Reklama

Ludzie

Sikorski zginął, pełniąc służbę dla Rzeczypospolitej

Z prof. dr. hab. Grzegorzem Ostaszem, historykiem, dziekanem Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 04.07.2013
5513_sikorski8
Share
Udostępnij
Dziś obchodzimy 70. rocznicę katastrofy lotniczej na Gibraltarze, w której zginął m.in. gen. Władysław Sikorski. Przyczyn katastrofy nie poznaliśmy w pełni do dziś. Według oficjalnej wersji, był to wypadek spowodowany zablokowaniem steru wysokości. Nie brakuje też jednak głosów, że był to zamach na Naczelnego Wodza polskich Sił Zbrojnych. A Pana zdaniem – co to było: wypadek czy zamach?

Zawsze, kiedy ginie ktoś, kto odgrywa dużą rolę w życiu politycznym, religijnym czy społecznym, rodzi się mnóstwo wątpliwości, spekulacji, hipotez, pytań, czy przyczyna śmierci była na pewno naturalna. Ja staram się bazować na faktach. Nie mamy takich dokumentów, które by potwierdzały, że to był zamach inspirowany przez polską opozycję przeciw gen. Sikorskiemu, Sowietów, Niemców czy Brytyjczyków. Niestety, był to zbieg okoliczności, a dla nas, Polaków, wielka tragedia, która wpisała się w ciąg innych trudnych wydarzeń, które dotknęły Polskę latem 1943 roku. Przypomnijmy, że wtedy właśnie Niemcy ujawnili zbrodnię katyńską, co miało wpływ na nasze relacje z Moskwą, jak również został aresztowany w Warszawie gen. Grot-Rowecki. To były dla nas ogromne ciosy.
 
Czy nie spodziewa się Pan nagłego zwrotu akcji, że oto za ileś lat okaże się, iż to nie był wpadek, tylko zamach, podobnie jak po wielu latach okazywało się to w odniesieniu do różnych katastrof lotniczych?

Nie jest łatwo przygotować zamach, który byłby tak utajniony. Zawsze pojawiają się jakieś przecieki, osoby, które wydawały polecenia, były łącznikami przy wydawaniu poleceń, bądź przygotowywały coś, co miało spowodować katastrofę – uszkodzenie silnika czy innych elementów samolotu. Lotniska zawsze – a zwłaszcza w czasie wojny – są pod szczególną ochroną. Nie jest łatwo wprowadzić tam „swojego człowieka”, zawsze ktoś to zauważy i powstaje wtedy nić, za którą można jakiś wątek ciągnąć. W tym przypadku czegoś takiego nie ma. Były przypuszczenia, że to może być robota sowiecka. Rzeczywiście, Sowietom śmierć Sikorskiego była na rękę, bo odpadał  dość ważny gracz w kwestiach geopolitycznych, który symbolizował siłę sprawy polskiej. Ale nie mogli przecież przewidzieć, kto zostanie jego następcą, i czy to nie będzie np. gen. Sosnkowski, który był jeszcze twardszy w kwestiach dotyczących np. naszej granicy wschodniej czy Polaków wywiezionych do sowieckich łagrów. O tym, że to zrobili Sowieci, miał świadczyć fakt, że w podobnym czasie na Gibraltarze przebywała delegacja sowiecka i ktoś z tej ekipy mógł coś uszkodzić w samolocie generała. Próbowano oskarżać o spowodowanie wypadku pilota, Czecha Prchala, ale nie wyobrażam sobie, żeby mógł on tak przygotować ten wypadek, by mieć gwarancję, że sam przeżyje. Były tez głosy oskarżające opozycję Sikorskiego wewnątrz Sił Zbrojnych czy w środowiskach politycznych emigracji, ale są to tylko hipotezy. Owszem, Sikorski miał oponentów, ale nie sądzę, by byli oni zdolni do sięgania po tak skrajne rozwiązania. 

Czy to nie jest tak, że tajemnica śmierci gen. Sikorskiego jest zamknięta w brytyjskich archiwach i na jej wyjaśnienie poczekamy jeszcze długo?

Wiem z doświadczenia, bo kilkakrotnie wertowałem brytyjskie archiwa, że Brytyjczycy z przyzwyczajenia utajniają wiele dokumentów. To niekoniecznie musi oznaczać, że jest tam jakaś super sensacja. Odnośnie osoby Sikorskiego było jeszcze wiele spekulacji dotyczących np. przewiezienia jego ciała: czy był ubrany w mundur, czy nie itd. To są często tylko spekulacje, hipotezy, plotki. Myślę, że można takie sprawy załatwiać tak, by nikt nie miał wątpliwości.
 
W 2008 r., w ramach śledztwa IPN, została przeprowadzona ekshumacja zwłok gen. Sikorskiego. Po zbadaniu ciała ustalono, że zginął w wyniku wielonarządowych obrażeń, charakterystycznych dla tego typu katastrof. Te ustalenia też nie rzucają jasnego światła na przyczyny śmierci generała.

Jest to jednak pewien dowód dla przeciwników wersji zamachu. Nie chciałbym robić analogii do innych tego typu wydarzeń z przeszłości bliższej czy dalszej, ale to jest sprawa, która będzie budziła emocje. Sikorski był dla Polaków symbolem trwania naszej państwowości, oczywiście w warunkach emigracyjnych, symbolem naszej siły zbrojnej, nadziei na powrót i odtworzenie granic, na państwową suwerenność. Jego śmierć była na pewno dla Polaków szokiem.
 
Warto przypomnieć, ze gen. Sikorski cieszył się na dzisiejszym Podkarpaciu ogromną estymą, przypominam sobie, że w 1999 i 2000 roku wygrał dwa plebiscyty Gazety Codziennej Nowiny na Człowieka Wieku i Człowieka Tysiąclecia. Zresztą nic dziwnego, skoro jego korzenie wywodziły się stąd.
 
Tak. Urodził się w Tuszowie Narodowym koło Mielca, uczył się w I Gimnazjum w Rzeszowie. Jak widać, był związany z tym terenem, więc jego postać jest nam tym bardziej bliska. Karierę robił już podczas I wojny światowej, był bardzo ważną postacią w naszych Siłach Zbrojnych podczas wojny z bolszewikami w 1920 r., nastepnie trzeba wspomnieć jego karierę wojskową i polityczną w okresie międzywojennym. Jest to człowiek, który zapracował na uznanie w sposób etapowy, ale w pełni zasłużony.
 
Na koniec skieruję tok naszej rozmowy w trochę inną stronę. Dzisiejsze Podkarpacie, a konkretnie Bieszczady, są miejscem śmierci innego generała, tyle że komunistycznego – Świerczewskiego. Gmina Baligród jakiś czas temu wpadła na „genialny” pomysł, że przecież można wykorzystać tę postać do promocji gminy. Czy naprawdę w dzisiejszym czasie już się nam wszystko aż tak wymieszało? Czy naprawdę nie jest ważne – bohater czy kanalia? Kiedy widzę, kogo się lansuje jako wzorzec, to nieraz włos mi się jeży.

Niestety, ma Pan rację. Nastały takie czasy,  że szuka się na siłę osobistości promujących miasta, gminy, regiony. Ze Świerczewskim jest trochę jak z Che Guevarą, który stał się idolem wielu ludzi na całym świecie, a jego biografia świadczy o tym, że był po prostu bandytą. Świerczewski nie może być w żaden sposób porównywany z Sikorskim; zaplątał się na nasze ziemie w roku 1947 i spędził tu dwa dni, zanim zginął.
 
Nie mam zamiaru ich obu porównywać. Chcę tylko zauważyć, że – oprócz bohaterów – próbuje się lansować kreatury w rodzaju Świerczewskiego. Nie ma w tym jasnej hierarchii wartości. I tyle.

Rzeczywiście, w ostatnich dwóch dekadach trochę pogubiliśmy się w żonglowaniu przeszłością, wykorzystywaniu różnych postaci do partykularnych celów. Być może to także błąd naszego systemu edukacji, że nie tworzymy wzorców z postaci autentycznie zasługujących na uznanie. A jak je tworzymy, to są to często laurkowe, sztuczne legendy, których młodzież nie przyjmuje. Nie można z żadnego polityka czy generała robić na siłę świętego. To są tylko ludzie, którym również zdarzały się potknięcia, błędy. Myślę, że pokazywanie  różnych problemów w ich życiorysach sprawiałoby, że stawaliby się bliżsi ludziom. Sikorski był człowiekiem z krwi i kości, zdarzały mu się potknięcia, chybione decyzje, ale cały czas – podobnie zresztą jak człowiek, z którym konkurował, czyli Piłsudski – miał  na uwadze dobro Polski. Nie było po drodze prywaty, dziwnych interesów, majątków, tylko uparta praca dla Polski, za którą zapłacił życiem, bo przecież – bez względu na to, czy to był wypadek, czy zamach – zginął podczas pełnienia służby dla Rzeczypospolitej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy