Reklama

Ludzie

Handel w niedzielę i inne zakazy

Krzysztof Martens
Dodano: 07.07.2013
5520_Martens
Share
Udostępnij
Przeciwnicy zakazu handlu w niedzielę argumentują, że straci na tym gospodarka. Posłowie promujący te ideę uważają, że „ ilość środków dostępnych w budżetach domowych się nie zmieni” i to, co kupujemy w niedzielę, kupimy w inne dni tygodnia. Mam nieodparte wrażenie, że brak im konsekwencji. 
 
Większość pracobiorców cieszy się wolnymi sobotami. Zakaz handlu powinien być też rozciągnięty na sobotę, a na zakupy możemy przeznaczyć pozostałych pięć dni tygodnia. Co prawda eksperci twierdzą, że jak niektóre sklepy zamkniemy na dwa dni, to możemy je zamknąć na zawsze, bo i tak zbankrutują, ale politycy nie zwracają uwagi na opinie, które nie pasują im do forsowanych koncepcji.
 
Pracownicy supermarketów też są w swoich opiniach podzieleni. Część z nich obawia się obniżenia zarobków, inni narzekają na pracę w niedzielę, bo nie mają czasu na zakupy. 
 
Gdy jednemu z nich uświadomiono, że wolna niedziela nie zmieni jego potencjalnych możliwości robienia zakupów, bo wszystko będzie zamknięte, to wycofał się z popierania zakazu handlu.
 
Europa zmagająca się z kryzysem, powoli wycofuje się z restrykcji dotyczących handlu. Polska żadnego kryzysu się nie boi. Przyznaję, że jest otwarte szerokie pole do radosnej twórczości Sejmu. O czym myślę? W poście powinniśmy zamknąć restauracje. Jak pościć to pościć, a nie obżerać się smakołykami. 
 
Osobiście gorąco optuję za zakazem wypowiadania się polityków w mediach. Marzę o sześciu dniach w tygodniu ( w środę jestem gotów wyłączyć telewizor), ale pogodzę się z zakazem obowiązującym w sobotę i niedzielę.
 
Transport publiczny nie powinien pracować w niedzielę. Przekonuje mnie argument, że jak mam pojechać gdzieś w niedzielę, to mogę zdecydować się na wyjazd w poniedziałek. W sobotę należy ograniczyć połączenia tylko do lokalnych. Dłuższe trasy należy pokonywać od poniedziałku do piątku.
 
W ten sposób pochylimy się z troską nad ciężką dolą pracowników PKP, PKS, LOT i wielu innych. Na przykład w  Izraelu w szabat nie działa transport publiczny i jakoś sobie radzą. Zakazuje się tam też pracowania, palenia i wykonywanie niezliczonej ilości prostych czynności.
 
Można? Można. Oczywiście – nie muszę dodawać, że Izrael jest zaliczany do najdynamiczniej rozwijających się państw na świecie. 
Zapytacie czy te zakazy nikomu nie przeszkadzają? Cześć społeczeństwa Izraela protestuje, ale kto by ich słuchał.
 
Jak zakazy sprawdzają się w krajach Orientu?
 
Ramadan – dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego. Podczas jego trwania od świtu do zachodu słońca nie wolno spożywać pokarmów, pić napojów, co ma chronić przed karą Allaha. Ćwiczenie ciała i ducha pozwoli w przyszłości wejść do bram raju. Jeżeli uchybi się regułom Ramadanu należy odpokutować – na przykład nakarmić 60 głodnych ludzi.
 
Te wszystkie zakazy, nakazy, restrykcje i ograniczenia, to furda, gdy pomyślimy o afgańskich talibach. Muszę szczerze powiedzieć, że wzbudzają oni coraz większą moją sympatię. Mają poczucie misji i traktują ją ze śmiertelną powagą. Śmiertelną, bo śmierć spotyka wszystkich, którzy owych zakazów, nakazów, restrykcji i ograniczeń z niezwykłą starannością nie przestrzegają.
 
Talibowie w przeciwieństwie do polskich posłów, żadnych argumentów nie potrzebują. Oponenci zazwyczaj długo nie cieszą się życiem. Pewność siebie talibów opiera się na głębokiej wierze w to, co robią, natomiast polscy sejmowi harcownicy zabiegają jedynie o poparcie wyborców.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy