Reklama

Poznaj region

Żywa pamiątka po rodzicach i dziadkach we wsi Rogi

Antoni Adamski
Dodano: 30.07.2023
47153_zagroda
Share
Udostępnij
We wsi Rogi k. Miejsca Piastowego, naprzeciw starego drewnianego kościoła czynna jest jedyna w Krośnieńskim zagroda etnograficzna. Nazwa ta oznacza coś więcej niż muzeum czy miniaturowy skansen. To żywa pamiątka po rodzicach i dziadkach, którzy w takich domach mieszkali. 
 
Gdy w jesienią 2010 nadarzyła się okazja zakupu starego prywatnego domu ówczesny wójt Marek Klara, z wykształcenia historyk, nie zastanawiał się ani chwili. Zakup budynku (za 120 tys. zł  wraz z 19-arową działką) zatwierdziła Rada Gminy. Drewniany dom na ceglanej podmurówce zbudowany został w roku 1929 (data wyryta na belce stropowej). Nieruchomość należała do Anny Harasymowicz, która – tak jak wielu mieszkańców tych okolic – przez dłuższy czas mieszkała w Stanach Zjednoczonych. 90 procent środków przekazała  gmina Miejsce Piastowe, 10 procent  Stowarzyszenie Miłośników Wsi Rogi, które obiektem opiekuje się na co dzień– powiedział nam Janusz Węgrzyn, dyrektor GOK.
 
Wiosną następnego roku rozpoczął się remont połączony z konserwacją. Najpierw wykonano prace dachowe, wymieniając niektóre belki więźby. Solidna przedwojenna dachówka – wcześniej wyczyszczona i pokryta szkliwem – została przełożona i uzupełniona.  Konieczna była wymiana części podmurówki oraz flekowanie ścian, naprawienie podłóg i drzwi, nowa stolarka oraz malowanie budynku. Roboty trwały do sierpnia 2012. Przed wejściem założony został przydomowy ogródek kwiatowo-ziołowy otoczony tradycyjnym drewnianym płotem.
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Prace zmobilizowały wszystkich mieszkańców, nie tylko członków Stowarzyszenia Miłośników Wsi Rogi. Wielu z nich wzięło w nich udział w charakterze wolontariuszy. Inni przekazywali nieodpłatnie nowe i stare materiały budowlane takie jak dachówki, gąsiory dachowe, cegły pustaki, belki, krokwie, deski i farby. Gospodynie chętnie dzieliły się sadzonkami kwiatów, ziół i krzewów ozdobnych otaczających działkę.
 
Tak powoli odradzał się stary dom. Jego nastrój pamięta ze swego dzieciństwa pani Janina Gołąbek, która oprowadza nas po zagrodzie:
 
– Dom mojego dziadka Stanisława Knapa był solidny, bo murowany (drewno było wtedy budulcem tańszym niż cegła, a więc pospolitym). Zbudowany został na przełomie XIX i XX stulecia. Mój dziadek był dwukrotnie w Ameryce i zarobił na takie wydatki. Zaznał także w życiu biedy, głodu i chłodu. W czasie I wojny światowej, jako jeniec rosyjski został wywieziony na Syberię. Po siedmiu latach uciekł stamtąd. Wracał na piechotę; czasem podwozili go dobrzy ludzie. Aby nie umrzeć z głodu kożuch musiał zamienić na chleb. 
 
Na ganku stoi model wiejskiej chaty z dwoma wejściami: od frontu dla ludzi, od podwórka dla bydła. Ludzie i zwierzęta żyli, bowiem pod wspólnym dachem. Sień dzieliła chatę na dwie części. Z jednej strony kuchnia, gdzie skupiało się życie, a za nią sypialnia. Z drugiej – stajnia i boisko, czyli miejsce, gdzie młócono zboże. Z boku pod zadaszeniem stał wóz i sanie, suszyło się zgromadzone na opał drewno.
 
W Rogach w zagrodzie układ wnętrza jest nieco inny. Kuchnia jest niewielka i przechodzi w obstawioną ławami i stołami pierwszą izbę. Spełniała ona rolę „salonu”. Tutaj gromadzili się domownicy, a wieczorami przychodzili sąsiedzi oraz znajomi gospodarzy. Tu przekazywano sobie „newsy” o tym, co zdarzyło się na targu, w karczmie czy kościele.
 
– Ludzie byli razem, dzielili się ze sobą, czym mieli. Potrzebowali się nawzajem. W czasie rozmów pracowali. Kobiety robiły na drutach, wyszywały, przędły na kołowrotku, łuskały i przebierały fasolę oraz groch. Mężczyźni rzeźbili lub naprawiali sprzęty gospodarskie, strugali łyżki oraz inne potrzebne w gospodarstwie przedmioty. W latach 60. i 70. XX wieku wkroczył do izby odbiornik telewizyjny. Życie towarzyskie na wsi zaczęło powoli zanikać – mówi Janina Gołąbek, pokazując ogromną skrzynię aparatu odbiornika TV „Wawel 2” z malutkim ekranem. Pokryty lakierowanym fornirem zaliczany był do mebli „na wysoki połysk”, czyli do tych najdroższych. Na nim stoi kolorowa ryba ze szkła – nieodzowna w tamtych latach ozdoba.

Ponad rok trwało odtwarzanie dawnego wnętrza, czyli meblowanie domu. Mieszkańcy Rogów oraz innych okolicznych wsi przynosili stare przedmioty, jakie pozostały po rodzinie. Ich pochodzenie sięga czasów dziadów i pradziadów. Były to „dary serca”. Z każdym wiąże się czyjaś osobista historia. Żadne z wiszących na ścianie ręcznie kolorowanych zdjęć rodzinnych nie jest anonimowe. Przedstawiają konkretnych ludzi, którzy w większości już odeszli. Wraz z zabytkami przetrwały również wspomnienia, podania i legendy, zwyczaje i obrzędy – niematerialna warstwa dziedzictwa.
 
– Każdy ofiarodawca przyniósł cząstkę swojego życia. Chciał, aby pamiętano o jego rodzicach, dziadkach, pradziadach. Patrzymy na ich wizerunki i na wytworzone przez nich przedmioty. To one składają się na aurę tego miejsca. To nie tylko dom, jego dusza i historia. To także sceneria otoczenia, kapliczki, zapach ziół i kwiatów, śpiew ptaków, skrzypienie wiadra z wodą wyciąganego ze studni. Po roku starań zagroda w Rogach udostępniona została zwiedzającym. To tak jakby mieszkańcy wsi odkryli przed nami swoje dawne życie: smaki i zapachy przeszłości. Po to, aby zatrzymać czas, odgrodzić się od trosk i trudów pędzącej na oślep teraźniejszości– mówi pani Janina.

Wchodzimy dróżką wśród ogrodowej zieleni, gdzie między malwami dostrzegamy zadumaną postać Frasobliwego. Malwom towarzyszą piwonie, konwalie, narcyzy, różowe „serduszka” i „michałki”. Wśród nich rosną zioła: lubczyk, melisa, mięta, jaskółcze ziele, żywokost pełniące praktyczną i symboliczną rolę w życiu mieszkańców domu. Obrośnięta dzikim winem weranda prześwietlona jest słońcem. Jej wnętrze przypominać miało dworską oranżerię. A więc przestrzeń dla chłopa nieosiągalną, choć pełną kwiatów i roślin. Takich jak na makatkach, na których oglądamy secesyjne chryzantemy oraz „miastowe” sylwety papug przeniesionych wprost z mieszczańskiego salonu. Niecodzienność, egzotykę krajobrazów, ptaków i zwierząt przypominają malowane na szkle kompozycje autorstwa śp. Kazimiery Bogaczyk. To pływające po dworskim stawie łabędzie oraz zbójnicy tańczący wokół ogniska. W tle niespotykane w tej okolicy wysokie skaliste góry.  

– Za to swojski pejzaż otacza jelenie na rykowisku. Proszę, tutaj wiszą – wyjaśnia pani Janina. Przy okazji prezentuje kilka generacji świątkarzy. Na przykład Jędruś Skowronek, którego sensem życia było rzeźbienie. Swoimi postaciami świętych zapełnił wszystkie okoliczne kapliczki. W zagrodzie w Rogach widzimy jego płaskorzeźbę „Chrzest Chrystusa”. Jan Jucha jest autorem Frasobliwego w przydomowym ogródku oraz figurki Ukrzyżowanego w przeszklonej kapliczce nad wejściem. Model tradycyjnej chaty wykonał Kazimierz Uliasz. Tuż obok stoją figurki jego dłuta przedstawiające tradycyjne zajęcia gospodarskie: oranie, sianie, żniwa, młócenie zboża oraz dawne zawody. Fantastyczne są budowle klejone z zapałek, wykonane przez Ryszarda Barana: od domku i wiatraka po fantastyczny zamek. Połowa jego frontonu nieoczekiwanie przeobraża się w fasadę kościoła oo. Franciszkanów w Dukli. 

Na przełomie XIX i XX stulecia oleodruki chłopi kupowali na targu lub od chodzących po domach sprzedawców. Za to ramki do nich wykonywali sami: są bogato zdobione. To tradycyjne wzory. Najbogatsze rzeźbione były w liście np. dębu jak praca śp. Stanisława Bykowskiego.  Charakter pamiątkarski mają dekoracyjne prace artystów, którzy swoje umiejętności przejęli po absolwentach snycerskiej szkółki w Rymanowie, którą założyła hrabina Anna z Działyńskich – Potocka. To ogromne dekoracyjne osty i szarotki powielane później jako rzekome przykłady „stylu zakopiańskiego”, bogato zdobione patery czy puzderka w formie kasztana. Króluje wśród nich figura orła z szeroko rozłożonymi skrzydłami. Bardzo popularny jako symbol narodowy w czasach zaborów, a także jako oznaka siły król ptaków zdobił wnętrza mieszczańskie i chłopskie. Dziś jeszcze znajduje chętnych nabywców.
 
Wróćmy jednak do wnętrza. Drzwi z werandy prowadzą do niewielkiej kuchni. Obok kredensu i półki stoi w niej niepozorny na pierwszy rzut oka piec. Niepozorny, gdyż w kuchni oglądamy tylko jego fragment z rozpalającą się do czerwoności płytą, bradrurą (pieczono w niej placki, suszono owoce, grzyby) oraz metalowym zbiornikiem na ciepłą wodę zwanym kociołkiem (o pojemności do dwóch wiader). Ten piec przechodzi na sąsiednie pomieszczenia. W komorze oglądamy piec chlebowy, w który mieściło się aż dziewięć bochenków. W sąsiednim pokoju przybiera on kształt pieca kaflowego, który ogrzewa także – poprzez strumień ciepłego powietrza – kolejny pokój. Wokół pieca kwitło życie rodzinne i towarzyskie.

 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Tradycyjna wiejska chata zmieniła się: miała mniejszą kuchnię, lecz za to trzy pokoje. W tym miejsce zgromadzeń – „salon”, czyli „pierwsza izba” oraz dwie sypialnie. W „pierwszej izbie” stoi eksponat przyciągający uwagę dzieci: drewniany, fantastycznie malowany koń na biegunach. W sypialni ręcznie wykonany wózek dziecięcy: masywny jak czołg, wspaniale resorowany (ich sprężyny działają do dziś!), z rączką, która powstała z połączenia ozdobnych metalowych rurek. W Rogach w latach 50. XX w. wykonano pięć lub siedem takich wózków. Ile dzieci w nich się wychowało – odpowiedzieć nie sposób. Wózek stoi obok dekoracyjnie zaścielonego łóżka. Przykrywa je zielona secesyjna kapa z motywem róż. Nieopodal potężna szafa z kompletem obszywanej maszynową koronką serwet i bielizny pościelowej. Wśród odzieży „barankowa” chusta tak gruba, iż w zimie babiny nosiły ją zamiast płaszcza. Odzież składano także w ogromnym kufrze, jasnozielonym, z dekoracyjnymi metalowymi okuciami. Taki kufer zwano „wiannym”, gdyż mieścił zazwyczaj wyprawkę panny młodej. 
 
Kilka par „gospodarskich” butów z cholewami stoi w komorze. Są starannie wyczyszczone; nałożone na masywne drewniane prawidła czekają na właściciela. Z komory drewniane schodki prowadzą w dół do pomieszczenia, które było stajnią z drzwiami wychodzącymi na ogród. Jest mniejsza niż dawna stajnia przylegająca do tradycyjnej wiejskiej chałupy. W zagrodzie w Rogach postawiono tam okazyjnie podarowany warsztat stolarski z kompletem wiszących na ścianie pił, piłek, wierteł i strugów. Może ktoś kiedyś ich użyje rekonstruując części starego mebla?
 
Na działce na tyłach domu znalazło się miejsce na kuźnię, w której wnętrzu króluje ogromny miech do utrzymywania ognia. Drugim budyneczkiem jest wiatrak z metalowymi łopatkami oraz podwójnym mechanizmem do poruszania ogromnych kamieni młyńskich. W czasie dni bezwietrznych do ich poruszania służył stojący obok kierat. 
 
Zarówno wiatrak jak i kuźnia wyremontowane zostały w ramach programu Alpy – Karpatom za pieniądze zdobyte przez Stowarzyszenie Miłośników Wsi Rogi z funduszy SWISS Szwajcarsko – Polskiego programu współpracy(kwota ok. 50 tys. zł). Na kierat i wyposażenie kuźni stowarzyszenie pozyskało fundusze w ramach małych projektów z programu LEADER w Lokalnej Grupie Działania Kraina Nafty (kwota 15 tys. zł).
 
Pani Janina Gołąbek zadaje retoryczne pytanie: Czy warto chronić pamiątki przeszłości? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dzisiaj mając na co dzień styczność z regionalną tradycją, żyjąc w otoczeniu wielopokoleniowych rodzin nie czujemy się pozbawieni korzeni naszej tożsamości. Ale co będzie za kilkadziesiąt lat? Wystarczy pojechać za granicę – nawet na krótki okres, by się przekonać, jak ważne jest mieć swoje pełne pamiątek rodzinne miejsce na ziemi. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy