Reklama

Ludzie

Spotkania z przodkami. Historia odczytana z kości zmarłych

Z dr Joanną Rogóż, antropologiem z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, rozmawia Antoni Adamski
Dodano: 21.02.2023
71806_antropolog
Share
Udostępnij
Antoni Adamski: Czym zajmuje się antropolog?
 
Dr Joanna Rogóż: Towarzyszy archeologom w czasie prac wykopaliskowych. Na podstawie znalezionych szkieletów lub kości ustala m.in. liczbę osób pochowanych w danym miejscu, ich płeć, wiek w momencie zgonu, stan zdrowia, a  o ile na kośćcu zostaną jakieś ślady – nawet przyczyny śmierci. Warto dodać, iż kości zmarłych np. sto, dwieście lat temu, mogą wyglądać tak samo, jak zmarłych przed tysiącem lat.
 
Jak w takim razie je datować?
 
Poprzez cały kontekst znaleziska, znalezione wraz ze szczątkami przedmioty: naczynia, ozdoby, monety itp. lub metodą radiowęglową. Osobna sprawa to popioły i kosteczki umieszczone w urnach oraz ciała zmumifikowane dzięki mikroklimatowi panującemu w komorach grobowych.
 
Gdzie pani pracowała?
 
Zacznę od centrum Rzeszowa. W roku 2017  Fundacja Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego przeprowadziła prace na zachód od wieży farnej, w miejscu gdzie od XVI/XVII do XVIII wieku istniał cmentarz. Wykop obejmował niewielki fragment nekropolii otaczającej kościół. Na czterech poziomach, od. ok. 100-150 cm do 240-250 cm odnaleźliśmy szczątki ponad 70 osób: od niemowląt po starców. Były nawet  drobne, bardzo delikatne kości płodów. Niektóre szkielety nosiły ślady niedożywienia, anemii. Szczególnie wyraziste były zmiany w jamie ustnej – ubytki próchnicze, ślady ropnych zapaleń, utrata uzębienia – nawet kompletna. Nierzadko spotykałam zwyrodnienia kręgosłupa, stawów. Zdarzały się także złamania. W przypadku starszego mężczyzny trzy złamane żebra już nie zdążyły zrosnąć się przed śmiercią. Przypuszczamy, że osoby pochowane na tym cmentarzu, nie posiadały wysokiego statusu.  Nie odnaleziono śladów trumien. Zamożnych mieszczan i szlachtę składano w kościołach: w komorach grobowych.

Badała pani takie miejsca?
 
Tak, na przykład w kościele oo. bernardynów w 2018 roku. Krypty mieszczą się w nawie od południa i północy. Wejścia w postaci płyt z czarnego marmuru znajdują się przed ołtarzami bocznymi: św. Franciszka oraz św. Antoniego Padewskiego. W krypcie w pobliżu tego drugiego ołtarza dokonałam interesujących obserwacji. Kryje ona szczątki minimum czterech osób dorosłych, a także pochówek noworodka. Postawny mężczyzna (ok. 183 cm) miał zaawansowane zmiany starcze szkieletu. Dwie osoby, w tym młoda – jak sądzę –  kobieta, dość niskiego wzrostu (163 cm) posiadały odciętą górną części czaszki. To tzw. kraniotomia – rodzaj sekcji zwłok. Innym jej rodzajem była torakotomia – otwarcie klatki piersiowej. Niekiedy wyjmowano wtedy serce, aby w urnie zdeponować je w innym miejscu.

W tym samym roku przeprowadzano również badania archeologiczne dzisiejszej ul. 3 Maja. Nie sądzę, aby antropolog miał tam coś do roboty. Pod ulicami nie chowano przecież zmarłych.
 
Tymczasem pod główną ulicą starówki, przed kościołem św. Krzyża, odnaleziono trzy szkielety – wszystkie z XVII stulecia. Były to szczątki dwóch dojrzałych mężczyzn i czterdziestoletniej kobiety. Mężczyzna mierzący 170 cm miał wygojone złamanie lewego przedramienia.

Czy prawdziwe są ostrzeżenia przed śmiercią tych, którzy naruszyli spokój zmarłych i wtargnęli do ich grobów?
 
Chodzi tu nie tyle o klątwy, które nałożyli zmarli, lecz o realne zagrożenie biologiczne: obecność grzybów i bakterii. Do ochrony służą kombinezony, rękawice, okulary i maseczki. Szczególną ostrożność należy zachować np. w trakcie badań krypt.

Czy badaczom grobów towarzyszą emocje?
 
Robię wszystko, aby emocji się wystrzegać. Niekiedy jest to bardzo trudne. Podam przykłady. W Jaśliskach wokół kapliczki słupowej archeolodzy odkryli pochówki małych dzieci, nawet płodów. Te ostatnie wkładano do glinianych naczyń. To miejsce poza cmentarzem – niepoświęcone, przygotowane jakby dla wykluczonych z lokalnej społeczności. Jako matka robiłam wszystko, aby podchodzić do znaleziska „z chłodnym okiem”. Szczególny wymiar posiadało dla mnie również badanie grobów żołnierskich z okresu pierwszej wojny światowej. I znów – dla przykładu, takie zbiorowe mogiły odkryte zostały w polu, w miejscowości Zdziary koło Niska. Odsłonięto 11 mogił ułożonych w dwóch rzędach, kryjących szczątki 96 mężczyzn. W jednym grobie spoczywało nawet 29 osób. Ciała posiadały obrażenia, przestrzelone czaszki, nawet ślad amputacji kończyny. Zachowały się buty, pasy, strzępki mundurów, elementy czapek, na klatkach piersiowych spoczywały medaliki, krzyżyki. Jeden mężczyzna między głową a czapką miał wetkniętą gazetę, jeszcze czytelną…

Wszystko, co zazwyczaj wzbudza emocje…
 
Pochówki żołnierskie przenoszone są na cmentarze parafialne. Tak było w przypadku Zdziar (powtórny pochówek w Domostawie), i w wypadku 24 mogił z ekshumowanego cmentarza z Kłyżowa koło Niska (pochówek w Kłyżowie). W czasie uroczystości w kościele i na cmentarzu odżywają wspomnienia ludzi. Zresztą, także podczas prac wykopaliskowych ludzie przychodzą zaciekawieni, przywołują historie zaczerpnięte z własnych wspomnień lub też opowiadań rodziców, dziadków.  

W jaki inny sposób mogą jeszcze zachować się ludzkie szczątki? 
 
Można wyróżnić trzy główne grupy: szkielety, np. z pochówków trumiennych, kości przepalone składane ze stosu ciałopalnego np. do glinianych naczyń oraz ciała zmumifikowane – poprzez szczególne warunki otoczenia lub specjalne zabiegi.
 
Jak wygląda badanie urn z prochami zmarłych?
 
Warto dodać, że nie mamy tu do czynienia dosłownie z „prochem”, lecz kruchymi fragmentami kości. Wyciągamy je delikatnie z naczyń. Spalone kości w urnach niekiedy układano w porządku anatomicznym. To znaczy na dole znajdowały się resztki kończyn dolnych, wyżej pozostałości kości miednicy, rąk, żeber. Całość przykrywano niejako sklepieniem czaszki. Przedtem jednak można urnę prześwietlić, wykorzystując badanie radiologiczne lub tomograficzne. Tomografia komputerowa daje znacznie więcej możliwości: otrzymujemy obrazy cienkich warstw, jedna po drugiej. 

Czy prześwietlenia stosowane są też w innych wypadkach?
 
Tak, prześwietlamy kości zmienione chorobowo poprzez urazy, doszukując się jednostki chorobowej lub przyczyny zgonu.  W naczyniach czasem znajdują się przedmioty towarzyszące zmarłemu, ozdoby albo pieniążek włożony umarłemu „na drogę”, jak w przypadku naczynia z Jaślisk.
 
Kiedy na naszych ziemiach stosowano pochówki w urnach?
 
W swojej pracy mam do czynienia przede wszystkim z pochówkami tarnobrzeskiej kultury łużyckiej datowanej od XIII do IV wieku p.n.e., z rejonu Polski południowo-wschodniej.
 
Fot. Tadeusz Poźniak

Najciekawsze pani znalezisko?
 
To niełatwe pytanie. Faktycznie jednak niektóre badania z różnych powodów mocniej zapisują się w pamięci. Wszystkie wyżej wspomniane do nich należą. Niezwykle interesujące pochówki odkryto na stanowiskach w Szczytnej (pow. jarosławski). Np. „książę ze Szczytnej” – nazwany tak z powodu złożonych wraz z ciałem przedmiotów jak np. miedziany toporek, miedziany naszyjnik, gliniane naczynia, artefakty krzemienne. Szkielet ułożony był na prawym boku, z podkurczonymi nogami. To schyłkowo neolityczny grób należący do kultury ceramiki sznurowej, z przełomu IV i III tys. p.n.e. Obserwujemy, że w kulturze tej kobiety składano na lewym boku. 
 
Ważną rolę na początku mojej zawodowej drogi odegrały dwa stanowiska. Po pierwsze to szkielety z cmentarzyska wczesnośredniowiecznego (XI-XII w.) w Wawrzeńczycach pod Krakowem. Wyniki badań blisko 60 szkieletów zamieściłam w mojej pracy magisterskiej. Drugie to cmentarzysko ciałopalne z Grzęski, nieopodal Przeworska. Znów, kilkadziesiąt grobów – ponad 50. Kości te należało, jak zwykle w takich przypadkach, ostrożnie wydobyć z naczyń, oczyścić, zważyć, ustalić liczbę pochowanych, ich wiek i płeć.
Badania przepalonych szczątków prowadziłam także w Użhorodzie, na terenie Zakarpacia w Ukrainie. 
 
Najważniejsze pani badania?
 
Uważam, że miałam wielkie szczęście brać udział w badaniach centrów dwóch ważnych dla mnie miast, tj. omawianego już Rzeszowa, a także Krakowa, w którym studiowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze jako studentka, w 2008 roku miałam okazję przyglądać się badaniom Rynku Głównego z bliska, a także pomagać w eksploracji odkrytych tam szkieletów. Z kolei w roku 2009, w trakcie studiów doktoranckich, także na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, wzięłam udział w polskiej ekspedycji na stanowisko Tell el-Farcha w Egipcie, położonego w północno-wschodniej Delcie Nilu, ok. 120 km od Kairu. Do moich zadań należała eksploracja grobów i badanie kości sprzed około 5000 lat. 
 
Dr Joanna Rogóż, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, tytuł zawodowy magistra otrzymała w roku 2008, stopień naukowy doktora w dziedzinie nauk biologicznych i zakresie biologii w roku 2013. Od 2013 roku pracuje jako antropolog fizyczny na stanowisku adiunkta w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego w Rzeszowie. Prowadzi działalność naukową oraz dydaktyczną. Autorka kilkudziesięciu opracowań antropologicznych ludzkich szczątków kostnych, głównie z terenu Podkarpacia, od pradziejów po czasy współczesne. Autorka i współautorka kilkudziesięciu publikacji naukowych i popularnonaukowych. Uczestniczka licznych konferencji krajowych i zagranicznych. Członek Polskiego Towarzystwa Antropologicznego. W 2014 roku otrzymała Nagrodę Miasta Stalowej Woli „Gałązka sosny” w dziedzinie kultury za współautorstwo książki pt. I wojna światowa nad Sanem (2014, red. A. Garanty, Muzeum Regionalne w Stalowej Woli, Wydawnictwo BERNARDINUM).
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy