Reklama

Ludzie

Che Guevara – lokalny Robespierre. Felieton Krzysztofa Martensa

Krzysztof Martens
Dodano: 28.07.2019
46701_martens
Share
Udostępnij
„Żegnaj komendancie” to tytuł  bardzo popularnej piosenki skomponowanej, gdy Che Guevara opuszczał Kubę w 1965 roku, aby wziąć udział w rewolucjach w Kongo, a potem w Boliwii.
 
Jej refren jest moim zdaniem zdecydowanie przesłodzony: 
 
Tutaj pozostaje jasna
Głęboka przejrzystość
Twojej ukochanej obecności,
Komendancie Che Guevara
 
Che Guevara sadystą i mordercą był. Nie jestem fanem tego „bojownika o wolność”, ale Kubańczycy zdecydowanie nie podzielają moich poglądów. 
 
„Nie trzeba mi dowodu, aby rozstrzelać człowieka. Potrzebuję jedynie dowodu, że koniecznym jest go rozstrzelać!" – głosił bohater dzisiejszego felietonu, któremu przypisuje się odpowiedzialność za prawie 10 tysięcy egzekucji, przy czym od 800 do 1700 osób miało zostać zamordowanych z jego ręki. 
 
Mimo to, obecna jest na Kubie romantyczna legenda „tropikalnego Robespierra” Mój hawański profesor był zakochany w „ comendante Che Guevara”. Opowiadał o NIM jak o wielkim bohaterze. Czy byłem zaskoczony? Nie on pierwszy –  Mike Tyson wytatuował sobie twarz  Che na klatce piersiowej, Angelina Jolie w intymnym miejscu, Johnny Depp nosił biżuterię z jego postacią, a Maradona uważał Go za swojego idola. Carlos Santana na uroczystość wręczenia Oskarów przyszedł ubrany w koszulkę z jego wizerunkiem i twierdził, że Che kierował się w życiu jedynie współczuciem i miłością.
 
Trzeba uczciwie przyznać, że ten zimny drań miał charyzmę, cieszył się uwielbieniem swoich żołnierzy i był jedynym człowiekiem na świecie, którego naprawdę się bał Fidel Castro. Mnie przypomina postać sienkiewiczowskiego bohatera – wczesnego Andrzeja Kmicica. Brutalnego zabijaki szukającego każdej okazji do walki. 
W Gwatemali po zorganizowanym puczu przez CIA Guevara ruszył do walki w obronie rządu. O zasługach Ernesto dla zwycięstwa rewolucji kubańskiej, mój lokalny rozmówca mógł opowiadać godzinami. Oczywiście dobra narracja nie może się obyć bez romantycznej historii z udziałem pięknej rewolucjonistki.
 
Pewnego dnia Che jadąc jeepem, gwałtownie zahamował. Na poboczu stała Aleida, prawdziwy żołnierz rewolucji. To była miłość od pierwszego wejrzenia. 
 
Ernesto chciał ją chronić przed niebezpieczeństwem, ale młoda bojowniczka energicznie zaprotestowała – „Nie po to dwa lata działałam w podziemiu – żądam włączenia mnie do oddziału partyzantów!”. Che i Aleida od początku zachowywali się jak para zakochanych – chodzili na spacery, jeździli na przejażdżki, okazywali sobie czułość w drobnych gestach. 
 
„Czasami prowadząc samochód, Che prosił mnie, żebym wyprostowała mu kołnierzyk koszuli albo poprawiła włosy (twierdził, że nadal boli go ręka) – były to jego sprytne sposoby na publiczne okazywanie naszych uczuć, zanim jeszcze zostaliśmy małżeństwem”.
 
Dla jednych wielki rewolucjonista, dla innych zbrodniarz i sadysta, a dla Aleidy wrażliwy mężczyzna i czuły ojciec czwórki dzieci. Co jeszcze powinien robić romantyczny bohater?Oczywiście pisać wiersze i listy, których bohaterami uczyni żonę i dzieci. 
 
„Przede wszystkim, zawsze próbujcie poczuć głęboką niesprawiedliwość wyrządzoną każdemu człowiekowi, niezależnie od regionu świata. To najpiękniejsza cecha rewolucjonistów”. Z listu Che Guevary do swoich dzieci.
 
Dobry narrator wspomni o pierwszej żonie Hildzie i córeczce Hildicie cichutko, aby nie zakłócać wizerunku idola. 
 
Po zwycięstwie rewolucji – na Kubie powiało nudą. Nasz bohater ruszył więc do Afryki (w Kongo właśnie się naparzali), a potem do Boliwii, aby uczestniczyć w kolejnej rewolucji. W październiku 1967 roku został pojmany i zastrzelony przez boliwijskie siły specjalne. Narrator nie powinien opowiadać o wstydliwych, ostatnich chwilach życia bohatera, ale nie może zatajać prawdy.
 
Che błagał na kolanach o litość, krzycząc: "nie zabijajcie mnie, jestem dla was więcej wart żywy niż martwy!”.  No cóż – nawet zimny drań nie chce rozstawać się z życiem w kwiecie wieku.
 
W XXI wieku Hawana niezmiennie kocha Ernesto Che Guevarę, śpiewa o Nim rzewne piosenki i zarabia spore pieniądze na Jego wizerunku. Potencjalnym turystom nie radzę mówić o nim źle – dla Kubańczyków jest Świętym Ernesto z La Higuera, lokalnym Robespierrem i nic tego nie zmieni. 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy