Reklama

Ludzie

Flamenco to przede wszystkim emocje

Z Małgorzatą Drzał, tancerką, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 25.02.2014
11138_goskadrzal-1
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Dlaczego człowiek tańczy?
 
Małgorzata Drzał: Taniec jest sposobem wyrażenia ekspresji, emocji. Radości, ale też smutku. Jest także sposobem na oderwanie się od rzeczywistości. Nie chcę mówić o naukowych definicjach tańca, ale jest to zarówno pewien rodzaj ruchu, jak i rodzaj filozofii. 
 
Taniec towarzyszy nam w ważnych momentach życia, np. w chwili ślubu.
 
Obecnie zwykle traktowany jest jako rodzaj zabawy, ale sięgając do tradycyjnych tańców polskich, chciałabym zwrócić uwagę na pewne formy obrzędowe, często już zapomniane, np. podczas wesela, przed oczepinami – tańce druhen wokół panny młodej. Nie jest też tak, że tańczy się tylko w parach. Są tańce, gdzie tańczy się zupełnie osobno, np. jest w Beskidzie Żywieckim taniec „sarna”, który tańczą tylko kobiety, czy „chodzone” – tańce wykonywane w kole przez samych mężczyzn (Rzeszowskie) . Tańce solowe występują m.in. w krajach  Bliskiego Wschodu czy w Hiszpanii. Wracając do weselnych zabawowych tańców, często wykonywanych w szybkim tempie, w parach – mogły się one przerodzić w formę transu. Takie „zapamiętanie w wirowaniu” na podkreślenie tego szczególnego momentu w życiu.
 
Czy każdy może tańczyć? Czy wystarcza do tego ogólna muzykalność i wyczucie rytmu?

Wszystko zależy od tego,  jak się dzieckiem pokieruje. Każdy ma w sobie muzykę i rytm. Jeżeli w domu rodzice zajmują się graniem, śpiewaniem czy tańcem, to dziecko również będzie się tym interesować. Nie mówię, że będzie od razu tancerzem, natomiast na pewno taniec zostanie w nie zaszczepiony. Natomiast czy później będzie to kontynuowane, to już jest sprawa indywidualna każdego człowieka. Choć bywa i tak, jak w przypadku mojego kolegi. Był  on kiedyś bardzo daleki od „tańca praktycznego”. Niedawno okazało się, że zaczął chodzić na różne imprezy taneczne, w dodatku tańców tradycyjnych. W wieku ponad 40 lat dojrzał i stwierdził, że to może być fajne.
 
Czyli taniec – także nauka tańca – nie jest zarezerwowany dla określonego wieku.
 
Absolutnie nie. Teraz na kursy tańca przychodzą także ludzie w wieku powyżej średniego. Często uważa się, że ludzie powyżej, dajmy na to, sześćdziesiątego roku życia, nie są  w stanie nauczyć się tańczyć. To totalna bzdura. Oczywiście, jeżeli ktoś chce zostać profesjonalnym tancerzem, to dobrze, gdy początki są wczesne. Ale to wyjątki. Naukę tańca można rozpocząć w każdym wieku, nie ma tu żadnych ograniczeń. Do naszej szkoły przychodzą bardzo różni ludzie: od 4-letnich dzieci po osoby w podeszłym wieku. Przez jakiś  czas z Wieliczki przyjeżdżał  80-letni pan, który postanowił wreszcie poznać flamenco.
 
Są tacy, którzy poprzestają na „nieśmiertelnym kroku 2 na 1”. Czy jednak – żebyśmy poczuli się dobrze na parkiecie – nie jest konieczne nauczenie się kroków właściwych przynajmniej dla podstawowych tańców?
 
To zależy. Można oczywiście uczyć się różnych figur w różnych tańcach, ale są osoby, które nie czują takiej potrzeby, wystarczy im, że się poruszają w rytmie (lub nie). Ktoś może stwierdzić – co przecież może się zdarzyć – że nie ma zdolności do nauczenia się czegoś więcej. Wtedy 2 na 1 wystarczy. Zwłaszcza, że – gdy się muzyka w człowieku „zagnieździ” – to 2 na 1 można zatańczyć w różnych rytmach. 
 
Taniec, jak wspomniałaś, jest sposobem wyrażenia emocji. Emocji związanych z tym, co akurat w życiu przeżywamy?
 
To również zależy. Nie jest rzeczą prostą zatańczyć smutny taniec, gdy ktoś akurat smutny nie jest. Żeby to zrobić, trzeba być „profesjonalistą” i nie mam tu na myśli profesjonalizmu w tym znaczeniu, że ktoś zarabia na tańcu. A „normalnie” oddać swoje uczucia i nastroje można w każdym momencie tańca.

Wspomniałaś o tańcu smutnym. Taniec w większości kojarzy się z czymś wesołym.
 
I znów: to zależy, jaki taniec. Taniec rozumiany jako rozrywka, który spotykamy na zabawach, jest taki na pewno. Ale taniec może też wyrażać cierpienie, żałobę, zadumę nad życiem, co nie ma wiele wspólnego z wesołością. 
 
Powodzenie różnych szkół tańca czy programów telewizyjnych w rodzaju „Tańca z gwiazdami” może świadczyć o tym, że jesteśmy narodem roztańczonym?
 
Na pewno. Taniec jest naturalnym składnikiem życia człowieka. Programy w rodzaju „Tańca z gwiazdami” zaczęły na nowo rozbudzać w ludziach potrzebę tańczenia. One mają swoje negatywne strony, gdyż wszystko zaczęło iść w kierunku komercji. Pozytywne było natomiast to, że ludzie w ogóle zaczęli się ruszać. Na pewno dobre ślady po tym zostały. Ludzie przekonali się, że formą rozrywki może być nie tylko mecz przed telewizorem, ale również tego typu ruch, związany ściśle z muzyką.
 
Zajmujesz się profesjonalnie tańcem flamenco. Kiedy się z nim zetknęłaś?
 
Jeszcze w Rzeszowie. Kolega grał wtedy na gitarze, zaczęło się więc od muzyki flamenco. Później kontynuowałam tę przygodę w Krakowie. Wtedy, na początku lat 90., pojawiła się w Polsce  możliwość nauki tańca flamenco. Pierwszym ośrodkiem była Warszawa, niemal równolegle rozwijał się Kraków. 
 
Lecz co to właściwie jest flamenco?
 
Flamenco uważa się za folklor Cyganów andaluzyjskich. Ważne jest słowo „uważa się”, ponieważ tak naprawdę wkładu Cyganów andaluzyjskich we flamenco jest dużo, ale proporcjonalnie tyle, co innych tradycji muzycznych . Flamenco jest tak naprawdę miksem różnych kultur, stylów muzyki, które w drodze z Indii do Hiszpanii zbierali wędrowcy, potocznie nazwani Cyganami. Jest to więc tygiel muzyki indyjskiej, arabskiej, żydowskiej, berberyjskiej, andaluzyjskiej, chorału gregoriańskiego, celtyckiej. To wszystko zostało zmieszane w Andaluzji i z tego powstało flamenco. Jest w nim cała gama nastrojów: i wesołe, i smutne, i śmieszne, niekiedy drwiące. Może dlatego flamenco jest tak interesujące, że taniec i muzyka są tu bardzo „pojemne”: można go tańczyć na wesoło, podczas fiest (np. bulerias, sevillanas), na smutno bądź bardzo smutno – np. taniec zwany solea (po hiszpańsku oznacza samotność). We flamenco jest dużo tańców folklorystycznych hiszpańskich; kilka form pochodzi z innego rejonu niż Andaluzja. 
 
Co szczególnie wyróżnia flamenco spośród innych tańców?
 
To, że we flamenco jest niezwykła energia, która kumuluje się w środku i wydobywa na zewnątrz. Trudno to opowiedzieć, ale to wszystko wyraża się w słowie duende.  Duende, czyli duch flamenco, który powstaje wtedy, gdy osoba tańcząca lub grająca nawiązuje momentalny kontakt z publicznością, a słuchacz czy widz też czuje jakieś wewnętrzne „drgania”. Często ktoś może być dobry technicznie i może mu się nawet wydawać, że to, co gra czy jak tańczy, jest dobre, ale może nie być w tym „pazura” . Z drugiej strony, ktoś może nie być wirtuozem gry na gitarze, czy nie tańczyć widowiskowo w potocznym tego słowa znaczeniu, ale może umieć oddać nastrój. Bo we flamenco to właśnie jest najważniejsze – oddać nastrój muzyki. Flamenco nie jest – w przeciwieństwie np. do tańca indyjskiego – tańcem opowiadającym różne historie. Są w nim przede wszystkim emocje: raz wesołe, innym razem smutne, które jednak często kończą się optymistycznie. Niezmiernie ważne jest to, że flamenco można tańczyć w każdym wieku, nawet mówi się, że flamenco jest jak wino – „im starsze, tym lepsze”. Pewnie dlatego, że dojrzałe osoby mają spore doświadczenie życiowe, które mogą „oddać” w tańcu.

Flamenco jest też tańcem indywidualnym i improwizowanym.
 
Indywidualnym w tym znaczeniu, że choć można go tańczyć w parze (sevillanas – taniec typowo folklorystyczny, „zaadoptowany” do flamenco), typowe flamenco jest tańcem solowym. Tak naprawdę nie jest ważny ani poziom techniczny tego tańca, ani wiek, w którym się zaczyna tańczyć. A improwizowanym jest dlatego, że tańczy się to, co się odczuwa. Jest oczywiście pewna podstawa zachowań i reguł rządzących tym tańcem, ale cała reszta jest interpretacją muzyki. 
 
Jak w jazzie, gdzie jest podstawa, czyli temat, a cała reszta zależy od wyobraźni muzyków.
 
Flamenco i jazz są pod tym względem bardzo pokrewne, wystarczy wspomnieć wspólne nagrania Paco de Lucii i Ala di Meoli. Chodzi o to, żeby nie przekroczyć pewnej granicy, nie zrobić z tego dziwactwa. 
 
Zajmujesz się flamenco od ponad 20 lat. Czy w tym czasie zainteresowanie tym tańcem zwiększyło się?
 
Można tak powiedzieć. Na początku – jak już wspomniałam – były tylko takie ośrodki jak Warszawa i Kraków. Obecnie szkoły flamenco istnieją w całej Polsce: we Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Olsztynie itd. Tyle, że zainteresowanie flamenco przypomina sinusoidę: raz jest bardzo wysokie, za chwilę spada. Bo prawda jest taka, że flamenco jest bardzo widowiskowym, ale trudnym i wymagającym tańcem. Jeżeli komuś się wydaje, że przyszedł dwa razy na zajęcia i już się czegokolwiek nauczył, to jest w błędzie. Do tego, żeby móc powiedzieć, iż się tańczy flamenco, droga jest bardzo długa; często trwa wręcz całe życie. Najpierw uczymy się kroków, powtarzamy, ale celem tej nauki jest to, żeby człowiek sam coś zatańczył. Oczywiście, czasami ćwiczymy do muzyki z płyt, ale prawdziwe flamenco jest wtedy, kiedy jest gitara, a przynajmniej klaskanie, czyli muzyka na żywo.
 
Czy miałaś okazję zobaczyć na żywo mistrzów flamenco?

Tak, i to nieraz. Najbardziej emocjonujące są te pokazy, kiedy wykonawca jest blisko publiczności. Kiedy widzi się tego człowieka „oko w oko”. Wtedy taniec jest najtrudniejszy, ale jednocześnie najbardziej energetyzujący. Tancerz nie może już niczego ukryć. To jest rzecz bardzo trudna, bo jeżeli mam smutny nastrój, to bardzo ciężko jest mi zatańczyć wesoło, odciąć się od tego, co w tym akurat momencie przeżywam. Flamenco bardzo rozwija człowieka rytmicznie, bo są w nim bardzo różne, połamane rytmy, choć są też oczywiście proste, na trzy lub cztery. Dzięki flamenco człowiek „porządkuje swoją głowę”, musi się na nim skupić przez dłuższy czas. Jeżeli nie jest w stanie przez minutę skupić się na jednej sprawie, to we flamenco raczej się nie odnajdzie. Być może dlatego teraz na zajęcia przychodzi mniej osób niż kiedyś, bo ludzie chcieliby się nauczyć wszystkiego szybko, przez weekend. A flamenco, jak już wspomniałam, jest bardzo wymagające. 
 
Małgorzata Drzał – pochodzi z Rzeszowa, mieszka w Krakowie. Filolog polski, choreograf, tancerka i wokalistka zespołu flamenco „Tajo de Plata”. Założycielka i dyrektor artystyczny Krakowskiej Szkoły Flamenco „Almoraima”. Tańczy także w Zespole Pieśni i Tańca AGH „Krakus” (w grupie wychowanków). Zajmuje się też tańcem Kathak (jeden z klasycznych tańców indyjskich), tańcem orientalnym (od 2000r.) oraz muzyką tradycyjną. Skończyła podyplomowe studium z zakresu choreografii tańców polskich i narodowych. Prowadziła zajęcia z flamenco na podyplomowych studiach choreograficznych (przy Międzywydziałowym Studium Kulturalno-Oświatowym) na Uniwersytecie Rzeszowskim.
 
fot. archiwum M. Drzał

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy