Reklama

Ludzie

Arek Kłusowski: rok największej szansy!

Elżbieta Lewicka
Dodano: 04.10.2013
7875_aro-14
Share
Udostępnij
Arkadiusz Kłusowski – dla przyjaciół –  ARO. Uparty, pracowity, odważny. Założyciel Rzeszowskiej Grupy Artystycznej, pomysłodawca i dyrektor festiwalu o nazwie Rzeszowskie Święto Wokalne, którego III edycja odbędzie się w dniach 23- 27 października. Kompozytor, autor tekstów. Uczestnik  programu „The Voice of Poland”.  Od szesnastego roku życia konsekwentnie wydeptuje swoją artystyczną drogą. Kiedy trzeba, dźwiga ławki dla publiczności i ustawia je przed sceną, na której ledwo żywy ze zmęczenia, ale szczęśliwy, kilka godzin później śpiewa. Jego muzyka jest niekomercyjna, a jego wokal to wciąż nie do końca posłuszny do wyrażenia samego siebie instrument. 
 
Elżbieta Lewicka: Ledwo pokazałeś, co potrafisz, a już uciekasz z Rzeszowa….ja żałuję, Ty chyba wręcz przeciwnie?
 
Arek Kłusowski: Do Rzeszowa przyjechałem 5 lat temu mając prawie 16 lat. Nie znałem tu nikogo. Aby kontynuować naukę po gimnazjum, wybrałem technikum, bo chciałem mieć alternatywę w razie niepowodzenia z muzyką. Rozpocząłem nowe życie. Miało być lepsze, ale całkowicie nie wstrzeliłem się w klimat mojej szkoły i raczej czułem się tam jak zjawisko z kosmosu. Teraz z dystansem, bardzo miło wspominam szkołę, byłem zżyty z nauczycielami, którzy wspierali mnie z całych sił, chodzili na spektakle i koncerty.
 
Dzięki mojej wychowawczyni zdałem maturę i to ona budziła mnie do szkoły, gdy wracałem z koncertów nad ranem. W szkole byłem gościem, bo bardzo dużo udzielałem się artystycznie. Ludzie nigdy we mnie nie wierzyli, pukali mi w głowę i mówili: weź się do nauki, bo ze śpiewania nie wyżyjesz. A ja ciągle byłem pod prąd i zrealizowałem w końcu swoje marzenia. Dziś mam swój festiwal, który rozwija się coraz prężniej i wspaniałych ludzi, z którymi dane jest mi pracować. 
 
Mimo młodego wieku jesteś dość mocno „zaprawiony” w szołbiznesowych bojach…
 
Niemal od początku mojej działalności artystycznej grałem bardzo dużo koncertów, mimo że nie byłem gwiazdą telewizyjną, ani rozpoznawalną buźką – kosztowało mnie to dużo determinacji i zapału. Sam byłem swoim menadżerem, planowałem sobie koncerty, trasy i suppporty. Dzięki silnej woli, to się udawało realizować.

Kształciłeś też swoje umiejętności wokalne w miejscu, o którym nie wszyscy chcący uczyć się śpiewu, wiedzą. 

Tak! W 2011 roku zostałem solistą w Klubie Garnizonowym. Jest to najlepszy ośrodek kształcenia wokalistów w Rzeszowie. Byłem zdziwiony, że mało kto o tym wie, ale swoją drogą, dobry produkt nie potrzebuje reklamy. Poznałem panią Ewę Jaworską- Pawełek i ona zmieniła moje patrzenie na świat, wybiła z głowy gwiazdorstwo i pokazała, jak kochać sztukę.
 
To były piękne 2 lata spędzone w magicznym miejscu. Koncertowaliśmy bardzo dużo, wygrałem dla wojska kilka festiwali w Warszawie, Krakowie, Gdyni, czy Ustroniu. Opowiadałem też wielu ludziom o naszych zajęciach i może stąd w klubie jest coraz więcej młodych talentów, a sama instytucja przechodzi odrodzenie. Nauczyłem się „w wojsku” wiele pokory i dziś jestem świadomym artystą. Taką lekcję polecam każdemu, kto chce mądrze rzeźbić swój talent. 
 
Założyłeś Rzeszowską Grupę Artystyczną. Dlaczego? Przecież nie brakowało Ci występów, ani śpiewającego towarzystwa.

Rzeszowską Grupę Artystyczną założyłem po to, aby przełamać monopol pewnych osób na podkarpackiej scenie muzycznej. Skupiłem wokół siebie najlepszych wokalistów z naszego regionu. Robimy wspólnie bardzo dużo projektów artystycznych i koncertów. Nie jest to jakaś fabryka muzycznych produkcji, ponieważ często robimy wszystko własnym sumptem, nie zarabiając na tym ani grosza.
 
Kiedy wszystko udaje się zrealizować, czujemy satysfakcję i emocje, których przecież nie można kupić za żadne pieniądze. Marka rozwija się coraz prężniej. Mimo zaledwie 2- letniej działalności możemy się pochwalić dużymi osiągnięciami. Dla mnie najważniejszy jest artyzm. Cieszę się, że w Rzeszowie, w erze rywalizacji i niezdrowej konkurencji są ludzie skrajnie różni, prezentujący odmienne style muzyczne, potrafiący zebrać się razem i stworzyć coś pięknego. 
 
Wiosną tego roku intensywnie przygotowywałeś się do egzaminów wstępnych „na wokal”. Pojechałeś do Warszawy, dostałeś się do słynnego Studium Wokalnego na Bednarskiej….i z rozpędu poszedłeś na casting do słynnego programu telewizyjnego. Tak było?

Do programu „The Voice of Poland” poszedłem z… desperacji. Od listopada 2012 pracowałem nad materiałem na debiutancką płytę, ciągle dojrzewałem artystycznie, ale nie wiedziałem, w jakim iść kierunku, eksperymentowałem i zdecydowałem się postawić na to, co mi w duszy gra bez względu na „doradców" i opinie. Poszedłem własną drogą, jak zawsze. Łudziłem się długo, że uda mi się wydać płytę, bo jest „ciekawa", „dobra", czy też „inna" od wszystkich. Niestety polskie realia muzyczne są inne, niż zachodnie.
 
Nie mając bogatych rodziców, znajomości, czy bez udziału w talent show, raczej nie ma się szans na zrobienie w tym kraju kariery. Będąc w Warszawie przez przypadek znalazłem ogłoszenie o castingu, wszedłem 10 minut przed zamknięciem przesłuchań jako ostatni. Pomyślałem, że to moja jedyna szansa i od tego być może zależy moja przyszłość. Dałem z siebie 200 procent i za parę dni dowiedziałem się, że dostałem się dalej. To była największa radość w moim życiu. Po przesłuchaniach i pierwszym odcinku zrozumiałem, że jestem do czegoś potrzebny, fachowcy mnie docenili i sprawiło mi to największą frajdę. 
 
Od kilku tygodni bierzesz udział w kolejnych nagraniach do tego słynnego programu. Jak się z tym wszystkim czujesz?

Formuła programu jest ciekawa, pracuję z profesjonalistami i biorę udział w świetnej produkcji. Najmocniejszym punktem „The Voice of Poland” są ludzie, którzy go tworzą. Dają ogromną dawkę pozytywnych emocji. Cały ten okres był i jest dla mnie bardzo stresujący, ponieważ emocjonalnie podchodzę do każdego występu.  Jesteśmy już po nagraniach kilku odcinków, jak dalej potoczą się moje losy? Zobaczymy na szklanym ekranie 🙂
 
Wziąłem udział w programie, ponieważ chciałem wypromować moją muzykę, mój festiwal i pokazać światu, że ciężką pracą i determinacją można spełniać swoje marzenia. Chcę powiedzieć ludziom z małych miejscowości, niedowartościowanym, którzy są nieakceptowani przez „polską masę krytyczną", żeby nie tracili wiary. To pewien rodzaj misji, którą spełniam. Zdałem sobie też sprawę, jak bardzo ludzie potrafią być próżni. To trochę śmieszne, …bo wystarczyło, abym dał 5 – minutowy występ telewizyjny, a od razu dostałem kilkadziesiąt propozycji koncertowych i oferty współpracy. Wcześniej nie miałem pracy przez pół roku, żyłem w ekstremalnych warunkach, nikt nie chciał ze mną rozmawiać na temat koncertów. A ja ciągle jestem tym samym Arkiem Kłusowskim, co rok temu. To jest nasza, polska mentalność.
 
Nie narzekaj! Nareszcie masz to, o czym marzyłeś. Co będziesz robił po „The Voice of Poland”?

Już teraz skupiam się na pracy artystycznej, mam bardzo dużo zobowiązań na ten rok. To jest najintensywniejszy rok w moim życiu! Życzę sobie więcej takich lat. W październiku ruszamy ze świętem wokalnym, w tym roku oddamy hołd Agnieszce Osieckiej. Ciągle dopracowuję materiał na swój debiutancki album, piszę teksty. Mam świetne flow z muzykami, którzy tworzą ze mną piosenki, a są to fachowcy: Brunon Lubas czy Maciek Zeman. Piszę też teksty dla wielu polskich artystów, jeden z nich ukaże się na nowej płycie Ewy Farnej. To ogromne wyróżnienie. Mimo tego, że jestem zapracowany, mam dużo energii, ponieważ ogromnie cieszę się z tego, co teraz się dzieje. Kocham, to co robię i nareszcie spełniam się maksymalnie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy