Reklama

Ludzie

Żołnierze Niezłomni bojownicy prawdziwie niepodległej Polski

Z dr. Mirosławem Surdejem, historykiem z rzeszowskiego oddziału IPN, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 01.03.2016
25211_DSC_7517-Custom
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Data jest nieprzypadkowa…
 
Mirosław Surdej: Tak. 1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie stracono siedmiu działaczy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, na czele z ppłk. Łukaszem Cieplińskim, postacią znaną mieszkańcom Rzeszowa, gdyż w czasie okupacji był inspektorem rzeszowskim AK. IV Zarząd był ostatnim krajowym kierownictwem antykomunistycznej walki o niepodległość Polski. Został rozbity w 1947 r., ale wyroki śmierci wykonano dopiero kilka lat później. 
 
Co prawda świadomość społeczna, kim byli Żołnierze Wyklęci, w ostatnich latach bardzo wzrosła, ale ponieważ przypominania nigdy za dużo, rozjaśnijmy to pojęcie.

Żołnierzami Wyklętymi nazywamy wszystkich, którzy stawili czynny opór instalowaniu systemu komunistycznego w Polsce. Generalnie, byli to ludzie wywodzący się z konspiracji antyniemieckiej, w głównej mierze z Armii Krajowej, ale także w sporym procencie z formacji ruchu narodowego. Była to także młodzież, która w okresie okupacji nie brała udziału w działaniach przeciwko Niemcom, ale w międzyczasie dorosła i w okresie 1945-47 zasiliła szeregi organizacji podziemnych, jak również młodzieżowych, które powstawały po rozbiciu głównych sił partyzanckich, zwłaszcza po 1947 r. Mówimy tutaj o ponad 150 tys. ludzi, którzy walczyli o prawdziwie niepodległą Polskę. Pojęcie „prawdziwie niepodległa” jest bardzo istotne, ponieważ ci ludzie uważali Polskę komunistyczną za fikcję, a nie za wolny kraj.
 
Mirosław Surdej
 
Niektórzy podchodzą do określenia „Żołnierze Wyklęci” z rezerwą, podkreślając, że byli oni wyklęci, ale przez komunistów. Bliższy jest im termin „Żołnierze Niezłomni”, pokazujący męstwo i siłę charakteru tych ludzi. A więc: Żołnierze Wyklęci czy Niezłomni? 

Rzeczywiście, funkcjonują te dwie nazwy. Ja używam zamiennie obu. Każda z nich ma swoje zalety i wady. Nazwa „Żołnierze Wyklęci” była chwytliwa i przyciągała, szczególnie młodzież. Ma też tę zaletę, że pokazuje proces nie tylko fizycznego unicestwiania, ale także moralnego zohydzenia wielu pokoleniom Polaków niepodległościowego podziemia, wartości patriotycznych, które ono prezentowało, a które stanowiły zagrożenie dla procesu poddania Polski Związkowi Sowieckiemu. Przy użyciu komunistycznych metod manipulacji podjęto próbę zamiany pojęć: w nowej rzeczywistości patriotą miał być PPR-owski kolaborant, a bandytami nazywano prawdziwych patriotów z podziemia. Niestety, smutne konsekwencje tej propagandy obserwujemy do dziś. 
 
Co ma Pan na myśli?

To, że do dziś wiele środowisk często skupia się na tym, by opluć, oczernić tych ludzi, chwytając się przy tym metod niegodnych.
W tym miejscu trzeba zauważyć, że wiele lat po przełomie 1989 r. Żołnierze Wyklęci byli zohydzani nie tylko przez środowiska postkomunistyczne (co pewnie specjalnie nie dziwi), ale także przez niektóre środowiska dawnej opozycji demokratycznej. Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych obchodzimy dopiero od 2011 r., a więc jest to bardzo świeża sprawa.
Powiem wprost: III Rzeczypospolita powstała na fundamentach PRL. Nie wystarczy zreformować prawo i zmienić ustrój, żeby zmienić społeczeństwo i jego poglądy. Społeczeństwo z mentalnością odziedziczoną po okresie PRL płynnie przeszło do III RP. Opóźnienie w przywracaniu pamięci o Żołnierzach Niezłomnych wynika zresztą nie tylko z tego. Brakowało informacji, źródeł, na podstawie których można było poznawać historię prawdziwą, bowiem do 2000 r. były one tajne, zgromadzone w archiwach UOP, Centralnego Archiwum Państwowego itd. Dopiero po powstaniu IPN i przekazaniu do Instytutu tych materiałów mogły być one badane i historię Żołnierzy Niezłomnych można było napisać na nowo.
 
Miejmy nadzieję, że proces przywracania pamięci o tych prawdziwych bohaterach naszej historii będzie przebiegał jeszcze bardziej intensywnie. Jeden z ostatnich aktów to podpisanie wczoraj przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę aktu utworzenia Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Natomiast na koniec chciałbym zapytać o takie, bardzo ciekawe zjawisko: Żołnierzami Niezłomnymi fascynuje się wiele środowisk młodzieży. Danuta Siedzikówna „Inka” stała się wręcz generacyjnym bohaterem. Skąd się wzięła ta fascynacja? 

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego, iż Żołnierze Niezłomni tak szybko zdobędą serca młodych ludzi, więcej: staną się wręcz elementem popkultury i identyfikacji patriotycznej. Nie ukrywam, że mnie to bardzo cieszy. Uważam, że Żołnierze Niezłomni wyznawali bardzo proste, klarowne wartości, nie rozmyte przez koniunkturalizm. Młodzi ludzie takich właśnie wartości szukają. 
 
Co wynika z ich bezkompromisowości.

Dokładnie. Ci ludzie, którzy w 1946 czy 47 roku walczyli i narażali życie w imię wyznawanych wartości, przekonań, są szczerzy do bólu i przez to atrakcyjni dla młodzieży. Sami komuniści, próbą wymazania Żołnierzy Niezłomnych ze społecznej świadomości, pokazali, że ci Żołnierze reprezentowali wartości groźne dla systemu totalitarnego. Ta próba, podjęta przez system komunistyczny, stanowi dowód siły Żołnierzy Niezłomnych. Na szczęście, była to próba nieudana. A teraz pamięć o Żołnierzach Niezłomnych musimy ponieść w przyszłe pokolenia.  
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy