Reklama

Ludzie

Biznes z klasą – na salonach

Anna Koniecka
Dodano: 09.12.2013
9485_annakoniecka
Share
Udostępnij
Chwała z własnych ust śmierdzi. Paskudne, ale trafne. Nie ja wymyśliłam, lecz popieram. Nikt nie lubi jak się ktoś przesadnie chwali, puszy i nadyma. A jeszcze przypisuje sobie zasługi cudze albo wyolbrzymia własne jak to robią często politycy, zapominając, że nie wszyscy w tym kraju zostali dotknięci amnezją i jeszcze potrafią oddzielić fakty od iluzji. Niestety, wciąż płacimy za ten żenujący spektakl – demokracja jest kosztowną inwestycją. Długoterminową i na razie bezzwrotną.
 
Czasem się zastanawiam, czy ci wszyscy nadymacze mają nas za głupków, a może sami wierzą, w to co mówią?
 
Ponoć sto razy powtarzane kłamstwo staje się prawdą. Nieprawda! Już bardziej wierzę tym, co twierdzą, że to wszystko przez kompleksy, brak poczucia własnej wartości, strach, że nikt nie zauważy, ile się nawojowali, żeby zbawić ludzkość a ona, niewdzięcznica, tego nie docenia, a przecież dla niej skakali przez ten płot do wolności! Oooo! to boli. Za mało czołobitnie dziękujemy, gdzie lektyka? Co za wychowanie a raczej jego brak! 
 
Wychowanie, no właśnie. Moje pokolenie było wychowywane tak: siedź w kącie, a znajdą cię. Stąd się bierze przypadłość przesadnej skromności. Wkurzająca jak samochwalstwo. Może mniej, ale – popatrzmy krytycznie na siebie. Gdy ktoś nas chwali, czujemy się raczej zakłopotani. Zamiast szczerze podziękować, mamroczemy, że… tak jakoś „samo” wyszło, „się udało”.  No co, nie tak jest?
 
A nie jest również tak, że po cichu zazdrościmy dobrego samopoczucia i tupetu tym, co wypinają pierś po nie swoje ordery? Co gorsze, zachowujemy się wobec nich czołobitnie. To kamyczek do ogródka m.in. dziennikarzy obsługujących tzw. oficjałki. W rozmowach zresztą też to wyłazi. I razi. Znowu kogoś wkurzę, ale powiem: skończmy wreszcie z tą nieznośną tytulaturą.  Ktoś był premierem dwa miesiące, ale dożywotnio będziemy go tytułować premierem. Były minister, już nie pamiętamy dawno od czego, też jest ciągle „panem ministrem”.
 
Obcokrajowiec, gdy to słyszy, łapie się za głowę, bo już nie wie, który pan minister jest były, a który jeszcze obecny. Litości! takiemu byłemu musi być przykro, że już nie jest ministrem i tytułują go ponad stan, bo tak jest grzecznie. A kto was, z przeproszeniem uczył takich manier?! To już lepiej niech ktoś wystąpi z ustawodawczą inicjatywą, żeby wszystkim, co otarli się o jakiś państwowy urząd nadawać automatycznie tytuł: Sir. Łatwy do zapamiętania, nie trzeba odmieniać, łamać sobie głowy jak tytułować (bo koniecznie trzeba!!!) byłego eurodeputowanego na przykład. 
 
Pakując ostatnio plecak przed kolejną podróżą, patrzyłam na spektakl czołobitny pod tytułem urodziny (imieniny?- przepraszam, już też mi się pokręciło) u byłego prezydenta. Kolejka winszowników długa, jak aleja prowadząca do budynku, gdzie solenizant odbierał hołdy, zimno jak jasna cholera, ale goście stoją, niektórzy w samych garniturach, panie w za cienkich płaszczach jak na takie długie stanie, od nóg ciągnie, przydałyby się walonki, a nie szpilki, lecz kamery patrzą, więc czizzz – winszownicy szczerzą się w uśmiechach. Bo są tacy uszczęśliwieni tym staniem, taki zaszczyt, no i to jest najgłośniejsze wydarzenie polityczno-towarzyskie w tej chwili. Okazja, żeby zademonstrować, że się jest ponad podziałami, czytaj: nie jestem z tej opcji, nie cierpię solenizanta, ale diabli wiedzą z kim przyjdzie jeszcze wchodzić w koalicje.
 
Polityka to jest taka k…aruzela, że nie wiadomo, komu da szansę w następnym rozdaniu. Byłabym nie fair, gdybym nie dodała, że wśród staczy i oglądaczy spektakli tego typu jest zapewne wielu takich, którzy solenizanta szczerze podziwiają i cenią za zasługi. Ja też. Za upór przede wszystkim. 

Podobno nie ma szlachetniejszej przesady niż przesadna wdzięczność. Też się z tym nie zgadzam. Przesada zawsze trąci fałszem.

Japończycy mówią: jeśli chcesz być między orłami, wpierw naucz się latać. I tego się trzymajmy. Edukacji. Wszechstronnej, i to w najlepszych szkołach. Marzenie? A czemu nie, trzeba mieć marzenia. Mnie się marzy taka rzecz. Drobna. Na początek. Żeby nasze sześciolatki, które muszą iść do szkoły, uczyły się tego, co później faktycznie przydaje się w życiu: pewność siebie, własne zdanie, a przede wszystkim, żeby nie bać się je mieć. A nie jak stado baranów leźć za tłumem.
 
Japońscy rodzice już noworodka zapisują w kolejce do najlepszego przedszkola, bo ono daje szansę dostania się później do prestiżowej szkoły, a potem jeszcze wyżej, aż na same szczyty. Polscy rodzice zaczynają podobnie kombinować widząc, że winda, która wynosi w lepszy świat, zabiera coraz mniejszą liczbę pasażerów. Tak samo jest z sukcesami w biznesie. 
 
W jednym z warszawskich przedszkoli, które reklamuje się, że ma profil ludowo-patriotyczny, dzieci uczą się piec chleb i kisić kapustę, a więc uczą się polskości – wyjaśniła rzeczniczka prasowa dając tym samym lepszą definicję polskości niż prezes z wiceprezesem PIS razem wzięci. Mam nadzieję, że nowa minister edukacji, dziennikarka zresztą, wpuści trochę świeżego powietrza do zatęchłej oświaty. Tu potrzeba więcej mydła niż kadzidła.
 
Celowo nie nazywam nowej minister byłą dziennikarką, bo dziennikarstwo to nie jest zawód lecz charakter. Szkopuł w tym, żeby go mieć.
 
Jak patrzę na różne fety, lecia i rozdania nagród orłom różnych lotów, to dochodzę do wniosku, że szkoły powinny koniecznie dołożyć do programu lekcje dobrego smaku. Nie po to, żeby jeszcze bardziej udawała się kapusta, lecz żeby przyszłe prezydentowe, śpiewaczki i inne ważne osoby wiedziały jak się zachować, i były lepiej wyedukowane estetycznie. Wówczas żadna nie założy niestosownej do okazji sukni, na przykład a’la nimfa wodna, podkreślającej to co powinno się ukryć, i to prędko. A śpiewaczka nie będzie czarować majtkami zamiast głosem. Teraz im słabszy głosik, tym bardziej skąpa szatka. A im bogatsza metryka tym głębszy dekolt.
 
Byłam ostatnio na gali z okazji piątych urodzin VIP-a. Trochę się bałam, że znów zobaczę powielony ogólnopolski schemat, ale nie. Na szczęście… nie we wszystkim. No więc najpierw miłe, bo każdy lubi być chwalony, bez względu na to jak wysoko wyniesie go winda do kariery. 
 
Pięć lat na rynku wydawniczym, jak trudnym widać po ilości znikających tytułów, jest to sukces biznesowy, który ma swoją wartość nie tylko w kategoriach finansowych. To jest kolejna dobra MARKA na Podkarpaciu, z którą może się identyfikować region. Szkoda by było to przegapić!
 
A teraz poplotkujmy. Liczne gratulacje, w tym od marszałka i prezydenta red. naczelna VIP-a przyjmowała z nie udawanym wdziękiem. No tak, to już jest to młodsze pokolenie, które nie ma tych okropnych zahamowań, co moja stara generacja. Nie narzekam na wiek, przywykłam, że to ja jestem wszędzie „ta najstarsza” dziennikarka z plecakiem zawsze gotowym do drogi. Ale oko mam jeszcze dobre i święty Boże nie pomoże, jak mi ktoś podpadnie.
 
Tym razem podpadły mi, i to bardzo dyskotekowe kiecki i pomarańczowe szpilki. Śliczne, ale gdzie w tym na galę! Drogie panie, na takich szpilkach, to najpierw trzeba się nauczyć stąpać, to po pierwsze, a po drugie nie wolno się spóźniać i kuśtykać po schodkach szukając wolnego miejsca, gdy już gala trwa. A za niedługą chwilę znowu leźć do wyjścia.
 
Rada gratis, której trzymają się dyplomaci: korzystać z toalety, kiedy można, a nie kiedy trzeba. No i – w toalecie nie oddaje honorów nawet generał, gdy spotyka marszałka. Zostawiamy też small talk na bankiet w foyer. Skoro już o bankiecie, to z pewną nieśmiałością znów pozwolę sobie przypomnieć, że warto wpierw coś przekąsić w domu, żeby nie gnać do stołu nim skończy się koncert uświetniający galę. 
 
Panowie – wam się też dostanie. Niektórym. No bo kto przychodzi na galę w samej koszuli! Nawet jak jest prosto ze sklepu. 
 
Dzisiejsza technika jest bezlitosna. Na scenie stawia się ekran – pokazuje w detalach to, co chcielibyśmy zatuszować. Na przykład, że marynarka duuużo napracowała się przy biurku zanim uświetniła galę. Spodnie – z Guliwera w dalszym ciągu, mimo że nie każdy pan ma aż tyle wzrostu, więc w nogawki można by zmieścić po cetnarze kartofli i jeszcze zostanie materiału na szorty. Mężczyźni uważają, iż to niemęskie stać przed lustrem, ale jak by tak tylko zerknąć, to od razu widać, że skóra zwisająca z szyi układa się w fałdy na kołnierzyku, więc trzeba poluźnić krawat, albo włożyć koszulę o rozmiar większą, wtedy kołnierzyk – koniecznie zapięty na ostatni guzik, nie będzie dusił jak Otello Desdemonę. 
 
Wizytówki, kolejny bolesny temat. Błagam, nie chowajmy jej do portfela wysiedzianego w tylnej kieszeni spodni. Chińczyk by się śmiertelnie obraził i nie chciał więcej robić z nami interesów. Nie namawiam, żeby jak on podawać i przyjmować wizytówkę w obie ręce, ale chociaż na nią spójrzmy, nawet jeśli jesteśmy bez okularów. Koniecznie – gdy rozmawiamy z osobą dopiero co poznaną. 
 
Dziennikarzy chwali się rzadko, bo coraz rzadziej jest za co, nasz fach psieje. Takie czasy. Cięcie kosztów za wszelką cenę, gonitwa. To się odbija na jakości. Jest jeszcze wiele innych powodów do przewałkowania, lecz nie w takich momentach. To by było złamanie żelaznej zasady, że po pracy o pracy się nie rozmawia – to jest uwaga a’propos przedświątecznych firmowych „opłatków”, które zapewne Państwa nie ominą. I dobrze. Chociaż nie wiem, jak byście nie lubili takich imprez, pójdźcie na chwilę. Nie lekceważcie kolegów, z którymi pracujecie. I nie gadajcie w kółko o tym samym, nie załatwiajcie spraw nie załatwionych przy biurku.
 
Wypada też odłożyć animozje na bok, a już na pewno nie wyskakiwać z tekstem: „Cooo? to emerytów też zapraszają na wigilię?!” i buch – tyłkiem do kolegi. Kolega, fachura, że daj Panie każdemu choć krztynę, wyszedł. Nigdy więcej go nie zobaczyliśmy. Opowiadam tu historię sprzed lat –  ku przestrodze. W każdej branży można przecież pracować brudną łopatą i pięknym narzędziem. To jest kwestia wyboru. Dlatego cieszy, nie ukrywam, gdy ktoś zauważa i potrafi docenić profesjonalizm. Pod adresem Magazynu VIP Biznes&Styl usłyszeliśmy komplement, na jaki czeka każdy dziennikarz i fotoreporter – że to jest dziennikarstwo rzetelne. Powiedziała to wicewojewoda, również dziennikarka. Tym bardziej cenne. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy