Reklama

Ludzie

Sprawiedliwi i Zygmunt Rolat – Holocaust w ich pamięci

Alina Bosak
Dodano: 25.08.2017
34139_glowne
Share
Udostępnij

– Nasz ojciec zaryzykował życie całej rodziny, ukrywając od 1942 roku Mojżesza Kestena na strychu. Mówił nam, że drugiemu człowiekowi trzeba pomóc, bo może i my znajdziemy się kiedyś w potrzebie – wspominają córki Marii i Wincentego Kwiatkowskich z Przeworska, które odsłoniły w czwartek, 24 sierpnia br. tabliczki z nazwiskiem rodziców na ścianie Sprawiedliwych w Muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej. – Musimy przypominać światu, co się wtedy wydarzyło i ostrzegać. Holocausty, niestety wciąż się dzieją – powiedział gość specjalny uroczystości 87-letni Zygmunt Rolat, biznesmen i filantrop, ocalony polski Żyd.

Na ścianie Muzeum Polaków Ratujących Żydów w czasie II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej dodano trzy nowe tabliczki z nazwiskami osób, którym w ostatnim roku instytut Yad Vashem przyznał medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Anna i Andrzej Antonikowie oraz ich córka Ludwika z Lisich Jam k. Lubaczowa w latach 1942-1944 ratowali Malkę Stupp. Maria i Piotr Węglowscy z Zawady k. Dębicy, w tym samym czasie ratowali Szlomo Tauba i Nechama Tauba, a Maria i Wincenty Kwiatkowscy z Przeworska – Mojżesza Kestena.

W czwartek, 24 sierpnia, tabliczki z nazwiskami Sprawiedliwych odsłonili krewni oraz, w imieniu jednej z nieobecnych córek, Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej.

– Nasz ojciec był malarzem i kupował u Kestena farby. Zżyli się i kiedy wojna się zaczęła, tato powiedział Mojżeszowi, że jak będzie trzeba, to mu pomoże. I tak zrobił. Kiedy ten pojawił się przed drzwiami, przyjął go i przez trzy lata ukrywał na strychu, ryzykując życiem całej rodziny. Był po prostu dobrym człowiekiem. Mówił, że trzeba pomóc, bo kiedyś może i my będziemy potrzebować pomocy  – wspominają Jadwiga Rupar i Barbara Kałamarz, dwie z pięciu córek Marii i Wincentego Kwiatkowskich. 87-letnia Jadwiga pamięta tamten czas. Podobnie, jak jej rok starsza i obecna na uroczystości w Markowej, siostra Janina Rosołowska. Barbara urodziła się już po wojnie. – Nie wiem, czy ja na miejscu rodziców miałabym taką odwagę – mówi, a Jadwiga dodaje: – Nie mogłyśmy zapraszać żadnych koleżankę do domu, nic nikomu mówić, opowiadać. Nikt nie mógł dowiedzieć się o Mojżeszu na naszym strychu.

Rodzina Kwiatkowskich medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata otrzymała 30 czerwca br. Przyznano go na wniosek rodziny Kestena, który ukrywając się pisał dziennik, a po wojnie też wszystko opowiadał swoim dzieciom, z którymi mieszkał w Izraelu.

– Trzeba światu przypominać historię. Holocausty wciąż się dzieją – mówił Zygmunt Rolat, który również był gościem Muzeum Markowej w czwartek. Jest znanym biznesmenem i filantropem. Był przewodniczącym amerykańskiego komitetu wspierania budowy Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” w Warszawie, jest członkiem Fundacji Kościuszkowskiej i rady Chrześcijańskiej Unii Absolwentów Teologii w Berkeley w Kalifornii. Zygmunt Rolat jest rówieśnikiem pani Jadwigi Rupar. W 1942 roku, jak ona, miał 12 lat. – Moje życie zawdzięczam, o ironio, dwóm Niemcom – mówił podczas spotkania w Markowej. – Pierwszy zarządzał fabryką, w której rekalibrowano łuski nabojów odzyskanych z frontu. Kiedy w Częstochowie likwidowano małe getto, stałem na placu z ostatnią już grupą 32 dzieci wywożonych na rozstrzelanie. Zaczęli nas ładować na ciężarówkę, kiedy ten człowiek przyszedł i powiedział gestapowcom, że jesteśmy mu potrzebni w fabryce. Po kłótni, zabrał nas ze sobą. I tak ocalił. Dotrwałem tam do wkroczenia Armii Czerwonej 16 stycznia 1945. Drugi Niemiec, któremu zawdzięczam to kim dziś jestem, to emerytowany profesor monachijskiego uniwersytetu. Po wojnie, mimo moich edukacyjnych braków, w 1,5 roku przygotował mnie do matury. Zdałem i ją i dzięki temu, zaraz po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych mogłem dostać się na uniwersytet.

A potem Zygmunt Rolat dodał, że to jakim jest człowiekiem, zawdzięcza przede wszystkim swojej niani – Elce, która opiekowała się nim od pierwszych tygodni życia. – Była ze mną tak związana, że zamieszkała z nasza rodziną w getcie. Nie chciała nas opuścić nawet wtedy, kiedy Niemcy przeprowadzali pierwszą selekcję i wysyłali transport do Treblinki. Ona pojechała tym transportem. Przed naszym Muzeum „Polin” w Warszawie stanie wkrótce pomnik dla Sprawiedliwych i to będzie też pomnik dla mojej Elki. Chociaż nie wszyscy chcieli by tam stanął, ja uważałem, że powinien. I zostanie odsłonięty w styczniu przyszłego roku.

– Jest pan budowniczym mostów – zauważyła Anna Stróż, dyrektor Muzeum im. Rodziny Ulmów. Warszawskie Muzeum „Polin”, w którego budowę Zygmunt Rolat był bardzo zaangażowany, to dzieło, o którym mówi ze wzruszeniem. – Ono opowiada naszą wspólną historię, bo jak powiedział śp. prezydent Lech Kaczyński, nie ma historii Polski bez polskich Żydów. A dlaczego był Holocaust, dlaczego zdarzają się następne i jeden naród chce unicestwić drugi? Czy to natura ludzka powoduje? Trudno odpowiedzieć. Ja nigdy nie czułem się ofiarą. Chociaż wielu Żydów tak. Muzeum Polin zawiera część poświęconą wojnie, ale to nie jest muzeum Holocaustu. To jest muzeum życia. Nasza wspólna historia. 

Odsłonięcie tabliczek Sprawiedliwych i spotkanie z Zygmuntem Rolatem uświetniło rozpoczęcie II Festiwalu Psalmów Dawidowych, który potrwa do 2 września.

W oprawie uroczystości w Markowej wzięła udział 7. Łańcucka Drużyna Harcerek „Paproć” im. Alicji Boratyn z Łańcuta oraz 4. Rozborska Drużyna Harcerzy „Karacena” im. 10 Pułku Strzelców Konnych z Rozborza.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy