Reklama

Ludzie

Nie uważam, że wszystko w tym kraju musi być partyjne

Z dr. Pawłem Kucą, politologiem z Uniwersytetu Rzeszowskiego, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 22.08.2018
40448_kuca
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Wybory samorządowe 21 października i 4 listopada.To dobre daty?
 
Dr Paweł Kuca: To terminy, o których się mówiło i dobrze się stało, że druga tura wyborów samorządowych nie wypadnie 11 Listopada. Unikniemy w ten sposób łączenia obchodów państwowych z okazji 100 lat wolnej Polski z kampanią wyborczą, a byłoby to mocno niefortunne. 
 
Najbliższe wybory samorządowe otwierają sezon wyborów. Za rok wybory do Parlamentu Europejskiego oraz Sejmu i Senatu. Jednocześnie te wybory są początkiem zmian w samorządach, które nie od razu odczujemy, ale które w znaczący sposób wpłyną na politykę samorządową. W życie wchodzi m.in. dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów. Prawdziwa rewolucja, patrząc choćby na prezydenta Rzeszowa, który rządzi miastem od 16 lat i lada moment będzie walczył o piątą kadencję. W przyszłości będzie to niemożliwe. Dwie kadencje i koniec z zasiadaniem w fotelu wójta, burmistrza i prezydenta.
 
Zgodnie z intencją pomysłodawców, dwie kadencje na urząd wójta, burmistrza i prezydenta mają przeciwdziałać powstawaniu lokalnych układów. Z tą myślą wspomniana reforma została przeprowadzona i czas sprawowania urzędu wydłużony zostanie z 4 do 5 lat. To czy wprowadzenie dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów okaże się dobrym rozwiązaniem, okaże się za kilka lat. 
 
Ale czy jest możliwe zwalczanie lokalnych układów bez wprowadzenia dwóch kadencji także dla radnych gmin, powiatów i sejmików?
 
Jeżeli dwie kadencje mają obowiązywać wójtów, burmistrzów i prezydentów, podobnie powinno być z radnymi. Jeżeli w całej sprawie chodzi o dopływ nowych ludzi do samorządu, autorzy zmian powinni być konsekwentni. Czym różni się burmistrz, który rządzi 4 kadencje, od wpływowego radnego, który od 16 lat zasiada w radzie miasta? Nie mam jednak złudzeń, że takie rozwiązanie bardzo mocno uderzałoby w lokalne struktury partyjne. Niejako wymuszałoby na radnych, by np. po dwóch kadencjach w Radzie Miasta umieć wywalczyć miejsce np. w Radzie Powiatu albo Sejmiku Województwa, a wiadomo, że nie jest to proste.
 
Mimo to, widać już pierwsze pułapki, jakie może przynieść dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów?
 
Dziś, by być wójtem, burmistrzem, albo prezydentem, trzeba być nieustannie aktywnym. W sytuacji, kiedy w życie wejdzie dwukadencyjność, prezydent lub burmistrz po wygraniu drugiej kadencji może się już okazać mniej energiczny. No bo, z jednej strony kolejną kadencję już wygrał, a na trzecią i tak nie ma już szans. To może powodować, że część energii będzie kierował na budowanie "życia” po zakończeniu kadencji prezydenta czy burmistrza. Mogę też sobie wyobrazić, że urzędujący burmistrz, po dwóch kadencjach, poprze w wyborach swojego zastępcę, a potem zajmie w tym samorządzie eksponowane stanowisko. Praktyka pokaże.
 
Natomiast wydaje mi się istotne, żeby do działalności w samorządzie przyciągać ludzi, którzy osiągnęli sukcesy na innych polach, a mogą być lokalnymi liderami. Np. funkcja prezydenta Rzeszowa jest jedną z najbardziej prestiżowych w naszym województwie. Trochę mnie dziwi, że w Rzeszowie jak na razie o ten urząd zamierza się ubiegać tylko dwóch kandydatów, którzy się wywodzą ze świata polityki.
 
To tylko potwierdza, jak bardzo z polityką, także na szczeblu samorządowym, nie chcą się wiązać osoby zamożne i dobrze wykształcone. Które swój status społeczny i karierę zawodową nie chcą i nie muszą zawdzięczać przede wszystkim partyjnej legitymacji.
 
W Rzeszowie jest spora grupa osób z sukcesami zawodowymi i finansowymi na koncie. Są prawnikami, lekarzami, profesorami, przedsiębiorcami, menadżerami, którzy mogliby kandydować na prezydenta Rzeszowa, a mimo to nie ma chętnych. Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka. Po pierwsze, dziś polityka źle się kojarzy i wspomniane osoby wolą w spokoju konsumować efekty swoich sukcesów. To są też często osoby niezależne, które mogłyby mieć kłopot z dostosowaniem się do reguł, które rządzą partiami politycznymi, w których coraz częściej rządzi lider, a inni mają realizować jego koncepcje. Działalność publiczna związana jest też z nieustanną oceną, co nie dla każdego jest zachętą, np. przy ogromnej fali komentarzy, jaka wylewa się z Internetu. Nie wszyscy chcą też pokazywać, czego się dorobili i jaki jest ich status majątkowy – najzwyczajniej boją się zawiści.Co nie zmienia faktu, że dla rozwoju Rzeszowa i Podkarpacia, pojawienie się w przestrzeni publicznej utalentowanych przedstawicieli biznesu, nauki, czy wolnych zawodów, byłoby bardzo ożywcze. Nie uważam, że wszystko w tym kraju musi być partyjne.
 
Nie miejmy jednak złudzeń. Twardej polityki do samorządów wchodzi coraz więcej…
 
Dziś trudno cokolwiek zrobić w sferze publicznej nie będąc w jakiś sposób związanym z partią, albą partiami. Coraz trudniejsze staje się bycie apolitycznym ekspertem. W administracji publicznej, nie mając partyjnych powiązań, bardzo trudne jest zrobienie poważnej kariery zawodowej.
 
Od jesiennych wyborów jednomandatowe okręgi wyborcze zostaną ograniczone jedynie do wyborów rad gmin, gdzie liczba mieszkańców nie przekracza 20 tysięcy osób. To oznacza, że we wszystkich większych ośrodkach bardziej będziemy głosować na partyjne listy niż na lokalnych liderów?
 
Jest to przesunięcie akcentu, z jakości kandydata w okręgu jednomandatowym na siłę listy wyborczej. Mnie osobiście w wyborach samorządowych interesuje głosowanie na konkretnych ludzi. Życzyłbym sobie, by na poziomie rad gmin i miast udawało się porozumiewać bez wielkiej polityki w tle, raczej kierując się rozwojem lokalnych społeczności.

Najbliższe wybory przyniosą spektakularne zaskoczenia w Rzeszowie, albo na Podkarpaciu?
 
Podkarpacie to bastion Prawa i Sprawiedliwości, więc w wyborach do sejmiku wojewódzkiego każdy inny wynik, niż pewne zwycięstwo tej partii, byłby sensacją. Walka o urząd prezydenta Rzeszowa jest najbardziej prestiżowa, ponieważ chodzi o stolicę regionu. Urzędujący od kilku kadencji prezydent Tadeusz Ferenc wydaje mi się ciągle faworytem. Tu też pojawia się pytanie, jak rozstrzygną się wybory do Rady Miasta, ponieważ o te mandaty na pewno będzie się toczyć ostra walka. Może się okazać, że PiS zdobędzie większość mandatów w Radzie Miasta Rzeszowa, czego dotychczas nie miał, a to diametralnie zmieniłoby sytuację Tadeusza Ferenca, gdyby po raz piąty został prezydentem. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy