Reklama

Ludzie

Bieszczady Lutka Pińczuka

Aneta Gieroń
Dodano: 21.01.2016
24409_bieszczady_11
Share
Udostępnij

"Wszystko, co kocham, jest w  górach. I wszystkie wiersze są w bukach …" pisał Jerzy Harasymowicz i nawet nie przypuszczał, jak wielu będzie za nim powtarzać te słowa, za każdym razem jadąc w Bieszczady. Dwie tablice z popularnym wierszem stoją w samym sercu Bieszczadów; na Przełęczy Wyżniańskiej, skąd prowadzi najkrótsza droga na Połoninę Wetlińską, do schroniska "Chatka Puchatka", do legendarnego Lutka Pińczuka. Jednego z najstarszych "Bieszczadników", który na początku 2016 roku miał zejść w doliny, do Wetliny, ale z Wetlińską nijak nie potrafi się rozstać i jeszcze na kolejny rok podpisał umowę z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym na dzierżawę schroniska.

Gdzie te Bieszczady z piosenek Wojtka Bellona wyśpiewywanych przez Wolną Grupę Bukowinę i Stare Dobre Małżeństwo? Gdzie te czasy Majstra Biedy, czyli Władka Nadopty, przyjaciela GOPR-owców uhonorowanego za zasługi dla ratownictwa górskiego? Ostatnim barwnym „Bieszczadnikiem” pozostaje już tylko Lutek Pińczuk prowadzący jedyne schronisko górskie w Bieszczadach – "Chatkę Puchatka" na Połoninie Wetlińskiej. 

78- letni dziś traper w Bieszczady po raz pierwszy przyjechał ponad 50 lat temu. Zaczynał od zbierania jagód, ale połoniny tak go odurzyły, że postanowił osiąść na stałe. W 1964 r. został ratownikiem GOPR-u i zaczął prowadzić schronisko na Połoninie Wetlińskiej, długo jednak miejsca tu nie zagrzał – zmieniały się kolejne władze PTTK-a, a Pińczuk na "użeranie"się z biurokracją czasu i "fantazji" nie miał. Ożenił się, wyjechał do Cieszyna, urodziła mu się córka Sawa. A Bieszczady? Śniły się po nocach, więc wrócił do ziemianki na Berehy, wypalał węgiel, zimą mieszkał w leśniczówce i… powoli dość miał takiego życia. Wszystko się zmieniło, gdy zdecydował się kierować kempingiem PTTK w Ustrzykach Górnych, a w 1986 r. wrócił na Połoninę Wetlińską, gdzie "gazduje" do dziś.

W 2015 roku zmienił się właściciel legendarnego schroniska, które z rąk PTTK przeszło w zarząd BPN. Pińczuk, choć zaprawiony w górskim życiu i niewygodach na połoninie zapowiadał, że 2015 rok będzie jego ostatnim pod dachem "Chatki Puchatka". Zapowiadał huczne pożegnanie z górami i…. na połoninie pozostał. Na 2016 rok podpisał umowę z BPN-em i w tym roku będzie obchodził równe 30 lat, odkąd nieprzerwanie tu "gazduje". Jeśli zdrowie dopisze, za dwa lata w schronisku będzie obchodził 80. urodziny.

– Wspaniały człowiek, przyjaciel – mówi o Lutku Pińczuku, Grzegorz Chudzik, były naczelnik Bieszczadzkiej Grupy GOPR. – Poznaliśmy się  w latach 70.  XX wieku w Ustrzykach Górnych, gdzie przez dwa sezony pomagałem mu w pracy na dzierżawionym przez Lutka kempingu. Autentyczny "Bieszczadnik", który tworzył magię tego miejsca, budował podwaliny pod dzisiejszą turystykę górską i…. nigdy nie stał z piwem pod sklepem. Legenda Bieszczadów, jedna z ostatnich.

 Gdy wspólnie z Pińczukiem siedzimy za stołem w jego chacie na szycie połoniny, on z lufką w ręku, ja ze wzrokiem wbitym w widok za oknem, bo piękno panoramy nie pozwala wydusić z siebie słowa,  Pińczuk mocno się śmieje. – Tak, tak, ten widok nigdy się nie nudzi. Tyle lat tu patrzę, na wschód, zachód słońca, pogodę i zawsze mnie coś zaskoczy. Góry nigdy się nie nudzą –  opowiada Lutek Pińczuk. –  Ale tłumów nie lubię. Uciekam, chowam się, nie lubię tego cyrku – mówi. 

– To kiedy był czas, żeby ostatnio "połazikować" po górach? – Ciągle robota, turyści. I jaki tam ze mnie ostatni wolny człowiek w Bieszczadach, ja tu mam czasem większy ruch na połoninie niż w dużym mieście. Tyle że człowiek na co dzień musi się zmagać z przyrodą, w schronisku wygód nie ma, w zimie tony śniegu trzeba przewalić, wody ze źródełka nanieść, i nie raz dwa razy na dzień zejść do doliny i wdrapać się na szczyt, jak zawieje, zaleje i ani łazikiem, ani na skuterze się nie wyjedzie. Gazdowanie na okrągło, ale czasem żal tych Bieszczadów, z czasów jak tu przyjechałem. Żal, że nie ma już tamtego wyluzowania, to był taki kraj w kraju – opowiada Pińczuk. – Człowiek cokolwiek zjadł, gdziekolwiek spał, a teraz czasem ludzi za dużo.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy