Reklama

Ludzie

Socjolog: Podczas EURO 2016 odpoczywamy od polityki

Z dr. Krzysztofem Prendeckim, socjologiem z Politechniki Rzeszowskiej, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 17.06.2016
27815_prendecki
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Trwa EURO 2016. Obserwujemy z tej okazji "wzmożenie patriotyczne" Polaków: „biało-czerwone” trybuny we Francji, hymn śpiewany przez wszystkich piłkarzy i tłumy Polaków na stadionie, ogromne zainteresowanie meczami polskiej reprezentacji także ze strony Polaków mieszkających na obczyźnie, biało-czerwone flagi na samochodach itp.  Na czym polega siła futbolu, że potrafi połączyć tak podzielone społeczeństwo?

Dr Krzysztof Prendecki: Wcale nie potrzeba do tego futbolu. Wystarczy skocznia, dwie deski, skoczek i nagle mamy Małyszomanię.  I skaczemy sobie w ramiona, gdy zawodnik niemiecki zalicza upadek. Chcemy, aby o Polsce było głośno w świecie, chcemy mieć powody do chluby i radości. A ponieważ piłka jest sportem numer 1 na świecie, też chcemy, aby o nas mówiono dobrze i w superlatywach. Przecież przez wiele lat, kiedy Polacy bywali za granicą, na pytanie o Polskę, poza Wałęsą i Janem Pawłem II kolejnym skojarzeniem były „orły Górskiego”. I taki zagraniczniak mógł się pochwalić znajomością nazwisk, a nas rozpierała duma. Wizerunek Polski w świecie nie zbuduje Donald Tusk czy Beata Szydło, ale Robert Lewandowski i spółka. A propos hymnów: do cholery, ruszcie, ludzie, zadki, podnieście się, hymnu się słucha w pozycji stojącej. W ogródkach piwnych muszę wydzierać gardło krzycząc „wstawać!”.

Czy to "patriotyczne wzmożenie" nie ma jednak charakteru powierzchownego i nietrwałego? Jak to się dzieje, że z okazji EURO nie mamy problemu z wywieszeniem polskiej flagi na samochodzie, a wielu z nas ma z tym problem w przypadku świąt narodowych?

Problem ze świętami narodowymi jest taki, że nie za bardzo je pamiętamy i ich przez to nie „czujemy”. Konstytucja 3 Maja to były czasy dla nas prehistoryczne, niepodległość po pierwszej wojnie światowej odzyskana dawno i znów utracona. Nawet 4 czerwca, kiedy skończył się w Polsce komunizm, jak ogłosiła znana aktorka  Joanna Szczepkowska, nie był jakoś hucznie świętowany, tłumy ludzi nie wyległy na ulicę. Wejście do Unii Europejskiej też potraktowaliśmy na zasadzie: przecież to się nam należało jak psu buda. A mistrzostwa w piłce nożnej potrafią jednoczyć. Ostatnie sukcesy Niemiec spowodowały, że mieszkańcy zaczęli dumnie pierwszy raz po wojnie wyrażać swą radość bycia Niemcem. Również mocno podzielona Hiszpania na czas mistrzostw potrafiła się zjednoczyć. Choć na chwilę poczuli się wspólnotą,

Nie sądzę, by politycy potrafili w dającej się przewidzieć przyszłości zjednoczyć Polaków wokół swoich działań, ale czy budowanie wspólnoty narodowej w Polsce, o której na początku prezydentury mówił prezydent Andrzej Duda, jest, Pana zdaniem, z góry skazane na niepowodzenie?

Wspólnotę narodową mamy. Nie trzeba jej budować. To, że jesteśmy podzieleni, to bardzo dobrze, mamy różnorodność. Wiele krajów w Europie nie potrafiło przez lata zbudować trwałych rządów. Ameryka jest podzielona bardzo mocno w sprawie np. posiadania broni,  a Donald Trump i Hillary Clinton idą w wyścigu prezydenckim „łeb w łeb”. Wielka Brytania jest podzielona po równo w sprawie wyjścia z UE. A jak przecież jest pięknie obecnie, gdy gra Polska: sprawa Trybunału Konstytucyjnego, Komisja Wenecka, KOD-y i podobne wydarzenia niespecjalnie nas interesują, trochę odpoczywamy od polityki. Zacietrzewieni politycy w trakcie turnieju brzmią śmiesznie i żałośnie. I bardzo dobrze.
 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy