Reklama

Ludzie

Małżeństwo naukowców w informatycznym biznesie

Aneta Gieroń
Dodano: 28.08.2015
21636_IMG_0421
Share
Udostępnij
Był 1989 rok, gdy do Ministerstwa Finansów wszedł młody informatyk z Rzeszowa i poprosił o zgodę na utworzenie firmy z kapitałem zagranicznym. Dociekliwy urzędnik, gdy usłyszał, że przedmiotem działalności będą programy komputerowe, w pierwszej chwili nie zrozumiał, a potem z rozbrajającą szczerością przyznał, że taki biznes „nie przejdzie”, musi być coś konkretnego. Więc powstało – sprowadzanie z Nowego Jorku denimu i szycie dżinsów, do tego biznesplan na dwa lata i… pozwolenie na polsko – amerykańską spółkę joint venture stało się możliwe. – Ani jednej pary dżinsów, oczywiście nie uszyliśmy, ale od 25 lat SoftSystem nieustannie się rozwija i dziś spółka zatrudnia ponad 520 osób, a nasze oprogramowania dla laboratoriów medycznych oraz szpitali są w setkach placówek na świecie – wspomina Waldemar Waligóra, współwłaściciel i prezes rzeszowskiego SoftSystemu.
 
Oprogramowanie z rzeszowskiej firmy jest nawet w prestiżowych, amerykańskich klinikach Mayo Clinic, gdzie leczeni są amerykańscy prezydenci. A zaczęło się? Przez szczęśliwy przypadek, jak to zwykle bywa.
 
Pochodzący z Buska – Zdroju Waldemar Waligóra, był jeszcze uczniem liceum, gdy na olimpiadzie matematycznej zajął bardzo dobre miejsce. Przy okazji tamtego konkursu trafił na Politechnikę Świętokrzyską, gdzie po raz pierwszy w życiu zobaczył komputer. Tak go to zafascynowało, że potem już zawsze podświadomie szukał rzeczy związanych z informatyką. Na komputerach typu ICL zaczął pracować na studiach, a w 1985 roku został asystentem na Politechnice Rzeszowskiej w Katedrze Automatyki i Informatyki.
 
– Wspólnie z Eugeniuszem Eberbachem byliśmy pionierami rzeszowskiej informatyki.  Pierwsze pokolenie informatyków opuszczających Politechnikę Rzeszowską, to byli nasi wychowankowie – mówi prezes Waligóra.
 
On sam w 1988 roku miał już gotowy doktorat i … sporo wolnego czasu – jego promotor był bowiem jeszcze przed habilitacją. Tym razem szczęśliwy przypadek sprawił, że od koleżanki żony otrzymał zaproszenie do USA i na kilka miesięcy wyjechał do Nowego Jorku.
 
Na miejscu znalazłem ogłoszenie w polskiej gazecie, że w firmie potrzebny jest informatyk. Poszedłem na egzamin i zdałem go na 105 proc. – jedno zadanie zrobiłem na dwa sposoby – opowiada ze śmiechem Waldemar Waligóra. Tą firmą była Soft Computer Consultants, specjalizująca się w oprogramowaniu dla laboratoriów medycznych, gdzie pracował już polski informatyk z doktoratem, a który był tak utalentowany, że właściciele firmy poszukiwali kolejnych informatyków właśnie wśród Polaków. Waligóra przepracował tam kilka miesięcy, w tamtym czasie powierzono mu m.in. napisanie bazy danych dla banków krwi w Stanach Zjednoczonych i ten program zwany SoftBankiem do dziś, w nieco zmienionej wersji, nadal się sprzedaje. On sam po powrocie do Polski nie wrócił już na uczelnię. W 1990 roku założył SoftSystem, gdzie wraz z dwoma amerykańskim braćmi został współwłaścicielem.
 
Bardzo szybko SoftSystem stał się jeszcze bardziej rodzinną firmą – w biznes w 1991 roku zaangażowała się także Jolanta Waligóra.

– To była trudna decyzja – przyznaje. – Byłam wtedy kilka miesięcy po obronie doktoratu z nauk biologicznych i w trakcie urlopu wychowawczego po urodzeniu córki. – Uwielbiałam zajęcia ze studentami, miałam dużo publikacji, w dodatku zajmowanie się nauką w Polsce na początku lat 90. XX wieku było dużo bardziej stabilnym i szanowanym zajęciem niż biznes, na który patrzono z podejrzliwością.
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Wspólne studia w Charkowie, a w Rzeszowie wspólny biznes
 
Waligórowie uznali jednak, że chcą, potrafią ze sobą współpracować i zaczęli budować silną markę informatyczną. Już wcześniej, jeszcze na studiach przekonali się, że mogą na siebie liczyć. Obydwoje pochodzą z tego pokolenia, które kończąc liceum ze świetnymi ocenami, mogło studiować w jednym z krajów byłego Bloku Wschodniego. On z Buska – Zdroju, ona z Rzeszowa, spotkali się w Charkowie (Ukraina) w byłym Związku Radzieckim, na studiach pobrali się i razem wrócili już na stałe do Rzeszowa. Dzięki temu od początku szanowali w SoftSystemie swoje odrębne zdania i decyzje, a to pozwoliło jemu skoncentrować się na zagadnieniach czysto informatycznych, ona natomiast przejęła na siebie obowiązki związane z HR-em, księgowością, administracją. Na początku w firmie zatrudnionych było kilkanaście osób, ale z każdym rokiem rosła liczba zamówień, a tym samym zwiększało się zatrudnienie.
 
Do około 150. pracownika świetnie orientowałam się w imionach żon, mężów i dzieci wszystkich zatrudnionych – śmieje się Jolanta Waligóra. – Dziś przy ponad 500 osobach zatrudnionych i osobach towarzyszących nie jest to już możliwe, choć przynajmniej raz w roku spotykamy się na imprezach firmowych. W SoftSystemie mamy już drugie pokolenie pracowników, bo do pracy przychodzą dzieci, które rodziły się naszym pracownikom w latach 90. XX wieku. To pokazuje, że stawiamy na stałą współpracę. Większość współpracowników jest z nami od wielu lat.
 
– Programowanie jest wspaniałe, pozwala walczyć z najlepszym przeciwnikiem, własnymi błędami – opowiada Waldemar Waligóra. – W dodatku na przestrzeni ostatnich 25 lat w sposób niebywały zmieniła się technologia informatyczna. Mówiąc najprościej, to czym się zajmujemy, to tworzenie i obsługa systemów informatycznych dla laboratoriów i szpitali. W rzeczywistości jest to fascynujące połączenie świata informatyki i medycyny a i tak działające tylko w określonych wycinkach. Od czasu, kiedy ludzkość odkryła genotyp, są miliony możliwości badań nad sekwencją genową każdego człowieka, a ta u każdego z nas jest inna. 
 
Około 200 banków krwi przyszpitalnych w USA używa oprogramowania z rzeszowskiego SoftSystemu. Prezes Waligóra doskonale pamięta, jak sam nad nim pracował, ile czasu spędzał w banku krwi w szpitalu na Long Island, w końcu jak z amerykańskim kolegą prezentował jego możliwości na kongresie banków krwi w Los Angeles. To były czasy bez maili, telefonów komórkowych, po wszystko trzeba było kilka razy w roku latać do USA, materiały przywozić do Rzeszowa, a na miejscu informatycy tworzyli. Dziś ponad 150 szpitali w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie pracuje na oprogramowaniach z Rzeszowa. A na najbliższe dwa, trzy lata firma ma już komplet zamówień.
 
Gdy w 2000 roku opisany został genom ludzki, w niespełna dwa lata w Rzeszowie powstała pierwsza na świecie komercyjna baza danych i tę najczęściej kupują duże centra naukowe do badań genetycznych. O ile na podstawie próbki krwi można dokonać kilkudziesięciu testów, to w przypadku genomu ludzkiego mówimy o milionach kombinacji. Dzięki dobremu oprogramowaniu można przetwarzać niebywałe ilości informacji, dlatego skok jakościowy w medycynie i nauce jest niebywały. Genetyka to też bardzo młoda gałąź wiedzy, tu ciągle trwają nowe badania i ciągle potrzebne jest nowe oprogramowanie. Dzięki temu rzeszowski SoftSystem pracuje na potrzeby takich naukowych gigantów jak University of Michigan, czy Mayo Clinic.  Ponad 250 ludzi w Rzeszowie przez ponad 2 lata pracowało non stop nad odpowiednim oprogramowaniem do badań genetycznych, by zadowolić naukowców.  Na co dzień wygląda to tak, że lekarze ściśle współpracują z informatycznymi architektami i analitykami, jak wiedzę medyczną przełożyć na pewne obiekty, które programiści oprogramowują, a następnie testerzy sprawdzają, wykrywają błędy i gdy produkt jest gotowy, trafia do klienta. Lekarze szybko wymyślają coś nowego, inaczej mówiąc, ciągle chcą nowych funkcjonalności w istniejącym oprogramowaniu i tak jest to proces nieustannego rozwoju. 
 
– W tym roku w kwietniu mieliśmy prezentację naszego oprogramowania m.in. dla francuskiej policji kryminalnej, być może dzięki temu zaistniejemy na rynku francuskim. W tej chwili implementujemy nowo powstałe laboratorium w Singapurze.  Były prezentacje naszych możliwości w Dubaju i Australii i ciągle stawiamy sobie nowe wyzwania – dodaje prezes Waligóra. – Nasze oprogramowania nieustannie próbują dawać odpowiedzi na pytania, jakie stawia im świat nauki. Mają związek ze zdrowiem i życiem ludzkim, a to niebywale podnosi poprzeczkę jakości i odpowiedzialności.
 
 
Ciągła weryfikacja jakości produktów mających związek ze zdrowiem i życiem ludzkim
 
Stąd między innymi ciągła weryfikacja jakości produktów, na każdym etapie ich tworzenia. SoftSystem jest jedyną w Polsce firmą posiadającą ISO 13485:2012 dla wyrobów medycznych w zakresie projektowania i produkcji rozwiązań informatycznych dla instytucji medycznych.  – To potwierdza, jak skrupulatnie kontrolujemy produkty, które produkujemy, począwszy od wymagań klienta, przez analizę, architekturę, programowanie, testowanie i znów zadowolenie klienta – wylicza Jolanta Waligóra. – Nasi pracownicy nieustannie się szkolą, wysyłamy ich do centrali firmy w Clearwater, analitycy nieustannie kontaktują się z klientami i tylko dzięki temu możemy tworzyć coś wyjątkowego. Warto też pamiętać, że postęp w medycynie możliwy jest w dużej mierze dzięki postępowi w informatyce. Dziś można prowadzić telekonferencje, testerzy, programiści w Polsce i USA są ze sobą w stałym kontakcie, online oglądają efekty swojej pracy, korygują błędy. A jeszcze kilkanaście lat temu było to absolutnie niemożliwe. 
 
Serwerownia SoftSystemu w Rzeszowie jest lustrzanym odbiciem serwerowni Soft Computer Consultants na Florydzie, zatrudniającej ok. 1000 osób.  Obie firmy połączone są światłowodem i w momencie awarii serwerowni na Florydzie, Rzeszów natychmiast przejmuje obsługę klientów na całym świecie. W razie, gdyby huragan, albo inne zdarzenie losowe zniszczyło centrum telefonicznej obsługi Soft Computer Consultants w New Jersey, Rzeszów w ciągu 15 minut jest w stanie przejąć i obsługiwać wszystkie telefony informacyjne i interwencyjne.  
 
To potwierdza tezę, jak bardzo „skurczył” się nam świat. Prawie wszystko można załatwić w mailach, szkolenia może prowadzić ekspert z dowolnego miejsca na świecie, a pracownicy na kilku kontynentach mogą w nich uczestniczyć. W przyszłości ten świat będzie dawał ogromne możliwości pod każdą szerokością geograficzną, ale pod warunkiem, że będzie to bardzo dobrze wyedukowana, znająca języki obce osoba. 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
– Nasz syn może pracować  z każdego miejsca na Ziemi, gdzie jest dostęp do szybkiego Internetu. Biuro ma w Dublinie w Irlandii, szefa w New Jersey, a podwładnych w Indiach i na Węgrzech. Wszyscy są online i wszyscy pracują w Citibank – wylicza Waldemar Waligóra. – I co pewnie nie będzie zaskoczeniem, jest informatykiem, absolwentem Politechniki Warszawskiej. 

Co ciekawe, większość pracowników zatrudnionych w SoftSystemie, to informatycy wykształceni w Rzeszowie, są też absolwenci uczelni na Śląsku, we Wrocławiu, Warszawie, ale Rzeszów dominuje.
 
Stolica Podkarpacia staje się swego rodzaju polską Doliną Krzemową. Coraz więcej dużych firm z Polski zakłada tutaj swoje filie, bo ma pewność, że jest tu mnóstwo dobrze wykształconych informatyków. 
 
– Także dlatego chcemy współpracować z jedną z prywatnych uczelni, z którą wspólnie układamy program nauki informatyki na studiach inżynierskich, specjalnie pod nasze potrzeby. W SoftSystemie będą się odbywać praktyki, staże, a najlepsi studenci znajdą u nas zatrudnienie – mówi Jolanta Waligóra. – Od zawsze jesteśmy przekonani, że pracujemy ze wspaniałymi ludźmi. Kreatywnymi i mądrymi. Gdy jeździmy na Florydę, do naszych wspólników, oni za każdym razem nas pytają, co takiego jest w Polakach, że gdy przyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych na kontrakty, ich dzieci idą do szkół, to wystarczy, że nauczą się dobrze języka angielskiego, a natychmiast zostają najlepszymi uczniami w klasie. Co najmniej kilkadziesiąt osób na przestrzeni tych 25 lat wyjechało z Rzeszowa do centrali firmy w Stanach Zjednoczonych na kontrakty i wielu zostało tam na stałe. Wielu z nich jest już obywatelami amerykańskimi. 
 
Naszym sukcesem są nasi pracownicy
 
– To, co udało się nam osiągnąć, chyba przerosło nasze wyobrażenia, bo choć kochamy, to co robimy, nie sądziliśmy, że kiedykolwiek będziemy zatrudniać ponad 500 osób – przyznają zgodnie Waligórowie. – Naszym sukcesem są nasi pracownicy.
 
I tylko można zadać sobie pytanie, co właścicieli firmy informatycznej zafascynowało w hotelarstwie, że od 5 lat są właścicielami SPA Hotelu Splendor w Siedliskach.
Od zawsze interesował mnie zdrowy styl życia, znam się na tym od strony naukowej, wiem, jak jest to istotne dla naszego zdrowia i pomyślałam, że stworzę znakomite centrum SPA. W Splendorze to się udało – mówi Jolanta Waligóra.
 
Ten hotel to też kontynuacja pewnych tradycji rodzinnych. W Busku-Zdroju, w rodzinnym domu Waldemara Waligóry był pensjonat, który Waligórowie planowali rozwijać biznesowo, aż do czasu, gdy dwójka architektów przekonała ich, że piękne miejsce na SPA jest w Siedliskach. Tam mieli spory kawałek ziemi, już wcześniej kupowany przez lata. A wszystko przez to, że prezes SoftSystemu od dawna zachwycał się widokami na pierwszej górze Pogórza Dynowskiego i chciał w tym miejscu spędzać jak najwięcej czasu, bez konieczności zaglądania w okna sąsiadom.
 
Dziś są dumni, że udało się im stworzyć miejsce, gdzie nie ma kiczu i plastiku, wszystkie meble są z litego drewna, a dookoła tylko naturalne materiały wykończeniowe. SPA urządzili oryginalnymi meblami sprowadzonymi z Indii, a w kuchni uznają tylko żywność ekologiczną, żadnych półproduktów. 
 
– Hotelarstwa cały czas się uczymy, ale przynosi nam to coraz większą radość, efekty też są coraz bardziej widoczne – przyznaje Jolanta Waligóra. – Angażuję się w to bardzo, udało mi nawet wciągnąć w ten biznes córkę, która ciągle jeszcze jest odpowiedzialna za dział szkoleń w SoftSystemie, ale coraz bardziej pomocna jest też w Splendorze.
 
Gdy znana restauratorka, Magda Gessler, w trakcie swoich podróży zatrzymała się w ich hotelu, byli mile zaskoczeni jej wpisem do książki gości i pochwałą kuchni. Od tamtej wizyty wracała jeszcze kilkakrotnie. Z pewnością dla miejsca i restauracji, ale też dla widoków, jakie roztaczają się wokół hotelu. Okolice Lubeni, Siedlisk są przepiękne. 

– Konsekwentnie idziemy swoją drogą. Zawsze tak działaliśmy i hotel tego nie zmienił. Najważniejsza jest jakość, profesjonalizm, zaangażowanie oraz pokora i szacunek dla drugiego człowieka. Tego wymagamy od siebie i od naszych współpracowników w biznesie – mówią Waligórowie. – I to się nie zmieni. 
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy