów. Nieruchomi i niepodobni, Diana i Dodi trzymali złączone ponad głowami dłonie, na których przysiadła monstrualnych rozmiarów mewa. Krótka znajomość za życia została odlana w brązie na wieczną pamiątkę.
 
W styczniu 2018 zapadła decyzja, aby kiczowate figury przedstawiające księżną Walii tańczącą z Dodim Al Fayedem usunąć i zwrócić Mohamedowi. W okresie Świąt Wielkanocnych zostały dyskretnie rozmontowane i wywiezione. Tym samym obecni właściciele Harrodsa uczynili pierwszy krok do przebłagania brytyjskiej rodziny królewskiej, a prasa natychmiast zaczęła spekulować, że dwie korony, brytyjska i katarska odbudują dobre relacje i rodzina królewska znów zacznie zamawiać luksusowe towary w Harrodsie. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy