Reklama

Ludzie

Cmentarz Łyczakowski i wielka historia lwowskiego dziennikarstwa

Alina Bosak
Dodano: 30.10.2017
35592_main
Share
Udostępnij

W 20-leciu międzywojennym we Lwowie ukazywało się 1000 tytułów prasowych, a miasto było jednym z najważniejszych ośrodków kultury i nauki w Polsce. Nad treścią gazet pracowały setki dziennikarzy. Od ośmiu lat ich groby na Cmentarzu Łyczakowskim odszukują dziennikarze z Podkarpacia. A przed Wszystkimi Świętymi wyrusza z Rzeszowa specjalna ekipa porządkowa, by oczyścić mogiły. W tym roku do Lwowa pojechała grupa 20 osób wsparta przez rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Wszystko zaczęło się od Jolanty Danak-Gajdy, dziennikarki Radia Rzeszów. W 2009 roku przygotowała audycję o akcji polskich prawników, którzy zebrali pieniądze na remont znajdującego się na Cmentarzu Łyczakowskim grobu Juliusza Makarewicza, autora kodeksu karnego z 1932 roku. Grobowiec prawnika był jednym z tysięcy polskich grobów niszczejących na najsłynniejszym lwowskim cmentarzu. To wtedy wymyśliła i od razu wprowadziła w czyn akcję opieki dziennikarzy nad grobami nieżyjących kolegów po fachu, którzy spoczywają na Cmentarzu Łyczakowskim. Z pomocą archiwistów odszukała mogiły około 50 żurnalistów i z paroma przyjaciółmi pojechała do Lwowa, by je uporządkować. Od 2009 roku wyjazdy są kontynuowane. Organizuje je Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, a  w tym roku wyprawie patronował Instytut Pamięci Narodowej oddział w Rzeszowie. Kilkunastu dziennikarzom towarzyszyli z ramienia IPN – dr Piotr Szopa i Katarzyna Gajda.

Byli reprezentanci radia i prasy, także magazynu VIP Biznes&Styl, a równolegle Telewizja Rzeszów przeprowadzała swoją akcję „Światełko dla Łyczakowa”, w ramach której dowiozła do Lwowa zebrane wcześniej tysiące zniczy, by 1 listopada zapłonęły na lwowskim cmentarzu, stając się świadectwem pamięci Polaków o tym miejscu.

– Cieszy mnie, że ekipa dziennikarzy, którzy jadą przed listopadowym świętem sprzątać groby rozrasta się – mówi Jolanta Danak-Gajda. – Jeżdżą już nie tylko dziennikarze z Podkarpacia, ale także Warszawy i Tarnowa. A jeden z kolegów zaproponował, że za rok namówi druhów z ochotniczej straży pożarnej do wsparcia naszych wysiłków. W tym roku udało nam się odnieść mały sukces. Nasza koleżanka z Radia Rzeszów, Ewa Koch, odnalazła grób dziennikarza, którego nie mieliśmy na naszej mapie – Leszka Wiśniowskiego. Już z nagrobnej tablicy można się dowiedzieć, że była to postać nietuzinkowa. Był powstańcem węgierskim z 1948 r., przebywał na emigracji w Szwajcarii, po powrocie walczył w powstaniu styczniowym, a wcześniej założył „Gazetę Krajową” we Lwowie.   

Przy okazji pracy nad poszukiwaniem i upamiętnianiem miejsca spoczynku lwowskich dziennikarzy, można trafić na wiele ciekawych historii.

– Grób Henryka Rewakowicza ucierpiał we wrześniu 1939 roku – opowiada Jolanta Danak-Gajda. – Trafił w niego pocisk. Rodzina po wojnie starała się szkodę naprawić. Odezwał się do mnie potomek tego dziennikarza, który mieszka we Wrocławiu i odkrył tajemnicę swojej rodziny. Ten pan nazywa się Krzysztof Urbański. Jego dziadek Urbański był leśniczym w okolicach Łańcuta. Okazuje się, że w leśniczówce Budy Łańcuckie, gdzie przez lata mój tato był leśniczym i gdzie ja też mieszkałam. Nazwisko Urbański było mi znane. W tej leśniczówce była siedziba przedstawiciela rządu londyńskiego na powiat łańcucki. Są też inne związki. W tej leśniczówce w czasie wojny ukrywał się lwowianin Bolesław Opałek, szef Towarzystwa Przyjaciół Lwowa i Kresów Południowowschodnich, który niegdyś pracował w Radiu Rzeszów.          

Wiele rodzin pamięta o swoich potomkach spoczywających na Cmentarzu Łyczakowskim, ale obawiają się wyjazdu na Ukrainę. Taką osobą jest Ewa Guski, praprawnuczka Ludwika Inlendera. – Za sprawą męża, który był Niemcem, trafiła do Dusseldorfu i tam obecnie mieszka – opowiada Jolanta Danak-Gajda. – Wciąż szuka grobu swojego pradziadka, ponieważ według rodzinnego pamiętnika, jest on pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim. Nie udało się tego na razie potwierdzić. W grobie Inlenderów, który odnaleźliśmy, jest pochowany brat jej dziadka Władysław. Wciąż więc szukamy grobu Ludwika. W tamtym roku próbowaliśmy go zaleźć na innym cmentarzu Lwowa – Janowskim. Na razie bez powodzenia. 

  

– W latach 1918-1939 we Lwowie ukazywało się 1000 tytułów prasowych. Pod tym względem Lwów wyprzedzał Kraków – przypominał dr Piotr Szopa. – Swoje periodyki wydawało każde stowarzyszenie, uniwersyteckie wydziały. Tak wielkie środowisko dziennikarskie tworzyli wybitni ludzie. Ich teksty wybijały się ogólnopolskim środowisku. Była nie tylko prasa. Polskie Radio Lwów, które zaczęło nadawać 15 stycznia 1930 roku, z niewielkiej rozgłośni stało się jednym z najpopularniejszych w Polsce. Audycja pt. Wesoła Lwowska Fala ze słynnym Szczepciem i Tońciem miała 6 mln słuchaczy.

Dr Piotr Szopa nakreślił obraz przedwojennego lwowskiego środowiska dziennikarskiego podczas spotkania w Klubie Galicyjskim, które odbyło się w ramach wyjazdu do Lwowa. Historyczny wykład był wstępem do dyskusji o roli dziennikarzy w kształtowaniu stosunków polsko-ukraińskich.

– Klub Galicyjski to pomysł, który zrodził się przy redakcji „Kuriera Galicyjskiego”, polskiej gazety wydawanej we Lwowie – mówi zaangażowany w działalność Klubu Galicyjskiego i współorganizujący wyjazd do Lwowa Andrzej Klimczak. – Ta inicjatywa trwa już od kilku lat. To polsko-ukraiński klub dyskusyjny, któremu przyświeca hasło, głoszone przez redaktora naczelnego „Kuriera Galicyjskiego” Mirosława Rowickiego: „Wolni z wolnymi, równi z równymi”. Dyskusje dotyczą różnych tematów, najczęściej powracają te historyczne. Celem jest poszukiwanie dróg pojednania pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Dzieje się to poprzez środowisko dziennikarskie i  ma dzięki temu szerszy oddźwięk społeczny. W Klubie Galicyjskim poruszamy temat, w których obie strony twardo trwają przy swoich stanowiskach i nie widzę tu rychłej poprawy i przekonania do kompromisów. Widocznie nie nadszedł jeszcze od tego czas. Ale trzeba o te dobre relacje dbać.   

 – Kiedy wędrujemy między grobami, poszukując dziennikarskich grobów, uświadamiam sobie, jak wielokulturowe i różnorodne było to środowisko – mówi Jolanta Danak-Gajda. – Przedwojenni dziennikarze Lwowa prezentowali różne poglądy społeczne i polityczne. Jakoś udawało im się żyć w jednym mieście i dyskutować, razem budować polską społeczność. Warto o nich pamiętać.


Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy