Reklama

Ludzie

Twarze rzeszowskiego biznesu: Tadeusz Pietrasz

Aneta Gieroń
Dodano: 18.07.2013
5679_pietrasz
Share
Udostępnij
On może byłby dziś trenerem albo nauczycielem wf-u. Ona, niewykluczone, że bankrutem, może magazynem leków dla niemieckiej firmy farmaceutycznej, albo przegraną spółką w ramach Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Szczęście dopisało obojgu. Tadeusz Pietrasz zamiast Akademii Wychowania Fizycznego wybrał Politechnikę Rzeszowską i dziś jest prezesem ICN Polfa Rzeszów S.A. Sama Polfa miała szczęście do inwestora – jest częścią światowej korporacji Valeant Pharmaceuticals International  i zatrudnia obecnie ponad 500 osób. Kryzys zagląda wszędzie. Ale?! Średnia płaca w ICN Polfa Rzeszów ciągle wynosi 4 tys. 700 zł brutto i jest kilkaset złotych wyższa od najwyższego średniego wynagrodzenia w Polsce.

Jest jedną z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych firm w Rzeszowie. Obecna ICN Polfa Rzeszów S.A., zadomowiona w jednym z najładniejszych budynków nowoczesnej architektury w mieście, zaczynała swój żywot ponad 60 lat temu, jako mała spółdzielnia produkująca ledwie kilka parafarmaceutyków na lokalny rynek. Zaczęło się na ul. Śniadeckich, potem wraz z rozwojem firmy część produkcji przeniesiono do Kraczkowej, w końcu ulica Przemysłowa, a od 1999 r. siedzibą firmy jest nowoczesny budynek górujący nad ulicą Przemysłową i aleją Batalionów Chłopskich w Rzeszowie.

 
Zmieniły się też możliwości. Dziś to już nie jest ledwie kilka, ale ponad 150 rodzajów preparatów produkowanych na rynek polski i do ponad 50 krajów na świecie, zaś roczna liczba wyprodukowanych opakowań ze specyfikami przekracza 55 milionów sztuk. Do najpopularniejszych leków wychodzących z rzeszowskiej Polfy należą m.in.: bisocard z grupy beta-blokerów powodujący zmniejszenie częstotliwości rytmu serca i siły jego skurczu oraz obniżenie ciśnienia tętniczego, klarmin, stosowany przy zakażeniach bakteryjnych, aclotin, podawany pacjentom zagrożonym powikłaniami zakrzepowo-zatorowymi, po przebytym zawale serca lub mózgu oraz mestinon, stosowany w leczeniu choroby zwanej miastenia, niedowładu mięśni szkieletowych.

– Kiedy w 1985 r. zaczynałem pracę w Polfie, przygotowywaliśmy zaledwie 40 rodzajów lekarstw, ale wtedy i dziś niezmiennie popularnymi specyfikami pozostają: chlorochinaldin i asprocol – uśmiech się Tadeusz Pietrasz.
 
Przy czym sam związek prezesa Pietrasza z ICN Polfa Rzeszów S.A. wcale nie był taki oczywisty.  Wprawdzie z chemią związał się już jako kilkuletni mieszkaniec Brzozowa, zafascynowany chemicznymi eksperymentami autorstwa starszego kolegi, ale z czasem było tyle innych ciekawych rzeczy dookoła, że kto by całymi dniami ślęczał na kolbami w laboratorium.

Akademia Wychowania Fizycznego przegrała z Politechniką Rzeszowską
 
– Po podstawówce trafiłem do technikum chemicznego w Jaśle, ale nie była to jakaś dokładnie przemyślana decyzja, raczej doradztwo nauczycieli, bo uczniem byłem średnim – opowiada Tadeusz Pietrasz. I zaczęło się, ponad cztery lata spędzone na grze w siatkówkę w Liwoczu Jasło, miłość do sportu w ogóle, zainteresowanie fotografią, pierwszymi wędrówkami w góry. W końcu nadeszła matura i młody Pietrasz był pewny, że kolejnych pięć lat spędzi na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Złożył nawet dokument na uczelnię. Zanim jednak wyjechał do Krakowa, dał się namówić kolegom i postanowił zdawać na chemię na Politechnice Rzeszowskiej.
 
– Broń Boże nie miałem wtedy długofalowego planu swojej przyszłej kariery – żartuje Tadeusz Pietrasz. – Kilkadziesiąt lat temu nikt nie myślał w ten sposób, były różne szczęśliwe przypadki, a ja w ogóle mam w życiu szczęście. Właściwie do wszystkiego, do domu, pracy, żony. Z Jolą poznaliśmy się na studiach i tak już jesteśmy ze sobą kilkadziesiąt lat. Żona czasem się śmieje, że w życiu przegrała tylko z jedną rywalką, Polfą. Gdybym jednak dziś miał dokonywać wyborów sprzed lat, to pewnie zdecydowałbym się na medycynę – daje duże spełnienie w pracy.
 
Sam zaczynał w sanockim Stomilu. Na studiach korzystał ze stypendium tej firmy, a po dyplomie miał obowiązek w niej pracować. To były kolorowe czasy, miał już wtedy żonę, a szansą na jedyne mieszkanie był kwaterunek w sanockim hotelu robotniczym, każde w innym pokoju na różnych piętrach. Nic dziwnego, że szybko wystarał się o pracę w rzeszowskiej WSK, w sekcji pokryć i konserwacji w dziale głównego metalurga. Jednak siedzenie za biurkiem i przepisywanie formułek po polsku i rosyjsku trudno nazwać pasjonującym zajęciem.
 
– Coraz częściej wtedy myślałem, by znaleźć pracę w zgodzie z moim chemicznym wykształceniem – opowiada Tadeusz Pietrasz. – Zanim zostałem zatrudniony w Polfie, trzy razy przychodziłem tam na rozmowy o pracę. Początkowo starałem się o miejsce mistrza na produkcji, nie udało się. Za trzecim razem dostałem propozycję pracy w dziale badawczo-rozwojowym na oddziale syntez jako aparatowy syntezy leków.
 
Po etapie pracy w biurze zostałem zwykłym pracownikiem fizycznym, ale z dwukrotnie wyższą pensją niż na WSK-a, co bardzo mnie wtedy ucieszyło. W dodatku to był bardzo fajny, rozwojowy okres. I tylko żona nie podzielała mojego zachwytu. Zapachy substancji chemicznych, jakie ciągnęły się za mną do domu, nie wiem, żebym co robił, były naprawdę dużym testem jej cierpliwości.

Kariera zawodowa prezesa Pietrasza nie przypomina współczesnych, nierzadkich w korporacjach karier młodych menedżerów, którzy, bywa że już po kilku latach pracy są członkami zarządów, albo prezesami. Jego awanse choć szybkie, to jednak pozwoliły mu przejść od najniższego do najwyższego szczebla kariery w firmie. Jak przyznaje Pietrasz, fakt, że zaczynał jako pracownik fizyczny, nauczył go pokory, szacunku dla innych pracowników oraz dystansu do wszystkich i wszystkiego.
 
Po roku pracy jako aparatowy syntezy leków został mistrzem na oddziale produkcji leków. Wtedy też staje się bohaterem, może i zabawnej z perspektywy lat historii, a już na pewno  proroczej. W tamtym czasie Pietrasz był jedynym mistrzem – mężczyzną na oddziale produkcji i gdy pewnego dnia przyjechał Szwajcar, by uruchomić nową maszynę, młody mistrz mu pomagał. Metodyczny Szwajcar nie lubił marnować czasu i uparł się, że nie wyjdzie z zakładu, zanim nie uruchomi urządzenia. Co było robić, Tadeusz Pietrasz tkwił przy nim przeszło trzy dni; dzień, noc. Gdy na koniec przypomniał sobie, by zadzwonić do żony do domu, ta już zdążyła obdzwonić pogotowie ratunkowe, straż pożarną i policję.
 
Pracowity chemik w końcu się znalazł, ale w kolejnych latach rodzina musiała się przyzwyczaić, że w pracy, jeśli jest potrzeba, prezes Pietrasz zostaje całymi dniami. Zwłaszcza, że na kolejne wysokie stanowiska nie czekał długo. Po czasie bycia mistrzem zostaje przeniesiony na technologa działu syntez, w 1991 roku awansuje na głównego technologa rzeszowskiej Polfy. Cztery lata później Tadeusz Pietrasz zostaje dyrektorem produkcyjnym, a w 1996 r. po raz pierwszy prezesem.
 
Kulisy prywatyzacji Rzeszowskich Zakładów Farmaceutycznych „Polfa”

Lata 90 to też czas dużych zmian w samej Polfie. Po 1989 r. załamuje się rynek wschodni, jest oczywiste, że w ciągu kolejnych lat konieczne będzie znalezienie inwestora, który zagwarantuje nie tylko dopływ gotówki, ale też najnowszych technologii niezbędnych do rozwoju firmy produkującej leki. W tamtych latach bardzo zaawansowane są rozmowy z Janssen Pharmaceutica. Pod przyszłe wymogi tej właśnie firmy powstaje nowy budynek tak dobrze dziś znany w Rzeszowie. Wszystko wskazuje na to, że w Rzeszowie powstanie jedna z największych w Europie Środkowej wytwórnia maści i kremów. Współpraca jest tak zaawansowana, że w zakładzie stoją gotowe do pracy maszyny, procesor, brakuje tylko technologii. I … przychodzi krach, Janssen Pharmaceutica dołącza do Johnson & Johnson Poland sp. z o.o., a umowy zostają zerwane.
 
Rzeszowska Polfa, by przetrwać szybko musi przestawić cały zakład na technologie, do których wtedy ma dostęp, albo które może szybko kupić i jak najszybciej znaleźć solidnego inwestora. W 1995 r. firma zostaje przekształcona w jednoosobowa spółkę Skarbu Państwa. Zaczynają się intensywne poszukiwania, negocjacje i analizowanie potencjalnych inwestorów, zwłaszcza, że firm chętnych na kupno Polfy nie brakowało.
 
– Pracowałem przy całym procesie prywatyzacyjnym – wspomina Pietrasz. – Niekiedy żartuję, że za kilkanaście lat, gdy będę już na emeryturze i osoby biorące udział w tamtej prywatyzacji, już nie będą aktywne w życiu publicznym, wydam książkę ujawniającą kulisy przedsięwzięcia. Dość powiedzieć, że dobrze się stało, iż nie trafiliśmy do Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, albo w ręce dużego, europejskiego koncernu farmaceutycznego, bo dziś po Polfie zostałyby już tylko magazyny.
 
Bardzo mocno wspierali nas wtedy lokalni parlamentarzyści i ówczesny wojewoda rzeszowski, Kazimierz Surowiec. Wprawdzie w tamtym czasie Ministerstwo Przekształceń Własnościowych miało swojego kandydata na inwestora, my jednak jako zakład optowaliśmy za ICN Pharmaceuticals i z perspektywy kilkunastu lat oraz zmian na rynku widać, że to był dobry wybór. W 1997 r. Polfa stała się własnością amerykańskiego koncernu. Ten zapowiadał roczne inwestycje na poziomie 4-5 milionów dolarów, co nie było ani najgorsze, ani najlepsze.
 
Ale korzyść z amerykańskiego wsparcia Polfa doceniła najbardziej w 1998 r. W Rosji nastąpiła wtedy dewaluacja rubla i nagle wszystkie transakcje okazały się nieopłacalne, rzeszowska firma w jeden dzień straciła rynek zbytu na 60 proc. swoich produktów. Została z 40 proc. rynkiem polskim i 40 mln zł kredytu na budowę nowej siedziby, która powoli dobiegała końca. Nagle okazało się, że w takiej sytuacji firmę nie będzie nawet stać na obsługę kredytu, a co dopiero wypłatę wynagrodzeń.

– Korporacja zdecydowała, że spłaca kredyt w całości – wspomina Tadeusz Pietrasz. – To nas uchroniło przed bankructwem. W kolejnych kilku latach wypełniliśmy i jeszcze nadrobiliśmy wyniki, jakie gwarantował nam rynek rosyjski. Byliśmy w tamtym czasie jedną z pierwszych w Polsce firm farmaceutycznych, które bardzo mocno postawiły na marketing, mieliśmy także ten przywilej, że mogliśmy korzystać z powiązań i rynków od lat wypracowanych przez koncern ICN Pharmaceuticals.
 
Tadeusz Pietrasz zostaje też pierwszym prezesem ICN Polfa Rzeszów S.A. Na stanowisku jest do 2000 r., potem przez kolejnych 11 lat w strukturze zajmuje stanowisko dyrektora zakładu, by od stycznia 2012 r. znów być prezesem ICN Polfa Rzeszów S.A.

Nowy właściciel to nie tylko dopływ gotówki, zakup licencji i możliwość technologicznego rozwoju, to przede wszystkim rewolucyjny sposób zarządzania. Zwłaszcza 15 lat temu.
 
– Zmieniła się diametralnie struktura organizacyjna zakładu, ważna stała się umiejętność poruszania wewnątrz korporacji. Inaczej układa się podległość merytoryczno-służbowa, inaczej przebiega raportowanie, które odbywa się na dwóch poziomach i choć korporacja gwarantowała i gwarantuje sporą autonomię, to jednak oczekuje wyrazistych ekonomicznie rozwiązań, nieustannego rozwoju i coraz lepszych wyników nie tylko finansowych – mówi Tadeusz Pietrasz.

– Człowiek albo chce się uczyć i nadążać za zmianami, albo nie. Ja w pewnym momencie już jako dojrzały człowiek musiałem dopracować znajomość angielskiego do takiego poziomu, by być częścią międzynarodowych meetingów w korporacji. Umiejętności, wiedza, doświadczenie w danej branż są bardzo ważne, ale tak samo istotna jest umiejętność ich wyrażania na międzynarodowym forum.
 
Kilka lat temu ICN Polfa Rzeszów przeszła znaczną restrukturyzację. Z firmą pożegnało się prawie 100 osób, większość odeszła na wcześniejsze emerytury, inni skorzystali z bardzo dobrego pakietu osłonowego, część osób na pewno żałowała, że musi odejść. Rzeszowska Polfa jest jednym z najlepiej płacących i najstabilniejszych pracodawców w Rzeszowie. Gdy firma wchodziła do korporacji, była jedną z najmłodszych firm w strukturze, dziś średnia wieku jej pracowników jest jedną z najwyższych w korporacji. To potwierdza, że rotacja pracowników w firmie jest niewielka.
 
– Choć co roku staramy się co najmniej kilka nowych, młodych osób zatrudniać. To niezbędne w rozwoju firmy – dodaje prezes Pietrasz. – Niekiedy żartuję, że mam swój udział w powrocie Polaków z Irlandii i Wielkiej Brytanii do Polski. Kilka lat temu kilka takich osób przesłało do nas swoje CV z zagranicy i na kolejne rozmowy kwalifikacyjne zdecydowało się już przyjechać do Rzeszowa. Wszyscy oni wrócili do Polski i na stałe tu osiedli.  Pracują u nas do dziś. Sporo wśród nowo przyjmowanych pracowników jest absolwentów wydziału chemii na Politechnice Rzeszowskiej zwanych czasem „mafią” z Politechniki – śmieje się prezes Pietrasz.
 
Polityka biznesowa nie wyklucza polityki kulturalnej
 
Z młodymi osobami są też związane działania CSR-owe ICN Polfy Rzeszów. Odpowiedzialność społeczna w biznesie jest już powszechnie stosowana w międzynarodowych korporacjach, coraz więcej i głośniej mówi się o niej także w Polsce, także na Podkarpaciu. Wspieranie utalentowanej młodzieży, sztuki, kultury i sportu przez biznes staje się coraz popularniejsze. Szkoda może tylko, że jak dotychczas najwięcej pieniędzy idzie na sport, bo sztuka nie jest już tak spektakularna i masowa jak imprezy sportowe.
 
Ale jakby na przekór tej modzie ICN Polfa wierna jest kulturze. Od lat jest mecenasem rzeszowskiego BWA, wspiera Teatr im. Wandy Siemaszkowej, od kilku lat organizuje Firmowe Spotkania ze Sztuką – wernisaże w siedzibie firmy.
 
– Na pewno ogromna w tym zasługa także moje żony – mówi Tadeusz Pietrasz. – To ona od zawsze interesuje się teatrem, jej mama a moja teściowa grała w amatorskim teatrze i tak sam wciągnąłem się w ten świat. Z domu rodzinnego mojej żony odziedziczyliśmy również niewielką kolekcję prac różnych artystów i od tego zaczęła się nasza wieloletnia pasja kolekcjonerska.
 
Na tyle ważna, że w domu państwa Pietraszów jest już około 100 prac, w większości podkarpackich twórców i zdecydowana ich większość pochodzi z aukcji charytatywnych. Oboje są wyznawcami teorii, że skoro oni mają w życiu szczęście, to warto się nim podzielić także z innymi. Sam zaś pomysł na wernisaże organizowane w siedzibie rzeszowskiej Polfy w dużym stopniu jest autorstwa Mariana Burdy, prezesa Elektromontażu Rzeszów, który w tejże firmie już jakiś czas temu zapoczątkował Firmowe Spotkania ze Sztuką w Galerii na Najwyższym Poziomie. Teraz imprezy odbywają się cyklicznie w Polfie, albo w Elektromontażu właśnie.
 
– Wiąże się z tym nieco zabawna historia – opowiada Tadeusz Pietrasz. – Pierwsza wystawa przez nas zorganizowana miała pokazać prace prof. Stanisława Białogłowicza. Dokładnie pamiętam to spotkanie w moim biurze z profesorem, jego żoną i Marianem Burdą. I słowa pana profesora, który zerkając na ściany, tylko chrząknął i szepnął, czy aby na pewno jego prace będą pasowały do tych wnętrz. Szczerze powiedziawszy, w tamtym czasie nie znałem jego twórczości. Goście się pożegnali, ja szybko sprawdziłem w Internecie, jaka jest tematyka i okazało się, że dominuje sakralna. W dzień wernisażu otwieramy drzwi sali konferencyjnej i kompletne zaskoczenie… na ścianach nieprezentowane wcześniej pejzaże prof. Białogłowicza. Dziś jesteśmy przyjaciółmi i często żartujemy z tego debiutu w naszej galerii. Ale to co początkowo wydawało się fanaberią, powoli zaczyna drążyć skałę. Po pierwsze wszyscy pracownicy firmy mogą zawsze wejść do sali i bezpłatnie obejrzeć prace, po drugie już kilku pracowników Polfy zaraziło się pasją zbierania prac podkarpackich artystów.
 
W 2012 roku Tadeusz Pietrasz otrzymał także po raz pierwszy przyznawaną przez Podkarpacki Klub Biznesu statuetkę dla mecenasa kultury i sztuki. ICN Polfa Rzeszów S.A co roku na cele charytatywne przeznacza sporo ponad milion złotych, z czego 40 proc. tej sumy stanowią lekarstwa bezpłatnie przekazywane do szpitali.

Nie samą pracą człowiek żyje. Zawsze powtarzam to moim współpracownikom. Sam też wyznaję filozofię, że nigdy do krzesła prezesa w firmie się nie przywiążę. Nikt z nas nie jest niezastąpiony. Niekiedy się śmieję, że ja już powoli przygotowuję sobie zajęcia na czas emerytury. Od jakiegoś czasu mieszkamy z żoną w Krzemienicy, ziemi mamy dość, więc postaraliśmy się o niewielką winnicę, za kilka lat będę robił pierwsze wino. W tym roku po raz pierwszy zbierałem miód z własnych uli. Ja mam z tego ogromną frajdę, w okolicy kilka osób może sobie dorobić. Same korzyści. I jak tu nie wierzyć, że mam w życiu szczęście.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy