Reklama

Lifestyle

Jak w XIX wieku powstawał pierwszy szpital w Rzeszowie

Anna Koniecka
Dodano: 01.02.2020
496_stare_foto2
Share
Udostępnij
Był rok 1832. Do tego czasu nie istniała w Rzeszowie instytucja, która by spełniała rolę szpitala – we współczesnym pojęciu, a więc żeby się tam faktycznie zajmowano leczeniem chorych, którzy tego pilnie potrzebują, nie tylko dachu nad głową, darmowego wiktu i opierunku. A tak się działo, odkąd zaczęto zakładać przytułki dla ubogich i chorych, zwane zresztą szpitalami.  Pierwsze przytułki/szpitale powstawały przy klasztorach. Dzięki hojności świeckich donatorów działały też fundacje szpitalne składające się z przytułku, kościoła i rezydencji dla opiekującego się tym wszystkim księdza. Były wreszcie przytułki municypalne w niektórych miastach – niezależne od kościelnych władz.
 
Najhojniejsi fundatorzy szpitala zapamiętani przez historię to Rafał Jarosławski i właściciel miasta Rzeszowa oraz innych licznych dóbr – Mikołaj Spytek Ligęza. Ten ostatni założył kilka przytułków dla ubogich, w Rzeszowie i w okolicznych miejscowościach, co pozwalało jednocześnie otoczyć opieką 128 potrzebujących. Na owe czasy  była to hojność rzadko spotykana w takim wymiarze, a sam czyn chwalebny i co najważniejsze – zgodny z doktryną miłosierdzia obowiązującą w chrześcijańskiej Europie. Fundacja Spytka Ligęzy była zresztą urządzona z myślą nie o jakichś tam obcych nędzarzach – przywłokach lecz własnych wysłużonych, podupadłych na zdrowiu i zbiedniałych na tej pańskiej służbie.
 
Zakonnik od chorób wewnętrznych, od zabiegów … kat!

W czasach, gdy plagi nieurodzaju i głodu były uważane za „pomstę Bożą za ludzkie przewinienia”, chorobę traktowano również jako karę za grzechy, a gdy u chorego trudno się było dopatrzyć niegodziwego postępowania, brano pod uwagę grzechy jego przodków. Sposobem leczenia była inkubacja, czyli przebywanie chorego w świątyni posiadającej relikwie, modlitwa oraz asceza.
 
Medycyna klasztorna, jako pierwsza niosąca pomoc ubogim – państwa stan zdrowia ludności nie obchodził, zajmowała się chorobami wewnętrznymi. Zakonnicy mieli zakaz zajmowania się chirurgią. A skoro nie mógł zakonnik, robił to rzemieślnik, np. kat. Niektórzy kaci europejscy doszli do wielkiej biegłości w wykonywaniu zabiegów chirurgicznych, np. składania złamań i nastawiania zwichniętych kończyn.  Rzecz jasna było to ich zajęcie uboczne. C hirurgią zajmowali się cyrulicy, balwierze oraz łaziebnicy – pracujący w łaźniach miejskich. Ale wykonywali oni zabiegi w stopniu bardzo ograniczonym.

W tym czasie mongolscy i tybetańscy mnisi rutynowo przeprowadzali trepanacje czaszki

U nas wysoką gorączkę, bez względu na jej przyczynę, której przeważnie nie potrafiono ustalić, leczono upuszczaniem krwi z żył otwieranych przez cyrulików (chirurgów). Później weszły w użycie pijawki. Zachowała się notatka, z której wynika, że dostawcą pijawek do rzeszowskiego szpitala był (w XIX w) cyrulik Efraim Glucksam. Ale dziewiętnastowieczna medycyna to już było wielkie halo! Postęp – wsparty możliwością robienia zastrzyków na przykład. Ale zachował się opis szpitala gdzie na wyposażeniu był jeden termometr.
 
Lekarze posiadający uniwersyteckie, gruntowne wykształcenie pojawili się w Rzeszowie w XVIII wieku. Rzecz ciekawa – szlachta polska miała w pogardzie fach lekarski, pierwsi medycy wywodzili się z gminu.

Stan higieny

 
Dwory, zamki i pałace cuchnęły – to było w dawnych a i późniejszych czasach normą. Używanie wody (wg osiemnastowiecznego francuskiego podręcznika dobrego tonu) zostało wręcz zakazane. Dla „utrzymania czystości” należało co rano przetrzeć twarz kawałkiem białego płótna.
 
Rzeszów piętnastowieczny mógł się czuć pod pewnymi względami jak Paryż, a nawet lepiej. Paryż miał dwie publiczne łaźnie, Rzeszów jedną. Kąpiele w publicznych łaźniach zostały zakazane, gdy medycy francuscy orzekli, że to gorąca woda używana podczas kąpieli przyczynia się do roznoszenia zarazków dżumy
Dziewiętnastowieczny Rzeszów, mimo iż miał status miasta powiatowego, faktycznie był „miejską wsią”. Nawet w śródmieściu mieszczanie hodowali świnie i drób, a przecież ani bieżącej wody, ani kanalizacji nie było, więc ścieki i odchody zwierząt oraz ludzi wylewano do dołów kloacznych wykopanych w ziemi, skąd całe to paskudztwo przesiąkało do wód gruntowych. Jarmarki, które się odbywały w mieście, pogarszały  zagrożenie sanitarne. Miasto nękały epidemie. Podczas najtragiczniejszej epidemii cholery w  l. 1872-73 szpital nie był w stanie pomieścić chorych. Dysponował 86 łóżkami. Wygnanie syberyjskie – tak rada szpitala określała stan techniczny budynków szpitalnych w petycjach do magistratu. Nowy szpital stanął wreszcie w 1887 r.
 
Ale to nie koniec odnowy miejskiej służby zdrowia – potrzebny był jeszcze oddział zakaźny, który w końcu udało się dostawić. Wyposażenie nowego szpitala było jak na owe czasy nowoczesne – włącznie z aparatem do ożywiania pozornie umarłych (reanimacja).
 
Choroby wstydliwe

Dość powszechną chorobą za czasów naszych pradziadków był syfilis a także inne choroby przenoszone drogą towarzyską. Syfilis, zwany również niemocą dworską, występował głównie u kobiet; mężczyznom się przytrafiał. Chorzy zgłaszali się sami do szpitala zaobserwowawszy niepokojące objawy swędzenia w miejscach towarzyskich na ciele, albo byli doprowadzani na leczenie przez policję. Tak postępowano wobec prostytutek, zobowiązanych do okresowych badań lekarskich dwa razy w tygodniu. Badania nosiły nazwę rewizji. Rewidował delikwentki lekarz policyjny albo lekarz miejski. I choćby kuracya miała trwać dłużej, chorych syfilitycznych niepłacących za siebie nie wolno puszczać przed zupełnym wyleczeniem – tak nakazywała instrukcja szpitalna. Syfilitycznych chorych było 60 procent.

Obowiązki ordynatora

Do rozlicznych i pilnych obowiązków lekarza ordynującego, czyli faktycznie zarządzającego szpitalem należało, oprócz nadzorowania leczenia którym zajmowali głównie sekundariusze, sprawdzanie dobroci lekarstw i dobroci produktów żywnościowych podawanych chorym. Np. czy masło jest zgodne z instrukcją tzn. świeże. W tamtych czasach nie znano lodówek, więc „odświeżano” masło mieszając je z oliwą i sokiem z nagietka.  Na pierwszy rzut oka – świeżyzna.
 
Pensje

Lekarz ordynujący zarabiał rocznie 800 złr (1892 r.), tyle samo co lekarz pomocniczy(sekundariusz), a tylko o 100 złr więcej od rządcy. To porównywalnie tyle co zarabiał kasjer magistracki. I po co się było uczyć? Petycje do magistratu o podwyżki dla lekarzy nic nie dały… Wynagrodzenia niższego personelu szpitalnego były równie chore:  w 1910 r. rachmistrz, kontroler rachunków i kasjer brali po 120 koron rocznie, a kucharka 168, tyle samo podkucharka, praczka i woziwoda. A odźwierny 192 korony. Więc to jemu kłaniał się chudzina kasjer przyszpitalny, a w duchu sobie myślał to samo co doktór: „ I po cholerę się było uczyć?!

Pisząc ten tekst, korzystałam m.in. z unikatowego wydania: Szpitalnictwo Rzeszowskie/z dziejów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego (do 1990 r./ – praca zbiorowa pod redakcją Zdzisława Budzyńskiego; Historia państwa i prawa Polski – Juliusza Bardacha; A jeśli było inaczej… Antropologia historii – Ludwika Stommy; Tamten Rzeszów – Franciszka Kotuli; Żywoty pań swawolnych – Pierre’a Brantome’a.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy