Reklama

Ludzie

Adam Mickiewicz zakochał się w dziedziczce Niebylca

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 16.09.2023
BiS - grafika #23 900x600px
Share
Udostępnij
To była burzliwa miłość, która nie miała większych szans, by zakończyć się happy endem. On był starszy o dziesięć lat, uwikłany w głośne romanse i choć ceniony w środowisku literackim, to bez majątku i koligacji potrzebnych do ożenku. Ona – urodziwą i elokwentną panną z bogatego hrabiowskiego rodu, będącego właścicielem m.in. sporych majątków na terenie ziemi niebyleckiej. Poznali się w Rzymie w 1829 roku i zakochali w sobie. Henrietta Ewa Ankwiczówna pisała o Mickiewiczu „my beloved”. On uwiecznił ją w swoim wiekopomnym dziele „Pan Tadeusz” w postaci Ewy Horeszkówny. Mimo iż nie dane im było być ze sobą, utrzymywali kontakt aż do śmierci poety.
 
Henryka Ewa Ankwiczówna, znana jako Henrietta Ewa, pochodziła z rodu będącego właścicielami Niebylca. Rodzina ze strony jej matki – Łempiccy – posiadała spore majątki na terenie ziemi niebyleckiej i gmin sąsiadujących (Lutcza, Żarnowa, Barycz). Matka Henryki, Zofia Katarzyna Anastazja, córka Kajetana Łempickiego, właściciela Niebylca, wychowywała się między innymi na tutejszym dworze. 
 
W 1808 roku Zofia Łempicka wyszła za mąż za Stanisława Ankwicza, właściciela Żyrakowa. Ślub miał miejsce w Niebylcu. 28 października 1810 roku w Machowej k. Pilzna przyszła na świat Henryka.
 
W salonie Ankwiczów w Rzymie bywali znamienici goście
 
Była drugim dzieckiem hrabiostwa. Starszy brat Henryki, Zeno (ur. 1808), zmarł na gruźlicę 1 marca 1811 roku, zaledwie kilka miesięcy po narodzinach siostry. Obawa o zdrowie i życie Henryki sprawiła, iż Ankwiczowie zdecydowali się wyjechać za granicę, by zapewnić córce łagodniejszy klimat. Wyjechali do Włoch w 1827 roku. W podróż udała się z nimi Marcelina Łempicka, krewna i rówieśniczka Henryki, a także lekarz Jan Franciszek Spaventii. 
 
We Włoszech Henryka pobierała intensywne nauki. Poznawała historię Rzymu i jego zabytki, historię sztuki; uczyła się gry na fortepianie, a także języków obcych: francuskiego, niemieckiego, angielskiego i włoskiego. Odebrała dość staranne wykształcenie, które potem owocowało w salonowych rozmowach. Henryka prowadziła dzienniki, które obszernie zapisywała, a także czytała dzieła nowożytne i starożytne, które potem przywiozła ze sobą do Polski. Jej ulubionym poetą był Byron.
 
Hrabiostwo Ankwiczowie prowadzili od 1828 roku salon przy Via Mercede. Uchodził on za pierwszorzędny salon, w którym bywali znamienici goście. Wymienić należy choćby: poetów i pisarzy – Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego, Stefana Garczyńskiego, Edwarda Odyńca, Henryka Rzewuskiego; ponadto arystokrację: Czartoryskich, Potockich, Lubomirskich…
 
Ankwiczowie byli gościnni i serdeczni, uosabiający polskie cnoty, a ich salon stwarzał bywalcom okazję do dysput, ścierania się ze sobą, ale i do wzajemnej inspiracji. 
 
W spotkaniach przy Via Mercede żywo brała udział Henryka Ewa, zwana już wtedy Henriettą Ewą,  oraz jej kuzynka Marcelina. Dziewczęta chętnie wdawały się w dyskusje i polemiki. Tam też Henryka poznała Adama Mickiewicza.
 
Poeta przyjechał do Rzymu 18 listopada razem z Edwardem Odyńcem. Był już wtedy doświadczonym przez życie człowiekiem – miał za sobą wielką, nieszczęśliwą miłość do Maryli Wereszczakówny, aresztowanie, uwięzienie i zesłanie, a także liczne romanse z kobietami. 28 listopada 1829 roku na przyjęciu u ambasadora Rosji został przedstawiony hr. Ankwiczowi i otrzymał od niego zaproszenie. Skorzystał z niego dzień później. Na kartach literatury tak uwieczniono to wydarzenie „Wszedł mężczyzna 29 lat mający; czarnego zarostu, z zapadłymi policzkami, opalony włoskiem słońcem, pewny siebie, śmiały. Stanąwszy w pośrodku nas, wpatrzył się w Henryettę, jakby ją jednem spojrzeniem chciał ogarnąć. Biedaczka! spuściła oczy. Serce widać, mocno uderzyło, gdyż słowa przemówić nie mogła…”
 
Tak zaczęła się romantyczna znajomość, która rozkwitała w szybkim tempie. Adam Mickiewicz stał się częstym i mile widzianym gościem przy Via Mercede, a wkrótce towarzyszem Henryki podczas wycieczek po Rzymie. Ankwiczówna napisała o nim w swoim dzienniczku „my beloved” (mój ukochany). Jak sama po latach wspominała, na początku znajomości obawiała się, że Mickiewicz będzie ją traktował jak jakieś niemądre stworzenie, toteż często milczała. Pewnego wieczoru, gdy ojciec poprosił ją, by zabawiła Mickiewicza, otworzyła fortepian i zaczęła grać. Jej gra zachwyciła poetę. Miał powiedzieć, że jest „artystką skończoną”. Najpierw chętnie dyskutowali o muzyce, potem zaczęli rozmawiać o poezji. Spotkania stały się regularne. 
 
W trzy tygodnie po tym, jak się poznali, Mickiewicz wraz z Odyńcem zostali zaproszeni na wigilię do Ankwiczów. Przyjęcie było typowo polskie: stół nakryty na sianie, gwiazda z opłatków, zupa grzybowa i migdałowa, i wszystkie tradycyjne potrawy. Tego wieczoru Odyniec, składając życzenia Ankwiczównie, dostrzegł jej proszące spojrzenie, które wyrażało stan jej uczuć do Mickiewicza. Odyniec już wtedy zorientował się, że choć szczęście tych dwojga jest blisko, to świat i ludzie mogą nie dopuścić, by się spełniło. Ankwiczowie spędzili z poetami Boże Narodzenie, drugi dzień świąt, a pozostałe dni do końca roku spędzano zwiedzając na życzenie Ewuni najważniejsze atrakcje Rzymu. Wieczorami siadała do gry przy fortepianie, Mickiewicz siadał przy niej.
 
Początkowo wszystko układało się pomyślnie – czas karnawału 1830 roku mijał na balach i przyjęciach. W teatrze hrabiostwo zapraszało poetów do swojej loży. Hrabina Zofia Ankwiczowa szybko zorientowała się w uczuciach córki, a że ceniła znanego już w Europie Mickiewicza, ponoć nie miała nic przeciwko rozwijającej się znajomości. Hrabia Ankwicz uważał poetę za chlubę swego salonu, lecz nie podejrzewał, że Henryka może zapałać uczuciem do osoby niższej stanem, bez majątku i koligacji. 
 
Wiosną zaczęły się wspólne wyjścia do teatrów, pracowni malarskich oraz wycieczki po Rzymie i okolicach, Henryka pozostawała pod ogromnym urokiem autora „Dziadów”, co było zauważalne wśród uczestników tychże wycieczek. Mickiewicz chętnie grał w gry towarzyskie, a gdy przegrywał, często improwizował wiersze. W kwietniu 1830 r wpisał do pamiętnika Ankwiczówny słynny wiersz wiersz „Do mego cicerone”, którego dwie ostatnie zwrotki odnoszą się bezpośrednio do niej:
„(…) Mój cziczerone! dziecinne masz lice,
Lecz mądrość stara nad twym świeci czołem;
Przez rzymskie bramy, groby i świątnice
Tyś przewodniczym był dla mnie aniołem; 
 
Ty umiesz przejrzeć nawet w serce głazu;
Gdy błękitnymi raz rzucisz oczyma,
Odgadniesz przeszłość z jednego wyrazu —
Ach, ty wiesz może i przyszłość pielgrzyma?”

Czarna polewka od Ankwicza
 
Powyższy wiersz Mickiewicz zaniósł Ankwiczom, lecz wrócił z tego spotkania w złym humorze.  Oświadczył, że musi wyjechać na święta do Neapolu i żałuje, że tego nie zrobił wcześniej. Musiało wówczas wydarzyć się coś, co spowodowało tak szybką i gorzką decyzję u poety. Ostatecznie zdecydował się pozostać na Wielkanoc w Rzymie, którą spędzano na romantycznych wycieczkach. Po jednej z nich, do Tivoli, Mickiewicz napisał wiersz „Do H*** Wezwanie do Neapolu”, kończący się znamiennymi wersami:
„(…) Ach! tu, o moja miła!
Tu byłby raj,
Gdybyś ty ze mną była (…)”

Rodzice Ewuni, przede wszystkim ojciec, do którego należało ostatnie słowo, nie byli zadowoleni, że znajomość ich jedynej córki i znanego poety podąża w takim kierunku. Zapewne chcieli wydać ją za mąż dobrze, tymczasem poeta, choć już sławny, był ubogi i bez koligacji, więc nie mógł zapewnić ich córce przyszłości. Musieli interweniować, zwłaszcza że Ankwicz dostał list z Galicji od sąsiada, który miał słyszeć, iż hrabia wydaje Ewunię za słynnego wieszcza narodowego. Postanowili szybko wyjechać z Rzymu, by zmienić córce klimat. Była to decyzja bardzo dyplomatyczna, bowiem nie zrywając kontaktów z Mickiewiczem, mogli uniknąć skandalu obyczajowego. Surowy hrabia Ankwicz już wcześniej, gdy zauważył, co dzieje się między jego córką a Mickiewiczem, miał zasugerować Henryce, że nie życzyłby sobie, aby była tak wytykana palcami w towarzystwie, jak pani Guiccioli, która rozkochała w sobie Byrona. Ponadto w obecności Mickiewicza często powtarzał, że musi wrócić do kraju, żeby wydać za mąż córkę.
 
Ankwiczowie opuścili Rzym 4 maja 1830 roku. Mickiewicz towarzyszył im do pierwszego postoju, potem zawrócił, gdyż sam udawał się w podróż do Neapolu.

W połowie maja hrabiostwo otrzymało list z wiadomością o śmierci dziadka Henryki – Kajetana Junoszy Łempickiego, który zmarł w Niebylcu. Na pogrzeb nie dotarli, zdecydowali się na podróż do Paryża, a potem do Szwajcarii, gdzie spotkali się z przebywającymi tam Mickiewiczem i Odyńcem. Towarzystwo znów mile spędzało czas, ale rozstanie było jeszcze bardziej bolesne niż to sprzed kilku miesięcy. 
 
Do ponownego spotkania Ankwiczów i poety doszło w Mediolanie. Hrabia Ankwicz nie krył już niechęci do Mickiewicza. „(…) Skoro tenże przybył do Medyolanu, hrabia żądał od żony aby wyraźnie oświadczyła poecie, iż zabiegi jego są bezskuteczne. – Powiedz mu sam! to nie wyjdzie z ust moich — zawołała. Skoro hrabia oświadczył, iż wolałby widzieć córkę na marach niż żoną poety, gwałtowny atak nerwowy całą był odpowiedzią. Trwoga o zdrowie żony złagodziła męża i aby nie pogorszyć stanu chorej, przyjął dość uprzejmie Mickiewicza (…)” (Siemieński J. Ewunia, s. 72).
 
Poeta odwiedzał Ankiwczów, lecz zdaniem Ewuni był smutny, przygaszony i bez dawnego blasku. Wkrótce Ankwicz bez zapowiedzi wywiózł całą rodzinę do Como, potem do Rzymu. Mickiewicz w liście do Zofii Ankwiczowej prosił, aby poinformować go, kiedy dotrą do Rzymu, gdyż chciałby ich odwiedzić. Hrabina nie pokazała tego listu mężowi, bojąc się, że zmieni on plany.
 
Jednak pod koniec listopada Ankwicz, przebywając z rodziną w Rzymie, zaprosił Mickiewicza na Via Mercede. Poeta jednak nie miał już żadnej nadziei na rozwój znajomości, choć hrabina kilkakrotnie planowała pomówić z mężem na ten temat. Mimo wszystko Ankwiczowie nadal zapraszali Mickiewicza do siebie. 5 lutego 1831 roku nowo wybrany papież Grzegorz XVI udzielał zebranym na placu błogosławieństwa. Byli tam Ankwiczowie z Mickiewiczem. W momencie, gdy papież odwrócił się w ich stronę, poeta ujął dłoń Henryki i nie puszczał, dopóki papież nie odwrócił się. Miał jej powiedzieć, że skoro najwyższy pasterz ich pobłogosławił, zostali połączeni. Od tego momentu Henryka miała uważać się za zaręczoną duchowo z wieszczem.

W 1831 roku Adam Mickiewicz postanowił wyjechać z Włoch. Na pożegnanie hrabina Ankwiczowa podarowała mu pierścionek. Mickiewicz zaś oddał Ewuni pożyczony od niej tomik poezji Byrona. Otworzył tomik na przypadkowej stronie, by wywróżyć sobie przyszłość. Kiedy odczytał wers „I utracisz je obie”, zamilkł, a Henryka zadrżała. Pożegnał ją słowami: „Niech  cię Bóg błogosławi”. Było to ostatnie spotkanie Adama Mickiewicza i dziedziczki dóbr niebyleckich. Wyjechał 19 kwietnia 1831 roku. 
 
Kiedy Ewunia otworzyła poezje Byrona, znalazła kilka podkreślonych przez poetę fragmentów Wśród nich była  znamienna strofa:
„(…) Choć żal mną miota i rozpacz wre we mnie
Z u s t próżnej skarg i nie wybiegną słowa ;
Ach! to wiem tylko żem kochał daremnie,
1 tylko szepcę: bądź zdrowa, bądź zdrowa!”

Ewunia długo nie mogła o nim zapomnieć. Matka kilkakrotnie proponowała w listach Mickiewiczowi, aby ich odwiedził, lecz ten nigdy z tego zaproszenia już nie skorzystał. Przyjacielowi Odyńcowi zwierzył się w liście, że rodzina Ankwiczów tyle mu dokuczyła w życiu, że choćby był szukany, nie miałby serca zbliżyć się do nich. Napisała do niego również Ewunia. Mickiewicz nie odpisał.

Henryka Ankwiczówna hrabiną Sołtykową i hrabiną Kuczkowską
 
Tymczasem rodzice szukali dla Henrietty lepszej partii. W 1834 roku wrócili do Polski. Byli wówczas najbogatszą rodziną w Galicji. Podobno ich wybór padł na młodszego o dwa lata od Henrietty hrabiego Zygmunta Krasińskiego, jednak nie przejawiał on chęci do wiązania się z Ankwiczówną. To on miał wprowadzić na salony Ankwiczów hrabiego Stanisława Sołtyka, który poślubił Henriettę 20 grudnia 1836 roku. Po ślubie małżonkowie zamieszkali w Graboszycach. 
 
 
Willa decjusza, której właścicielką była Ewa Henrietta. Fot. Archiwum VIP Biznes&Styl
 
1 marca 1840 roku zmarł hrabia Stanisław Ankwicz. 27 lipca tego samego roku mąż Henryki – Stanisław Sołtyk. Zofia Ankwiczowa i hrabina Sołtykowa wyjechały do Włoch. Po powrocie do kraju w 1844 roku trafił się jej konkurent. Rok później, mając 35 lat, została żoną młodszego o cztery lata hr. Kazimierza Kuczkowskiego herbu Jastrzębiec, właściciela m.in. Zassowa.

U boku drugiego męża prowadziła wystawne życie w krakowskiej Willi Decjusza. Nabyli ją w1844 r. Henryka urządziła Willę jako pałac – muzeum, z kolekcją mebli i dzieł sztuki, przede wszystkim gobelinów. Ściany zostały udekorowane polichromiami klasycystycznymi, a sklepienie sieni na parterze sztukaterią. Wnętrza można było zwiedzać nawet podczas nieobecności właścicieli. Kuczkowscy żyli ponad stan, przyzwyczajeni do stanu życia Henryki. Zadłużali się, organizowali głośne przyjęcia i wieczory muzyczne. Trwonili pokaźny majątek. Mieli dwoje dzieci: Stanisława (ur. 1846) i Zofię. Stanisław zmarł w 14. roku życia. Henryka opłakiwała go m.in. w pisanych po francusku trenach. 
 
Znajomość odżyła po dwudziestu latach
 
Po niemal dwudziestu latach hrabina Kuczkowska i Adam Mickiewicz zaczęli ze sobą korespondować. Pierwsza napisała do niego Kuczkowska. Było to w 1848 roku. Korespondencję przerwała śmierć poety w 1855 roku. 
 
Gdy w 1863 roku zmarł hr. Kuczkowski, 53-letnia Henryka pozostała z licznymi długami. Pomieszkiwała kątem w rodzinnym dworze w Machowej, gdzie nowy nabywca pozwolił jej na czasowy pobyt. Żyła w ubóstwie. Dzięki Odyńcowi, który w „Listach z podróży”, drukowanych w latach 1867–1878, przypomniał jej osobę i rolę w biografii Mickiewicza, zaczęto ją odwiedzać i wspierać finansowo.
 
Zimą 1878 roku hrabina Kuczkowska przyjechała do Krasnego k. Rzeszowa, by skorzystać z zaproszenia na Boże Narodzenie do Jadwigi Skrzyneckiej, córki generała Jana Zygmunta Skrzyneckiego. Już po wieczerzy wigilijnej Kuczkowska dostała dreszczy, więc wezwano do niej lekarza. Trzeciego dnia pobytu w Krasnem wyspowiadała się i przyjęła sakramenty. Mimo iż lekarz pomógł, nie wróciła już do sił. 

Zmarła ok. godz. 22 – 7 stycznia 1879 r. „A gdy panna Garczyńska przyszła jej dać ostatni proszek, którego zażyć żadną miarą nie chciała, wtedy powiedziała jej Garczyńska: Widziałam u Pelara (znany rzeszowski wydawca i księgarz – przyp. aut.) w Rzeszowie taki piękny portret Mickiewicza, jak Pani zażyje ten proszek, to jutro go kupię i przyniosę. W tej chwili z ochotą z uśmiechem na ustach zażyta proszek, a w kilka minut ducha oddała, spokojnie bez konania“ (Siemieński J., Ewunia).
 
Ewa Henrrietta Ankwiczówna, primo voto Sołtykowa, secundo voto Kuczkowska, została pochowana obok rodziców w rodzinnej krypcie grobowej pod prezbiterium w kościele w Machowej. 
 
Mickiewicz uwiecznił dziedziczkę Niebylca oraz jej bliskich na kartach literatury w swoich najważniejszych dziełach. Krytycy literaccy nie mają wątpliwości, że postacie Ewy Horeszkówny z „Pana Tadeusza” oraz Ewy z III części „Dziadów” mają rysy Henrietty Ewy, zaś Stolnik z „Pana Tadeusza” wzorowany jest na hrabim Ankwiczu. Hrabia zresztą sam rozpoznał siebie w epopei. Zwierzył się z tego Odyńcowi: „No, cóż Panie Edwardzie? Pan Adam opisał mię w Stolniku“. Zmieszałem się i nie wiedziałem co mam odpowiedzieć; a kiedy wreszcie chciałem coś wyjąkać, dodał: Daj pokój! to już się stało. Gdybyś Pan był przyjechał z nim na drugą zimę, możeby było inaczej. Każdy ojciec ma przecież prawo żeby mu się o córkę kłaniano“. (Siemieński J., Ewunia, s. 165)

Niewykluczone, że słynna czarna polewka podana Jackowi Soplicy jest tą samą, którą otrzymał Adam Mickiewicz. Występująca w III cz. „Dziadów” Marcelina prawdopodobnie wzorowana jest na kuzynce Henryki – pięknej i uduchowionej Marcelinie Łempickiej, która po powrocie do Polski została zakonnicą.
 
***
Henrietta, mieszkając w dworze w Machowej, bywała w majątku w Średniej Wsi koło Leska, odziedziczonym po śmierci babki Barbary. W czasie wizyt w Średniej Wsi miała odwiedzać Niebylec, Jawornik, Gwoździankę i Małówkę, których była właścicielką, ale nigdy tu nie zamieszkała. Kiedy w 1867 roku niebylecki majątek hrabiny Kuczkowskiej zlicytowano, włości te zakupił od bankiera Żyd Dawid Kranz. Pozostałością po rodzinie Ankwiczów i Łempickich w Niebylcu jest zniszczony dwór, a także nagrobek Kajetana Junoszy Łempickiego, ufundowany w 1863 roku przez Henrykę lub jej męża Kuczkowskiego.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy