Reklama

Ludzie

Mężczyzna od kuchni. Krystian Tomasik – rzeszowski alchemik i Tytus

Idalia Stochla
Dodano: 09.03.2018
37902_glow
Share
Udostępnij

Pochodzi spod Jasła, od 10 lat mieszka na stałe w Rzeszowie, a od ponad 3 lat, jak sam mówi „pieści zmysły” jako barman i właściciel Cocktail Culture. W 2017 roku lokal Krystiana Tomasika znalazł się na liście „25 najlepszych koktajl barów w Polsce” według Magazynu Esquire. 

W ramach cyklu „Mężczyzna od kuchni” rozmawiamy w mieszkaniu Krystiana, na ostatnim piętrze jednej z rzeszowskich kamienic.  Gospodarz od progu zastrzegł, że od gotowania zdecydowanie preferuje miksowanie, ale herbatę z miodem i ziołami parzy całkiem imponującą. 

Idalia Stochla: Czy zawód barmana darzymy dziś większą estymą niż 10 lat temu? 

Krystian Tomasik: Myślę, że wszystko zależy od nas samych, barmanów. Na ile będziemy swoją pracę szanować i jaki stopień profesjonalizmu włożymy w to, co robimyMamy w Polsce wielu znakomitych barmanów. Pokazują to chociażby konkursy światowe, w których Polacy biorą udział i odnoszą niemałe sukcesy. Z barmanami jest podobnie jak z kucharzami. Kucharze wywalczyli sobie pozycję. Z osób po zawodówce, odtwarzających tylko dania według pewnych schematów stają się artystami – celebrytami. Myślę, że programu telewizyjnego o barmanach i sztuce barmańskiej chyba jeszcze długo nie będzie, ale szacunek do tego, czym się zajmujemy, rośnie.

Maciek Maleńczuk śpiewał kiedyś, że każdy barman jest dla niego jak matka. Dobry barman to ksiądz i psycholog w jednym?

Zdecydowanie! W moim przypadku to ksiądz – ateista. Barmaństwo to profesja zaufania publicznego. Musisz umieć z ludźmi funkcjonować. Nie lubisz ludzi, nie masz czego w tym zawodzie szukać. Nasza praca jest skupiona na relacjach międzyludzkich. Rozmawiamy często z gośćmi o skrajnie różnych poglądach. Zwróć też uwagę, że do baru przychodzi się nie tylko „opijać”  sukcesy, ale i porażki. Więc dobry barman jak ten spowiednik, powinien wysłuchać, czasem doradzić. Tajemnica spowiedzi go również obowiązuje, ale nasza moralność jest zdecydowanie laicka. Dlatego chyba łatwiej się z nami rozmawia.

Skoro dobry barman, niczym gąbka, chłonie na co dzień ludzkie tragedie, problemy, rozterki, gdzie sam idzie się wygadać? Do drugiego barmana?

Prawie, prawie… dość powszechne są tzw. „aftery”Zamykamy lokale i idziemy w inne miejsce, gdzie po zamknięciu zbiera się większość barmanów z miasta. By po prostu odreagować. Na szczęście, znacznie częściej nasi goście przychodzą spędzić miło czas, celebrować życie czy opijać sukcesy.

Czy możemy mówić o parytecie płci w tym zawodzie?

Barmaństwo cały czas postrzegane jest jako męski zawód.  U mnie w Cocktail Culture też zatrudnieni są sami mężczyźni, ale nie mówię, że to się nigdy nie zmieni. Nie wynika to jednak z dyskryminacji, raczej z charakteru naszego lokalnego rynku pracy. Gdy rozmawiam z kobietami, które pracują za barem bardzo często padają stwierdzenia, że kobieta nawet nalewając mężczyźnie whisky musi coś udowodnić.  Pokutuje ciągle stereotyp, że barmanka jest mało wiarygodna. Ale kobiety walczą. I bardzo im tego gratuluję. Mają zdecydowanie ciężej niż my w tym zawodzie, a zdobywają trofea w postaci nagród w ogólnopolskich i ogólnoświatowych konkursach.

Oddałeś całe serce miksologii, czy znajdujesz jeszcze czas na inne pasje i zainteresowania? 

Dobrze wiadomo, że w życiu nie można zawęzić się do jednego tematu, bo wypalenie gotowe.  Pewnie nie uwierzysz, ale czasami wracając z pracy o 2:00 nad ranem lubię oglądnąć film z dziedziny astrofizyki. Teoria Wielkiego Wybuchu, Wieloświaty, pochodzenie życia i ewolucja, czy jesteśmy sami? Nauka jest niesamowita! The Big Bang Theory też lubię.

Czy polecany przez Ciebie w Cocktail Culture koktajl „ Penicyline” istotnie odgania złe chorobowe moce? 

Nazwa koktajlu wzięła się od użycia torfowej whisky, która bardzo często w swoich aromatach przywodzi na myśl szpital czy dentystę. Poza tym składniki, które kiedyś nasze babcie stosowały jako remedium dla rozmaitych dolegliwości, czyli miód, imbir. Pamiętajmy, że kiedyś większość alkoholi powstawała właśnie jako lekarstwa. Więc „Penicyline” istotnie w umiarkowanych ilościach można potraktować jak lek na ból. A duszy już w szczególności ( śmiech).

Czujesz się alchemikiem? 

Nie mnie to oceniać, choć uważam, że bar to jest alchemia. To praca oparta na zmysłach smaku i zapachu, wzroku oraz dotyku. Barmaństwo to przecież czarowanie naszych gości. Ma być oparte na szczypcie tajemnicy i magii.

Kultura spożywania alkoholu w Polsce zmieniła się?

Myślę, że przykładamy coraz większą uwagę, co lejemy do szklanek, kieliszków. Polska zrobiła duży krok naprzód. Według mnie czasy komunizmu zrobiły wiele złego w tym temacie. Wódka była powszechna, łatwiej było naród upić, czyli ogłupiać. Po transformacji Polacy otworzyli się na ten bardziej cywilizowany świat. Zaczęli wyjeżdżać, obserwować i próbować. Dostrzegli, że picie alkoholu to nie tylko brzydko mówiąc picie dla samego picia. Co raz częściej zaczęli wychodzić ze znajomymi do baru by porozmawiać, a przy okazji doświadczyć czegoś nowego. A dobry, kolorowy i oryginalnie podany drink stał się dopełnieniem sympatycznego wieczoru, nie jego głównym bohaterem.  Polacy cały czas szukają nowych smaków i przede wszystkim mają większą wiedzę w zakresie gatunków czy sposobu podawania alkoholu.  Widać większą świadomość Polaka jako gościa koktajl baru. Wielu z nas operuje już śmiało podstawowymi gatunkami alkoholu i klasyką koktajlową. Tą lekcję odrobiliśmy na 5 zdecydowanie.

Magiczny koktajl Krystiana Tomasika to… 

Będzie ich kilkanaście, w zależności od pory roku czy chociażby nastroju. Ale na pewno będą miały cechy wspólne – lubię koktajle mocne, wyraziste w smaku, kwaśne, ziołowe, pikantne, raczej stronie od tych słodkich! Negroni, Old Fashion i Manhattan. To moi faworyci.

Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że koktajle pije się z przyjemności, a wódkę z przymusu? 

(śmiech) I tak i nie. Będę bronił naszej polskiej wódki. Jest dobrem narodowym, tylko my Polacy wystawiliśmy jej bardzo niechlubną opinię. Niestety zarówno w Polsce jak i w Rosji wódka do tej pory była pita tylko po to, by się upić. To się na szczęście powoli zmienia. Dobrą wódkę można smakować, można ją pić z kulturą. Wódka to fajny alkohol, ale pity 
z umiarem.

Rzeszów nadąża za trendami w ogólnopolskiej miksologii?

W skali polskich miast nie możemy jeszcze się poszczycić wieloma lokalami typowo koktajlowymi. Ale i Warszawa nie ma ich przecież tak dużo, może 10?! Kraków jeszcze mniej. Więc adekwatnie do skali wielkości miast nie jest aż tak źle. Myślę, że Rzeszów w kwestii kulinarno-barowej jest na dobrej drodze, by przestano mówić o nas w kategorii Polski B. Tak samo jak rozwija się miasto, rozwija się rzeszowska gastronomia. Nie mamy się już czego wstydzić. A za kilka lat będziemy mogli konkurować z najlepszymi polskimi koktajl barami.

Kiedy barman mówi, że „płakał jak nalewał” ???

Jak w każdym zawodzie mamy naszych Januszów, i właśnie na takiego trafił.

Powiedziałeś, że zawód barmana to zawód osób młodych. Gdzie widzisz swoje miejsce za 20 lat? 

Mam nadzieję, że dalej będę stał za barem. Ale pewnie już bardziej gościnnie, a głównym zajęciem będzie zarządzanie nim. Mam nadzieję, że będę uczył kolejne pokolenie. Pewnie i sam się będę jeszcze wtedy uczył od młodych ludzi, którzy do zawodu wniosą coś świeżego i nowego. Bycie w gastronomii wymaga wielu poświęceń, siły fizycznej, jest stresujące, z nienormowanym czasem pracy. Ale mimo wszystko nie widzę siebie w innym miejscu.

Tytus (świnia domowa, waga 80 kg), czy to ekstrawagancka alternatywa dla psa i kota? 

Zdaję sobie sprawę, że dla ludzi z zewnątrz to rodzaj fanaberii i ekstrawagancja. Bo dlaczego nie kanarek, pies czy kot? Pies czy kot się łaszą, Tytus również, lubi być pieszczony, daje buziaki. Tylko masa zdecydowanie inna i do łóżka zmieścić się już nie może (śmiech). Poza tym zachowuje się jak typowe zwierze domowe. Uwielbiam świnie za ich inteligencję, bardzo specyficzny charakter i ich niewątpliwą urodę (uśmiech). 

Czy relacje między Wami określasz jako przyjaźń? 

Zdecydowanie tak. I wyprzedzając Twoje pytanie – nie patrzę na niego jak obiekt do konsumpcji, bo od 20 lat nie jem mięsa. Tytus za to moją pizzę bardzo chętnie.

Zaprosimy go do kuchni?  

Od niedzieli ma focha. Obraził się po przymusowej kąpieli w wannie! Ale na co dzień jest bardziej towarzyski. Nawet raciczkę podać umie. 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy