Reklama

Lifestyle

Po Nowym Roku do lekarza rodzinnego tylko z PESEL-em

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 26.12.2012
1580_MariuszMalecki
Share
Udostępnij
W maju minęło 20 lat, od kiedy w Polsce – wzorując się na rozwiązaniach z Zachodu – wprowadzono instytucję lekarza rodzinnego. Zgodnie z pierwotnymi założeniami, taki lekarz powinien rozwiązywać ok. 80 procent problemów zdrowotnych pacjenta. Niestety, po 20 latach nadal jest wiele do zrobienia: lekarzy rodzinnych jest za mało, a na jednego lekarza przypada zbyt duża liczba pacjentów, w związku z czym nie może im poświęcić wystarczająco dużo czasu. Miłą wiadomością dla pacjentów na początek 2013 roku – a takich zwykle jest niewiele – będzie elektroniczne potwierdzanie ubezpieczenia za pomocą numeru PESEL, dzięki Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców (eWUŚ). Do tej pory pacjenci musieli mieć na to dowód w postaci książeczki i wydruków RMUA. Jednak na wszelki wypadek przy pierwszej wizycie u lekarza w nowym roku warto mieć ze sobą również dowód ubezpieczenia.

Instytucja lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (poz), czyli lekarza rodzinnego, ma gwarantować bezpłatną opiekę lekarską w przychodni, ale również w przypadkach uzasadnionych medycznie – w domu pacjenta lub miejscu jego przebywania – w dni powszednie w godz. 8-18. W każdej przychodni poz powinna być umieszczona informacja, gdzie pacjenci mogą się skorzystać z nocnej i świątecznej opieki lekarskiej. Od lekarza rodzinnego możemy oczekiwać wypisania skierowania na kolonoskopię i gastroskopię (musi jednak ono wynikać z procesu leczenia), skierowania do lekarza specjalisty lub szpitala, skierowania na zabiegi w gabinecie zabiegowym i w domu pacjenta, na większość zabiegów fizjoterapeutycznych, a także na leczenie uzdrowiskowe.

Warto pamiętać, że lekarza rodzinnego nie wybiera się na całe życie. Jeśli lekarz czy przychodnia nie spełnia oczekiwań pacjenta, można a nawet trzeba go zmienić. – Pacjent ma prawo do bezpłatnego wyboru podstawowej opieki zdrowotnej nie częściej niż dwa razy w roku. Wyboru lub zmiany dokonuje się bezpośrednio w przychodni i nie trzeba tego faktu potwierdzać w oddziale NFZ. W przypadku każdej kolejnej, nieuzasadnionej zmiany należy uiścić na konto właściwego oddziału NFZ opłatę w wysokości 80 złotych – informuje Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy Podkarpackiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.

Za mało lekarzy, za dużo pacjentów

Lekarzy rodzinnych często traktujemy jako zło konieczne, zwykle zarzucając im rutynowe traktowanie i brak czasu. Prawda zapewne leży pośrodku, jednak nie wszyscy pacjenci zdają sobie sprawę, że lekarz nie tyle nie chce, co nie może spełnić naszych oczekiwań. Bynajmniej nie z własnej woli.
 
Podstawowy problem to zbyt duży limit pacjentów przypadających na jednego lekarza. Wynosi on 2750:1. – Jest on zdecydowanie za wysoki. W innych krajach europejskich zwykle wynosi poniżej 2 tysiące pacjentów. W systemie podstawowej opieki zdrowotnej wizyty pacjentów nie są limitowane, w związku z czym im więcej pacjentów jest zapisanych do danego lekarza, tym więcej jest wizyt – zauważa lek. med. Mariusz Małecki, specjalista chorób wewnętrznych, specjalista medycyny rodzinnej i właściciel NZOZ-u Sokrates w Rzeszowie. – Pracę utrudnia również coraz większa biurokratyzacja, nakładanie nowych obowiązków, zmieniające się często przepisy, które dodatkowo w wielu przypadkach są niespójne lub niedostosowane do bieżących warunków. Wszystko to powoduje, że mamy coraz mniej czasu na zajęcie się pacjentem od strony medycznej.
Pacjenci odczuwają to na własnej skórze. Skarżą się, że lekarz rodzinny nie może wypisać im skierowań na niektóre badania. – Można się zastanawiać, czy nie należałoby rozszerzyć możliwości diagnostycznych lekarzy o nowe uprawnienia, ale uważam, że najpierw trzeba rozwiązać dwa wcześniej wspominanie problemy, czyli zbyt wysoki limit pacjentów i biurokratyzację – mówi doktor Małecki, przyznając pacjentom po części rację: kiedyś lekarze rodzinni mogli wypisywać skierowania na rezonans magnetyczny, tomografię komputerową, test wysiłkowy czy 24-godzinne monitorowanie ciśnienia kardiologicznego. Dziś takie skierowanie może wystawić jedynie lekarz specjalista, do którego na wizytę nieraz czeka się miesiącami.
 
Mariusz Małecki twierdzi, że można lepiej wykorzystać kompetencje i wiedzę lekarzy rodzinnych w zakresie profilaktyki w szczególności chorób nowotworowych, układu krążenia i cukrzycy. W tym celu należałoby jednak stworzyć odpowiednie programy profilaktyczne finansowane przez Ministerstwo Zdrowia lub NFZ. Te programy profilaktyczne, które aktualnie funkcjonują, są niewłaściwie zaprojektowane i nie sprawdzają się w warunkach podstawowej opieki zdrowotnej.
 
Świetnie wykształceni, zawsze dostępni dla pacjenta
 
Kiedy w Polsce wprowadzano instytucję lekarza rodzinnego, zakładano, że będzie on rozwiązywał ok. 80 procent problemów zdrowotnych pacjenta. Okazuje się, że nie było to założenie nie do zrealizowania. Przed reformą systemu zdrowia pacjenci sami podejmowali decyzję o wyborze lekarza specjalisty, u którego chcieli się leczyć. Wprowadzenie reformy spowodowało, że z wielu powodów pacjenci coraz częściej wybierają wizyty u lekarza rodzinnego niż w poradniach specjalistycznych, co warunkowane jest między innymi możliwością wizyty w dniu zgłoszenia. Trzeba podkreślić, że dostępność lekarza rodzinnego w Polsce jest ewenementem w skali Europy. W Polsce – W przeciwieństwie do niektórych wysoko rozwiniętych państw europejskich – lekarz rodzinny dostępny jest praktycznie od ręki, co nie jest doceniane. Nasi lekarze rodzinni są również świetnie wykształceni, bo zwykle są to osoby ze specjalizacją z pediatrii czy chorób wewnętrznych, którzy dodatkowo specjalizowali się z medycyny rodzinnej, dlatego są cenieni za granicą – tłumaczy doktor Małecki.
 
Studenci nie chcą specjalizować się z medycyny rodzinnej
 
Największy problem, czyli zbyt duża ilość pacjentów przypadających na jednego lekarza ma swoje podłoże w niskim zainteresowaniu studentów medycyny specjalizacją lekarza rodzinnego.
 
– Mamy ogromny niedobór lekarzy rodzinnych. W ciągu roku prowadzimy dwa nabory na specjalizację z medycyny rodzinnej, dysponując 10 miejscami dla lekarzy rezydentów. Niestety, nigdy nie ma tylu chętnych. – przyznaje właściciel NZOZ-u Sokrates, który kieruje również Podkarpackim Ośrodkiem Kształcenia Lekarzy Rodzinnych. – Studenci medycyny wolą wybierać węższe specjalizacje, dające lepszą przyszłość finansową. Medycyna rodzinna nie jest dla nich atrakcyjna. Trudno się dziwić: od pięciu lat nie wzrosła stawka na jednego pacjenta, a co za tym idzie – nie zwiększa się wynagrodzenie lekarza rodzinnego. Ponieważ w Polsce nie przybywa lekarzy rodzinnych, nie uda się spełnić wcześniejszych założeń, że do 2016 roku każdy Polak będzie pod opieką specjalisty z medycyny rodzinnej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy