Reklama

Kraków

Lech Mucha z chirurgiczną precyzją o pracy w szpitalach

Aneta Gieroń
Dodano: 16.12.2022
69972_mucha
Share
Udostępnij
Lech Mucha, Ślązak, chirurg, autor książek odsłaniających kulisy pracy medyków w powiatowych szpitalach: „Chirurdzy. Opowieści prawdziwe” i „Chirurgiczne cięcie. Opowieści jeszcze bardziej prawdziwe”, był gościem Księgarni Nova w ramach cyklu „Podkarpacie czyta”. Projekt jest dofinansowany z środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Relację z tego spotkania można oglądać na FB Księgarnie Nova.
 
Lech Mucha jest absolwentem Śląskiej Akademii Medycznej, specjalistą chirurgii ogólnej. Doświadczenie zawodowe zdobywał w szpitalach w Zabrzu, Pyskowicach i Bytomiu. Jak sam przyznaje, od zawsze czyta i pisze, a słowo jest dla niego równie ważne jak skalpel. Pisze dla przyjemności dzielenia się własnymi pomysłami.
 
Wydał książki odsłaniające kulisy pracy medyków w powiatowych szpitalach: „Chirurdzy. Opowieści prawdziwe” i „Chirurgiczne cięcie”. W swoich powieściach „Biała Plama”, „Wojownicy Kecharitomene” oraz „Stroiciel śpiewu ptaków” stara się łączyć angażującą fabułę z mówieniem o sprawach ważnych i promowaniem wartości chrześcijańskich. W 2022 roku zdobył Nagrodę Internautów w kategorii „literatura faktu” w konkursie „Najlepsza książka na jesień” serwisu literackiego „granice.pl”.

– To było bardzo miłe, ale jednak ogromne zaskoczenie, bo choć pisanie jest dla mnie ważne, to przede wszystkim jestem lekarzem – mówił Lech Mucha na spotkaniu w Księgarni Nova w Rzeszowie. – Pisanie wynika z mojej fascynacji czytaniem. Odkąd nauczyłem się czytać, czytam zachłannie i nieustannie. Moją pierwszą, samodzielnie przeczytaną lekturą byli „Astronauci” Stanisława Lema i do dziś jestem fanem literatury fantasy. Swoją drogą to nieprawdopodobne, jakim wizjonerem był Lem i jak wiele z jego literackich fantazji dziś jest naszą rzeczywistością. Stephen King napisał w swojej książce „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”, że aby napisać książkę, trzeba najpierw tysiąc książek przeczytać. Ja przeczytałem w życiu bardzo dużo książek, w tym ze trzy poradniki, jak pisać książki, a i tak z trudem mi przychodzi myśleć o sobie – pisarz.
 
Jak przyznaje doktor Mucha, swoje pierwsze literackie próby podejmował ponad 20 lat temu, gdy jako młody lekarz  na nocnych dyżurach siadał do uzupełniania medycznej dokumentacji, a w czasie na odpoczynek pisał opowiadania i artykuły publicystyczne.
 
– Gdy ukazała się moja pierwsza książka czułem podobne wzruszenie, jak w momencie, gdy po ukończeniu Akademii Medycznej odbierałem pierwszą lekarską pieczątkę – wspominał.
 
Dużą popularność przyniosły mu tytuły poświęcone pracy  lekarzy w szpitalach powiatowych, w których jako chirurg przepracował ponad 20 lat. Wiele tam informacji dotyczących anatomii człowieka, zdrowia, stanów chorobowych, objawów, powikłań, wskazań do zabiegów, okoliczności ryzyka, wyposażenia bloków operacyjnych, pracy w zespołach, bezpośrednich kontaktów z chorymi, zaplanowanych, ale i nagłych działań. Wielokrotnie sięga do historii medycyny, odwołuje się do tekstów biblijnych, posiłkuje się przepisami prawnymi dotyczącymi zawodu lekarza, przytacza wyniki badań oraz dane statystyczne. Buduje bardzo plastyczny obraz, jak wygląda codzienność lekarzy chirurgów w większości szpitali powiatowych w Polsce, choć sam od jakiegoś czasu już praktykuje tylko w prywatnym szpitalu i w ramach prywatnych wizyt.
 
To z książki Lecha Muchy dowiemy się, że cesarskie cięcie wcale nie pochodzi od cesarza, ale cesarz od cięcia. Są dowody, że już w starożytnym Egipcie i Rzymie płody wydobywano z ciał zmarłych matek. Uważa się, że jeden z przodków Gajusza Juliusza Cezara przyszedł na świat właśnie w ten sposób – został wyrwany z łona martwej matki i dlatego dostał przydomek Caesar. Łacińskie słowo „caesar” albo „caeson” można przetłumaczyć na język polski jako „wyprutek”. 
 
W „Chirurgicznym cięciu” sporo pisze  o filozofii ochrony zdrowia i nie jest optymistą.
 
– Mam 54 lata i naprawdę się boję, kto mnie będzie leczył za kilka lat – przyznał Lech Mucha. – Jesteśmy dosłownie na minuty przed katastrofą. Studiowałem w latach 1987-93, czyli w latach transformacji ustrojowej. Pracuję od 1993 roku w każdej możliwej formie: w lecznictwie ambulatoryjnym i zamkniętym, publicznym i prywatnym, „na Kasę Chorych”, „na NFZ” i komercyjnie, z ludźmi ubezpieczonymi i nieubezpieczonymi. Widziałem wszystkie przemiany. Część z nich miała dobry kierunek, część była krokiem wstecz. Dziś nasza ochrona zdrowia jest całkiem inna niż trzydzieści lat temu, ale najgorszym z wielu zaniedbań ostatnich lat, jest problem kadrowy. Dziura pokoleniowa dotyczy wszystkich grup personelu medycznego. Przez wszystkie lata lekarze byli traktowani przez wszystkie kolejne rządy jak chłopcy do bicia. Gdy tylko coś się działo, stosowano retorykę „pokaż lekarzu, co masz w garażu”, żeby zwalić winę na nas, żeby przekonać społeczeństwo, że protesty dotyczą tylko pieniędzy. Doprowadzono do tego, że lekarze wyjeżdżają (nie tak dawno od przedstawicieli obecnej władzy usłyszeliśmy: „niech jadą”). Problemu kadrowego nie załata się w krótkim czasie żadnymi pieniędzmi. W miarę odchodzenia na emeryturę fachowców, dziura zamieni się w przepaść. Będzie coraz mniej takich, co potrafią wyciąć żołądek, albo jelito grube. Ktoś z polityków, musi mieć w końcu odwagę powiedzieć, że pieniędzy jest za mało. W Niemczech na każdego pacjenta wydaje się 5 razy więcej pieniędzy niż w Polsce, podobnie w innych krajach Unii Europejskiej. Nie może nieustannie powtarzać, że wszystkim należy się wszystko. Musimy stworzyć jawny koszyk świadczeń gwarantowanych i zapewnić fundusze na jego realizację. Tak jak w każdej polisie ubezpieczeniowej, klient – w tym przypadku ubezpieczony obywatel – musi mieć jasność: co, kiedy, za ile i komu się należy. Nie ulega wątpliwości, że w koszyku muszą się znaleźć procedury ratujące życie. Do konsultacji społecznych pozostaje, co oprócz tych procedur powinno się jeszcze w koszyku znaleźć. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy