Reklama

Ludzie

Rzeszowskie Archiwum Społeczne pełne prawdziwków

Z Iloną Duszą-Kowalską, prezesem Fundacji Rzeszowskiej, która wymyśliła Rzeszowskie Archiwum Społeczne, rozmawia Alina Bosak
Dodano: 04.01.2019
43467_kowal
Share
Udostępnij
Alina Bosak: Zdjęcia, nagrania wspomnień i opowieści. Ktoś mówi, jak Tadeusz Nalepa przechadzał się  Paniagą, ktoś pokazuje zdjęcie katastrofy kolejowej w 1950 roku. Czym jest Rzeszowskie Archiwum Społeczne i skąd pomysł, by je stworzyć?
 
Ilona Dusza-Kowalska: Rzeszowskie Archiwum Społeczne jest bazą archiwaliów i źródłem historii mówionej osób związanych z Rzeszowem i województwem podkarpackim. Powiązania mogą być różne. Tematyka wypływa od osób związanych z tymi okolicami. Skąd pomysł? Dwa lata temu zrealizowaliśmy z Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną w Rzeszowie, projekt „Sięgając do korzeni”, podczas której rozpoczęliśmy zbiórkę „januszy”, czyli zdjęć pochodzących z zakładu fotograficznego Edwarda Janusza. Zrobiliśmy wtedy również wystawę plenerową i cały szereg różnych działań. Zbiórka trwał dwa miesiące, ale po jej zakończeniu i wystawie plenerowej okazało się, że jest jeszcze bardzo wiele osób, które chcą się podzielić fotografiami. Wciąż ktoś nowy zgłasza się do biblioteki.  Zbiórka nadal trwa. Biblioteka posiada pracownię digitalizacji, można tam przynieść swoje zdjęcia i bezpłatnie zdigitalizować, otrzymać je na płycie, warunkiem jest zgoda na umieszczenie na stronie internetowej. Ta kapitalna idea. Pomyślałam, że warto ją rozwijać – gromadzić nie tylko zdjęcia, ale i wspomnienia, tworzyć nagrania filmowe w nurcie historii mówionej, które mogłoby stanowić inspirację także dla innych osób. Pracując nad dziedzictwem rodziny Januszów, produkując jeden film dokumentalny rocznie, zdajemy sobie sprawę, jak wiele jest wspaniałych archiwalnych materiałów, historii, ciekawostek, których nie jesteśmy w stanie w pełni pokazać, wykorzystać. Dlatego postanowiliśmy zrealizować projekt ramowy, który stworzyłby pewna multimedialną bazę rzeszowskich archiwaliów. Otrzymaliśmy wsparcie z Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm Jutra” i zabraliśmy się do pracy. Nasz projekt ma nazwę „Mikrohistorie”. W partnerstwie z biblioteką zaczęliśmy utrwalać na nagraniach wspomnienia osób, które przynosiły zdjęcia. Powstały godziny nagrań. To wszystko opracowujemy i udostępniamy.       
 
Udostępniacie na stronie Rzeszowskie Archiwum Społeczne w formie, w jakiej do tej pory w skali regionu nikt tego nie robił. Po pierwsze w formie multimedialnej, po drugie – bardzo przyjaznej dla osób nie mających żadnego doświadczenia w przeszukiwaniu archiwów. 

Zależało nam, aby portal wykorzystywał możliwości multimediów. Niektóre zdjęcia są na przykład połączone z dźwiękiem albo można zobaczyć napis, jaki znajduje się na ich odwrocie. Wystarczy pobrać na smartfon darmową aplikację HP Reveal, znaleźć profil Fundacji Rzeszowskiej, polubić go i uaktywni się forma skanowania, dzięki której po najechaniu smartfonem na fotografię z ekranu oznaczoną logo Fundacji Rzeszowskiej,  pojawią się dodatkowe multimedia. Materiały są pogrupowane tematycznie. Połączone tagami. Jeśli wpisze się hasło „fotografia rzeszowska” w wynikach wyszukiwania pojawi się kolekcja z tym związana – zdjęcia, audio i video z wypowiedziami osób. Baza podzielona jest także na ramy czasowe: pierwsza połowa XIX wieku, druga połowa XIX wieku, pierwsza połowa XX wieku i druga płowa XX wieku. Wywiady opracowujemy tak, by ułatwić poszukiwania. Półtoragodzinne nagrania dzielimy na krótkie wypowiedzi na określony temat. Na przykład pani Elżbieta Wójcikiewicz opowiada o rozrywkach w Rzeszowie w latach 50. 
 
Słuchanie nagrań trwających po półtorej godziny kusiłoby tylko historyków i mocno zaangażowanych regionalistów…

Byłoby do przejścia tylko dla osób bardzo upartych. A Fundacja Rzeszowska postanowiła stworzyć portal, który będzie przede wszystkim narzędziem – dla nas do publikacji mikrohistorii, a dla użytkowników przyjaznym miejscem do ich odkrywania. W tej chwili w bazie jest 400 archiwaliów – zdjęć, tekstów, plików audio i video. Archiwum stale uzupełniamy i rozbudowujemy. Na razie nie ma tam historii lotnictwa, ale to nie znaczy, że za chwilę się ona na portalu nie znajdzie. Projekt jest zakończony, ale dla naszej Fundacji to dopiero początek. Jestem umówiona na wiele spotkań z kolejnymi osobami, które chcą się podzielić swoimi wspomnieniami. Mają opracowane całe książki rodowe.
 
Chcą wspomnienia ocalić od zapomnienia?

Tak, a potomkowie nie zawsze chcą wysłuchiwać opowieści babć i dziadków. Dojrzewają do tego często w momencie, kiedy tych strażników rodzinnej historii nie ma już wśród żywych. Wtedy żałują, że nie słuchali. My mówimy, że te opowieści są ważne. I pomagamy je zachować.
 
Kto pierwszy podzielił się z Wami wspomnieniami?

Bazowaliśmy na dziedzictwie Edwarda Janusza, którym się zajmujemy. Pierwszych wywiadów udzieliła pani Elżbieta Kaliszewska, pani Elżbieta Wójcikiewicz. 
 
Znów rodzina Januszów daje przykład, pomagając utrwalić to, co przemija.    

To prawda. Pomaga nam odkrywać nowe wątki. Pani Irena Elgas Markiewicz, wnuczka Edwarda Janusza, która ma już 98 lat, jest córka pułkownika Stanisława Elgasa, pierwszego dowódcy oddziału Wojsk Polskich w Rzeszowie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Jej wspomnienia są dla nas bardzo cenne, chociaż wiek wpływa niekorzystnie na pamięć. Ale każdy okruch jest dla nas ważny i cenny. 
 
Jakie ciekawe historie pojawiły się jeszcze w trakcie tej pracy?

Niesamowitą osobowością jest pan Andrzej Kraus. Ma w swoich zbiorach 14 tysięcy zdjęć, własnego autorstwa. Zaczął je robić jako nastolatek, w latach 50. Każde zdjęcie skrupulatnie opisywał. Ma też świetną pamięć. Był głównym urbanistą w Rzeszowie. Budował to miasto. Opowiada m.in. o budowie kościoła oo. Saletynów przy ul. Dąbrowskiego. 
 
Budowano ten kościół bez pozwolenia. Jak wiele świątyń w czasach PRL.

Był to zryw społeczny, ludzie ustalali dyżury do pilnowania tej budowli przed buldożerami. Zdjęcie z budowy można znaleźć na naszym portalu. Pan Andrzej projektował pawilon handlowy, który miał powstać w tym miejscu. Mówi o tym w swojej relacji. W swojej pamięci ma wiele wspomnień. Także o wejściu wojsk sowieckich do Rzeszowa w czasie II wojny światowej. Pamięta, że byli strasznie pijani. Opisuje wszystko bardzo barwnie. Tego nagrania jeszcze nie ma na portalu, ale i ono zostanie dodane. Praca nad zapisem wspomnień jest trudna. Bywa, że starsze osoby umawiają się, następnego dnia źle się czują i trzeba spotkanie przekładać. Trzeba do nich cierpliwie podchodzić. Ale tak mocno w ten projekt wierzę, w tę ideę stworzenia platformy zachowującej historię, że wybrałam się na studia z kulturoznawstwa. Rozmawiam z prof. Wacławem Wierzbieńcem, by ten projekt rozwijać wspólnie z Uniwersytetem Rzeszowskim. Pracować większa liczbą rąk, w sposób bardziej systemowy. Zachęcam do korzystania z materiałów na stronach Rzeszowskiego Archiwum Społecznego. Uwalniamy te zbiory, by można je było przekazywać dalej. By zainteresowani przeszłością, nie musieli pokonywać czeluści archiwów i bibliotek, ale mieli łatwy dostęp do historii. Niech robią wystawy, filmy, piszą książki, doktoraty. Aby też uczyć ścieżek i sposobów poszukiwania swoich korzeni, w 2019 roku podczas reedycji projektu zorganizujemy duże warsztaty dotyczące badań genealogicznych. Wszelkie informacje na ten temat będzie można znaleźć na stronie Rzeszowskiego Archiwum Społecznego. 
 
Dlaczego to robicie?

Bo myślę, że w dalszym ciągu mało jest źródeł popularyzujących historię i kulturę Rzeszowa. Dla mnie to bardzo duża przestrzeń do działania. Jak w tej opowieści, w której wszyscy idą do lasu, przeszukują dokładnie teren, a ja idąc po nich i tak natrafiam na prawdziwka.     
 
             
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy