Reklama

Ludzie

Amalia z Brühlow Mniszchowa. Pani z rokokowej Dukli

Barbara Adamska
Dodano: 29.07.2019
21515_IMG_4359
Share
Udostępnij
Polska historiografia różnie oceniała Marię Amalię z Brühlów Mniszchową. Od zachwytów nad  jej intelektem, dyplomatycznymi umiejętnościami,  wybornym gustem  (Emanuel Swieykowski) piszący o niej, łatwo przechodzili do opowieści o bezwzględnej  intrygantce w sferach polityki i życia prywatnego (Stanisław Wasylewski). Ci ostatni tworzyli czarną legendę Amalii, według której uczestniczyła w zbrodni,  sama zaś miała zginąć samobójczą śmiercią. Jak w każdym podaniu nie wszystko było  tu zgodne rzeczywistością, ale też można wyłuskać zeń ziarenko prawdy.

Postać i legenda Brühlówny inspirowały artystów. Z jej osobą wiążą się wspaniałe dzieła sztuki: dawnej – jej rokokowy nagrobek w kościele parafialnym w Dukli i współczesnej – wiersz Mirona Białoszewskiego Dukla Amaliowa.   
 
Bohaterka dworskich i politycznych intryg saskich czasów przyszła na świat w rodzinie wszechwładnego ministra i premiera królów Polski i Saksonii. Henryk Brühl i Anna Maria Franciszka von Kolowrath-Krakowsky posiadali co najmniej dziesięcioro potomstwa, ale tylko pięcioro z nich osiągnęło wiek dojrzałości.  
 
Najstarszą była jedyna córka Maria Amalia Fryderyka, urodzona w 1736 r.  Amalia starannie kształcona na wiedeńskim – cesarskim dworze swojej chrzestnej Marii Teresy szybko posiadła znajomość w piśmie i mowie języków: francuskiego, angielskiego, włoskiego, hiszpańskiego i łaciny. Zamężna z Jerzym Mniszchem posługiwała się również polskim. 
 
Współcześni oceniali, iż dobrze orientowała się w filozofii i rozmaitych dziedzinach sztuki: w muzyce i architekturze. Szczególnie bliskie było jej malarstwo, sama bowiem tworzyła miniatury.   
 
Ojciec planując mariaż córki zgodnie ze swoimi politycznymi rachubami, zaproponował rękę Amalii Kazimierzowi Poniatowskiemu – starszemu bratu przyszłego monarchy. Propozycję odrzucono zapewne z obawy przed związaniem się z członkinią saskiego klanu, nieprzyjaznego „familii” Czartoryskich. Gest ten zapamiętany jako upokorzenie wywołał u córki Brühla chorobliwą nienawiść do Poniatowskich.

W 1750 r. Amalia poślubiła nadwornego marszałka koronnego Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha (1715- 1778). Pan młody był niezmiernie majętnym człowiekiem. Dzięki królewskim nadaniom pomnażał swoje i tak już liczne dobra: starostwa i królewszczyzny, odziedziczone po zmarłym rodzicu oraz pochodzące ze spadku po pierwszej żonie Bihildzie z Szembeków. O wykształceniu Jerzego wiemy tylko, że nauczali go domowi guwernerzy. Dalszą edukacją miał zdobywać w czasie podróży do Wiednia, Pragi i Rzymu. 
 
Dzięki małżeństwu z córką wpływowego saskiego ministra awansował na przywódcę stronnictwa dworskiego. Mniszchowie osiedli w Warszawie i ujęli w swe ręce ster intryg wymierzonych przeciw znienawidzonym Czartoryskim, których odsunęli od dworu Augusta III. Jak wspominają współcześni Amalia wykazywała znacznie większą inwencję w prowadzeniu politycznych rozgrywek niż jej małżonek. W czasie bezkrólewia usiłowała uzyskać poparcie   dla saskiej partii na europejskich dworach. Cesarzowa Maria Teresa tak komentowała jej działania: „ raczej da się zabić, niż zgodzi się ujrzeć na tronie kogoś z Czartoryskich.” 
 
Rok 1763 r. przyniósł niepomyślne zmiany. Odeszli dwaj protektorzy Amalii i Jerzego: August III i wkrótce po nim schorowany Henryk Brühl, który w ostatnich dniach życia przestał cieszyć się łaską nowego elektora Saksonii, Fryderyka Augusta. Po śmierci Brühla rozpoczęły się procesy o dobra bezprawnie przejęte przez wszechwładnego ministra, a także konfiskaty jego majętności za długi. Mniszchowie przestali się liczyć w rozgrywkach o wpływy i opuścili Warszawę. Przenieśli się do Dukli czyniąc z niej wielkopańską rezydencję.
 
Amalia i Jerzy zlecili przebudowę dawnego dukielskiego zamku, zniszczonego przez pożar w 1738 r. Nowa, wygodna, wykwintnie urządzona siedziba nawiązywała do francusko-saskiej architektury rezydencjonalnej. Przy pałacu wzniesiono dworski teatr. Zaprojektowano francuskie ogrody według założeń Le Notre'a. O wspaniałości dukielskiej architektury w stylu Ludwika XV i saskiego rokoka możemy się przekonać podziwiając wystrój dworskiej świątyni p.w. Św. Marii Magdaleny. Kościół – choć mocno uszkodzony – cudem przetrwał działania wojenne w obszarze Przełęczy Dukielskiej. Amalia wychowana na arcykatolickim dworze Marii Teresy wspierała zapewne działalność małżonka jako fundatora finansującego przebudowę kościoła parafialnego i klasztoru oraz kościoła bernardynów związanych z kultem św. Jana z Dukli, jak też kaplicy w miejscu pustelni świętobliwego mnicha.    
 
Żyjąc w oddaleniu od stolicy Mniszchowie nie zaprzestali działalności politycznej. Ochoczo przystępowali do konfederacji wymierzonych przeciw Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. W pałacu dukielskim kwitło życie towarzyskie. Działał teatr i dworska kapela dzięki wielkiemu zamiłowaniu Amalii do muzyki. Magnackiej parze urodziło się troje dzieci; dwoje z nich zmarło w niemowlęctwie. Przeżyła najstarsza Józefina /1752-1798/.  
 
Pośrednio z jej osobą wiąże się tragiczne wydarzenie, o spowodowanie którego obwiniano jej matkę. Rodzice postanowili wydać nastoletnią Józefinę za Szczęsnego Potockiego ( niesławnego przywódcę targowiczan) przyszłego dziedzica ogromnej kresowej fortuny. Jednak kandydat na męża był już żonaty. Potajemnie poślubił spodziewającą się dziecka Gertrudę Komorowską, córkę właściciela dóbr sąsiadujących z posiadłościami Potockich. Rodzice Szczęsnego postanowili przeprowadzić rozwód w Rzymie, ukrywając niechcianą synową w lwowskim klasztorze pod okiem przeoryszy z rodu Potockich. Porwanie Gertrudy przez nadwornych kozaków Franciszka Salezego Potockiego nie zakończyło się osadzeniem ciężarnej dziewczyny w klasztorze, lecz jej śmiercią spowodowaną  ponoć przypadkowym uduszeniem. Jej zwłoki wrzucone do przerębli odnaleziono po kilku miesiącach w czasie wiosennych roztopów. 
 
Wybuchł skandal, o którym było głośno w całej Rzeczypospolitej. Nikt jednak nie poniósł prawnych konsekwencji. Komorowscy ugodzili się z Potockimi przyjmując od nich ogromne odszkodowanie pieniężne w postaci ziemi. W niedługim czasie zmarli rodzice Szczęsnego, co w powszechnym przekonaniu odbierano jako karę Bożą za dokonaną zbrodnię. 
 
Kara miała również dotknąć Marię Amalię Mniszchową, spiskująca wraz z Potockimi przeciw nieszczęsnej Komorowskiej. Kiedy w 1772 r. pani na dukielskich dobrach odeszła ze świata żywych, rozpuszczono wieści, że jej niespodziewany zgon był wynikiem samobójstwa przez otrucie lub utopienie się z obawy przed królewskim śledztwem. Pełna życia dama, licząca zaledwie trzydzieści sześć lat zmarła prawdopodobnie na gruźlicę. Dwa lata po jej pogrzebie w dukielskim kościele odbyła się skromna (bez zapowiedzi) ceremonia zaślubin Józefiny Mniszchówny ze Szczęsnym Potockim.
 
Jerzy Wandalin przeżył małżonkę o sześć lat. Zanim został pochowany w kościele parafialnym w Dukli obok trumny Marii Amalii, wystawił małżonce najpiękniejszy i najbardziej zadziwiający nagrobek, jaki powstał w polskiej rzeźbie nagrobnej. Podobnie kościół, w którym spoczywają Mniszchowie można uznać za jedno z najdziwniejszych i najbardziej wysmakowanych dzieł architektury i rzeźby, jakie zaistniały na ziemiach polskich w XVIII stuleciu.
 
Jasne wnętrze, malowane w tonach bieli, kości słoniowej i bladego różu z błękitno-różowymi żyłkami imitującymi barwy marmuru stanowi tło dla wykwintnej giętkości rzeźbionych postaci i ornamentów. Ołtarzowe figury świętych unoszą ręce w wytwornych gestach i zdają się pląsać w drapowanych szatach, ekspresyjnie ułożonych w kanciaste fałdy. Ambonę obsiedli czterej Ojcowie Kościoła dyskutujący we wdzięcznych pozach. Młodzieńczy aniołowie głoszą sławę rodów fundatorów. Dmą w trąby chwały, prezentują portrety Amalii i Jerzego oraz kartusze z herbami.  Lekkie girlandy kwiatów w barwie bladego różu zdobią powierzchnie ścian. Finezyjne festony ze złoconych róż złocone – wykonane ręką sprawnego snycerza – spływają między kapitelami pilastrów. Chór organowy prócz dekoracji ornamentalnej zdobią kompozycje złożone z instrumentów muzycznych. Maleńka zakrystia, obudowana białymi szafami z rokową ornamentacją mieści osobliwy lawaterz (kapłańską umywalnię). Wykonany trybowanej, złoconej miedzi przedstawia Mojżesza wydobywającego wodę ze skały. Uruchomienie mechanizmu wprawiało w ruch figurę biblijnego patriarchy, którego ramię z różdżką uderzając o skałę powodowało wytrysk wody do misy w formie pięknie ukształtowanej muszli.         
 
Mnogość lustrzanych tafli odbija płomienie świec. Wizerunki stacji Męki Pańskiej zastąpiły zwierciadełka z figurkami Ukrzyżowanego. Zacheuszki (czyli dwanaście świeczników w miejscach namaszczenia świątyni w czasie jej konsekracji) przybrały formę kinkietów z lustrzanym tłem. Ściany bocznych kaplic zajmują lustra wysokie na 4 metry, osadzone w bogato rzeźbionych drewnianych, złoconych ramach, których kształt imituje draperię podpiętą sznurami. Trudno oprzeć się złudzeniu, iż pozostajemy w sali balowej rokokowego pałacu – a nie w świątyni, która jest miejscem pochówków.
 
Tłem dla nagrobka Marii Amalii są: biel ścian ławek, klęczników i ustawione naprzeciw siebie lustra, powtarzające w nieskończoność odbicia. Na cokole z czarnego marmuru opatrzonym inskrypcją i kartuszami herbowymi spoczywa postać zmarłej wyrzeźbiona w kamieniu barwy białej, wpadającej w odcień żółty i szarawy. Młoda kobieta, lekko uśmiechająca się przez sen leży swobodnie na miękkim posłaniu, wsparta łokciem o poduszkę.

Zapadła w krótką drzemkę podczas lektury – jak można domyślać się francuskiego romansu – książki, którą założyła palcem. Jej domowy strój spełnia wszelkie wymagania ówczesnej mody: krótki płaszczyk narzucony na suknię, odsłaniającą zgrabne trzewiczki o szpiczastych noskach i wielki czepiec typu dormeuse. Garderobę wykwintnej damy dekorują rzędy falban i kokardy upięte na staniku, czepcu i trzewiczkach, ostro załamujące się, ułożone w kanciaste fałdy sugerują blaszaną sztywność materii, jaką zapewne dawała jedwabna tafta. Owa „kanciastość” form była również charakterystyczną manierą lwowskiego środowiska rzeźbiarzy, którego wywodził się Jan Obrocki – autor nagrobnego pomnika. 
 
Rzeźbiarski portret pani z Dukli modelowany z całą prawdą i realizmem ujawnia cechy jej fizjonomii: słodycz i łagodność, ale też siłę charakteru. Pełne spokoju oblicze Amalii z dukielskiego nagrobka uważam za jej najbardziej wiarygodny wizerunek. Nie znam innych portretów Mniszchowej poza obrazami nie zbyt wysokiej klasy, przedstawiających modelkę konwencjonalnie i bezosobowo.   
 
Postać z nagrobnego pomnika, wyobrażenie młodej kobiety, cieszącej się życiem – która na moment przysnęła łapiąc chwilę wytchnienia od pałacowych intryg i parad – nie kojarzy się ze śmiercią. We wnętrzu dukielskiego kościoła, dekorowanego raczej w stylu eleganckiego buduaru modnej damy niż świątyni, nie znajdujemy żadnych aluzji odnoszących się do końca naszego, ziemskiego żywota. Nieobecne są symbole związane ze śmiercią: czaszki, piszczele, przedstawiane z dosadnym realizmem rozkładające się zwłoki, tak przecież znamienne dla kultury polskiego sarmatyzmu. Zamiast tańca śmierci, (do którego żywych zapraszał kościotrup z kosą) w bladoróżowo-złocistym wnętrzu dukielskiego kościoła odbywa się beztroski spektakl afirmacji piękna, komfortu, radości życia. W świecie zgodnym z duchem frywolnego rokoka, kierującego się libertyńską maksymą przeżywania rozkoszy za wszelką cenę, nie było miejsca na cierpienie. Zatem wobec spraw ostatecznych sięgano do sentymentalnej manifestacji zatrzymania czasu i beznadziejnej próby przekreślenia śmierci. Tak odczytuję ideę kościoła p. w. św. Marii Magdaleny, służącemu dukielskiemu dworowi Mniszchów.
   
Pisząc tekst korzystałam między innymi z: M. Karpowicz Sztuka polska XVIII., Warszawa 1985. E. Swieykowski Studia do Historyi i kultury wieku XVIII w. w Polsce, Tom I Monografia Dukli, Kraków  1903.  W. Tomkiewicz Rokoko,Warszawa  1988.  
 
                       
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy