Reklama

Ludzie

Chińskie interesy w Europie i na świecie. Felieton Krzysztofa Martensa

Krzysztof Martens
Dodano: 06.04.2021
53038_martens
Share
Udostępnij
Sami Chińczycy nie spodziewali się, że ich kraj rozwinie się w tak imponującym tempie. Jednym z ważnych motorów był panujący tam system polityczny. Jest to specyficzna wersja cyfrowego totalitaryzmu. System jest dość kruchy, władza mocna – lubiąca rządy silnej ręki. Prezydent Xi Jinping skoncentrował ogromną władzę i wielki kapitał w swoim ręku. Pandemia go jeszcze wzmocniła i może bez przeszkód realizować swoją wizję renesansu wielkiego chińskiego narodu. On planuje i myśli w kategoriach długoterminowych. Jest skuteczny i osiąga założone cele. Eksperymentuje i wybiera narzędzia prowadzące do sukcesu. Na świecie obserwujemy zmierzch liberalnej demokracji. Perspektywa działania od wyborów do wyborów skłania polityków do strategii krótkoterminowych i bezkonfliktowych w celu zapewnienia reelekcji. Prowadzi to do zaniedbywania inwestycji w infrastrukturę i niechęci do zmian i niepopularnych reform.

Do tego dochodzi inne postrzeganie roli kapitału. W krajach kapitalistycznych, kapitał ma przynosić zysk. Im większy, tym lepiej. W Chinach ma pozwolić na realizację wielkiego marzenia – odbudowy mocarstwa poprzez wielkie inwestycje. Zysk jest na dalszym planie. Chińczycy mają świadomość historii swojego kraju – długiej i bogatej cywilizacji. 
 
W ich DNA jest zakodowana duma i długo ukrywane poczucie wyższości. 
 
W ciągu życia jednego pokolenia wydobyli się z biedy i wyrastają na światowego lidera. Chińska ekspansja na całym świecie oszałamia rozmachem i konsekwencją. Polega na nowoczesnej kolonizacji w poszukiwaniu nowych rynków. Dobrym przykładem jest Afryka. Europa i USA o niej zapomniały. Pomoc wysyłana na ten kontynent miała charakter jałmużny. Celem było uspokajania sumienia „darczyńców”.
 
W ciągu ostatnich 10 lat, Chiny zdominowały i uzależniły od siebie prawie wszystkie kraje afrykańskie. Chińczycy mieli długoterminową strategię, myśleli perspektywicznie i nie używali siły, ale pieniędzy. Budowali lotniska, drogi, linie kolejowe, miasta. Inwestowali w energetykę. Rozwijając wymianę handlową szybko doszli do poziomu 200 miliardów dolarów rocznie. W Afryce działa już 10 tysięcy chińskich firm. Posługują się zręcznie łapówkami, korumpując lokalnych polityków i urzędników. Budują porty, które służą intensyfikacji wymiany towarowej oraz celom militarnym. Zadłużenie państw afrykańskich wobec Chin rośnie z roku na rok. Klasycznym przykładem jest malutkie państwo Dżibuti – istotne, bo kontroluje transport morski przez Morze Czerwone. Chińczycy zbudowali tam swoją bazę marynarki wojennej. Pekin skierował swoją uwagę też na Europę. Wykupił grecki port w Pireusie. Kraje byłej Jugosławii uginają się pod ciężarem chińskich długów. W samej Serbii Chiny zainwestowały ponad 10 miliardów dolarów.
 
Podobnie dzieje się na całym świecie. Z inicjatywy Chin 15 krajów Azji i Pacyfiku podpisało porozumienie dotyczące regionalnego partnerstwa gospodarczego. To największa umowa handlowa na świecie obejmująca ponad dwa miliardy ludzi. Prezydent Trump bardzo ułatwił zadanie Xi Jinpingowi odstępując od współpracy z tymi krajami. Absurdalna idea „America first” dała o sobie znać też w Ameryce Południowej.
 
30 lat temu – Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj stworzyły wspólny rynek – Mercosur.
 
Amerykanie z powodów politycznych osłabiali swoje relacje z tym porozumieniem handlowym. Chińczycy chętnie zajęli ich miejsce i są teraz najważniejszym parterem handlowym Mercosur. Xi Jinping wygrywa rywalizację z USA. Dlaczego? Nie brzydzą go dyktatorzy, nie poucza rządów autorytarnych, nie interesuje go, jak jego partnerzy przestrzegają prawa człowieka. Inwestuje, udziela kredytów, udostępnia technologie pozwalające kontrolować obywateli. Satrapowie wszelkiej maści doceniają chińskie kamery rozpoznające twarze czy narzędzia informatyczne pozwalające kontrolować telefony i Internet. 
 
Na przykładzie Sri Lanki można zrozumieć, co się dzieje z krajem uzależnionym od Chin. W takiej sytuacji z żelaznej pięści zostaje zdjęta jedwabna rękawiczka i pojawia się propozycja nie do odrzucenia. Xi zaproponował rządowi w Kolombo umorzenie miliarda dolarów długu, w zamian za 99 letni wynajem ważnego portu Hambantota. Na nagą siłę nie ma rady – dostał co chciał.
 
W Europie miała miejsce odwrotna sytuacja. Negocjacje dotyczące umowy handlowej pomiędzy Unią Europejską a Chinami wlekły się latami. Chińskiemu przywódcy bardzo zależało na jej zawarciu zanim nowy, mądrzejszy prezydent USA zawrze sojusz z Europą przeciwko Chinom. Pojawiła się więc tylko jedwabna rękawiczka. Xi błyskawicznie poszedł na duże ustępstwa i umowę podpisano. Brutalne traktowanie Europy przez Donalda Trumpa, miało wpływ na decyzje Unii Europejskiej. Oczywiście korzyści płynące z intensywniejszej wymiany handlowej z Chinami, miały znaczenie. Trzeba przyznać, że Xi miał szczęście mając przez kilka lat, tak ograniczonego przeciwnika politycznego. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy